Gdy za oknem kwitnie maj, chce mi się sadzonych jaj… Jeżeli
którykolwiek z was odgadnie skąd się wziął ów cytat, przysięgam na Peruna i
zapomniane bóstwa, że tej osobie to wynagrodzę. Materialnie. Ale wracając do
tematu, wiosna po takiej paskudnej zimie szybko nie znudzi mi się jako główny
temat przewodni tych paragrafów wstępnych do moich tekstów, bo i przecież to
takie miłe, gdy słonko świeci, ptaszek śpiewa, bąk pobączy się bokiem a kret
zakreci się w ogrodzie… Żyć nie umierać, tak dobrze, że aż zacząłem Games
Workshop chwalić, patrzcie, jaki mam zacny humor, jaka mnie pozytywna energia
rozpiera. By jednak ostudzić nieco ten młodzieńczy zapał, ten wigor płynący
przez moje żyły tętniącą falą aktywności pozwolę sobie przelać coś niecoś w
formie pisanej – i choć z uporem maniaka dziergam te moje opowiadania z
nadzieją, że Wam, mili czytelnicy, się podobają, to jednak na ten moment skupmy
się na temacie nieco już zwietrzałym – czyli na marcowych nowościach do Infinity!
Zabierałem się do tego jak
wygłodniały dingo do jeża. Niby głodny i chce ugryźć, ale kurde bele, to
przecież jeż… Czemu tak? Zawsze byłem raczej entuzjastycznie nastawiony do
comiesięcznych nowinek spod skrzydeł Corvus Belli, no ale widzicie, staram się
unikać zaślepionego fanboizmu, więc kiedy nawet moje ulubione wydawnictwo
wydaje kaszanę, to ja nie będę tego nazywał najwyżej jakości Foie gras, lecz
po prostu kaszaną. Może i kaszaną smaczną, dobrą z chlebem i pszenicznym piwem,
taką wiecie, z cebulką w środku, z prawdziwej, niemarketowej świni… Ale jednak!
Marzec był zdecydowanie słabszym miesiącem dla Infinity, teraz zobaczmy dlaczego.
⁞ PanOceania
Support Pack
Zacznijmy może od faktu, że mamy
cztery nowości i jednego repacka. Repack sam w sobie nie jest zły, bo to ogółem
przyjemna koncepcja jest, by każda frakcja posiadała swój zestaw wsparcia,
pudełko zawierające medyka, inżyniera i ich małych, zautomatyzowanych
pomocników. Padła więc kolej na PanOceanię i w tej oto sposób możemy nabyć
pudełko zawierające figurki: Trauma-Dox, Machinist oraz dwójkę Palbotów. Smuci
troszkę fakt, że nie podjęto próby przedstawienia nowych rzeźb, gdyż akurat i
panockowy lekarzyna i maszynista to jednak raczej starsze wzory i odstają
jakością od najnowszych dzieł wydawnictwa. Tak czy owak nie ma się co
rozpisywać, dla starych weteranów tejże frakcji najpewniej mało użyteczny, bo
już posiadają takie modele, ale dla każdego, kto dopiero rozpoczyna swoją
zabawę z pierwszą potęga Ludzkiej Sfery to w sumie dobra opcja na szybkie
dostarczenie dość kluczowych modeli do swojej kolekcji. Jest OK, ale wizualnie
z kolan nie ścina, no i cóż… Stara nowinka.
⁞ Penthesilei,
Amazon Warrior
Przejdźmy więc do Panties Selei,
znaczy się wojowniczej amazonki na motorze o wdzięcznym mianie Penthesilei… W
greckiej mitologii królowa Amazonek, córa Aresa i Amazońskiej królowej Otrery,
przeklęta przez Afrodytę tak, że każdy mężczyzna na planecie pragnął jej niemal
zwierzęcym pożądaniem! (*nauka z Fireantem*) Penthesilea
była potężną wojowniczką, która kładła hellenów dziesiątkami pod Troją, i
dopiero Achilles ją zakutał a potem… stuknął jej truchło, bo klątwa Afrodyty
zobowiązuje. Fuj. Model nie jest zły, bah, może się podobać, bo było nie było
proporcjonalnie wyrzeźbiona kobitka z rozwianym włosem i zaciętym wyrazem
twarzy w obcisłych Pantalonach (*nawiązując do
imienia*) napiętych na czterech literach… Ale jak dla mnie, model jest
zwyczajnie nudny. Ani dynamiczny, ani nie prezentujący sobą niczego ciekawego
czy nowego, nawet high-techowy motor to po prostu kolejna wariacja jednoślady a
la Akira. Panowie muszą mi wybaczyć, ale sam fakt, że model przedstawia
nadmiernie perfekcyjną istotę płci przeciwnej nie wystarcza, bym był
zadowolony.
⁞ Caliban
(Fauerbach)
Caliban, jednostka destrukcji i
demontażu, w teorii powinna mi się podobać. Nie dość, że to kolejna figurka do
Połączonych Armii, mojej ulubionej frakcji, to tak naprawdę nie ma w niej
absolutnie niczego złego. Fajna poza, gdzie nasz kosmita kontempluje nad swoją
ofiarą, gdzie jej głowa nabita jest elegancko na mieczyk… Fajna armata i po raz
pierwszy przedstawiony na łamach Shasvasti wzór ichniejszego Fauerbach’a,
ciężkiej spluwy o dużej sile rażenia. Jak zwykle zabójcza ostrość detali i
świetny wzór pancerza. Słowem, dobra pozycja, ale powoli zaczyna mi się
wydawać, że panowie z Corvus Belli wyczerpują pomysły na wygląd Shasvastich, bo
ostatnio to tak naprawdę głównym wyznacznikiem odpowiedzialnym za unikalność
ich wzorów jest kształt i detal na głowach. I tak oto Caliban wyróżnia się łbem
w kształcie sklejonych ze sobą liści sałaty. Fortunnie firma zachowała sobie
rasę Exrahów na przyszłość, więc podejrzewam, że w kolejnych dodatkach
odpoczniemy od kosmicznych małp i patyczaków, a wejdziemy z podręcznikiem
entomologa w cudowny świat kosmicznych robali. Oby!
⁞ Caledonian
Volunteer (HMG)
Kaledońscy Wolentarze, czyli
najbardziej bazowa, najbardziej podstawowa piechota jaką mogą wystawić na front
koloniści szkockiego pochodzenia na łamach sił Ariadny. Nie jestem wielkim
fanem Ariadny jeżeli chodzi o stronę wizualną – jakoś nie wiem, kiedy gram w
system było nie było Science-Fiction, to zawsze lubię babrać się cyborgami,
kosmitami, Ben 10 i w ogóle, wszystko co obce nie jest mi obce. A taka frakcja ‘zwyklaków’
z zeszłego stulecia
z kałaszami, kaftanami moro i hełmofonami jak hellghaści z Killzone’a jakoś do
mnie nie przemawia. Trzeba jednak oddać wydawnictwu sprawiedliwość, że na łamach
Ariadny wychodzą jedne z najładniejszych figurek, jak chociażby Żuawi, 112
Emergency Service czy Loup-Garou (*w ogóle,
francuska sektorówka kusi modelami najwyższego kalibru*). Kaledończycy
też mają swój styl, z kiltami, berecikami, pozycjami w naparciu… I wolentarz z
ciężkim karabinem maszynowym choć nudny jak flaki z olejem prezentuje się
bardzo realistycznie i militarnie – plecaczek, liczne kieszenie na dodatki,
wysokie kamasze, kurta z podniesionym kołnierzem. Jak na rzeźbę zwyklaka,
naprawdę dobrze wyszło, choć po prostu nie prezentuje sobą niczego
nadzwyczajnego. Nuda jak przy sklejaniu Venoma do mrocznych eldarów.
⁞ Reverend
Moiras
I wreszcie przechodzimy do nowego
pudełka zbiorczego z Moirami, czyli fanatycznie bojowymi siostrami zakonnymi
Orderu Świętego Noża, Naszej Panienki Litościwej. Lekko psychotyczne wariatki
są specjalnymi komandoskami okrętu Bakunin, znanego ze swojej bogatej kolekcji
czubków. Kuse wdzianka, kevlarowe rajstopki, solidna armatura i entuzjastyczna
potrzeba wymierzania sprawiedliwości heretykom! Sama radość, dla oczu i na
stole. W sumie dobry patent, by wyprodukować nowe, bo najstarze wzory Reverend
Moiras pamiętają czasy początków systemu, z przerośniętymi armatami i gołymi
dupciami… Polecam na łamach strony producenta porównać sobie te modele,
zestawić obok siebie by ujrzeć, jak znaczny skok w jakości rzeźb, bogactwie
detali i naturalności póz dokonało wydawnictwo a raczej należący do niego
rzeźbiarze. Aż miło popatrzeć naprawdę. Jest to też zdecydowanie najepsza
nowinka tego miesiąca, ale jakością i poziomem daleko którejkolwiek z sióstr do
niedawnej Ko Dali przerobionej na zergową królową roju. No, ale zawsze to coś
nowego i solidnie wykonanego.
Co mnie zupełnie zaskoczyło, to
brak nowości do Tohaa – jako świeżutka frakcja powinni dostawać coś nowego do
kolekcji miesiąc w miesiąc, przynajmniej aż do momentu wypełnienia ich oferty
na tyle, by każdy kto ma ochotę rozpocząć swoją przygodę z ‘dobrymi braćmi
ufoludami’ miał solidny zestaw i wybór na początek. Ufam, że w nadchodzących
nowościach będziemy częściej widzieć gości z tejże frakcji.
Autorem cytatu jest Korneliusz Rymopis. Co wygrywam?
OdpowiedzUsuń