15.08.2014

[15.VIII.2014] ROC#33: British Infantry


Witam pięknie w ten jakże słoneczny i miły piątek! Tak, tak, wiem, zastój na blogu mi też doskwiera… Ale jestem już w miarę uporządkowany. W pracy nadal ogrom roboty to ogarnięcia, ale mój litewski gość wyjechał już do swego ojczystego kraju i od tego momentu znowu wolny czas mogę dzielić aktywnie na swoje liczne hobby, w tym prowadzenie tego internetowego zakątka… Zarządzanie czasem się uruchomiło i udało mi się skraść godzinę czy dwie na zadbanie o to, by przywrócić blog do działalności z gorąco nadzieją, że uda się go wyrwać z marazmu i aktywnie prowadzić do końca miesiąca. Dziś zaczynamy od czegoś małego na rozruch, choć dwa większe teksty i coś naprawdę dużego na Wrota.org buduje się w cichym zakątku moich wieczorów. No ale do rzeczy – pora otworzyć kolejne pudełko z plastikowym narkotykiem, poskładać coś do kupy i skreślić parę słów.


Bolt Action. Kolejny system, w który udało mi się wejść, i kolejny system, w który najpewniej zagram raz na rok. Nie zmienia to faktu, że po prostu odczułem potrzebę wsparcia tej gry w naszym lokalnym środowisku, bo jak wiecie, kiedy jakaś mała, urocza gra się przebija na powierzchnię, to aż mi serce rośnie. Owszem, u nas, w Krakowie, wszystko się pięknie rozwija, i miłośnicy wszelakich skirmishowych systemów nie mają na co narzekać… Co nie zmienia faktu, że ów system osadzony w realiach Drugiej Wojny Światowej również znalazł swoje miejsce na półkach mojego ulubionego sklepu, ma aktywnych graczy, nauki i gry wstępne, własny stoliczek… Słowem, żyje i ma się dobrze. Z tej okazji postanowiłem nabyć pudełko British Infantry wydawnictwa Warlord Games przeznaczonego właśnie do tej gry.


Podchodziłem do tego troszkę jak do jeża. Widzicie, kiedy przeglądałem podręczniki, to te modele nie prezentowały się jakoś nadzwyczajnie. Mimo to ludzie, którzy w ów system wsiedli już jakiś czas temu zaklinali się na Peruna i inne pradawne bóstwa, że to głównie wina przeciętnego malowania, nie zaś samych modeli. Cena była kusząca – kilka blaszek powyżej 100 złotych za zestaw aż 25 modeli w twardym plastiku, a nie w jakieś tam lipnej, grzesznej mieszance zwanej Restikiem. Pudełko zachwala magiczny ‘Figure Head – optional head system’, co mnie ubawiło. No tak, alternatywne głowy do modeli, słyszałem o takiej dość dawno – za pierwszym razem, jak się z tym spotkałem, to aż zatkało mojego dinozaura. Ponadto na odwrocie dostajemy skompresowany rzut okiem na historię brytyjskiej piechoty, na broń, którą stosowali oraz pochwały na temat ich nieugiętości i niezłomności. Ślicznie. Choć co mnie interesuje, to właśnie modele, które choć są naprawdę pomalowane przykładnie, to jednak Andres Amian Fernandez gorąco postarał się, by gęby naszych żołnierzy wyglądały niczym zbieranina poczciwiej miejskiej żulerni…




No ale prześmieszny efekt mija szybko, tak naprawdę w momencie, w którym otworzymy pudełko. Ilość plastiku, jaką dostajemy za tę kwotę, po prostu zachwyca. Pięć dużych ramek, trzy małe, pudełko wypchane jest po brzegi, a wypraski dumnie świecą się zachwycającą liczbą wszelkich części, uzbrojenia, główek, hełmów… I efekt ten potęgowany jest faktem, że wszystko to dostajemy wykonane w dobrym materiale, w skali 28mm, na dodatek naprawdę dobrze odlane. Części są ostre, bogate w detale, i po prostu prezentują się profesjonalnie, jak wysokiej jakości komponenty do modelarstwa redukcyjnego. Dostajemy nawet kalkomanię z oznakowaniem naszej drużyny żołnierzy. Naprawdę, jest słodko…

Z małą acz boleśnie gorzką łyżką dziegciu. Bo kiedy czar ilości się rozwieje, błyskawicznie dostrzeżemy, że ów ramki… To klony. Pięć dużych ramek, świetnie, ale cała piątka jest kropka w kropkę identyczna. Podobnie z ramkami uzbrojenia, wszystkie trzy są takie same. Dobrze. To piecze, ale nie dałem się zwariować, i dokonałem pełnego przeglądu wyprasek, i w sumie po lekkim zjeździe w dół z entuzjazmem, nadal wypłynąłem ponad wodę i poczułem powiew świeżego, ożywczego wiatru… Części bowiem jest tyle, że zrobienie w pełni zróżnicowanego plutonu nie powinno stanowić najmniejszego problemu. Wraz z licznymi główkami, hełmami, dodatkowymi akcesoriami, wariantami uzbrojenia dostajemy tyle możliwości sklejenia naszych brytyjskich ‘Tommies’, że uważam, iż należałoby się aktualnie całkiem postarać, by zrobić sobie na własną modłę armię klonów. Co jest dużym plusem, bo tak naprawdę na ten moment nie widzę poważniejszych wad – niewygórowana cena, sporo modeli, dobry materiał, solidne rzeźby, duże zróżnicowanie w częściach i sporo bitsów, które zostaną i grzecznie poczekają na nabycie kolejnych pudełek… Gdzie jest haczyk?


Nie chcę brzmieć jakoś nadmiernie hurraoptymistycznie, ale sam w sumie nie znalazłem nic poważnego. No dobrze, niech będzie – instrukcja montażu to dowcip, i to kiepski. Owszem, dostajemy bardzo elegancki spis komponentów z podziałem na ramki, więc odnalezienie części, których potrzebujemy do poszczególnych wariantów uzbrojenia nie stanowi problemu… Mimo to modele należy sklejać na czuja. Ne powinno to sprawiać problemów większości modelarzy, ale początkujący mogą poczuć pełną frustrację. Dodatkowo, choć modele są dobrze odlane, to jednak nie perfekcyjnie – linie podziału się zdarzają i będą wymagać obróbki, żeby się ich pozbyć Elementy są spasowane dobrze, ale nie dlatego, że są zaprojektowane ze sprytnymi rozwiązaniami łączenia, ale dlatego, że komponenty są tak pokrojone, że często miejsca styku są po prostu płaskimi powierzchniami, bo nieco zmniejsza dynamiczność rzeźb. Ale to naprawdę wszystko…

 Rzućmy okiem na sklejone modele – z oczywistych względów do recenzji nie miałem zamiaru przygotować wszystkich dwudziestu pięciu modeli, ale skleiłem kilka w celach poglądowych, dając mam nadzieję solidny przykład tego, co można poskładać z tego zestawu. Bez dalszych komentarzy, może poza tym, co kto trzyma… Jeden dzierży brytyjską przeciwpancerną broń piechoty, czyli PIAT’a. Kolejny zawodnik to standardowy przedstawiciel piechoty z karabinem Lee Enfield, ostatni zaś grozi niemiaszkom swoim wiernym Stenem. Modele są nieoczyszczone, bez wypełnień miejsc łączenia i ogólnie posklejane w stanie surowym!









Tak, nie każdemu będą się podobać, bo rzeźby nie są doskonałe. Tak, jest to ściśle określony, historyczny klimat, więc miłośnicy SF / Fantasy tutaj dla siebie tak naprawdę nic nie znajdą. Wszystko to jednak nie powoduje, że plastikowe modele Warlorda stają się gorsze, bo po prostu nadal są bardzo dobrym produktem, pięknie wycenionym i zwyczajnie godnym swojej ceny. Jeżeli więc okres Drugiej Wojny Światowej to okres, który was kręci, a jednak nie macie jakieś ogromnej ochoty zanurzać się w skalę poniżej 28 mm, to Bolt Action być może będzie systemem skrojonym właśnie dla was? Rzućcie okiem, a może akurat was się spodoba…

3 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o haczyk, to:
    - modele są w konwencji heroic, co przeszkadza niektórym miłośnikom gier historycznych i prowadzi do pewnych kłopotów z pojazdami - dedykowane maszyny od Warlorda są poprawniejsze, jeśli chodzi o skalę, przez co w zestawieniu z żołnierzami wyglądają na małe (dlatego wielu sięga po pojazdy 1:48),
    - mają gęby z komiksów czy plakatów propagandowych - jednym się to podoba, innym nie,
    - figurki są heroic, ale broń ręczna już nie, przez co sprawia wrażenie małej (u Brytyjczyków może nie aż tak bardzo - za wyjątkiem Lee Enfielda - ale u Amerykanów np. BAR wygląda nieco jak zabawka).

    A jeśli chodzi o wymienne główki, to informacja o tym jest chyba pozostałością z czasów, kiedy Warlord robił modele wyłącznie w metalu - a w tym materiale wybór czerepów dla szeregowych już nie jest tak popularny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, to by wyjaśniało, rzeczywiście. Ale wymienne główki w plastiku i dumne chwalenie się tym to rzeczywiście jakiś relikt minionej epoki. Dzięki za uzupełnienie informacji odnośnie skali i faktu, że miłośnicy historycznych gier nie lubią odchyleń a la Warhammer ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi odchyleniami to różnie bywa - w 15mm heroic to raczej coś pozytywnego, bo dzięki temu detale są wyraźniejsze, ale w 28mm nie jest to konieczne. Przy czym AFAIK w Polsce nikt się tak Warlorda nie czepia (może wynika to z faktu, że większość hardcorowych graczy historycznych gra w mniejszych skalach, zwłaszcza 1/72), ale na zachodnich forach często jeżdżą po ich figurkach, zwłaszcza starszych plastikach, i wychwalają bardziej proporcjonalne modele od Wargames Factory (wśród których niestety nie ma Brytyjczyków).

      Polscy miłośnicy gier historycznych to bardziej nie lubią "odchyleń a la Warhammer" w zasadach, dlatego wśród nich BA nie jest szczególnie popularne, za to chętnie sięgają po nie ludzie grający w Młotki.

      Usuń