Cuda się dzieją! Cuda tak
niesamowite, że aż nie do ogarnięcia ludzkim rozumem! A jakie to cuda? Możność
pogrania… Tak, aktualny czas by nie tylko malować figurki, by jest stawiać na
półeczce i regularnie odkurzać, ale by wyciągnąć kostki, miarkę i żetony, spakować
wszystko do poręcznej torby i uderzyć do Lokalnego Sklepu Hobbystycznego (*lokalny, bo
zaledwie 82 kilometry od mojego miejsca zamieszkania!*). Jak się okazało
w moim ulubionym sklepie funkcjonuje uśpiona komórka agentów Infinity, którzy
na rzucone hasła zebrali się jak ludzie pustyni przy oazie, starli kurz ze
swoich kolekcji… I mamy solidny zestaw grających gotowych do walki! Nie mogę
się doczekać, bo nie ma większej motywacji do malowania, sklejania i całego
tego badziejstwa niż chęć pokazania innym, że ma się wszystko ładne, schludne i
godne pozazdroszczenia!
Dziś jednak, jak pewnie już
zdążyliście zauważyć po banerze tytułowym, chciałbym napisać coś na temat mojej
wybranej frakcji do łupania w Hordes, którą żmudnie maluje (*W kwestii
Warmachine czekam na premierę Convergance of Cyriss!*) – i choć do bycia
specjalistą od tejże frakcji mi daleko, to jednak przy tłumaczeniu materiału z
Battle College myślę, że jestem w stanie zaoferować zebraną wiedzę ogólną na
temat tej frakcji każdemu, kto nigdy nie widział jej na stole i wie zaledwie o
jej egzystencji… Jeżeli w ogóle! Weźmy się zatem za Kongregację bagiennych
stworów!
The Blindwater Congregation to drugi pakt najemników przedstawiony
na łamach Hordes Mk II. Główną frakcją tworzącą trzon tego paktu to wojowniczy
gatormeni, ale inne wodolubne rady z bagien, takie jak ryboludzie – Bog Trogs –
czy żaboludzie – Anuras, również się pojawią wraz z rosnącą plejadą paskudnych
potworów, jak przerośnięty żółw plujący kwasową żółcią czy błotna ośmiornica
wielkości małego domku. Naturalnie jako swoista nowinka pośród frakcji tego
systemu jest to wciąż armia w powijakach, o ograniczonej liczbie dostępnych
modeli a przez to dość wąskim możliwościom taktycznym – tak czy owak frakcja
oferuje prawdziwie twarde jednostki do bicia wrogów oraz kilku kluczowych
modeli do zwalczania bardziej unikalnych zagrożeń. Kongregacja specjalizuje się
w zderzaniu przeciwnika jednostkami twardych gatorków, pilnując i drażniąc
wraże flanki szybkimi łowcami jak Totem Hunter czy Anuras.
Troszkę fabuły…
Gatormeni nie umierają ze
starości. Po prostu, to się jeszcze w całej ich historii nie wydarzyło – to krwiożercza
rasa żyjąca w brutalnym środowisku, walcząc o wszystko ze wszystkimi. Śmierć
przychodzi znienacka i zawsze w krwawym spektaklu walki. Ale Krwawy Barnaba ma
szansę na złamanie tego prawidła – jest najstarszym żyjącym gatormenem i
pierwszym, któremu grozi szansa zejścia z tego świata z ‘naturalnych przyczyn’.
Przetrwał nie poprzez ukrywanie się przed śmiercią, lecz dzięki byciu
wyśmienitym wojownikiem i potężnym szamanem, który przez stulecia zniszczył i
pożarł dziesiątki wrogów. Obawiając się, że jego ciało opuszczą siły i witalność,
postanowił zawyżyć aspirację: stać się bogiem.
Zasada jest prosta. Zmusi siłą
wszystko, co napotka po drodze do oddania mu czci, a potem poprowadzi swoich
wiernych wyznawców do ostatecznej walki, wspaniałej, niewyobrażalnie krwawej
jatki. W szczytowym momencie rozlewu krwi, kiedy on i jego kultyści zabiją
tysiące wrogów kłem, pazurem i ostrzami toporów i glewii Barnaba wreszcie
umrze, by powstać na nowo jako potężne bóstwo, silniejsze nawet od
gatormeńskiego boga Kosska. Prawda, że sympatyczne ma ambicje i ciepłe,
rozgrzewające moralny kręgosłup wierzenia?
A za tym wszystkim stoi szara
eminencja w postaci diabelsko sprytnego bokora imieniem Calaban, który woli
raczej stać za plecami figuranta, mając na celu coś dużo bardziej realnego, niż
jakaś wydumana apoteoza czy inne chore ambicje. Dla niego kluczem jest unifikacja,
zjednoczenie poszczególnych klanów gatormenów, powolne budowanie zjednoczonego narodu,
który realnie będzie mógł zawalczyć o swoje ziemie, o niepodległe władanie nad
swoimi bagnami. Jego plany są długoterminowe i prowadzone z kunsztem
prawdziwego konspiratora. Póki co, Barnaba ma poważanie pośród wojowniczych
pobratymców i nie sprawia problemów, słuchając podszeptów swojego głównego
szamana… A gdy odejdzie? Zastąpi się go kimś innym!
Będzie rzeź i bufet, czyli co oferują?
The Blindwater Congregation pozwala na zabranie ze sobą dowolnego
modelu z frakcji Minion posiadającego zasadę Amphibious oraz trochę
niepływających modeli wsparcia, jak Thrullg czy Viktor Pendrake. Bonusem za
wybór grania tą właśnie frakcją jest zwiększony limit dostępności na Gatormenów
oraz rozpoczynanie gry z dwoma terenami ‘płytkich wód’ rozmiaru 3” umieszczone
do 20” od krawędzi naszego rozstawienia – są to kluczowe elementy terenu dla
przetrwania naszych amfibian.
Kongregacja nie oferuje tak
naprawdę niczego unikalnego do pokazania na stołach, ale łączą ze sobą znane
nam zalety w nowy i interesujący sposób. Posiadają twarde jednostki, które nie
będą schodzić z taką łatwością jak grubaski Trollokrwistych, posiadają
warlocków gotowych do ostrego debuffowania wroga niczym Cryz oraz możność
manipulowania terenem na polu bitwy niczym Krąg Oroborosa, tyle że zamiast
lasów, przynoszą ze sobą cuchnące bagienka! Z każdym kolejnym dodatkiem frakcja
ta rozwija skrzydła i mocniej określa swoją unikalność, póki co rzeczywiście
mieszcząć się na pograniczu trolli i cryxy, łącząc twarde, raczej nie za
szybkie modele z magią śmierci.
Pierwszy i główny warlock armii,
Bloody Barnabas, jest swoistym wcieleniem tego, czym są krokodyle na stole –
prawdziwie twarda, chodząca madżuga, która z chęcią wejdzie w przestrzeń
prywatną przeciwnika by zmielić go na krwawy pasztet, który potem z chęcią
skonsumuje; A przy okazji wprowadza trochę magicznego hoo-doo, które na celu ma
ochronę swoich amfibiańskich pobratymców przed zakończeniem egzystencji pod
wrażym ostrzałem zanim ci zdążą kogoś zjeść, znaczy, zanim wejdę na ‘zasięg
wyciągniętego ramienia’. Jego szara eminencja, potężny bokor Calaban the
Gravewalker (*bokor to szaman krokodylków, skupiający się na komunikacji ze
światem zmarłych, czarnej magii, nekromancji i grzebaniu w kościach i
flaczkach! Obiad podczas rytuałów to norma!*) to pierwszy magiczny
warlock krokodylków, skupiający się na buffowaniu własnych jednostek,
zarządzaniem bestiami i psuciem krwi wrogim modelom poprzez debuffy. Maelok the
Dreadbound to najbardziej ‘cryxowy’ z warlocków, nieumarły bokor, który nawet
zza grobu i w stanie radosnego rozkładu prowadzi swoich podwładnych do walki
poprzez rejony umarłych – na stole potrafi dogrzać jedną jednostkę gatormenów
do naprawdę konkretnego poziomu. A najnowszy warlock to pierwszy na łamach
paktu nie-krokodyl, a bog-trog Rask, który leczy wszystkie bolączki frakcji i
wprowadza na stół opcje do walki z twardymi przeciwnikami i jest małą skrzynką
narzędziową dla tejże frakcji.
Kongregacja na dzień dzisiejszy
oferuje naprawdę ciekawe i przyjemne doświadczenie na stole, przeważnie przywożąc
ze sobą stos modeli, które zdecydowanie lepiej sprawują się w walce z żywymi
przeciwnikami, a na dodatek każdy z ich szefów oferuje odmienną formę
zarządzania dostępnymi jednostkami. Barnaba potrafi uprzykrzyć życie każdej
strzeleckiej armii, a za pomocą generowania nowych bagien może błyskawicznie
poradzić sobie nawet z najcięższymi ‘jackami przeciwnika. Calaban z chęciu
debuffuje Parasit’em i jest naprawdę solidnym wsparciem dla bestii. Maelok
biega z jedną jednostką gatorków wybuffowaną do maksimum, by wejść w dowolny
cel z mocą a Rask, dzięki Fury, dobrym zdolnościom i uzbrojeniu przynosi nie
tylko kluczowe narzędzie do radzenia sobie z wysokim pancerzem, ale ogólny
zestaw rozwiązań na każdą okazję.
Jeżeli więc szukasz unikalnej frakcji o nietypowym, zróżnicowanym
gameplay’u a na dodatek posiadającej w swoim wachlarzu bogactwo Ludzi-Krokodyli
i zapach voo-doo, to nie szukaj dalej, bo Kongregacja jest dla ciebie
stworzona!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz