10.09.2014

[10.IX.2014] ROC#35: Starter Mishima


Witam ciepło początkiem jesieni! Tak, wiem, była przerwa ale tym razem mam dobrą, mocną wymówkę - ot przez ostatnie dni pracowałem uparcie nad kampanią do Malifaux, która startuje w piątek tego tygodnia. Pisanie scenariuszy, komponowanie mapy, obmyślanie zasad i próby stworzenia spójnej fabuły jednak wymagają solidnego nakładu pracy... Na szczęście "Fabryka Potworów" jest już niemalże ukończona, zbiera aktywnych graczy i rozkręca nasze Krakuskie środowisko aż miło patrzeć. Relacje co ważniejszych punktów tego wydarzenia na pewno znajdą swój wydźwięk na tym blogu. Jeżeli chcecie dołączyć albo po prostu śledzić jej przebieg, to zapraszam ciepło na forum Vanaheim'u.

A co dzisiaj na tapecie? Coś uwarzymy. Warzone uwarzymy. Tak się składa, że od dłuższego czasu nowa edycja kultowej gry chodziła mi po głowie i nareszcie trafiła się podwójna okazja, zarówno by zdobyć starter do frakcji, która do mnie przemawia jak i do sprawdzenia pewnego wykutego przeze mnie prawidła, czyli problem pracy w hobby a produktywność w tymże, kiedy siedzę nie w domowych pieleszach, lecz w moim lokalnym sklepie tudzież bitewniakowym sklepie. Nabyłem więc drogą kupna starter Mishimy do Warzone: Ressurection i siedząc w Vanaheim'ie (*z nieodzowną pomocą Herbiego!*) skleiłem całe pudełko udowadniając sobie dwie rzeczy - po pierwsze dużo lepiej mi się pracuje w sklepie niż w domu. Po drugie modele do Warzone w nowej odsłonie są dużo ładniejsze, niż zakładałem. No to do rzeczy...


170 blaszek to dobra cena za starter - szczególnie, że oferuje on 12 modeli w tym jeden dość obfitych gabarytów, grubą talię kart, kostki do gry... Naprawdę nie ma na co narzekać. Może za wyjątkiem faktu, że pudełko rozkleiło mi się w rękach a w środku wszystko leży sobie na upchniętej folii bąbelkowej, z ramkami poupychanymi w woreczki strunowe - nie dziwi mnie więc fakt, że trochę części latało w tym woreczkach luzem a jeden miecz Ronina pękł całkowicie. Minus za pakowanie się należy... Może nie duży minus, ale wydawca wiedząc, jak delikatne potrafią być ich elementy, powinien nieco bardziej o to zadbać. Zawartość jest już jednak całkiem zadowalająca, przynajmniej pod względem ilościowym - ot, sześć ramek z częściami, zestaw podstawek, dwie kostki dwudziestościenne oraz zestaw kart daje wrażenie dobrze wydanych pieniędzy... Ale czy na pewno (*sztuczne budowanie susepnsu!*)?






 
No więc jestem rozdarty. Ale niech będzie, że na plus, bo kluczowy element zestawu zaskoczył mnie z kretesem. Widzicie, kiedy pojawiały się pierwsze modele do tego systemu nie mogły one stawać w szranki o tytuł odlewów wysokiej jakości. Widzę jednak, że czas był dla wydawcy łaskawy, bo modele są zwyczajnie ładne. Detale bogate, pozy dynamiczne, ostre elementy są ostre (*co pięknie widać na uzbrojeniu chociażby Roninów*) a sama jakość rzeźb nie budzi praktycznie żadnych zastrzeżeń. Nieco się wacham względem opinii na temat materiału, którego używają, bo w dotyku, wadze i właściwościach bardzo przypomina świętej pamięci Finecast ze stajni GW... Z tą różnicą, że pozbawiony błędów, przesunięć formy i innych niedoróbek! Słowem, materiał jest lekki jak powietrze, świetnie się skleja, jest banalnie prosty w obróbce i w oczyszczaniu. Jakby tego było mało, modele te wcale nie wymagały nadmiaru czasu, by je solidnie oczyścić z nadlewek czy flashu. Wada? Elastyczność i słabość ów żywicy nie współgra za dobrze z cienkimi i chudymi elementami figurek - i tak oto miecze Roninów mają brzydkie tendencje do wyginania się lub zwyczajnego pękania bez większej aplikacji siły... Cóż, nie można mieć wszystkiego.


Kolejnym winowajcą tego zestawu są karty. I tutaj pojawiła się zagwozdka - jak to możliwe, że firma wydaje naprawdę solidny podręcznik jeżeli chodzi o jakość składu, typografii i layoutu, a jednocześnie tworzy karty, które wyglądają, jakby je ktoś składał w Wordzie? Karty, które straszą miniaturową, nieczytelną czcionką, karty, które dumnie prężą się Nowymi Czasami Romana... Karty o nieczytelnych kolorach, o słabej jakości papieru, o niewymiarowych rozmiarach, z brakiem poszanowania czytelności układu, z mieszanką czarnej czcionki na brązowym tle... Tak, te karty to koszmar grafika i prawdziwe perły szpetności. Może z racji mojego skrzywienia zawodowego bardziej mnie to uderza, ale nie da się zbyć faktu, że w wielu przypadkach są one słabą pomocą dla graczy. Bo lupy do kart mechów czy bohaterów nie dodają, a warto by było. Duży minus się należy.

Skoro już zjechałem, co miałem zjechać, pora na plusy. Sklejanie modeli to była w sumie czysta rozrywka - choć brak instrukcji to jakieś spaczone niedopatrzenie (*tak, modele składa się intuicyjnie i bez problemów, ale starter z definicji jest produktem, po który mogą sięgać początkujący hobbyści...*). Części są dobrze spasowane, bardzo dobrze odlane a lekkość obróbki materiału powoduje, że banalnie skleja się i oczyszcza nawet duże elementy. Jeden wieczór, pomocna para rąk et voila, można złożyć wszystko bez stresu. Dopasowanie to duży plus i zasługuje na uwagę. A modele? Zaskakująco ładne. Ronini prezentują się zacnie i dynamicznie. Duży wybór części i póz pozwala poskładać ich tak, by nie robić idealnych klonów a nawet stworzyć wysoce odmienne figurki. Szef czy też nasz bohater, którego imię mi umsknęło, to odmiana Rodzina w eleganckich szarawarach, świetną rzeźbą, uzbrojeniem i unikalną gębą. Mech zaś to naprawdę śliczny robot, o opływowych kształtach, świetnej armaturze i cudnych detalach na plecach, gdzie silniki i serwomotory dają sporo zabawy w przyszłym malowaniu. Zresztą... Co ja wam, mili czytelnicy, będę lał wodę - oto zdjęcia:







Jak widać jest naprawdę dobrze. Co zaskakujące, to fakt, że tak naprawdę skalę ciężko powiedzieć, że jest to Hero 28mm - bardziej przypomina 32 milimetry, nie tylko w rozmiarach ale też w miłej oczom próbie dbania o anatomiczną poprawność. Nie uświadczymy tutaj Warhammerowskiego wodogłowia czy maczugomieczy a la Privateer Press - wszystko stara się być na tyle naturalne i realistyczne, na ile to możliwe biorąc pod uwagę oferowany setting. Doceniam.

Podsumowując... Jestem pozytywnie zaskoczony. Owszem, są pewne obiekcje, jest drobna czkawka, jak chociażby słabiutkie, ba, podłe karty czy pudełko sklejone na modlitwę i wiarę. Nie zmienia to jednak faktu, że rdzeń produktu, czyli modele, są dużo lepsze niż się śmiałem spodziewać! Są na tyle dobre, że aż mnie pędzle swędzą, a schemat malowania już się w głowie rodzi... Co dobrze świadczy, bo moje doświadczenie uczy, że tylko dobre modele są w stanie pobudzić taki hobbystyczny entuzjazm. Uważam, że to był dobry wydatek i nie żałuje ani złotówki. Teraz tylko sprawdzić, jak funkcjonuje gra...

5 komentarzy:

  1. To jest 32 mm. Tak są opisywane przez Prodos.w ich sklepie, z tego co pamiętam tak też były opisywane na KS. Ja na Polskich Figurkach wrzucam je w 28 "heroic", ale to dlatego, żeby nie mnożyć bytów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Modele niby w skali 32, ale dla warzonowców całe lata obcujących ze starymi figurkami, te nowe są po prostu zachudzone i dotyczy to zarówno figurek jak i np. karabinów!

    Co do grania, to przywołam świeżą opinię kolegów cały czas grających w UWZ jak i fanowską wersję 4.0 - "(...) po tych dwóch grach mają więcej pytań niż frajdy z gry. Do tego z ich relacji są tam niezłe przegięcia". Ale fani generalnie się cieszą, że coś się dzieje w temacie i że wychodzą nowe (lepsze, lub gorsze) figurki :). Wydawca nie jest głuchy na sugestie i opinie fanów i część figurek już zdążyła zmienić swój wygląd. Zresztą na FB najpierw pojawia się render 3D, który zawsze jest mocno dyskutowany. Czasem nawet pojawia się kilka wersji danej jednostki i co ciekawe zwykle wygrywają koncepcje najbardziej zbliżone do "tradycyjnych".

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    Chciałbym dorzucić swoje trzy grosze.
    Jako że przez moje łapki przeszły już wszystkie startery do nowego Warzona, a ostatnio zakupiłem trochę większe modele (konkretnie orkę Capitolu). No i tu muszę trochę (a właściwie to sporo) ponarzekać! Otóż jeżeli wykonanie modeli piechoty jest super, tak Orka to po prostu PORAŻKA!
    Dwa główne zarzuty to niedopasowanie formy (szczególnie widoczne na nogach) i to w takim stopniu, że żeby je zniwelować trzeba było dosłownie rzeźbić - niekiedy tracąc szczegóły modelu!
    Drugi zarzut to nadlewki. A konkretnie miejsca w których żywica doprowadzana jest do formy...
    Nie wiem kto to wymyślił ale na korpusie nadlewki te występują w najbardziej eksponowanej płycie pancerza! (te dwa małe panele na samym czubku). Ja rozumiem że takie nadlewki są konieczne ale nie KURDE w najbardziej eksponowanym miejscu!!! Dodatkowo jedna z nadlewek wypadła dokładnie na lini łączenia dwóch paneli i musiałem ją wyrzeźbić nożykiem!
    Z plusów to łatwość montażu. Jak niektóre modele piechoty sprawiły mi trochę trudności, to Orkę skleiłem dosłownie w trzy minuty - jest wręcz prostacka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie sklejam ten zestaw do recki i mam zupełnie inne ramki z roninami i Hiroko (tylko z jednym Windriderem jest).

    OdpowiedzUsuń
  5. Queras: Prodos zawsze wymienia źle odlane modele. Raz mi się fatalni Hatamoto trafili, wymiana była od ręki. Napisz do nich, wyślij zdjęcie. Wymienią.

    Ja gram już kilka miesięcy i poza kilkoma drobnymi sprawami (co jest typowe dla każdej młodej gry), system jest bardzo grywalny i zbilansowany. Im dłużej gramy tym gry stają się ciekawsze i wymagające. Do tego niedługo pojawi się kolejna aktualizacja zasad, która będzie, bazując na licznych doświadczeniach graczy, mechanikę balansować jeszcze mocniej a nieścisłości korygować.

    Zauważyłem też, że narzekają głównie Ci, co grają w którąś tam swoją ulubioną edycję. To nie jest Ta sama gra z punktu widzenia mechaniki. Jest tylko podobna i czasem cięęężko przełamać młodzieńcze wspomnienia i przekonać się do nowej edycji. To samo dotyczy modeli. Te z lat 90' był typowe dla epoki ale współcześnie na tak niski jakościowo standard nikt sobie nie pozwoli. Jest wielki sentyment do starych figurek, sam go mam ale trudno oczekiwać rezurekcji gry w jej poprzednim wcieleniu estetycznym.

    OdpowiedzUsuń