26.03.2013

[26.III.2013] Superlatywy o systemach! Cz.2



Dziś ważny dzień dla każdego Prawdziwego Polaka (*wspaniały wymysł języka rodzimych elit politycznych!*) a mianowicie wielki, historyczny mecz z potęgą piłkarską jaką jest supermocarstwo San Marino – i choć ów monumentalne państwo dominuje nad naszym krajem potęgą, armią, technologią i bogactwem, jestem przekonany że nasze Orły Murawy nie oddadzą łatwo pola drużynie piekarzy, lekarzy i prawników i powalczą co najmniej o remis! Wynik z Ukrainą był w końcu bardzo dobry, było nie było to potężny przeciwnik na boisku, prawdziwa śmietanka piłkarskich rozgrywek. Fortunnie to ów wielkiego wydarzenia sportowych uniesień jeszcze trochę czasu, i zanim przysiądę do malowania okrętu klasy ‘Sokatsu’ przed ekranem odbiornika znajdę czas na popełnienie tego właśnie wpisu, czyli kontynuacji wczorajszej próby spojrzenia na znane mi systemu wyłącznie biorąc pod uwagę ich zalety i mocne strony. Nie zwlekajmy więc i weźmy się do dzieła!


Jeżeli zaczynamy od gier Spartan Games to chyba najlepszym punktem wstępnym do pochwał będą modele – oczywiście jest to zupełnie inna działka, niż wcześniej prezentowane systemy. Skala zupełnie inna, tematyka również – było nie było są to wojny ogromnych okrętów, pływających, latających i toczących się po lądzie. Mimo niewielkich rozmiarów modeli Spartanie pokazali najwyższą klasę i świetną jakość, produkując modele o niesamowitym poziomie detali, a dzięki zastosowaniu dość twardej żywicy ich własnej receptury ostrość i definicja tych szczegółów jest fantastyczna – okręty posiadają miniaturowe klameczki na tycich włazach, milimetrowe okienka czy skomplikowane systemy hydrauliczne w skali niemal mikroskopijnej. Dzięki temu są one bardzo przyjemne w obcowaniu i stanowią solidne wyzwanie nawet dla zaawansowanych malarzy! Jakby tego było mało różnią się od siebie stylistyką, która jednak zachowuje świetną konsystencję w ramach danej frakcji.

Dorzućmy do tego fakt, że systemy Spartan Games, a zwłaszcza Dystopian Wars rozwija się bardzo dynamicznie – z tego co się orientuje gra chwyciła za serca mieszkańców wysp a i na naszych rodzimych stołach coraz łatwiej o znalezienie stateczków. Jednak kiedy pisałem o rozwoju miałem raczej na myśli dynamiczny rozwój samej gry! Regularnie jesteśmy zalewani nowymi modelami, starterami, kolejne frakcje dołączają do grona oznaczonego plakietką ‘grywalna, bo posiada modele’. Wychodzą kolejne dodatki i czuć, że wydawca pokłada lwią część swojej pracy, krwi i potu w swoje dziecię, dbając o jego wzrost i należytą stymulację rozwojową! To cenna rzecz, bo choć gra nie bytuje na rynku zbyt długo, to jednak tempem rozrostu przebija niejednego lidera, puchnąć po prostu w oczach.

Kolejnym wielkim plusem jest podejście wydawcy do swoich fanów, znaczy klientów. Nie chodzi tu wcale o jakąś nadzwyczajną obsługę klienta (*choć kiedy pomylili produkt, i wysłali nie to co trzeba, poprosili bym sobie zatrzymał mylnie wysłany produkt i /kurierem/ dosłali to, co pierwotnie zamówiłem!*) lecz o to, że twórcy gry aktywnie prowadzą dyskusję ze swoimi graczami co do zasad, rozwoju uniwersum a nawet tworzą dość regularnie konkursy na łamach oficjalnego forum o zaprojektowanie własnych okrętów do gry gdzie najlepszy projekt zostanie odpowiednio zbalansowany i dodany do rozgrywki! Aktywny hobbysta i miłośnik Dystopijnych Wojen może wpsółtworzyć grę, dołożyć do niej swoją cegiełkę. Warto wspomnieć, że pomimo takiej metodologii działań gra na dzień dzisiejszy oferuje bardzo zrównoważoną rozgrywkę z dobrze zbalansowanymi frakcjami.


Wiem, że może być ciężko uwierzyć wam, moi mili czytelnicy, że ktoś w to gra, ale podejrzewam że zaskoczyłaby was nowina o tym jak łatwo dorwać gracza do system FFG o powykręcanej drugiej wojnie światowej, która nie dobiegła końca w 1945 roku. Widzicie, bonus FFG leżał w tym, że system ten powstał jako swoista nakładka do dość popularnej gry planszowej Dust Tactics i na jej gruncie rozkwitł w całkiem zacnego, małego bitewniaka, działając na prostej zasadzie, że skoro i tak masz już modele, to równie dobrze możesz sobie sprawić podręcznik i zamiast kulać po planszy z kwadratowymi polami możesz wyciągnąć swoje makietki do bitewniaków i podnieść poziom trudności zabawy, oferują graczom planszówkowym coś bardziej złożonego a jednak dla bitewniakowych wyjadaczy coś znacznie lżejszego! Nie oznacza to wcale, że zasady są słabe czy prostackie, wręcz przeciwnie, Dust Warfare napisany przez weterana zasadopisania z Games Workshop czerpią najlepsze elementy z innych projektów FFG (*AT-43 chociażby…*) i tworzą spójną, elegancką i płynną mechanikę, która pozwala się dobrze bawić bez konieczności zapamiętywania setki różnych kruczków i sformułowań.

Ogromną zaletą systemu jest jakość modeli, która nie ustępuje wcale tytanom bitewniakowego rynku, a w wielu miejscach prezentuje zupełnie nową jakość, szczególnie w dużych i świetnie wykonanych modelach pojazdów pancernych. I tutaj z entuzjazmem stwierdzam, że pod każdym względem – nie tylko rzeźby są doskonałe, szczegółowe, dobrze zaprojektowane i naprawdę dorównujący klasą modelom historycznym spod znaku TAMIYA, ale też zaprojektowane we wspaniałym klimacie ‘Weird World War’, czerpiącym garściami z historycznych motywów pojazdów pancernych i dodając im tego twista, na którym cały system się kręci. Dorzućmy do tego fakt, że FFG nauczyło się na własnych błędach, i zamiast sprzedawać tani chłam pod postacią obrzyganych maszynowo gumoludów (*Rodem klęski reaktywacji Konfrontacji czy właśnie nieszczęsnego AT-43*) zaczęli sprzedawać tanie modele bardzo wysokiej jakości, plastikowe, pokryte zaledwie podkładem, gotowe do malowania po wyciągnięciu z pudełka, przynajmniej w teorii. Tak czy owak niska cena to ogromna zaleta systemu – pięcioosobowy oddział za 50 zł, czy pojazd kroczący większy od Drednota za 75 blaszek? Naprawdę, grubej mamony na zabawę Dust Warfare nie trzeba wyłuskiwać, a jakość jest więcej niż zadawalająca.


Wszędzie słyszy się, na forach, w sklepach, w domu i w zagrodzie, że mistyczne MalifauX spod znaku Wyrd Miniatrures zaczyna rosnąć w popularności, zaczyna się rozwijać, przepychać skrzydłami na lewo i prawo, kusząc graczy nietuzinkowym settingiem, iści burtonowskimi wzorami modeli, groteskowym klimatem i nowoczesną mechaniką, która tworzy swoisty experyment poprzez pozbycie się z mechaniki kości na rzecz kart. Warto tutaj zaznaczyć, że w moim odczuciu to właśnie modele są największym motorem napędowym rosnącej popularności systemu – chociaż ich poziom jest dość zróżnicowany, to trzeba szczerze przyznać, że pomysły jakie tutaj znajdziemy są niepowtarzalne i nie znajdziemy nawet jakiegokolwiek odpowiednika wśród konkurencji. Nawet wewnątrz danej ‘frakcji’ istnieją liczne podgrupy, które różnić się od siebie stylistyką potrafią dość drastycznie! Dla kolekcjonera-modelarza MalifauX jest jak spełnienie snów, bo każdy model jest z innej parafii i oferuje nowy rodzaj hobbystycznego wyzwania. Cybernekropunki? Są. Steampunkowe pająki? Są. Lodowe golemy? Są. Redneckowe gremliny z bayou? Są. Kolejowa Triada? O bogowie, takie coś też tutaj jest. Naprawdę wybór modeli olśniewa i onieśmiela!


Jest to produkt polski.

I w ten oto sposób kończę ów krótkie podsumowanie – naturalnie, jest ono w pełni subiektywne, to nic ponad moją własną opinię o zaletach systemów, w które gram, grałem, zbieram i z którymi miałeś jakieś dłuższe, dogłębniejsze doświadczenia! Kto wie, może za niedługo pojawi się również odwrotność tej koncepcji w postaci wyliczania wad wymienionych na łamach tego dwuczęściowego artykułu? Być może, być może… A na dziś, to wszystko, zapraszam jutro po więcej wypocin!

8 komentarzy:

  1. Urzeka mnie długa i szczegółowa lista zalet NST. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę niesprawiedliwie potraktowałeś NT. Sporo się w niej zmieniło od czasu (fal)startu - zarówno w kwestii modeli, jak i zasad (choć tu mniej).

    OdpowiedzUsuń
  3. To już uważam kwestia osobista ;) Mi się nowe modele do NT nadal strasznie nie podobają, choć owszem, jest poprawa. Zasady 1.5 poznałem, potestowałem nawet w domowych pieleszach 'na żywo', jestem w trakcie kompletowania akapitów do recenzji, i niestety, nadal dobrego słowa na temat NT nie jestem w stanie powiedzieć. Każdy inny system jest zwyczajnie lepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pociskam intensywnie w NST, do tego maluje i konwertuje modele z tego systemu i mogę polecić ten produkt. Ma swoje wady, jednak przy ich niwelacji ma szanse zawojować kraj:P



      Usuń
    2. Nie poczuwam patriotycznego obowiązku, a z twojego komentarza wynika, że póki co mamy produkt pełen wad, który będzie dobry, kiedy się ich pozbędą. Na tej zasadzie to wszystko jest dobre, na tej zasadzie to GW jest zbalansowane - jak zbalansują swoje gry - a Polska Reprezentacja jest najlepsza na świecie - jak się poprawią. ;)

      Jak się poprawią, wtedy poprawi się moja opinia. Nie wcześniej. :D

      Usuń
    3. Produkt pełen wad, to nadinterpretacja;P
      Jak napiszesz kilku akapitową recenzje, to odniosę się do Twoich argumentów. Pewnie z kilkoma się zgodzę z innymi nie.. bo widzę więcej pozytywów, niż tylko rodzimą produkcję:D

      Usuń
  4. NST pocisnąłeś po całości ;D

    OdpowiedzUsuń