5.10.2013

[05.X.2013] Terkot Bolterów, czyli audiodramy i dlaczego warto!


Witam pięknie w słoneczny, sobotni dzionek. Z przykrością stwierdzam iż ta jesienna aura już mnie dopadła, i nie chodzi tutaj wcale o jakieś nostalgiczne nonsensy ale o zwykłej, podłej chorobie – jakieś grypowe coś mnie dopadło i gryzie wnętrzności ze wszystkimi klasycznymi objawami; zatkany, cieknący glutem kinol, kaszel i drapiące gardło, łzawiące gały, tępy ból we łbie i ogólna chęć do zamordowania jakiegoś małego zwierzątka a potem drzemka dopóki rozrywający płuca charkot samego mnie nie obudzi! Ot, nic, tylko chorować. A szkoda, bo miałeś dziś kończyć drugi odcinek o tworzeniu własnego zakonu kosmicznych marines… Albo skroić jakiś komentarz odnośnie kolejnego dowodu na to, że Games Workshop naprawdę nienawidzi swoich fanów! Powiem jednak szczerze,  że już nawet mi się nie chce ponownie powtarzać w kółko twierdzenie, że GW kocha pieniążki a nie swoich klientów, więc jak ktoś jest zainteresowany, zapraszam o tutaj, gdzie trwa jako taka dyskusja.

Dlatego też, postanowiłem sobie troszkę odpuścić, i zamiast przeczesywać stos artykułów na Lexicanum czy Warhammer Wiki w celu ustalenia faktów i badaniu tematu, zamiast recenzować modele czy też wdawać się w jakiś śmieszny dyskurs na temat mielone w kółko tematu… Postanowiłem się relaksować! Farby w ruch, modele z półki na blacik, pędzelki umyte i gotowe do działania i kończymy malowanie pierwszych przedstawicieli drużyn do Dreadballa! A skoro już wyciągnąłem moje małe studio z mrocznych zakątków mojego warsztatu, pozbyłem się pajęczyn to czemu by nie dać pierwszej w życiu szansy audiobook’om od Games Workshop i sprawdzić, czy ich marketingowe hasełko ma sens? Było nie było, mówią, że to idealna rozrywka dla tych, co malują! Na dodatek znajomi polecali, że świetny towar a że kocham opowieści z tego uniwersum… Wyciągamy więc Veritas FerrumStrike and Fade oraz Vulkan’s Shield – krótkie historie na około 10 minut słuchania w formie, nazwijmy to, materiału poglądowego by sprawdzić, jak z jakością stoją ‘słuchowiska’ z Czarnej Biblioteki.

Zanim przejdę do krótkich recenzji każdego z nich chciałbym wspomnieć o tym, że po przesłuchani tych trzydziestu kilku minut materiału (*I pomalowaniu znacznej części Orx’a!*) muszę się zgodzić z tym, że nie ma /nic lepszego w galaktyce/ do towarzystwa w procesie malowania, niż słuchanie dynamicznych i świetnie skontruowanych historyjek wojennych z ukochanego uniwersum! Być może jest to jedyny moment w znanej historii Współczesnego GW, kiedy ich hasło reklamowe się sprawdza – w istocie, malowanie jest tak bardzo przyjemne, kiedy w tle terkoczą boltery, piłomiecz robi brum (*a jak robi Grav gun?*) a modulowane głosy Astartes wykrzykują rozkazy i gniewne wojenne okrzyki!

Jakościowo są to audiobooki najwyższej klasy (*choć oczywiście 10 minut to w sumie na tytuł audiobook nie zasługuje – ale koncepcja pozostaje taka sama*). Naprawdę, to jest absolutnie nowy wymiar ‘czytania’ książek i opowiadań do Warhammera. Uwielbiam książki, czytam dziesiątki w skali miesiąca, pochłaniam je niczym wygłodzony pelikan literatury i osobiście zawsze wolałem przycupnąć na mej groszkowej pufie z tomem w dłoni niż słuchać, ale produkt Black Library to najwyższa półka! Po pierwsze, narracja jest czysta i świetne prowadzona. Po drugie, postaci mają swoje własne głosy, więc nawet nie trzeba pamiętać kto co mówi, bo po samym tonie głosu poznamy, kto się wypowiada. Po trzecie, efekty dźwiękowe, cała szata muzyczna jest po prostu wyborna – w zupełności nie przeszkadza w klarownym zrozumieniu czytanego tekstu a dodaje atmosferki, przyspiesza kiedy trzeba, przycisza się w momentach, gdzie wymagamy skupienia… Jest świetna i tylko pomaga budować atmosferę. Podobnie wybuchy, szum laserów, głuche łoskoty eksplozji czy takie smaczki jak mocno ‘zcyborgizowany’ głos Astartes, który zastąpił struny głosowe specjalnym implantem vox. Miód na uszy i bardzo pomaga w immersji – naprawdę można się wczuć, i jeżeli ktoś maluje właśnie swoich marines, to takie audiobooki mogą być świetnym motywatorem do dalszego machania pędzelkiem.

Veritas Ferrum autorstwa Davida Annandale’a to pierwszy tekst tego autora z jakim się spotykam, i muszę przyznać, że jeżeli pozostałe jego dzieła prezentują podobny poziom serwowanego napięcia oraz dynamiczne, bardzo obrazowe opisy walk… To chyba nadeszła pora, bym sobie sprawił jego ‘Death of Antagonis’. Historia wrzuca nas z hitchcockowską maniera w samo serce akcji, gdzie okręt Żelaznych Dłoni, tytułowy Veritas Ferrum przebija się spóźniony do drugiej fali wsparcia na Istvaan V tylko po to by wpaść pomiędzy krzyżowy ogień krążowników Legionu Alfa oraz Władców Nocy – w tle zaś przebija się przez orbitalną blokadę Thunderhawk z ocalałymi lojalistami; Kapitan okrętu musi podjąć trudną decyzję – czy ryzykować całym okrętem i być może resztkami własnego legionu by wspomóc i ocalić nielicznych ocalałych? Czy też zostawić ich na pastwie losu i wyrwać się ze starcia, póki jeszcze istnieje taka możliwość… Jak wiele z człowieka pozostało w zmodyfikowanym ciele kapitana Żelaznych Dłoni? Jakie ryzyko będzie akceptowalne w chłodnej, logicznej kalkulacji maszyny? Tylko dziesięć minut, ale słuchałem z zapartym tchem, bo to świetny mały kawałek dla fanów Herezji Horusa.

Strike and Fade spod pióra Guy’a Haleya to ciekawy, krótki kawałek… Czterech samotnych Astartes zakonu Salamander wraz z jednym zwiadowcą – zielonym jak ich pancerz i niepierzonym – postanawiają zabrać ze sobą tak wielu zdrajców, na ile starczy im sił, amunicji i determinacji prowadząc swoją własną partyzancką wojnę, kiedy wszędzie dookoła buszują zdrajcy, dobijający resztki lojalistów po masakrze. Ich mała operacja nabiera rumieńców, kiedy w ich zasadzkę wpadają nie tylko wrogowie, ale też jeden ocalały zakonu Kruczej Gwardii, który uciekając przed pościgiem znacznie komplikuje całą zasadzkę. Pomimo sympatycznej i błyskawicznej walki miło czyta się wewnętrzne spostrzeżenia i rozmyślania Astartes na temat tego, jak dotknęła ich zdrada – ot weterana wielu bitew, poprzez wiernego dowódcę aż do neofity, który nie do końca ogarnia skalę wydarzeń. Bardzo mi to przypomina opowiadania, które pojawiają się u nas na łamach Story of the Month, gdzie pomimo krótkiej formy udało się zamknąć pełnowymiarową, pasjonującą historię, która trzyma w napięciu przez każdą z sześciuset sekund!

Vulkan’s Shield to dzieło Nick’a Kyme’a, twórcy diablo popularnej trylogii o Salamandrach zamkniętej niedawno w omnibusie. Tą krótką historię możemy również znaleźć w zbiorze krótkich opowiadań na temat tego zakonu -‘Tome of Fire’. Jest to nie tylko świetne uzupełnienie materiału dla miłośników czarnoskórych, czerwonookich marines, unikalnych w swoim podejściu do zwykłych śmiertelników, ale też świetny rzut oka na różnice pomiędzy zakonami pod względem ich własnych tradycji i rytuałów. Zabawnie się czyta reakcje Kruczego Gwardzisty, kiedy przygląda się rytualnym przygotowaniom do działań synów Vulkana oraz jego zdumienie i brak zrozumienia na podejście Salamander do zwykłych śmiertelników, niemalże implikując, iż ich sentymentalizm jest słabością. Dla każdego miłośnika fluffu to zawsze miły bonus, kiedy w historii poza klasycznym ‘bolter porno’ znajdują się smakowite kąski tego rodzaju, które pozwalają nakreślić szerszy obraz jak Astartes funkcjonują, na czym opierają swoje braterstwo i swoje więzi. Słowem, to sympatyczny kawałek i dobrze spędzone dziesięć minut.


Czyli podsumowując, Black Library totalnie sprzedało mi ideę kupowania ich audiobooków, bo jakościowo są po prostu niesamowicie dobrze wykonane – historie w nich przedstawione są zarówno ciekawe jak i dobrze zrealizowane. By szybko sprawdzić, czy wysoka jakość jest zachowana również w dłuższych formach, szybko obadałem ‘Censure’ – audiodramę poświęconą trudnej wędrówce i misji weterana Ultramarines, który przedziera się przez podziemne tunele Calth w nietypowym towarzystwie z niebezpiecznymi wroga czyhającymi na każdym rogu… Jakościowo nic nie odbiega od ów krótkich form i nadal jest to perfekcyjnie zrealizowany audiobook! Słowem, gorąco polecam, zarówno miłośników uniwersum jak i zapalonych malarzy.

3 komentarze:

  1. Zgadzam sie, audiodramy BL sa produktem bardzo wysokiej jakosci. Lykam wszystko jak leci - w niektorych pewne niedostatki tekstu niwelowane sa wlasnie otoczka audio. Generalnie, jesli tylko ktos jako tako zna angielski (a nie jest to trudny angielski w tych nagraniach), serdecznie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sięgnij po Butcher's Nails, Chosen of Khorne, Warmaster albo The Dark King / The Lightning Tower. Albo po serię o Garro. Vulkan's Shield nie znam ale te dwa pierwsze przesłuchane przez Ciebie tytuły są raczej tylko przeciętne jeśli chodzi o poziom audiobooków BL.

    BL naprawdę fajnie to wychodzi. Chociaż nie zawsze. Kilka tytułów było słabych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz właśnie sobie słucham 'Censure' a w drodze mam 'Angel Exterminatus' oraz 'Vulkan Lives' ;)

      Usuń