28.09.2013

[28.IX.2013] Ile to kosztuje: Kwota Wejścia


Witam pięknie w ten sobotni wieczór. Jakież to smutne, że ciepłe, długie dni lata dobiegły końca, że za oknem już po godzinie dziewiętnastej ciemność zapada i chłód w tyłek szczypie. No cóż, uroki strefy umiarkowanej, kontynentalnej. Szczerze się przyznam, że nie miałem żadnego pomysłu na dzisiejszy wpis, ale często-gęsto bywa tak, że wystarczy tylko rzut oka na aktualne forumowe dysputy, albo krótka rozmowa z hobbystami w sklepie by coś wpadło do głowy. Czy też zakupy! Właśnie nabyłem prawie wszystko, co dotychczas pojawiło się na półkach do frakcji Convergence of Cyriss – cieszy mnie to wielce, tym bardziej, że kilka moich negatywnych opinii na temat plastików Privateer Press uległo zmianie, bo jednak okazują się być lepsze, niż im zarzucałem. Tak czy owak, recenzji poszczególnych zestawów można się będzie spodziewać na łamach bloga jeszcze w tym tygodniu. Tak samo jak krótkiego rzutu oka na nowości do Mrocznych Elfów, które, ku mojemu zdumieniu, wyglądają tak, jakby Games Workshop cofnęło się o kilka lat do tyłu z jakością. Aż smutno patrzeć.

Dziś jednak chciałbym poruszyć pewien temat, który regularnie przewija się przez fora, i to nie tylko warhammerowe, lecz przez wszystkie traktujące o naszym zacnym i szlachetnym hobby – koszty. Wzajemne przerzucanie się argumentem finansowym, który używamy jest często-gęsto bez żadnego poparcia w faktach i działa na zasadzie powtarzania zasłyszanych informacji, nie sprawdzając ich aktualnej prawdomówności. Oczywiście najczęściej odbiorcą takiego werbalnego lania są właśnie produkty Games Workshop, którym zarzuca się z regularnością metronomu, że ich produkty są zdecydowanie za drogie i że wszystkie inne gry figurkowe są wyraźnie tańsze.

Jest to wierutna bzdura. Przynajmniej, jeżeli argument brzmi w ten właśnie sposób – faktem jest, że by grać i w pełni cieszyć się systemami wydawanymi przez Games Workshop należy wyłożyć większe nakłady finansowe, ale to wynika z czegoś zupełnie odmiennego niż jednostkowa cena poszczególnych modeli czy zestawów. Zanim więc przejdę do odpowiednich porównań, które, mam nadzieję, rozwieją wszelkie wątpliwości związane z kosztami koniecznymi do poniesienia, by cieszyć się danym systeme, chciałbym najpierw wyjaśnić kilka pojęć, którymi będę w poniższym tekście operował, i które w dużej mierze wyjaśniają pewne finansowe zależności, dzięki którym dana gra zdobywa tytuł ‘taniej’ czy też ‘drogiej’.

Moim zdaniem jednym z najbardziej kluczowych elementów decydujących o percepcji kosztów danego systemu przez potencjalnego gracza jest Koszt Wstępu (*Entry Point Price*), czyli kwota konieczna do wydania, by móc w dany system w pełni wejść. Z obserwacji mogę też postawić założenie, że jest to również element kluczowy dla znacznej części hobbystów i to on głównie definiuje pogląd na aktualne koszty związane z grą. Co rozumiemy pod tym terminem? Łączną kwotę, którą należy wydać, by móc nabyć funkcjonalny trzon armii, zasady to wybranej gry i/lub frakcji oraz wszystkie konieczne akcesoria do prowadzenia rozgrywki.

Tutaj kwestia solidnego porównania jest dość trudna, ponieważ w ramach rozpoczęcia kolekcji większość wydawców stosuje „pakiety zachęcające” – startery, zestawy zawierające wszystko, co w teorii konieczne do rozpoczęcia zabawy w daną grę w jednym pudełku. Dobrze by było porównać ów zestawy, ale należy od razu wspomnieć, że nie jest to tak naprawdę wymierny obraz kosztów wejścia w dany system, jako że przeważnie zestawy startowe zawierają figurki i modele tylko do dwóch z wielu różnych frakcji, i w praktyce mogą się okazać opłacalne tylko wtedy, kiedy gracz jest żywotnie zainteresowany kolekcjonowaniem właśnie tej armii, która została użyta w zestawie startowym. Więc kwestia ich opłacalności do ceny jest kwestią dość subiektywną. Zanim więc porównany startery, załóżmy, że jestem Klientem i akurat mam smaka na armię, która nie występuje w starterze – i choć starter posiada zasady, kostki i konieczne do zabawy akcesoria, to nie chcę wydawać kasy na modele, którymi nie zamierzam grać.

Jak to wygląda u Games Workshop? Cóż, poza zadedykowanym zestawem startowym wychodzącym wraz z nową edycją nie ma czegoś takiego jak startery dla każdej frakcji. Ich teoretycznym odpowiednikiem są zestawy w postaci Battleforce’a dla Warhammera 40 000 czy Batallion’y dla Warhammera Fantasy Battle. Problem leży w tym, że nie pełnią one tejże funkcji, bo poza modelami nie znajdzie się w nich potrzebnych akcesoriów, zasad ani nawet nie prezentują one sobą komponentów potrzebnych do rozpoczęcia gry, bo nie zawierają jednostek dowodzenia. Średni koszt takiego pudełka to 350 złotych (*są zestawy nieco tańsze, ale są też zestawy nieco droższe – załóżmy tę kwotę jako średnią, bo tak w sumie jest i znaczna większość tych pudełek oscyluje dookoła tej kwoty*) z czego dostajemy mniej więcej 500 punktów – ponownie musze użyć terminu ‘mniej więcej’, bo GW nie trzyma tych wartości w sztywnych ryzach, i od zestawu do zestawu liczba punktów, jakie dostaniemy w pudełku będzie nieco odmienna. Licząc, że średnim standardem potyczki jest 1850-2000 punktów w obu systemach, dostajemy w zestawie zaledwie skromny zaczątek kolekcji. Dalej, by móc grać naszą wybraną armią potrzebujemy zasad do gry oraz księgi armii / kodeksu, nie licząc już dodatków w postaci kostek, odpowiedniej miarki oraz wzorników – policzmy więc koszty wejścia do dwóch przykładowych armii:


Łączny koszt: 790 zł

Łączny koszt: 808 zł

Jak widzimy kwoty te są niezwykle wysokie. Oczywiście można dyskutować, że wydawanie w ten sposób to słaby pomysł – w końcu można przyoszczędzić, kupując starter, by dostać skrócony podręcznik z zasadami oraz wszystkie konieczne akcesoria; choć nadal taniej wychodzi je nabyć osobno, to po sprzedaży figurek, z których nie będziemy korzystać, zawsze możemy wyjść lepiej. Tak czy owak, koszty wstępu do dwóch kluczowych gier Games Workshop są niemalże absurdalnie wysokie w porównaniu do konkurencji. Ktoś może zarzucić, że gry GW są ‘w innej skali’ – to popularny argument, ale kiedy rozmawiamy o minimalnej kwocie koniecznej do rozpoczęcia gry, taki argument nie ma podstawy; Skoro tak wygląda średni koszt konieczny do poniesienia, by zaledwie zacząć zabawę we Wojenne Młoty, to argument o większej skali rozgrywki z finansowego punktu widzenia jest jedynie wadą, bo od razu zakłada, że będziemy musieli wydać znacznie, znacznie więcej…

Porównajmy to teraz do różnych innych systemów bitewnych, dla przykładu weźmy takie, które w kraju są w miarę znane i popularne oraz takie, z którymi sam się spotkałem. Zacznę od produktów Privateer Press, bo miłośnicy Warmachine oraz Hordes (*do których się zaliczam!*) często wypominają GW absrudalnie wysokie ceny, co moim zdaniem jest dość zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że za 10 podstawowych, plastikowych modeli do Hordes/Warmachine trzeba zapłacić średnio 150 złotych – modeli, które są w dużej mierze klonami, które nie posiadają ramek ze stostem dodatkowych komponentów i nie dają dużej elastyczności w ich budowie. Privateer Press wychodzi więc w sumie drożej… Ale za to wypada zdecydowanie taniej przy wejściu w system! Po pierwsze, kluczem do niższej ceny jest fakt, że prawie każda frakcja posiada swój własny starter, który zawiera pełnoprawną podstawę do rozpoczęcia swojej kolekcji, a wszystkie startery kosztują 150 złotych, zawierając od 3 do 6 modeli – oczywiście jest to zdecydowanie mniej, niż zestawy do Warhammera, ale przynajmniej stanowią podstawę, którą od razu można grać, gdyż zawiera dowódcę   (*warcastera/warlocka*) oraz podległe mu warjacki czy bestie oraz wyjątkowo skróconą wersję zasad. Bądźmy jednak sprawiedliwi – i tak koniecznym jest zakup pełnowymiarowego podręcznika wraz z odpowiednią księgą armii, by móc w pełni cieszyć się grą. Oto krótkie zestawienie kosztów:

WARMACHINE PRIMAL MK II – 90 zł
Forces of Warmachine: Cygnar – 100 zł
Cygnar Battlegroup Starter – 150 zł
WARMACHINE Template Set – 30 zł
Dice Cube – 25 zł
Tape Measure – 15 zł

Łączny koszt: 410 zł
HORDES PRIMAL MK II – 90 zł
Forces of Hordes: Trollbloods – 100 zł
Trollbloods Battlegroup Starter – 150 zł
HORDES Template Set – 30 zł
Dice Cube – 25 zł
Tape Measure – 15 zł

Łączny koszt: 410 zł

Jak widać, różnica jest znaczna, bo zostaje circa 400 złotych w kieszeni – całkiem niezły wynik, i w sumie nietrudno zauważyć, dlaczego miłośnicy Warmahordes twierdzą, iż ich ulubione systemy są tańsze… Ale przecież to pic na wodę, fotomontaż, bo przy zakupie Battleforce’a czy Batallionu dostajemy średnio 5 do 10 razy więcej modeli, i to wysokiej jakości plastików, które ostrością detali nadal przeganiają produkty Privateer Pressa. Tak naprawdę te pozostałe 400 blaszek, po wydaniu na powiedzmy dwa pudełka z jednostkami (*po średnio 150 złotych*) oraz na jakiegoś lekkiego ‘jacka / lekką bestię plus jakiś solos lub dwa dopiero da nam liczbę modeli w pełni porównywalną z opcją ‘startową’ a la Games Workshop, a koszty poniesiemy te same. Jedyna widoczna przewaga systemów Privateer Press jest taka, że taki zakup nie jest konieczny, bo wyżej zaprezentowane zestawy w pełni nadają się do grania nie wymuszając na nas tych dodatkowych zakupów – więc wrażenie, ze Warmachine czy Hordes są tańsze pozostaje, nawet jeżeli w rzeczywistości jest to tylko iluzja.

Rzućmy zatem okiem na Infinity: The Game – oczywiście już słyszę komentarze, że o ile Warmachine czy Hordes jeszcze jakoś można porównywać, bo to tak naprawdę nie jest skirmish z liczbą modeli często gęsto podchodzącą pod ~50 na bitwę, jak ktoś postawi na piechotę, to Infinity z 10-15 modelami na stole po jednej ze stron już ciężko porównać tak, by być fair, więc od razu zaznaczam, że jestem tego świadom. Rzecz w tym, że ponownie z punktu widzenia potencjalnego hobbysty nie ma to większego znaczenia, kiedy chodzi o określenie koniecznych kosztów do poniesienia, by się móc zabawić na poważnie. Tutaj Infinity jest zdecydowanym triumfatorem, a to ze względu na nietypową strategię marketingową - kiedy w dwóch powyższych przykładach musieliśmy wydać koło 200 zł na samą „papierologię”, czyli podręczniki z zasadami ogólnymi systemów oraz księgę zasad do wybranej frakcji. To 200 złotych, które trzeba było wydać bez zobaczenia chociażby jednej figurki… Infinity rozwiązuje ten problem całkowicie, bo chociaż można nabyć podręcznik za 130 złotych, to /wszystkie/ zasady wraz z zasadami każdego kolejnego dodatku oraz listy armii są za darmo publikowane na oficjalnej stronie gry do pobrania w wygodnym formacie PDF. Oferują nawet program do tworzenia listy armii, słowem, gracz potrzebuje tylko figurek do zabawy oraz oczywiście kostek i miarki – żetony i wzorniki również są za darmo do pobrania z sieci, więc drukarka i nożyczki, to wszystko co potrzebujemy, by się w nie zaopatrzyć (*choć oczywiście możemy też wydać trochę kasy i nabyć je w bardziej ‘profesjonalnej’ oprawie*).

 Startery są równo wycenione na 150 złotych za zestaw i oferują, z drobnymi wyjątkami, podobny zestaw figurek – z trzema jednostkami bazowej piechoty, jednym zwiadowcą, jednym cięższym pudzianem i ze specjalistą, wszystko dające circa 120 punktów, którymi – co najważniejsze – można już spokojnie pograć. Dodając do tego powiedzmy 20 złotych za dziesięć kostek i tych 15 złotych za miarkę mamy zaczątek armii za mniej niż 200 złotych! Jeżeli dodamy około 200 złotych, które by wyrównały kwotę wejścia porównywalną do tej potrzebnej do Warmachine czy Hordes, to stać nas na jednego T.A.G’a (*duży model!*) i jeszcze jeden czy dwa blistery, które bez problemu uzupełnią nasza kolekcję do grania na standardzie 250-300 punktów – alternatywnie zamiast kupować dużego mecha, możemy za 200 złotych nabyć od 4 do 6 blisterów z pojedynczymi modelami, również dobijając do tego puntkowego progu jak i oferując już solidną elastyczność w budowaniu rozpisek na mniejsze rozgrywki. Za koszt startowy wejścia do Warhammera zaś można poskładać już naprawdę wielką kolekcję albo wręcz dwie solidne armie do dwóch frakcji!

Jak to się ma z innymi systemami? Rzućmy okiem na dość popularny system acz o nieco odmiennej tematyce – Flames of War. Tutaj wychodzi w sumie dość drogo, ale to głównie dlatego, że modele… Są po prostu drogie. Prawdę powiedziawszy oferują oni co prawda taniutki starter, w cenie 100 złotych, w cenie którego co prawda nie wchodzą żadne aktualnie armie czy nawet ich mizerne zaczątki (*ciężko pięć czołgów tak nazwać…*), to jednak dostajemy pełne, ponad 200-stronicowe zasady w miniaturowym wydaniu oraz ‘starter guide’ do zagrania gry tymi pięcioma modelami w celu zapoznania się z zasadami systemu… Niestety, już samo zbudowanie zaczątków armii wyniesie bez problemu 400-500 złotych z drobnymi wyjątkami, niezależnie od wybranej nacji. A płacimy kupę kasy za modele w miniaturowej skali a na dodatek, powiedzmy sobie szczerze, niedorównujące jakością do dobrych modeli redukcyjnych w takiej samej skali. Zestaw podręczników to wydatek rzędu 170 złotych a dwa pudełka standardowych kompanii to koło 500 złotych, więc tak naprawdę koszt wejścia w ten system jest porównywalny do systemów Games Workshop, szczególnie, jeżeli wybierzemy jakąś armię czy formację z podręcznika dodatkowego, co dodaje kolejne sto blaszek do wydatków…

A jak tam to wygląda po stronie Spartan Games? Zarówno Uncharted Seas, Firestorm Armada oraz Dystopian Wars dzielą praktycznie te same koszty dla pudełek startowych a ostatnio firma obrała nową strategię marketingową oferując pełne zasady do swoich systemów w formie plików PDF do pobrania w sieci… I choć same podręczniki nie są drogie, bo zamykają się wraz z talią kart oraz kośćmi do danego systemu w łącznej kwocie 150 zł, to teraz już nie jesteśmy zmuszani do tego wydatku. Starter zaś to koszt w wysokości nieco poniżej 200 złotych i zawiera absolutnie wszystko konieczne do gry – kartonowe wzorniki i żetony, żywiczne modele najwyżej klasy i jakości, karty ze statystykami… I każde pudełko zawiera flotę w zupełności wystarczającą do spokojnej rozgrywki. Tak więc kwota wejścia w systemy Spartan Games nie jest wysoka – tym bardziej, że teraz wystarczy dokupić pudełko określone jako ‘support pack’, które za około 150 złotych dokłada praktycznie drugie tyle punktów i modeli do floty, tworząc z niej solidną siłę do obfitej rozgrywki.


Tekst robi się już nieco obfity, ale wydaje mi się, że daje całkiem dobry acz skrócony pogląd na pierwszy z kluczowych elementów określających, czy dany system jest tani czy drogi, czyli właśnie koszt wejścia w grę – nie dajcie się jednak zwieźć właśnie, bo to, że trzeba wyłożyć niemalże 1000 złotych na zabawę we wojenne młoty, wcale nie oznacza, że sam system jest drogi; Rynek ‘z drugiej ręki’ jest obfity jak nigdzie indziej a na dodatek wysokie ceny zestawów są jedynie pozorne, bo wcale nie są wyższe od teoretycznej konkurencji a często oferują znacznie lepsza jakość i elastyczność! Niestety, ciężko już powiedzieć to samo na ich pojedyncze modele, odkąd wymienili biały metal na ich żywiczny finecast, ale to już historia na kolejny artykuł – w drugiej części naszej fiskalnej krucjaty zajmiemy się właśnie tym tematem, czyli cenami poszczególnych pudełek i modeli sprawdzając, co ile kosztuje i porównując zawartość pudełek, cenę za sztukę i inne tego typu parametry, by stwierdzić solidnie, co jest tańsze a co droższe!

15 komentarzy:

  1. Hej
    Odnośnie kosztów wstępnych warmachine.
    O ile zgadzam się, że podręcznik główny się możę przydać o tyle nie wiem dlaczego potrzeba by wliczać książkę frakcji. W większośći są one przedawnione (nie zawierają najnowszych dodatków).
    Tak naprawdę jest to rzecz zbędna (Chyba że naprawde potrzebujemy dokładnych statystyk starych modeli, ale wtedy lepiej wyjdziemy kupując zestaw kart frakcji lub kupując deck na war roomie), bo zgrubnie zasady można poczytać na battle college.
    Zasady modeli które już mamy są w dostarczanych z nimi kartach.
    Tak samo dice cube. Do tej gry wystarczy 5 kości w zupełności. Chyba, że się upieramy na kupowanie "firmowych" sprzętów to można kupić kostki od qworkshop i wychodzi circa about 55 blaszek.
    Nie doliczyłeś też Token Set-a, który może nie jest konieczny, ale znacznie ułatwia rozgrywke.
    To tak gwoli dokładności ^^.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do WM/H....
    Forcebook nie jest potrzebny. Zasady jednostek i tak mamy na kartach a jednostki ze starterów mają zasady w podręczniku głównym.... Ba! Nawet w Quickstart Rules czy jak to się nazywa.
    Templatki można olać bo też dostępne są w podręczniku głównym, wystarczy skserować. Do ściągnięcia ze strony zdaje się też są.
    Przyda się natomiast zestaw tokenów do oznaczania focusa/furii czy innych różnych zaklęć, animusów i innych zdolności, które w grze się pojawiają.

    Oczywiście cenowo masz rację, WM/H jest pozornie tańszy. Na dłuższą metę wychodzi bardzo podobnie albo i drożej. Chociaż spójrzmy na nowości....
    Shadowblade (plastik, WFB) - $20
    SM Captain (plastik, W40k) - $30
    SM Librarian (plastik W40k) - $30
    Beast Mistress (metal, Hordes) - $12
    Eiryss3 (metal, Warmachine) - $15
    Raluk (metal, Warmachine) - $18
    Trollkin Sorcerer (metal, Hordes) - $25
    Ceny wziąłem z oficjalnych stron obu wydawnictw.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny tekst! :) Czekam na więcej takich porównań.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że się wywiązała jakaś urocz dyskusja! :) Zgadzam się, że Forcebook do Warmachine / Hordes nie jest wydatkiem koniecznym, ale z całą pewnością nie jest to wydatek pozbawiony sensu; Dostajemy spis armii poszczególnych Warcasterów / Warlocków, dodatkowe zasady do Unbound... No i pełną listę jednostek - ciężko proksować i poćwiczyć sobie funkcjonowanie różnych jednostek, które jeszcze nie zostały wydane bez Forcebooka, biorąc pod uwagę fakt, że na BattleCollege nie podają dokładnych statystyk. Ale owszem, jest to wydatek, który można pominąć, choć osobiście nie czułbym się jakbym kolekcjonował daną armię nie mając jej Forcebooka :D Zgadzam się też, że spokojnie można do Warmahordes byłoby wliczyć Token Set, bo tej jest bardzo przydatny, i in summus większość znanych mi graczy tych systemów prędzej czy później się w niego zaopatruje.

    Odnośnie wyliczanki cenowej Arteina - tak, pojedyczne figsy 'przeważnie' wychodzą lepiej ze strony Warmachine; Tym bardziej, że są metalowe i jakościowo doskonałe. Ale wszystko ma obie strony medalu i mogę pokazać takie zestawienie ostatnich nowości:

    Temple Flameguard - $49,99 - 10 plastikowych, małych modeli piechoty.
    Houseguard Halberdiers - $49.99 - 10 plastikowych, małych modeli piechoty.
    Perforators - $44.99 - 5 plastikowych modeli, średnie modele piechoty.

    Space Marine Tactical Squad - $40 - 10 plastikowych, małych modeli piechoty - spora liczba dodatkowych komponentów, jakościowo znacznie lepsze od plastików PP. Znacznie.
    Dreadspears / Darkshards / Bleakswords - $35 - 10 plastikowych, małych modeli piechoty - ponownie, aż trzy wybory uzbrojenia, trochę dodatkowych elementów dla czempiona, jakościowo też plastik GW bije na głowię plastik PP.
    Tau Empire Pathfinder Team - $35 - 13 plastikowych, małych modeli piechoty, w tym jedna duża drona. Ogromny wybór uzbrojenia, ciekawych póz dla piechoty i dodatków.

    Słowem, PP tutaj się nie popisuje, i o ile blistery z pojedynczymi modelami biją GW na głowę zarówno jakością jak i ceną (w 99 na 100 przypadków), to pudełka z unitami GW oferuje zdecydowanie lepsze, często-gęsto zarówno w cenie jak i zdecydowanie w jakości i oferowanych w pudełkach dobrociach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, dlatego piszę, że wszystko z grubsza wychodzi na jedno.

      A GW ma też drogie pudełka piechoty. 5 Sternguardów - 50$. 10 Witch Elves / Sisters of Slaughter - $60.

      Dlatego jak pisałem, na dłuższą metę wychodzi z grubsza na to samo.

      Jeszcze co do Forcebooka, wczoraj wywiązała się krótka dyskusja na temat posiadania. "Pięknie wydane, bardzo fajne ale niepotrzebne do gry, zawsze są inne rzeczy, na które warto wydać kasę. Kiedyś sobie w końcu kupię." - od ludzi grających już rok czasu i więcej.

      Usuń
  5. Zaczynając grę w FoW można oszukać i kupić modele od Plastic Soldier Company, Zvezdy czy którejś z multum firm, które produkowały modele 15mm przed Battlefrontem.
    W dwóch pierwszych przypadkach mamy póki co dość ograniczony wybór, ale dostajemy tanie i naprawdę niezłe plastikowe modele (w przypadku Zvezdy uproszczone, ale cenowo wszystkich biją na głowę).
    Jeśli chodzi o firmy robiące modele w metalu i żywicy, to trzeba doliczyć wysyłkę (i czasami cło), ale nadal powinno wyjść taniej. Oferta jest już znacznie szersza (choć nadal są pewne braki), z jakością bywa różnie.
    Kosztorysu nie przygotuję, bo nie znam się na FoW - moim zdaniem są ciekawsze systemy o II WŚ.

    OdpowiedzUsuń
  6. Startery do Infinity w żadnym wypadku NIE SĄ bazą do gry. Częsty błąd początkujących w systemie - biorą dwa startery, grają przeciwko sobie a potem się dziwią że jeden dostaje wciry. Problem jest taki, że poszczególne pudełka nie są zbalansowane (wystarczy porównać sobie np. starter Ariadny i Steel Phalanx). Wniosek - nawet na wejście w system trzeba te 2-3 blisterki kupić.

    OdpowiedzUsuń
  7. A i tak najtaniej wyjdzie skirmish (Mordheim/Killteam/Warhammer Skirmish lub customowe zasady) z użyciem boxów GW. Jeśli pominąć kwestię zasad i turniejów to ludki GW są zarazem i najtańsze i najlepsze pod względem modelarskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodziłbym się w pełni. O ile rzeczywiście relatywnie niedrogo wyjdzie zbudowanie bandy do skirmisza opartego na uniwersach Warhammerowskich, o tyle są one często gęsto... Po prostu mechanicznie miałkie, słabe, z systemami z zeszłych dekad teorii gier, że się tak wyrażę. Nie mówiąc już o tym, że przeważnie systemy skirmiszowe z prawdziwego zdarzenia mogą się pochwalić modelami, które biją produkty GW na łeb na szyję - Infinity, MalifauX, Hell Dorado, Tercio... GW cierpi na poważne braki w anatomii, regularne wodogłowie czy spuchnięte dłonie, i choć jakoś się poprawia, to jednak nadal regularnie wychodzą mutanci.

      Ja osobiście jak mam grać w Skirmisha to takiego, którego zasady są i dynamiczne, i dobrze zbalansowane, i nie polegające na tłuczeniu się po pyskach kostkami k6 w nadziei na lepsze rzuty ;)

      Usuń
    2. To już kwestia preferencji. Odnośnie wyglądu figurek, to GW ma dość specyficzne i charakterystyczne dla siebie designy, które są też ich trademarkiem. Jeśli chodzi o proporcje, to zdecydowanie wolę heroic 28mm. Filigranowe ludki z Infinity potrafią wyglądać genialnie na zdjęciach, ale są o wiele mniej przyjemne w malowaniu i gorzej prezentują się na stole. Jak dla mnie plastiki GW wygrywają w skirmishach ze względu na materiał i łatwość konwersji i personifikacji każdego indywidualnego ludka o co w innych systemach bardzo trudno. Infinity na ten przykład nie ma nawet połowy ludków do których wydali zasady, a blisterów z bronią ani widu ani słychu.

      Usuń
    3. Kwestia polityki wydawniczej. CB po prostu wydaje osobne modele dla konkretnych broni.
      Chociaż podobno do modeli spec-ops są dodatkowe modele z bronią.
      Co do kwestii malowania. Ja np wolę malowac infinity i myślę, że na stole wyglądają o wiele lepiej. Kwestia gustu i przyzwyczajeń pewnie.

      Usuń
    4. Bo dobrze pomalowane ludki z Infinitki miażdżą wszystko. Problem w tym, że średnio pomalowane wyglądają gorzej niż średnio pomalowane GW (ale może to moje prywatne odczucie). A na stołach i tak królują sreberka ;-)

      Usuń
  8. To ja może kilka słów o systemie, w który gram, mianowicie o Full Thrust (starszy odpowiednik Firestorm Armady). Podręczniki za darmo dostępne na stronie producenta, na alledrogo można wyhaczyć jeszcze polskie wersje. Dostępne są 3 rodzaje starterów - Intro (8 modeli) za 18 funtów, Strater (13 modeli) za 30 funtów, oraz Mega (20 modeli) za 60 funtów.Dodatkowo, gdy robimy zakup ze znajomym, możemy kupić Intro Double (2 startery Intro) za 30 funtów. I są to zestawy, którymi można spokojnie grać. Oczywiście, dla maniaków/kolekcjonerów są dodatkowe blisterki, ale to już jak wszędzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że poruszyłeś ten temat, ale zasadniczo (jako gracz z nieomalże pełnoletnim doświadczeniem gry w Młotki obu maści) chyba nie mogę się zgodzić. Niby jest tak, jak piszesz-koszt wejścia Młotków to circa 8 paczek. Standard gry w Battla to obecnie 2400-2600 punktów. Czyli do tych ośmiu paczek musisz dodać jeszcze z 1200 (albo przy nowych armiach, pełnych "must have'ów" jeszcze więcej. Innymi słowy, żeby pograć sobie na turnieju albo chociaż na jakieś rozsądne punkty, żeby bitwa była bitwą musisz wyłożyć te, powiedzmy, 2 tysiące złotych polskich. Do tego dodaj jeszcze farby i pędzle, które zużyjesz na ich malowanie (czyli z pewnością nie jeden słoiczek danego koloru, a tych słoiczków z pięć-wiadomo, że pewnych idzie więcej, a innych mniej-czyli dolicz lekko jakieś 200 PLNów. Co daje nam na wstępie 2200 do rozegrania porządnej bitwy.
    A jako, że ostatnio pogrywam w WM/H, to porównanie: starter 150. Lekki jack/bestia 60, ciężki jack/bestia 100. Kolosy i inne wynalazki 350. Niby drogo. Ale standard gry to 35-50 punktów. Kolos kosztuje około 20. Czyli ponad albo nieomalże połowę armii. Za te 350 PLN masz batalion do Battla, gdzie tych punktów masz około 500 czyli nawet nie 1/4 "standardowej" gry. Do tego n pomalowanie tego wszystkiego starczą Ci po jeden-dwa słoiczki farby, więc wydasz na te farby ile? Z pięć dych? Stówę max.
    Jednak produkty PP, patrząc całościowo, wychodzą taniej ;)
    A co do rynku wtórnego-znajdź mi na znanym portalu aukcyjnym maszyny do Krasnali albo Treekiny do WE. W cenie nie przekraczającej 70% wartości sklepowej. Tak naprawdę rynek wtórny jest nasycony tylko najpopularniejszymi armiami (VC w Battlu i SM w 40k), te mniej popularne tak dobrze nie mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko prawda, ale to jest część pierwsza z kilku, traktująca /tylko i wyłącznie/ o kosztach wstępu do zabawy, czyli do minimalnej pi-razy-oko kwoty koniecznej do wejścia w zabawę, nie do zbudowania pełnowymiarowej armii do pyrgania na turnieje. Sam mogę Ci dać turniejową listę demonów za 1150 zł do WH40k na format 1850 punktów (z Adepticonu) ;) Co do kosztów armii będziemy pisać kiedy indziej!

      Usuń