Uwielbiam te dni, kiedy
wszechświat sam dostarcza mi tematów do pisania. Ot, właśnie byłem w połowie
pisania tekstu o frakcji Blindwater Congregation do Hordes kiedy na blogu Bell
of the Lost Souls pojawił się tekst prezentujący przebieg sprawy sądowej Games Workshop kontra Chapterhouse Studios. Nie znacie tej
zabawy? Tej sytuacji? Chapterhouse
Studios to firma dwóch gości, która sprzedaje modele alternatywne do
uniwersum Warhammera 40k oraz różne bitsy to tegoż… Wyróżnia się na tle innych
tzw. Firm Trzecich tym, że bez ceregieli pisze, że ich produkty są
alternatywami dla produktów Games
Workshop a w reklamach i opisach swoich figurek czy bitsów wyraźnie i
klarownie zaznacza, że taki a taki model jest do Eldarów, czy tam do Tyranidów,
etc.
Trudo się więc dziwić, że GW wytoczyło Walec Prawny i postanowiło
się nim przejechać po Chapterhouse Studio, bo po prostu wygląda na to łatwe zwycięstwo
oraz solidny pokaz siły i ostrzeżenie dla innych producentów modeli, by nie
próbować podskakiwać. Inne firmy, jak Kromlech, Maxmini, PuppetsWar, Forge są o
tyle zabezpieczone przez atakiem frontalnym Games
Workshop, że ich produkty – poza stylistyką – w żaden sposób nie nawiązują
do chronionych prawem nazw czy właśności intelektualnej angielskiego wydawcy. I
choć wszyscy wiedzą, że modele te i komponenty są przeznaczone głównie dla
graczy w Wojenne Młoty, to jednak nie da się oskarżyć firmy o to, że jej
klienci wykorzystują ich modele do takiej a nie innej gry…
Sprawa jest jednak o tyle
ciekawa, że jest prowadzona na otwartej rozprawie… I oczywiście znaleźli się
fani, którzy postanowili poświęcić swój czas w celu udania się na nią i
śledzenia jej postępów! A na jej łamach trzech magicznych dżentelmenów z logo Games Workshop na koszulkach – Alan Merret
(*szef działu właśności intelektualnych GW*), Andy Jones (*Szef działu licencjonowania i praw GW*) oraz Gil Stevenson (*Głównodowodzący GW!*) wypowiadało się przed ławą
przysięgłych oraz przed Wysokim Sądem w celu ukazania czym jest hobby Games Workshop i dlaczego Chapterhouse Studios działa na ich
szkodę! Najlepsze jest to, że dzięki temu mogliśmy usłyszeć od ważnych
osobistości firmy sporo ciekawych rzeczy na temat tego czym dla nich – czyli w
sumie dla samej firmy! – jest ów hobby.
Kluczowym zdaniem wypowiedzianym
przez pana Merreta jest magiczne, już krążące po forach stwierdzenie, że cała
impreza znana jako Games Day jest wydarzeniem stworzonym po to, by umożliwić hobbistom
oddanie się w pełni ich ulubionej rozrywce… Przytoczę cytat, bo jest ze złota: “favorite
hobby activity; buying things from Games Workshop”, czyli perfekcyjne
podsumowanie w jednym zdaniu tego, co myśli firma o swoim hobby… Co tam, dobre
historie, świetny świat, bogata gama bohaterów. Co tam ładne modele, kampanie,
aktywne ośrodki graczy. Przecież każdy wie, że kluczowym elementem hobby nie
jest nawet sklejanie, malowanie czy granie ich modelami, tylko samo ich
kupowanie! Woot woot! Trudno się dziwić, że nie przykładają wielkiej uwagi do
samej gry, hm?
Kolejnym ważnym punktem
poruszonym przez pana Merreta to jego konsternacja wywołana działalnością Firm
Trzecich… Bo obawia się, widzicie, że produkty bazujące na liniach wydawniczych
Games Workshop takich firm prezentują
niższą, gorszą jakość i w ten sposób psują rynek, zniechęcają potencjalnych
klientów i są w ogóle fuj. O ile w przypadku Chapterhouse Studios jestem w stanie powoli kiwnąć k’temu głową (*wyjątkowo nie
podobają mi się ich produkty, nawet na zdjęciach wyglądają przeciętnie*)
o tyle figurki czy części produkowane przez firmy takie jak Kromlech czy
MaxMini dosłownie miażdżą swoją jakością wyroby GW i to raczej one powinny mówić, że obawiają się, że kiepskie
modele Games Workshop wpływają
negatywnie na sprzedaż ich cudeniek. Ale cóż, GW przecież nigdy nie wyrazi innego zdania niż to, że ich produkty
są najlepsiejsze i najcudowniejsze. Tak czy owak, argument jest bzdurny.
Andy Jones też dorzucił do tematu
swoje trzy grosze… jego jednak nie martwiła jakość ‘wrogich modeli’, ale fakt,
że kiedy dowolna firma poza GW wydaje
modele, które mają na celu uzupełnianie braków w ofercie ich firmy, to –
cytuję: „Zarabiają pieniądze, które należą się Games Workshop.” Jak na moje oko jest to totalnie wyssane z palca.
Jeżeli Games Workshop nie życzy
sobie, by jakakolwiek inna firma zarabiała na wydawaniu modeli, które są niedostępne
na łamach ich oferty, to może nie powinni wydawać kodeksów z jednostkami, do
których nie sprzedają modeli? Czym mają gracze pociskać na polach bitew, skoro
oficjalny wydawca nie zapewnił im odpowiedniej figurki? Naturalnie problem ten
jest już w sporej mierze rozwiązany, GW
nauczyło się, ze należy wydawać wszystko, i teraz z każdą nową falą wydawniczą
w istocie dostajemy wszystko… Ale ponownie jest to argument pozbawiony sensu,
bo na tej zasadzie można oskarżać wszystko – „On zarobił na sprzedaży
ziemniaków, a te pieniądze należą się mnie, chociaż ziemniaków nie uprawiam i
dopiero zamierzam w przyszłości. Być może…”
Nie zrozumcie mnie źle. Nie
bronię firmie prawa do obrony własnych produktów przed chciwcami, którzy
zwyczajnie chcą wziąć na wagonik i zabrać się w finansową podróż pod znakiem Games Workshop – tak więc Chapterhouse Studios ze swoim aroganckim
podejściem w stylu ‘tak, nasze ulepki są do gier GW, są tańsze, kupujcie!’ w sumie zasłużyło na Plaskacza w postaci
wezwania do sądu w celu ostatecznego rozwiązania tej sprawy. Z drugiej strony GW powinno się obudzić, i zamiast
wysyłać swoich IPPG (*Intelectual Property Protection Group – błagam, niech ktoś zrobi
armie GWardzistów albo zakon marines
z tą nazwą! Ich święta misja to pilnowanie, by żaden ksenos czy heretyk nie
budował maszyn czy okrętów korzystając z imperialnych SCT!*) do walki z
wrogami powinni raczej skupić się na tym, by nie dawać ciała – jak wspominałem,
już poprawili kilka rzeczy, ale mówienie, że produkty firm trzecich zaniżają
jakość to totalna bzdura. Niech sobie zobaczą na Orkowe Juggernauty wydane na
łamach Kromlecha – w porównaniu do tych modeli to ich Meganoby wyglądają jak
średniej klasy ulepki…
Z ciekawością obserwuję tę
rozprawę i czekam na ostateczny wynik, który może trochę namieszać na rynku
figurek i części do tychże, jednak warto zauważyć, że Games Workshop zaczyna zachowywać się nieco jak Apple, Microsoft
czy Samsung, próbując dowieść, że to oni mają wyłączne prawo do korzystania z
rzeczy powszechnie znanych – co Chapterhouse
Studios zechciało udowodnić (*pod ostrymi sprzeciwami GW!*)
pokazując do wglądu sądu starutką grę figurkową o wdzięcznej nazwie Space
Marines ;) Poczekamy, zobaczymy…
Na BoLS-ie jest chyba wynik rozprawy.... wiesz może coś więcej na ten temat bądź jesteś w stanie przetłumaczyć, czy też bardziej wytłumaczyć zawiłości wyroku? :)
OdpowiedzUsuń