23.04.2013

[23.VI.2013] Lexicanum: Ucieczka "Eisensteina"


Witam ciepło po weekendzie odpoczynku! No cóż, bywa i tak, że nawet taki tytan pracy jak ja musi odłożyć hobby i zabawę na bok by skupić się na sprawach priorytetowych, takoż więc weekend był wolny i swobodny od wpisów wszelakich... No, ale powracamy z pierwszym deszczem i to od razu z autorskim wpisem niejakiego Sturnn'a, jednego z organizatorów inicjatywy Story of the Month, autora licznych opowiadań fanowskich i wielkiego miłośnika mrocznego uniwersum czterdziestego pierwszego tysiąclecia. Zapraszam ciepło do lektury zwięzłej acz rzeczowej recenzji nowego, polskiego wydania "Ucieczki Eisensteina".


Długo się zastanawiałem jak podejść do recenzji tej książki. Co tak naprawdę mam zrecenzować? To co napisał autor Black Library? Na pewno nie. Jest to tytuł, który pojawił się kilka lat temu, na samym początku serii o Herezji Horusa. Pozostała więc druga możliwość – recenzja tłumaczenia jakie zostało przygotowane przez Fabrykę Słów. W takim duchu została właśnie napisana ta recenzja.

Wyniosłe, złego początki

Fabuła samej książki rzuca nas w sam środek wydarzeń, które dały początek wojnie domowej, która rozdarła Imperium i której echa rozbrzmiewają jeszcze w czterdziestym tysiącleciu. Horus, Mistrz Wojny, Prawa Ręka Imperatora zbiera potężne siły w systemie Istvaan. Tutaj to, zbuntowany gubernator postanowił zrzucić jarzmo Imperium i sprzymierzyć się z kastą mnichów wojowników w postaci kobiet. Nikt nie przypuszcza, że na gruzach cywilizacji zamieszkującej system Istvaan’a Horus ma zamiar wybudować fundamenty pod jeszcze większy konflikt.

W samym centrum tych wydarzeń jest Kapitan Nathaniel Garo, żołnierz Legionów Astartes, najlepszych żołnierzy jakich Imperium ma na swoje rozkazy. Genetycznie modyfikowanych nadludzi, którzy podbijając gwiazdy od dwustu lat, nie natrafili na nic co byłoby w stanie ich powstrzymać. Garro jest należy do jednego z Legionów, które odpowiedziały na wezwanie Mistrz Wojny by stłamsić rebelię Istvaanczyków. Należy do Gwardii Śmierci.

Autor książki w ciekawy sposób opisuje relację między Astartes należącymi do tego Legionu. Przyjaźń, szacunek, zawiść, zazdrość. Wszystkie te emocje są obecne wśród bohaterów książki, którymi są głównie Astartes. Ktoś mógłby powiedzieć – Ale zaraz, przecież to nadludzie, zaprojektowani do toczenia wojen. Takie uczucia powinny im być obce! Otóż nie. Astartes a tym bardziej ich genetyczni ojcowie czyli Primarchowe, przy całej swojej wyższości nad zwykłymi ludźmi, zdradzają słabości które rządza także nami - zwykłymi szaraczkami. Przyjaźnią się, nienawidzą, kopią dołki pod swoimi konkurentami. I uwierzcie mi, są to jedne z bardziej lotnych emocji jakie występują w super wojownikach ludzkości.

I wszystko staje na głowie, gdy wychodzi na jaw, że tak naprawdę to sam Horus planuje zdradzić Imperatora...

My Polacy już tak mamy, że lubimy czytać po polsku

Długo to trwało zanim w Polsce pojawił się Warhammer w naszym rodzimym języku. Oczywiście już dawno mogliśmy czytać przygody Felixa i Gotreka ale ja mam na myśli Warhammera 40.000. Jedno wydawnictwo próbowało wydawać Herezję z miernym skutkiem. Dostaliśmy od nich dwie książki z trylogii otwierającej. Jakość tłumaczenia był nawet porządku, ale okres pomiędzy premierami kolejnych części serii był tak długi, że w końcu nie doczekaliśmy się wcale. Na szczęście pałeczkę przejęła Fabryka Słów, która dostrzegła pewną niszę na rynku. Tak o to doczekaliśmy się czwartej części z cyklu Herezji Horusa po polsku.

I jak jest? Muszę przyznać, że jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. O ile od zawsze byłem sceptyczny do polskich tłumaczeń, zwłaszcza Warhammera, do lektury ,,Ucieczki Eisensteina” zasiadłem pełen nadziei. Oczywiście były pewne obawy – czy polonizacja niektórych nazw i zwrotów nie narazi samej 40’stki na śmieszność? Czy tłumacz podoła zachowując epickość niektórych momentów książki czy też utopi to wszystko w natłoku poprawnej polszczyzny? Cóż, okazuje się drodzy czytelnicy, że Astartes potrafią mówić po polsku. Aż tak dobrze mówią, że chce się o nich czytać gdyż nie tracą nic ze swoich cech za jakie ich kochamy. Miło jest, po tylu latach, poczuć gęsią skórkę na ciele, czytając o zdradzie Horusa w naszym rodzimym języku.

Tłumaczenie jest zgrabne. Nie jest nachalne, nie psuje całego klimatu ilością spolszczeń. Dobrze wpisuje się w świat Warhammera, powiedziałbym nawet, że podkreślając smaczki, które mogły umknąć podczas czytania książki w oryginale. Astartes rozmawiają ze sobą, żartują czy grożą sobie a język polski pozwala nam tylko lepiej wczuć się w postacie o których czytamy. Jeśli nawet ja, osoba która czytała 40’stkę od zawsze w oryginale, czerpała przyjemność z polskiej wersji Herezji, to naprawdę coś znaczy. Nie mamy tu pompatycznych dialogów w stylu – Nathanielu, niech że przybądź tu chyżo gdyż Wojmistrz nas wzywa! (a wierzcie mi, kiedy pomagaliśmy w tłumaczeniu pierwszych dwóch książek, takie pomysły ludzie mieli).

Podsumowanie

Polska ,,Ucieczka Eisensteina” to książka warta polecenia. Zarówno dla starych wyjadaczy, którzy chcieliby przypomnieć sobie początki serii a zapodziali gdzieś anglojęzyczne egzemplarze jaki i dla nowych fanów uniwersum, którzy dopiero zaczynają przygodę z mrocznym uniwersum Warhammera 40.000.
Ja ze swojej strony mogę dodać tylko tyle – Droga Fabryko Słów, czekam na ,,Fulgrima”!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz