Witam pięknie w kolorowy czwartek!
Będziecie musieli mi dzisiaj wybaczyć krótki wpis, ale ostatnia recenzja
łącznie zajęła tak na oko mniej więcej 10 stron formatu A4 i wyssała ze mnie
moce twórcze, a resztki, które mi pozostały przeznaczam na tłumaczenie moich
opowiadań z zamiarem posłania ich bezpośrednio do Czarnej Biblioteki. Mam wielkie marzenia! A nóż ktoś to tam
przeczyta, znajdzie dobrym, i po jakimś czasie na łamach Czarnej Biblioteki
pojawi się moje nazwisko? No co, trzeba w coś mierzyć, prawda? Dzisiaj kolejny
wpis o Tau… Tak, wiem, przesadzam. Tau tu, Tau tam, wszędzie tylko
niebieskoskórzy obcy – ale obiecuje, dzisiaj ostatni wpis na jakiś czasu, od
jutra poruszymy inne tematy, jak chociażby nowości do Infinity czy może
wreszcie zbudujemy lepszych cyborków? Się okaże, czas pokaże, nawet nie czuję,
kiedy rymuje – dziś zaś otworzymy clampacka z nowym szefem Tau: Cadre Fireblade.
Shas’nel, bo taki tytuł w języku
Tau przysługuje naszemu przewodniczącemu, to specyficzny rodzaj wojownika
ognia, który z różnych powodów nie chce porzucić swojego oddziału na rzecz
awansu i prestiżu związanego z noszeniem pancerza wspomaganego XV8 ‘Crisis’ (*lub też innego modelu – ważne, że nie chce zbroi!*) i
woli nadal podążać z kopyta i wspomagać swoich braci na piechotę. Powody mogą
być różne! Nie czuje się dobrze jako pilot pancerza, jest osobnikiem nieśmiałym…
A może w istotcie w poczuciu misji sądzi, że jego wiedza i opanowanie taktyk
Wojowników Ognia jest przydatniejsza, kiedy zostanie zaaplikowana do
standardowej drużyny tychże? Tak czy owak tytuł ten, choć nie tak prestiżowy
jak Shas’el czy Shas’o zapuszkowany w zbroi wspomaganej, nadal nosi ze sobą
wagę respektu i szacunku, a drużyna, do której Fireblade dołączył z pewnością traktuje go jako niekwestionowanego
lidera. Podoba mi się nawet pod względem fluffu – oto weteran wielu bitew,
który w imię Większego Dobra odrzuca prestiż i awanse na rzecz wspierania
swoich żołnierzy. Pięknie, prawda?
O taktycznej użyteczności,
zdolnościach i wpływie na grę tego szefa rozpisałem się już w drugiej części
recenzji nowego kodeksu, więc nie mam zamiaru się powtarzać – zainteresowanych tematem
zapraszam do lektury poprzedniego wpisu. Dziś skupię się na elemencie
kluczowym, który zmusił mnie do wyciągnięcia portfela i rzucania pieniędzy w
sprzedawcę, a mianowicie na modelu. Który jest, jak dla mnie fantastyczny. Monotonny
się staje, ale co począć… Plastik od Games Workshop niszczy system i zamiata konkurencję
w daleki, smutny i zapuszczony kącik. Ostrość detalu ścina z kolan – wygięcia na
materialne, izolowane płaty pancerza czy mimika twarzy, wszystko ma świetną
definicję i prezentuje się po prostu pięknie. Co podoba mi się w plastikowych
mikro-zestawach od GW, to zawsze ciekawa poza a do tego obowiązkowa podstawka
sceniczna z jasno określonymi miejscami na przyklejenie naszego bohatera. Póki
co każdy plastikowy model w clampacku jest dla mnie miniaturowym dziełem sztuki
i Cadre Fireblade kontynuuje tę
zacną tradycję.
Oczywiście takie rozwiązanie
przewiduje pewne drobne niegodności – dla przykładu, ogromną powtarzalność
modeli. Każdy Shas’nel będzie wyglądał tak samo, kropka w kropę atak klonów.
Naturalnie plastik jest bardzo wdzięcznym materiałem do konwertowania i z lekką
nutą uporu możemy spokojnie wyrzeźbić w nim co tylko zechcemy, ale model ten
nie prezentuje dobrej kompatybilności z plastikowymi elementami z innych
pudełek – ot chociażby głowa ma inny rodzaj osadzenia, więc jeżeli chcielibyśmy
podmienić na hełmofon regularnego Wojownika Ognia czy nawet na którąś z
odsłoniętych twarzy z pudełka Pathfinderów, do będziemy musieli jakoś wypełnić
powstałą szczelinę, green stuffem najpewniej albo inną szpachlóweczką.
Dodatkowo, jak już robią plastikową wypraskę, to co za problem dodać 1-2
alternatywne komponenty, jak chociażby wybór pomiędzy dwoma wzorami głów czy na
przykład naramienników? Drobna rzecz a od razu dodałaby zestawowi nieco
elastyczności.
Jak widzicie rzeźba prezentuje
się bardzo okazale i co najważniejsze, sylwetką mocno wyróżnia się od
regularnego piechociarza dominium Tau. Jest większy, bardziej obszerny –
zasługa to przede wszystkim zmodyfikowanego pancerza, który jest dużo bardziej rozległy
i pokryty dodatkowymi płytami i pełnym napierśnikiem. Dużą rolę w złamaniu
sylwetki w coś unikalnego odgrywa również pelerynka powiewająca mu zza pleców.
Elegancka sprawa, bo odróżnienie Fireblade’a z tłumu regularnej piechoty nie
będzie sprawiało problemów. Bardzo podobają mi się dodatkowe detale, jak
chociażby sznur i klamerka w kształcie symbolu Tau spinający płaszcz czy
unikalna luneta na karabinie ze zintegrowanym systemem podświetlania celu (*aka Markerlight*). Warkocz też dodaje figurce
nieco charakteru.
Warto też wspomnieć o wysokiej jakości
odlewu, i to nie tylko jeżeli chodzi o ostrość detali, ale też sprytne
maskowanie łączeć. Dla przykładu łączenie pomiędzy peleryną a ramieniem
wymagałoby trochę pracy, gdyby nie fakt, że akurat obszerny naramiennik
zasłania je całe. Tak samo połączenie nogi z korpusem pozostawia widoczną
szczelinę, ale po dodaniu peleryny nikt nigdy jej nie ujrzy, więc nie ma musu
jej maskowania. Nadlewki też są sporadyczne, i tak naprawdę poza oszlifowaniem
miejsc łączenia z wypraską nie mamy nic do roboty w kwestii przygotowania
figurki do malowania. Od jakiegoś czasu GW ostro najwyraźniej pracuje nad tym,
by zredukować nadlewki czy linie łączeń z samych modeli – z dobrym skutkiem.
Oczywiście cena, jak za jeden model w plastiku, jest absurdalna, ale
przynajmniej oferuje jakość, na którą nie możemy narzekać.
Ocena: 9/10
Opłacalność: 5/10
TLDR: Doskonała rzeźba, świetna jakość odlewu, ładny model... Brak elastyczności w modelowaniu, a przecież do plastiku mogliby dołożyć kilka dodatków. Wysoka cena jak za jeden model z plastiku!
Producent: Games Workshop / Cena: ~55 zł
Opłacalność: 5/10
TLDR: Doskonała rzeźba, świetna jakość odlewu, ładny model... Brak elastyczności w modelowaniu, a przecież do plastiku mogliby dołożyć kilka dodatków. Wysoka cena jak za jeden model z plastiku!
Producent: Games Workshop / Cena: ~55 zł
Dosc fajna figurka, ale dla mnie zepsuta tym nozem trzymanym w lapie. Z drugiej strony, akurat to nie powinno byc problemem przy konwertowaniu - poza az sie prosi o wrzucenie mu jakiejs normalnie trzymanej broni bialej.
OdpowiedzUsuńTen nóż do krojenia chleba odpowiada fluffowi jednostki - jest to ich honorowy nóż, którym się pokroili w celu braterskiej więzi zjednoczenia, więc szef przyjmuje pozę, w której krzyczy do swoich pobratymców, by pamiętali o zawartych więzach krwi i stali mocno w obliczu wroga. ;) Ale tak, akurat dłoń z nożem jest osobnym komponentem, więc można uciąć rączkę komukolwiek i dać tutaj bez większych problemów.
UsuńJak dla mnie to wszystkie finecasty mogłyby zostać zamienione na plastiki w tej cenie ;)
OdpowiedzUsuńByłoby pięknie, ale raczej możemy pomarzyć....
Usuń