11.06.2013

[11.VI.2013] Fani Games Workshop służą do zakupów


Uwielbiam te dni, kiedy wszechświat sam dostarcza mi tematów do pisania. Ot, właśnie byłem w połowie pisania tekstu o frakcji Blindwater Congregation do Hordes kiedy na blogu Bell of the Lost Souls pojawił się tekst prezentujący przebieg sprawy sądowej Games Workshop kontra Chapterhouse Studios. Nie znacie tej zabawy? Tej sytuacji? Chapterhouse Studios to firma dwóch gości, która sprzedaje modele alternatywne do uniwersum Warhammera 40k oraz różne bitsy to tegoż… Wyróżnia się na tle innych tzw. Firm Trzecich tym, że bez ceregieli pisze, że ich produkty są alternatywami dla produktów Games Workshop a w reklamach i opisach swoich figurek czy bitsów wyraźnie i klarownie zaznacza, że taki a taki model jest do Eldarów, czy tam do Tyranidów, etc.

Trudo się więc dziwić, że GW wytoczyło Walec Prawny i postanowiło się nim przejechać po Chapterhouse Studio, bo po prostu wygląda na to łatwe zwycięstwo oraz solidny pokaz siły i ostrzeżenie dla innych producentów modeli, by nie próbować podskakiwać. Inne firmy, jak Kromlech, Maxmini, PuppetsWar, Forge są o tyle zabezpieczone przez atakiem frontalnym Games Workshop, że ich produkty – poza stylistyką – w żaden sposób nie nawiązują do chronionych prawem nazw czy właśności intelektualnej angielskiego wydawcy. I choć wszyscy wiedzą, że modele te i komponenty są przeznaczone głównie dla graczy w Wojenne Młoty, to jednak nie da się oskarżyć firmy o to, że jej klienci wykorzystują ich modele do takiej a nie innej gry…

Sprawa jest jednak o tyle ciekawa, że jest prowadzona na otwartej rozprawie… I oczywiście znaleźli się fani, którzy postanowili poświęcić swój czas w celu udania się na nią i śledzenia jej postępów! A na jej łamach trzech magicznych dżentelmenów z logo Games Workshop na koszulkach – Alan Merret (*szef działu właśności intelektualnych GW*), Andy Jones (*Szef działu licencjonowania i praw GW*) oraz Gil Stevenson (*Głównodowodzący GW!*) wypowiadało się przed ławą przysięgłych oraz przed Wysokim Sądem w celu ukazania czym jest hobby Games Workshop i dlaczego Chapterhouse Studios działa na ich szkodę! Najlepsze jest to, że dzięki temu mogliśmy usłyszeć od ważnych osobistości firmy sporo ciekawych rzeczy na temat tego czym dla nich – czyli w sumie dla samej firmy! – jest ów hobby.

Kluczowym zdaniem wypowiedzianym przez pana Merreta jest magiczne, już krążące po forach stwierdzenie, że cała impreza znana jako Games Day jest wydarzeniem stworzonym po to, by umożliwić hobbistom oddanie się w pełni ich ulubionej rozrywce… Przytoczę cytat, bo jest ze złota: “favorite hobby activity; buying things from Games Workshop”, czyli perfekcyjne podsumowanie w jednym zdaniu tego, co myśli firma o swoim hobby… Co tam, dobre historie, świetny świat, bogata gama bohaterów. Co tam ładne modele, kampanie, aktywne ośrodki graczy. Przecież każdy wie, że kluczowym elementem hobby nie jest nawet sklejanie, malowanie czy granie ich modelami, tylko samo ich kupowanie! Woot woot! Trudno się dziwić, że nie przykładają wielkiej uwagi do samej gry, hm?

Kolejnym ważnym punktem poruszonym przez pana Merreta to jego konsternacja wywołana działalnością Firm Trzecich… Bo obawia się, widzicie, że produkty bazujące na liniach wydawniczych Games Workshop takich firm prezentują niższą, gorszą jakość i w ten sposób psują rynek, zniechęcają potencjalnych klientów i są w ogóle fuj. O ile w przypadku Chapterhouse Studios jestem w stanie powoli kiwnąć k’temu głową (*wyjątkowo nie podobają mi się ich produkty, nawet na zdjęciach wyglądają przeciętnie*) o tyle figurki czy części produkowane przez firmy takie jak Kromlech czy MaxMini dosłownie miażdżą swoją jakością wyroby GW i to raczej one powinny mówić, że obawiają się, że kiepskie modele Games Workshop wpływają negatywnie na sprzedaż ich cudeniek. Ale cóż, GW przecież nigdy nie wyrazi innego zdania niż to, że ich produkty są najlepsiejsze i najcudowniejsze. Tak czy owak, argument jest bzdurny.

Andy Jones też dorzucił do tematu swoje trzy grosze… jego jednak nie martwiła jakość ‘wrogich modeli’, ale fakt, że kiedy dowolna firma poza GW wydaje modele, które mają na celu uzupełnianie braków w ofercie ich firmy, to – cytuję: „Zarabiają pieniądze, które należą się Games Workshop.” Jak na moje oko jest to totalnie wyssane z palca. Jeżeli Games Workshop nie życzy sobie, by jakakolwiek inna firma zarabiała na wydawaniu modeli, które są niedostępne na łamach ich oferty, to może nie powinni wydawać kodeksów z jednostkami, do których nie sprzedają modeli? Czym mają gracze pociskać na polach bitew, skoro oficjalny wydawca nie zapewnił im odpowiedniej figurki? Naturalnie problem ten jest już w sporej mierze rozwiązany, GW nauczyło się, ze należy wydawać wszystko, i teraz z każdą nową falą wydawniczą w istocie dostajemy wszystko… Ale ponownie jest to argument pozbawiony sensu, bo na tej zasadzie można oskarżać wszystko – „On zarobił na sprzedaży ziemniaków, a te pieniądze należą się mnie, chociaż ziemniaków nie uprawiam i dopiero zamierzam w przyszłości. Być może…”

Nie zrozumcie mnie źle. Nie bronię firmie prawa do obrony własnych produktów przed chciwcami, którzy zwyczajnie chcą wziąć na wagonik i zabrać się w finansową podróż pod znakiem Games Workshop – tak więc Chapterhouse Studios ze swoim aroganckim podejściem w stylu ‘tak, nasze ulepki są do gier GW, są tańsze, kupujcie!’ w sumie zasłużyło na Plaskacza w postaci wezwania do sądu w celu ostatecznego rozwiązania tej sprawy. Z drugiej strony GW powinno się obudzić, i zamiast wysyłać swoich IPPG (*Intelectual Property Protection Group – błagam, niech ktoś zrobi armie GWardzistów albo zakon marines z tą nazwą! Ich święta misja to pilnowanie, by żaden ksenos czy heretyk nie budował maszyn czy okrętów korzystając z imperialnych SCT!*) do walki z wrogami powinni raczej skupić się na tym, by nie dawać ciała – jak wspominałem, już poprawili kilka rzeczy, ale mówienie, że produkty firm trzecich zaniżają jakość to totalna bzdura. Niech sobie zobaczą na Orkowe Juggernauty wydane na łamach Kromlecha – w porównaniu do tych modeli to ich Meganoby wyglądają jak średniej klasy ulepki…


Z ciekawością obserwuję tę rozprawę i czekam na ostateczny wynik, który może trochę namieszać na rynku figurek i części do tychże, jednak warto zauważyć, że Games Workshop zaczyna zachowywać się nieco jak Apple, Microsoft czy Samsung, próbując dowieść, że to oni mają wyłączne prawo do korzystania z rzeczy powszechnie znanych – co Chapterhouse Studios zechciało udowodnić (*pod ostrymi sprzeciwami GW!*) pokazując do wglądu sądu starutką grę figurkową o wdzięcznej nazwie Space Marines ;) Poczekamy, zobaczymy…

1 komentarz:

  1. Na BoLS-ie jest chyba wynik rozprawy.... wiesz może coś więcej na ten temat bądź jesteś w stanie przetłumaczyć, czy też bardziej wytłumaczyć zawiłości wyroku? :)

    OdpowiedzUsuń