20.02.2013

[20.II.2013] ROC#8: Orc Juggernauts



Kilka miesięcy temu począłem kopiować bezwstydnie blog amerykańskiego autorstwa, Dark Future Gaming, i stworzyłem własną serię artykułów traktujących o tym, jak zbudować lepszych, ładniejszych kosmicznych marines chaosu poszczególnych mrocznych potęg używając elementów firm trzecich… Ku memu zaskoczeniu i oświeceniu, jakie napłynęło podczas przeglądania bloga Polskie Figurki, okazało się, że nasza rodzima produkcja nie tylko nie odstaje jakościowo od największych gigantów rynku, ale też sprzedaje im solidnego sierpowego, kładzie na deski i nawet się przy tym nie poci. Słowem, modele i bitsy od Puppet Wars, Kromlecha czy Maxmini pokazują diablo wysoką jakość, taką, że nawet Games Workshop by pozazdrościło.

Ostatecznym kamieniem milowym i najnowszym dowodem na to, że u nas da się zrobić wszystko lepiej, jest najnowszy zestaw trzech dość dużych modeli w postaci Orc Juggernaut Mecha-Armours. Są absolutnie wyborne, naprawdę nie mam słów, by określić jak doskonałe są te modele. Ale jednak spróbuje. Zacznijmy jednak od podstaw – po pierwsze, cena! Za 170 złotych dostaniemy wszystkie trzy… Ktoś może powiedzieć, że to sporo, i rzeczywiście, tanio nie jest, ale z drugiej strony za circa 150 blaszek dostaniemy od GW pudło z trzema plastikowymi Oblitami / Maulerami. A jakościowo porównanie wypada dość przerażająco – słowem, wygląda to tak, jakbyśmy zestawili plastelinowe ulepki pięciolatka z problemami manualnymi z rzeźbami Michała Anioła – na zdecydowaną niekorzyść produktu GW i z wielkim triumfem rzeźb spod znaku Kromlecha. Czy warto wydać te 170 blaszek?


To zależy. Graczom kolekcjonującym orki do Warhammera 40k powiem zdecydowanie, mocne, twarde i nieustępliwe tak – nawet jeżeli meganoby od GW nie są brzydkie, to jednak wypadają naprawdę marnie na tle Jugger’ów od Kromlecha i raczej żaden orczy szef nie pożałuje tych pieniędzy by wystawić odpowiednio dopasionych chłopaków do obstawy Ghazghkulla Mag Uruk Thraka. Jeżeli ktoś nie bawi się orkami, a jest kolekcjonerem modeli, to również gorąco polecam, bo raczej nikt się nie zawiedzie ich jakością. Jeżeli jednak nie spełniasz żadnego z powyższych wymagań to i tak wątpię, by cokolwiek przekonało w takim wypadku do zakupu.  Małym minusem jest zdecydowanie forma zapakowania produktu – znaczy się, praktycznie żadna; Nie wiem, czy to dlatego, że zamówiłem ów trzy modele tuż po tym, jak pojawiły się w sklepie czy tak to po prostu jest, ale otrzymałem wszystkie elementy… W worku strunowym. Nie jest to nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że w środku nie było niczego poza elementami figurek. Nic. Nada. Null. Nawet wydrukowanej w czerni i bieli kartki z logo wydawcy czy ceną.  Trochę to śmieszne, ale fortunnie nie mam zamiaru wystawiać pudełka do bitwy, tylko modele, więc nie przeszkadza mi to zbytnio.










Przyjrzyjmy się zatem modelom – dość wyjątkowo jak na ten rodzaj artykułów naprawdę napstrykałem sporo fotek mając nadzieję, że uda mi się uchwycić zabójczą ostrość detali – tak wyżyłowaną, że nigdzie dotychczas się z tym nie spotkałem. Widać /wszystko/ - okablowanie pomiędzy płytami pancerza, uszkodzenia i wgniecenia, odbicia, zadrapania, stępienie ostrzy na szczypcach czy pile tarczowej. Pomalowanie tego wszystkiego to będzie nie lada wyzwanie, ale dla z tak dobrą rzeźbą dobry malarz będzie mógł wykrzesać prawdziwe cuda. Nie jestem w stanie ułożyć w słowa mojego podziwu do jakości tych rzeźb, więc powiem kilka suchych informacji, a podziwianie ich jakości pozostawię wam. Co dostajemy przy zakupie? Dwanaście żywicznych elementów – sześć rąk, trzy pary nóg, trzy korpusy oraz ramkę z pięcioma wzorami głów. Wszystkie elementy są świetnie spasowane a co najlepsze, nie wymagają dużo pracy – to co widzicie na zdjęciu nie zostało w żaden sposób oczyszczone; nie myłem ich, nie szczotkowałem, nie zdrapywałem nadlewek nożykiem, są poskładane na blu-tack prosto z worka. Sami widzicie więc, że raczej nie czeka nas sporo z pracy z przygotowaniem modeli do malowania, a do duży plus.

Mój tajemniczy informator z mafijnego półświatka rzeźbiarzy figurek zdradził również, że rzeźby te mają tak dużo ojców, że nawet sędzina Wesołowska nie dała by rady stwierdzić, komu należą się prawa rodzicielskie! Zamiast jednak zagłębiać się w meandry tego mrocznego świata mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że efekt tej współpracy jest zachwycający i godny podziwu – nie mogę się doczekać, by je posklejać i malować je przez kolejną dekadę!

Ocena: 10/10
Opłacalność: 8/10
TLDR: Doskonałe rzeźby dla każdego miłośnika kosmicznych orków oraz modelarzy – kolekcjonerów, o zabójczej ostrości detali i topowym wykonaniu.
Producent: Kromlech / Cena: ~170 zł

2 komentarze:

  1. A jak długo się rodziły...:)
    A to jeszcze nie jest ostatnie orcze Waaagh! ze stajni Kromlecha;)

    OdpowiedzUsuń