Witam pięknie w słoneczny,
sobotni dzionek. Z przykrością stwierdzam iż ta jesienna aura już mnie dopadła,
i nie chodzi tutaj wcale o jakieś nostalgiczne nonsensy ale o zwykłej, podłej
chorobie – jakieś grypowe coś mnie dopadło i gryzie wnętrzności ze wszystkimi
klasycznymi objawami; zatkany, cieknący glutem kinol, kaszel i drapiące gardło,
łzawiące gały, tępy ból we łbie i ogólna chęć do zamordowania jakiegoś małego
zwierzątka a potem drzemka dopóki rozrywający płuca charkot samego mnie nie
obudzi! Ot, nic, tylko chorować. A szkoda, bo miałeś dziś kończyć drugi odcinek
o tworzeniu własnego zakonu kosmicznych marines… Albo skroić jakiś komentarz
odnośnie kolejnego dowodu na to, że Games Workshop naprawdę nienawidzi swoich
fanów! Powiem jednak szczerze, że już
nawet mi się nie chce ponownie powtarzać w kółko twierdzenie, że GW kocha pieniążki
a nie swoich klientów, więc jak ktoś jest zainteresowany, zapraszam
o tutaj, gdzie trwa jako taka dyskusja.
Dlatego też, postanowiłem sobie
troszkę odpuścić, i zamiast przeczesywać stos artykułów na Lexicanum czy
Warhammer Wiki w celu ustalenia faktów i badaniu tematu, zamiast recenzować
modele czy też wdawać się w jakiś śmieszny dyskurs na temat mielone w kółko
tematu… Postanowiłem się relaksować! Farby w ruch, modele z półki na blacik,
pędzelki umyte i gotowe do działania i kończymy malowanie pierwszych przedstawicieli
drużyn do Dreadballa! A skoro już wyciągnąłem moje małe studio z mrocznych
zakątków mojego warsztatu, pozbyłem się pajęczyn to czemu by nie dać pierwszej
w życiu szansy audiobook’om od Games Workshop i sprawdzić, czy ich marketingowe
hasełko ma sens? Było nie było, mówią, że to idealna rozrywka dla tych, co
malują! Na dodatek znajomi polecali, że świetny towar a że kocham opowieści z
tego uniwersum… Wyciągamy więc Veritas
Ferrum, Strike and Fade oraz Vulkan’s
Shield – krótkie historie na około 10 minut słuchania w formie, nazwijmy
to, materiału poglądowego by sprawdzić, jak z jakością stoją ‘słuchowiska’ z
Czarnej Biblioteki.
Zanim przejdę do krótkich
recenzji każdego z nich chciałbym wspomnieć o tym, że po przesłuchani tych
trzydziestu kilku minut materiału (*I pomalowaniu znacznej części Orx’a!*)
muszę się zgodzić z tym, że nie ma /nic lepszego w galaktyce/ do towarzystwa w
procesie malowania, niż słuchanie dynamicznych i świetnie skontruowanych
historyjek wojennych z ukochanego uniwersum! Być może jest to jedyny moment w
znanej historii Współczesnego GW, kiedy ich hasło reklamowe się sprawdza – w istocie,
malowanie jest tak bardzo przyjemne, kiedy w tle terkoczą boltery, piłomiecz
robi brum (*a
jak robi Grav gun?*) a modulowane głosy Astartes wykrzykują rozkazy i
gniewne wojenne okrzyki!
Jakościowo są to audiobooki
najwyższej klasy (*choć oczywiście 10 minut to w sumie na tytuł audiobook nie
zasługuje – ale koncepcja pozostaje taka sama*). Naprawdę, to jest absolutnie
nowy wymiar ‘czytania’ książek i opowiadań do Warhammera. Uwielbiam książki,
czytam dziesiątki w skali miesiąca, pochłaniam je niczym wygłodzony pelikan
literatury i osobiście zawsze wolałem przycupnąć na mej groszkowej pufie z
tomem w dłoni niż słuchać, ale produkt Black Library to najwyższa półka! Po
pierwsze, narracja jest czysta i świetne prowadzona. Po drugie, postaci mają
swoje własne głosy, więc nawet nie trzeba pamiętać kto co mówi, bo po samym
tonie głosu poznamy, kto się wypowiada. Po trzecie, efekty dźwiękowe, cała
szata muzyczna jest po prostu wyborna – w zupełności nie przeszkadza w
klarownym zrozumieniu czytanego tekstu a dodaje atmosferki, przyspiesza kiedy
trzeba, przycisza się w momentach, gdzie wymagamy skupienia… Jest świetna i
tylko pomaga budować atmosferę. Podobnie wybuchy, szum laserów, głuche łoskoty eksplozji
czy takie smaczki jak mocno ‘zcyborgizowany’ głos Astartes, który zastąpił
struny głosowe specjalnym implantem vox. Miód na uszy i bardzo pomaga w
immersji – naprawdę można się wczuć, i jeżeli ktoś maluje właśnie swoich
marines, to takie audiobooki mogą być świetnym motywatorem do dalszego machania
pędzelkiem.
Veritas Ferrum autorstwa Davida
Annandale’a to pierwszy tekst tego autora z jakim się spotykam, i muszę
przyznać, że jeżeli pozostałe jego dzieła prezentują podobny poziom serwowanego
napięcia oraz dynamiczne, bardzo obrazowe opisy walk… To chyba nadeszła pora,
bym sobie sprawił jego ‘Death of Antagonis’. Historia wrzuca nas z hitchcockowską
maniera w samo serce akcji, gdzie okręt Żelaznych Dłoni, tytułowy Veritas
Ferrum przebija się spóźniony do drugiej fali wsparcia na Istvaan V tylko po to
by wpaść pomiędzy krzyżowy ogień krążowników Legionu Alfa oraz Władców Nocy – w
tle zaś przebija się przez orbitalną blokadę Thunderhawk z ocalałymi
lojalistami; Kapitan okrętu musi podjąć trudną decyzję – czy ryzykować całym
okrętem i być może resztkami własnego legionu by wspomóc i ocalić nielicznych
ocalałych? Czy też zostawić ich na pastwie losu i wyrwać się ze starcia, póki
jeszcze istnieje taka możliwość… Jak wiele z człowieka pozostało w
zmodyfikowanym ciele kapitana Żelaznych Dłoni? Jakie ryzyko będzie akceptowalne
w chłodnej, logicznej kalkulacji maszyny? Tylko dziesięć minut, ale słuchałem z
zapartym tchem, bo to świetny mały kawałek dla fanów Herezji Horusa.
Strike and Fade spod
pióra Guy’a Haleya to ciekawy, krótki kawałek… Czterech samotnych Astartes
zakonu Salamander wraz z jednym zwiadowcą – zielonym jak ich pancerz i
niepierzonym – postanawiają zabrać ze sobą tak wielu zdrajców, na ile starczy
im sił, amunicji i determinacji prowadząc swoją własną partyzancką wojnę, kiedy
wszędzie dookoła buszują zdrajcy, dobijający resztki lojalistów po masakrze.
Ich mała operacja nabiera rumieńców, kiedy w ich zasadzkę wpadają nie tylko
wrogowie, ale też jeden ocalały zakonu Kruczej Gwardii, który uciekając przed
pościgiem znacznie komplikuje całą zasadzkę. Pomimo sympatycznej i
błyskawicznej walki miło czyta się wewnętrzne spostrzeżenia i rozmyślania Astartes
na temat tego, jak dotknęła ich zdrada – ot weterana wielu bitew, poprzez
wiernego dowódcę aż do neofity, który nie do końca ogarnia skalę wydarzeń.
Bardzo mi to przypomina opowiadania, które pojawiają się u nas na łamach Story
of the Month, gdzie pomimo krótkiej formy udało się zamknąć pełnowymiarową,
pasjonującą historię, która trzyma w napięciu przez każdą z sześciuset sekund!
Vulkan’s Shield to dzieło
Nick’a Kyme’a, twórcy diablo popularnej trylogii o Salamandrach zamkniętej niedawno
w omnibusie. Tą krótką historię możemy również znaleźć w zbiorze krótkich
opowiadań na temat tego zakonu -‘Tome of Fire’. Jest to nie tylko świetne
uzupełnienie materiału dla miłośników czarnoskórych, czerwonookich marines,
unikalnych w swoim podejściu do zwykłych śmiertelników, ale też świetny rzut
oka na różnice pomiędzy zakonami pod względem ich własnych tradycji i rytuałów.
Zabawnie się czyta reakcje Kruczego Gwardzisty, kiedy przygląda się rytualnym
przygotowaniom do działań synów Vulkana oraz jego zdumienie i brak zrozumienia
na podejście Salamander do zwykłych śmiertelników, niemalże implikując, iż ich
sentymentalizm jest słabością. Dla każdego miłośnika fluffu to zawsze miły
bonus, kiedy w historii poza klasycznym ‘bolter porno’ znajdują się smakowite
kąski tego rodzaju, które pozwalają nakreślić szerszy obraz jak Astartes
funkcjonują, na czym opierają swoje braterstwo i swoje więzi. Słowem, to
sympatyczny kawałek i dobrze spędzone dziesięć minut.
Czyli podsumowując, Black Library
totalnie sprzedało mi ideę kupowania ich audiobooków, bo jakościowo są po
prostu niesamowicie dobrze wykonane – historie w nich przedstawione są zarówno
ciekawe jak i dobrze zrealizowane. By szybko sprawdzić, czy wysoka jakość jest
zachowana również w dłuższych formach, szybko obadałem ‘Censure’ – audiodramę poświęconą
trudnej wędrówce i misji weterana Ultramarines, który przedziera się przez
podziemne tunele Calth w nietypowym towarzystwie z niebezpiecznymi wroga
czyhającymi na każdym rogu… Jakościowo nic nie odbiega od ów krótkich form i
nadal jest to perfekcyjnie zrealizowany audiobook! Słowem, gorąco polecam,
zarówno miłośników uniwersum jak i zapalonych malarzy.
Zgadzam sie, audiodramy BL sa produktem bardzo wysokiej jakosci. Lykam wszystko jak leci - w niektorych pewne niedostatki tekstu niwelowane sa wlasnie otoczka audio. Generalnie, jesli tylko ktos jako tako zna angielski (a nie jest to trudny angielski w tych nagraniach), serdecznie polecam.
OdpowiedzUsuńSięgnij po Butcher's Nails, Chosen of Khorne, Warmaster albo The Dark King / The Lightning Tower. Albo po serię o Garro. Vulkan's Shield nie znam ale te dwa pierwsze przesłuchane przez Ciebie tytuły są raczej tylko przeciętne jeśli chodzi o poziom audiobooków BL.
OdpowiedzUsuńBL naprawdę fajnie to wychodzi. Chociaż nie zawsze. Kilka tytułów było słabych.
Teraz właśnie sobie słucham 'Censure' a w drodze mam 'Angel Exterminatus' oraz 'Vulkan Lives' ;)
Usuń