26.09.2013

[26.IX.2013] Smutne losy Cór Imperatora!


Porozmawiajmy o Adeptus Sororitas. Tak. Adeptus. Widzicie, mocno męska trupa działająca w mrocznych lochach i bunkrach Games Workshop uznała najwyraźniej, że Siostry Bitwy są na tyle maczo i na tyle męskie, że nawet ich kute napierśniki rozmiaru Dwa-De nie spowodują, by należał im się tytuł ‘Adepta’. No ale cóż, to norma, że wydawnictwo nie ma zielonego pojęcia, co siedzi w ich własnym fluffie i zapomnieli najwyraźniej, że Siostry są, jak można by się domyślać, rodzaju żeńskiego… Oczywiście, być może to zwykła literówka, ale szczerze wątpię, korekta w WD akurat stoi na solidnym poziomie.

Cóż, w momencie, kiedy redaguję ten post na forum Gloria Victis odbywa się ciekawa dyskusja na temat przyszłości tejże armii, w której to entuzjaści dzielą się swoimi przemyśleniami, podejrzeniami i przepowiedniami. Nie lubię i nie chcę narzucać argumentacji w sposób autorytarny, ale mimo to uznałem, że nakreślę kilką faktów, bo wygląda na to, że jednak sporo osób jest troszkę zagubionych w sytuacji i uderza argumentami, które nie mają żadnych podstaw! Zanim więc przejdę do moich całkowicie subiektywnych wniosków i prognoz, zapoznam was, mili czytelnicy, a faktami na temat Trudnej Kariery Wydawniczej Sióstr Bitew.

Games Workshop nie dotyka Sióstr, bo te należą do WD. Argument zupełnie pozbawiony podstaw, bo z założenia fałszywy. White Dwarf nie jest nawet firmą, czy osobnym wydawnictwem, to zwyczajna wewnętrzna komórka korporacji Games Workshop. Jakby tego było mało, Adepta Sorortitas i wszystko co z nimi związane od momentu wytworzenia są własnością intelektualną Games Workshop właśnie, więc stwierdzenie, że GW nie chce macać sióstr, bo to rzekomo produkt ich ‘ekipy od magazynu’ to bujda. Nie wspominając już o tym, że przecież aż do 3’ciej edycji Siostry miały normalnie kodeksy jak należy, a autorami wkładki do White Dwarfa są panowie Matt Ward oraz Robin Cruddace – znani i regularni autorzy pełnosprawnych kodeksów, członkowie ekipy developerskiej gier wydawnictwa. Słowem, nie, GW może robić z Siostrami co tylko im się żywnie spodoba a ekipa Białego Krasnoluda nie ma nawet jednego samogłoski do powiedzenia w tej sprawie.

Armia jest niepopularna, to GW ją olewa. Tutaj już zaczyna się troszkę gdybologii, bo tak naprawdę żaden z nas nie pracuje w studiu developerskim wydawnictwa, więc nie mamy zielonego pojęcia, jakie mają cele i strategię, możemy jedynie śledzić trendy i plotki, które przeciekają od czasu do czasu. Możemy jednak z ręką na sercu stwierdzić, że tak, Siostry Bitwy /nie są/ popularną armią – zarówno pośród graczy casualowych jak i turniejowych. By nie było, że taką tezę wyssałem z palca, polecam przegląd turniejów w Europie z ostatnich sześciu miesięcy – na 4003 zgłoszone armie zaledwie 54 to były siostry bitwy – jest to przedostatnie miejsce w tabeli, z ostatnim zajętym przez Iyanden. W każdym kraju liczba aktywnych turniejowych graczy tą frakcją jest miałka! No dobrze, ktoś powie, że gracze turniejowi stanowią mniej więcej 10% wszystkich klientów GW, więc to żadna wykładnia… Skąd więc założenie, że Siostry nie są popularne wśród graczy ‘niedzielnych’?

 Cóż, powody są proste – pierwsze, brak kodeksu. Tak jest, by pobawić się wojowniczymi bolteriankami, potrzebne są White Dwarfy zawierające spis armii i opis zasad – a są to numery z roku 2011! By było zabawniej, Games Workshop nie uznało za słuszne, by te kilka stron zeskanować i umieścić do pobrania na swoim internetowym sklepie w formie PDF, więc by grać siostrami należy albo zdobyć ów archiwalne numery, albo dokonać drobnego internetowego aktu piractwa; Z pewnością nie jest to najlepsza zachęta dla niedzielnego gracza, że zamiast kodeku, ma kilka kartek… Dorzućmy teraz do tego brak plastikowych (*czyt. Relatywnie niedrogich*) modeli – na oficjalnym sklepie w dziale ‘Troops’ znajdzie się tylko blister z metalowymi siostrzyczkami po trzy sztuki – by poskładać więc minimalny, dziewięcioosobowy oddział należy wydać mniej więcej 150~ blaszek. Nie licząc kosztów za dowódczynie drużyn, gdzie pojedyncza chodzi średnio trzydzieści złociszy. Słowem, pozbieranie armii Sióstr Bitwy może bardzo mocno uderzyć w kieszeń i zwyczajnie może się okazać zdecydowanie za droga dla dowolnego hobbysty, który po prostu chce pokulać z kolegami – jeżeli już, jest to tak naprawdę armia dla zaciętego kolekcjonera tejże frakcji, na dzień dzisiejszy.


Jak to więc wygląda w ostatecznym rozrachunku i dlaczego Games Workshop traktuje to swoje dziecię ostrą spychologią i olewactwem? Czyżby nie mieli wiary, że Siostry Bolterianki – po odpowiednim makeoverze – mogą stać się popularną i kochaną armią? Przecież GW wie jak to się robi! Nowe modele, masowy release świeżego, plastikowego cracku a do tego zasady napisane przez Matta Warda ze zdjęciem z niego łańcucha ograniczeń, ot, by napisał je w stylu Szarych Rycerzy. Wszyscy zakładają, że na pewno da się to zrobić, a przecież wydawca już to nawet udowodnił uskuteczniając twardy reset Mrocznych Eldarów, gdzie przerobili na nowe praktycznie całą linię figurek i wskrzesili z martwych potworka, który zaginął w mrokach trzeciej edycji i kisił się tam przez dobre dwanaście lat! Siostry Bitwy, które był częścią kodeksu ‘Witch Hunters’, co prawda mają już dekadę na koncie, ale po drodze update w 2011 roku troszkę szturchnął ten wydłużony okres stagnacji…

Powtarzająca się wieść gminna niesie, że wydawca najpewniej dąży do powolnego ‘zesquatowienia’ tejże armii, czyli do jej usunięcia z gry – co, po prawdzie, brzmi jak pic na wodę, fotomontaż. Nawet nie chodzi o to, że GW od czasu do czasu przypomina sobie o istnieniu Fantatyczek Imperatora, ale o to, że jednak Siostry Bitwy to nie są Squaci, którzy tak naprawdę w pewnym momencie rozwoju gry i świata stali się armią nadprogramową i powoli wyłamującą się ze zrewidowanych łam określających funkcjonowanie imperium ludzkości – słowem, jako armia niedostosowana, frakcja nie pasująca do nowej układanki... Musieli odejść. Adepta Sororitas zaś nadal stanowią mocny element uniwersum, przewijają się w nowelkach i we fluffie dość regularnie i chirurgiczne ich wycięcie byłoby zwyczajnie trudne do przeprowadzenia – dalej, stanowią w pełni autonomiczną organizację militarną i mają, że tak się wyrażę, prawo być na stołach samodzielną armią do grania; Squaci zaś zostali zakwalifikowani jako ‘abhumans’ i jako tacy mogą co najwyżej stanowić koloryt dodany do niezliczonych armii Imperialnej Gwardii. To oczywiście daleko wysunięte rozumowanie – podejrzewam, że jeżeli GW zechce wyciąć tę armię jako grywalną frakcję zrobi to nie mając absolutnie nic do powiedzenia fanom, których to jak dobrze wiemy totalnie ma gdzieś.

Dlaczego więc Siostry czekają w nieskończoność na solidną re-edycję? Brudnych xenos można zrozumieć, ale przecież bolterianki nie dość, że stanowią część Imperium to jeszcze mają boltery! Ulubione elementy wydawcy! Osobiście skłaniam się ku teorii zbyt nasilonych nakładów koniecznych do realizacji takiego planu połączonych z faktem narzucenia morderczego tempa wydawniczego przez Games Workshop, którego celem jest podciągnięcie wszystkich dostępnych w ich kluczowych grach frakcji pod standardy i zasady aktualnych edycji; Stąd też rozmiary nowych fal skurczyły się znacznie, bo nie ma zwyczajnie czasu, by zrobić więcej – a wznowienie Siostrzyczek w nowej, pełnowymiarowej formie wymagałoby z całą pewnością tytanicznej pracy; Brak jakichkolwiek plastikowych pudełek, limitowana liczba dostępnych wzorów, niewielka ilość dostępnych jednostek… GW, by wydać tę armię w pełnej formie musiałoby dokonać pracy podobnej w skali do tej, która była potrzebna do przywrócenia Mrocznych Eldarów do życia – a przypominam, zajęło to dwanaście lat! Dużo taniej i szybciej jest im wziąć aktualne zasady i modele i tylko je podszlifować pod najnowszą edycję; Szczerze powiedziawszy tak mały update to praca na jeden dzień, a skomponowanie tego w plik cyfrowy, to może z tydzień roboty łącznie. I koszty poniesione są minimalne! Dlatego też wątpię szczerze, byśmy ujrzeli odnowienie tej frakcji na łamach szóstej edycji i dopiero siódma daje jakieś szanse na takie wydarzenie… O ile nie znajdą się inne frakcje bardziej potrzebujące, według wydawcy, miłości.

W tym miejscu chciałbym przytoczyć słowa Treja, autora bloga .z24cala:
Z Sisterkami działa zasada wzajemności armia dostaje mało miłości od GW to i gracze patrzą na nią podejrzliwie. Stare modele, kodeks w dwóch numerach WD regularne ploty o zarzuceniu nawet jeśli komuś armia się podoba to po co ładować się w to z ryzykiem zostania na lodzie.
Nie da się nie zgodzić, jest to błędne koło regularnie toczone przez to wydawnictwo – ot, Brać 3+ (*czyt. Kosmiczni Marines*) dostają regularne nowości – najdłużej, ile musieli czekać na nowy kodeks, to siedem lat, w okresie przeskoku z trzeciej na czwartą edycję, który to sam przeskok trwał aż 6 lat. Słowem, w każdej edycji Marines dostają nowości, są armią ewidentnie zadbaną przez wydawcę i faworyzowaną, więc nie ma się co dziwić, że w deklaracjach i prowadzonych statystykach ponad połowa graczy gra i/lub zbiera jakiś zakon astartes. Siostry zaś, jako armia zapomniana przez własnego wydawcę, traktowana po macoszemu i w ogóle, niedopieszczona z każdej strony nie ma jak budzić zaufania graczy, którym by się tylko żuchwa zaciskała patrząc, jak ich koledzy cieszą się nowymi kodeksami i modelami w miarę regularnie, kiedy on musi czekać kolejną dekadę aż GW… wyda 10-stronicowy ‘kodeks’ na łamach White Dwarfa. I zero nowych modeli.

Wiemy już, że ów cyfrowy kodeks ogłoszony na łamach październikowego White Dwarfa nie będzie zawierał żadnych nowości i będzie zaledwie poprawioną wersją materiałów opublikowanych w 2011 roku, z dodaniem koniecznych elementów, by armia funkcjonowała poprawnie w środowisku szóstej edycji – możemy się więc spodziewać ‘Warlord Traitów’, jakiegoś drobnego balansu w punktach, rozszerzonego fluffu o kilka stron… I to tak naprawdę wszystko. Po wydaniu tego cuda GW umyje rączki i uzna, że dość się już narobił w sprawie Adepta Sororitas na kolejne kilka lat…


Słowem? Fanom Sióstr Bitwy życzę niegasnącego zapału i wytrwałości. Bo dużej re-edycji tejże armii nie spodziewałbym się jeszcze przez co najmniej kilka lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz