5.06.2016

[05.06.2016] Złomowisko: Gloss Shades, metaliki i żele!


Zawsze to dobra nowina dla wszystkich hobbystów, kiedy duża i znana firma dodaje do swojej oferty malarskiego asortymentu jakieś świeże nowości. Bo choć wiele jest firm na rynku, to kiedy te duże coś wypuszczają, to dostępność produktów jest dużo bardziej wszędobylska i nie trzeba się paprać ze sklepami specjalistycznymi, by wyszukać coś nietypowe… Ucieszyła mnie zatem wiadomość, że Games Workshop, a dokładniej Citadel wrzuciło do swojej oferty aż dziewięć nowych produktów, w trzech seriach z różnej parafii. Dostaliśmy trzy wash’e o z połyskiem, trzy nowe kolory metaliczne oraz trzy zupełnie nowe farbki w kategorii ‘Technical’, które mają być w teorii doskonałe do malowania kamieni szlachetnych czy też biorąc przykład prosto z reklamy wydawcy – do kamieni dusz. Oczywiście natychmiast wyskoczyłem do sklepu, nabyłem zestaw i postanowiłem przetestować je szybciutko by sprawdzić, czy są warte swojej ceny i co przynoszą na malarski stół…

Na samym początku standardowy test farbek w moim wykonaniu, czyli wrzucam je na porządny papier i sprawdzam kilka cech – ziarnistość pigmentu, krycie, przezroczystość, kontrolę i tak dalej. Szybko się z tym uporałem i już na tym etapie mogę powiedzieć kilka słów na temat każdego z produktów.


Zaczniemy od najłatwiejszych, szyli od nowych washy – Nuln Oil, Agrax Earthshade oraz Reikland Fleshshade to nie są nowe kolory i tutaj nie ma zaskocznia, bo wyglądają dokładnie tak samo jak ich poprzednicy. Prowadzą się dobrze, mają dobrą konsystencję i przyjemnie współpracują z Glaze Medium od Vallejo. Naturalnie to nic dziwnego, bo to przecież mają być dokładnie te same washe, tyle że z błyszczącym wykończeniem zamiast matowego, co na papierze raczej ciężko będzie uzyskać ze względu na to, że washe zostały przez papier wchłonięte. Co nie zmienia faktu, że zapowiada się obiecująco, bo tam, gdzie pozostawiłem duże krople po wyschnięciu rzeczywiście się błyszczała niczym pierwsza bańka na choince. Czy spełnią swoje zadanie na modelach, przekonam się wkrótce.

Na drugi strzał padły ów mistyczne „żele” co malowania kamieni szlachetnych, czyli Waystone Green, Soulstone Blue oraz Spiritstone Red. Tutaj pierwsze wrażenia były zdecydowanie pozytywne i zaskakujące! Jednak jeżeli ktoś myślał, że mają to być odpowiedniki GW do farbek Tamiya z serii Clear, to od razu powiem, że nie mają te produkty ze sobą wiele wspólnego i nadal z pewnością polecałbym Tamiyę dla tych, co potrzebują doskonale przezroczystej farbki barwiącej. Żele od GW są gęściejsze, mają mniej przezroczyste kolory i wymagają zdecydowanego rozcieńczania przed użyciem… Co nie zmienia faktu, że są produktami nader interesującymi! Na powyższym skanie tego nie widać, ale mają one piękne, mocne kolory, w swojej gęstej postaci zaskakująco dobrze kryją, cechują się wysokim połyskiem a ich formuła powoduje, że bardzo przyjemnie się je prowadzi pędzelkiem. Kiedy myślałem o tym, jak je zastosować, wydawca sam podsunął myśl dając w opisie tych produktów prostą recepturę – kładziemy jasny metalik a potem pokrywami naszym żelem, by nadal mu krystaliczny wygląd. O tym jednak już za moment, bo na naszej kartce świecą jeszcze trzy inne nowe farbki.

Stormhost Silver, Skullcrusher Brass oraz Fulgurite Copper wzięły mnie z całkowitego zaskoczenia, bo po prostu nie spodziewałem się, że Games Workshop wyda po raz ponowny w swojej historii doskonałe metaliki! O ile z odcieniami srebrnymi radzili sobie całkiem dobrze (*kto nie kochał Boltgun Metal*) to moim zdaniem wszystkie ich złote i brązy albo były bardzo, bardzo słabe (*nadal mam koszmary o Auric Armour Gold*) albo co najwyżej przeciętne – gruby pigment, słabe krycie, nienajlepsze odcienie… Na rynku zawsze były dużo lepsze alternatywy. I nie powiem, nadal są, bo metalizery Vallejo czy lakiery są nie do pobicia w tym temacie. Ale nowe metaliki GW naprawdę robią robotę. Doskonale kryją ku mojemu bezbrzeżnemu zdumieniu. Mają mocne, wyraziste kolory, mogą się pochwalić bardzo drobnym pigmentem a razem te zalety generują farbkę, która daje nam śliczną, gładką powierzchnię w łatwy i przyjemny sposób. Choć Stormhost Silver odcieniem prawie się nie różni od Runefang Silver, to jakością z całą pewnością go przewyższa. Bardzo spodobały mi się te metaliki i na pewno na stale zagoszczą w moim warsztacie.

No dobrze, ale papier papierem… Jak to wygląda na modelach? Naturalnie nie pozostawiłbym tak ważkiego pytania bez odpowiedzi! Z pomocą przybyła mi francuska flota, która poświęciła sześć swoich fregat w imię nauki – błyskawicznie chwyciłem za pędzle i ochlapałem modele nowymi produktami by sprawdzić, jak działają w praktyce.

Fulgurite Copper

Skullcrusher Brass

Stormhost Silver

Na pierwszy rzut poszły metaliki, i powtórzę nieco wcześniejszy paragraf. Farbki kryją doskonale. Modele te miały biały podkład a musiałem nakładać dosłownie jedną warstwę każdego koloru, by natychmiast i bez problemów utworzyć mocny, wyrazisty kolor. Nie mówiąc już o tym, że osobiście bardzo mi się podobają, chociaż Skullcrusher Brass jest zdecydowanie mniej brązem, a bardziej złotem – ciemnym, starym, ale nadal wyrazistym i mocnym. Stormhost Silver jest najczystszej próby srebrem, jak w jubilerstwie a Fulgurite Copper to wypolerowana do połysku, pachnąca nowością miedź. Jestem trzy razy na tak, nawet jeżeli zdjęcia robione ziemniakiem nie oddają ich blasku w naturze!

Soulstone Blue - tutaj zbyt rozcieńczony!

Spiritstone Red

Waystone Green

W drugiej kolejności zachlapałem kolejne okręty nowymi żelami Games Workshop. Naturalnie tutaj nie spodziewałem się cudów, bo farbki te nie mają służyć do malowania całych modeli czy być wykorzystywane jako washe. Chciałem jednak sprawdzić jak ich kolory wyglądają w praktyce i czy się odpowiednią błyszczą. I odpowiedź jest prosta – tak, błyszczą się doskonale. Barwy są głębokie nawet na białym podkładzie a same statki po wyschnięciu świecą się niczym landrynki z cukierni. Gdybym je chlapnął jeszcze jedną warstwą, prawdopodobnie mógłbym nabierać dzieci i przekonywać je, że oferuje im słodyczą w kształcie bliżej niekreślonego okrętu… Ponownie na plus, jednak prawdziwy test wykonałem malując zgodnie z wytycznymi wydawcy miecz Kornaka Gazarota, lidera moich kosmicznych małp:


Tutaj mam kilka naprawdę dobrych nowin! Efekt, jak na miecz chlapnięty farbkami dosłownie z pół minuty, okazał się przebijać moje oczekiwania. Nie jest to naturalnie nawet zbliżone do standardu profesjonalnego, ale jeżeli ktoś potrzebuje łatwego w użyciu zestawu do tworzenia efektu kryształów, kamieni szlachetnych czy po prostu bardzo mocno barwionych metalików o świetnym blasku, to te trzy nowe farbki stanowczo są nie do pogardzenia. Nie mówiąc już o tym, że ta przezroczystość tutaj jest na tyle widoczna, że nakładanie na siebie rozcieńczonych warstw o innych kolorach daje solidne mieszanki, i tak czerwony na niebieskim dał ciemny fiolet, jak każe natura. Myślę, że dalsze eksperymenty pozwolą mi lepiej opanować ów nowe zabawki i naprawdę pokazać, co tez można z nimi zrobić.

Fulgurite Copper + Agrax Earthshade Gloss

Stormhost Silver + Nuln Oil Gloss

Skullcrusher Brass + Reikland Fleshshade Gloss

Na sam koniec zaś zostawiłem błyszczące się washe. Tutaj test był prosty – cała filozofia tych farbek leży w tym, że mają spełniać one swoją bazową funkcję a przy tym nie okradać metalików ze swojego połysku. Wszyscy wiemy, że regularne washe mocno zmatawiają metalowe powierzchnie i że należy potem troszkę popracować, by je ponownie podciągnąć do blasku i chwały. Z uznaniem i kiwnięciem głowy aprobaty donoszę, że GLOSS w nazwie nie jest przekłamaniem czy marketingowym chwytem. Washe po wyschnięciu błyszczą jak należy i w żaden sposób nie przygaszają swojego metalicznego tła. Kolejne plusy się należą firmie z Nottingham.


In summus, jestem pozytywnie zaskoczony. Nie tylko wszystkie wydane farbki są wysokiej jakości, ale też w pełni wypełniają obietnicę wydawcy. Washe się świecą i nie męcą, żele dobrze się spisują w roli imitowania kryształów wszelkiej maści a metaliki, choć nie odkrywają przed nami niczego nowego, są bardzo wysokiej jakości i dodają do puli produktów trzy nowe, ładne kolory. Cóż mogę zatem dodać, jak tylko pochwalić Games Workshop za wrzucenie na rynek kilku nowych produktów wysokiej jakości, które z pewnością przydadzą się niejednemu hobbyście! Oby więcej takich dobrodziejstw zarzucali, bo sam chętnie przygarnąłbym żele w innych kolorach, więcej metalików o takim poziomie jak i błyszczące się washe w pełnej palecie.

2 komentarze:

  1. Wyglądają ciekawie te żele:D Oby nie skończyło się,że kupie i raz wykorzystam jak wiele innych wynalazków. A metaliki muszę mieć:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dodatkami tak właśnie jest... raz się kupi, a użyje 2 razy w życiu...

      Usuń