18.04.2013

[18.IV.2013] ROC#15: Cadre Fireblade



Witam pięknie w kolorowy czwartek! Będziecie musieli mi dzisiaj wybaczyć krótki wpis, ale ostatnia recenzja łącznie zajęła tak na oko mniej więcej 10 stron formatu A4 i wyssała ze mnie moce twórcze, a resztki, które mi pozostały przeznaczam na tłumaczenie moich opowiadań z zamiarem posłania ich bezpośrednio do Czarnej Biblioteki. Mam wielkie marzenia! A nóż ktoś to tam przeczyta, znajdzie dobrym, i po jakimś czasie na łamach Czarnej Biblioteki pojawi się moje nazwisko? No co, trzeba w coś mierzyć, prawda? Dzisiaj kolejny wpis o Tau… Tak, wiem, przesadzam. Tau tu, Tau tam, wszędzie tylko niebieskoskórzy obcy – ale obiecuje, dzisiaj ostatni wpis na jakiś czasu, od jutra poruszymy inne tematy, jak chociażby nowości do Infinity czy może wreszcie zbudujemy lepszych cyborków? Się okaże, czas pokaże, nawet nie czuję, kiedy rymuje – dziś zaś otworzymy clampacka z nowym szefem Tau: Cadre Fireblade.


Shas’nel, bo taki tytuł w języku Tau przysługuje naszemu przewodniczącemu, to specyficzny rodzaj wojownika ognia, który z różnych powodów nie chce porzucić swojego oddziału na rzecz awansu i prestiżu związanego z noszeniem pancerza wspomaganego XV8 ‘Crisis’ (*lub też innego modelu – ważne, że nie chce zbroi!*) i woli nadal podążać z kopyta i wspomagać swoich braci na piechotę. Powody mogą być różne! Nie czuje się dobrze jako pilot pancerza, jest osobnikiem nieśmiałym… A może w istotcie w poczuciu misji sądzi, że jego wiedza i opanowanie taktyk Wojowników Ognia jest przydatniejsza, kiedy zostanie zaaplikowana do standardowej drużyny tychże? Tak czy owak tytuł ten, choć nie tak prestiżowy jak Shas’el czy Shas’o zapuszkowany w zbroi wspomaganej, nadal nosi ze sobą wagę respektu i szacunku, a drużyna, do której Fireblade dołączył z pewnością traktuje go jako niekwestionowanego lidera. Podoba mi się nawet pod względem fluffu – oto weteran wielu bitew, który w imię Większego Dobra odrzuca prestiż i awanse na rzecz wspierania swoich żołnierzy. Pięknie, prawda?


O taktycznej użyteczności, zdolnościach i wpływie na grę tego szefa rozpisałem się już w drugiej części recenzji nowego kodeksu, więc nie mam zamiaru się powtarzać – zainteresowanych tematem zapraszam do lektury poprzedniego wpisu. Dziś skupię się na elemencie kluczowym, który zmusił mnie do wyciągnięcia portfela i rzucania pieniędzy w sprzedawcę, a mianowicie na modelu. Który jest, jak dla mnie fantastyczny. Monotonny się staje, ale co począć… Plastik od Games Workshop niszczy system i zamiata konkurencję w daleki, smutny i zapuszczony kącik. Ostrość detalu ścina z kolan – wygięcia na materialne, izolowane płaty pancerza czy mimika twarzy, wszystko ma świetną definicję i prezentuje się po prostu pięknie. Co podoba mi się w plastikowych mikro-zestawach od GW, to zawsze ciekawa poza a do tego obowiązkowa podstawka sceniczna z jasno określonymi miejscami na przyklejenie naszego bohatera. Póki co każdy plastikowy model w clampacku jest dla mnie miniaturowym dziełem sztuki i Cadre Fireblade kontynuuje tę zacną tradycję.

Oczywiście takie rozwiązanie przewiduje pewne drobne niegodności – dla przykładu, ogromną powtarzalność modeli. Każdy Shas’nel będzie wyglądał tak samo, kropka w kropę atak klonów. Naturalnie plastik jest bardzo wdzięcznym materiałem do konwertowania i z lekką nutą uporu możemy spokojnie wyrzeźbić w nim co tylko zechcemy, ale model ten nie prezentuje dobrej kompatybilności z plastikowymi elementami z innych pudełek – ot chociażby głowa ma inny rodzaj osadzenia, więc jeżeli chcielibyśmy podmienić na hełmofon regularnego Wojownika Ognia czy nawet na którąś z odsłoniętych twarzy z pudełka Pathfinderów, do będziemy musieli jakoś wypełnić powstałą szczelinę, green stuffem najpewniej albo inną szpachlóweczką. Dodatkowo, jak już robią plastikową wypraskę, to co za problem dodać 1-2 alternatywne komponenty, jak chociażby wybór pomiędzy dwoma wzorami głów czy na przykład naramienników? Drobna rzecz a od razu dodałaby zestawowi nieco elastyczności.


Jak widzicie rzeźba prezentuje się bardzo okazale i co najważniejsze, sylwetką mocno wyróżnia się od regularnego piechociarza dominium Tau. Jest większy, bardziej obszerny – zasługa to przede wszystkim zmodyfikowanego pancerza, który jest dużo bardziej rozległy i pokryty dodatkowymi płytami i pełnym napierśnikiem. Dużą rolę w złamaniu sylwetki w coś unikalnego odgrywa również pelerynka powiewająca mu zza pleców. Elegancka sprawa, bo odróżnienie Fireblade’a z tłumu regularnej piechoty nie będzie sprawiało problemów. Bardzo podobają mi się dodatkowe detale, jak chociażby sznur i klamerka w kształcie symbolu Tau spinający płaszcz czy unikalna luneta na karabinie ze zintegrowanym systemem podświetlania celu (*aka Markerlight*). Warkocz też dodaje figurce nieco charakteru.

Warto też wspomnieć o wysokiej jakości odlewu, i to nie tylko jeżeli chodzi o ostrość detali, ale też sprytne maskowanie łączeć. Dla przykładu łączenie pomiędzy peleryną a ramieniem wymagałoby trochę pracy, gdyby nie fakt, że akurat obszerny naramiennik zasłania je całe. Tak samo połączenie nogi z korpusem pozostawia widoczną szczelinę, ale po dodaniu peleryny nikt nigdy jej nie ujrzy, więc nie ma musu jej maskowania. Nadlewki też są sporadyczne, i tak naprawdę poza oszlifowaniem miejsc łączenia z wypraską nie mamy nic do roboty w kwestii przygotowania figurki do malowania. Od jakiegoś czasu GW ostro najwyraźniej pracuje nad tym, by zredukować nadlewki czy linie łączeń z samych modeli – z dobrym skutkiem. Oczywiście cena, jak za jeden model w plastiku, jest absurdalna, ale przynajmniej oferuje jakość, na którą nie możemy narzekać.

Ocena: 9/10
Opłacalność: 5/10
TLDR: Doskonała rzeźba, świetna jakość odlewu, ładny model... Brak elastyczności w  modelowaniu, a przecież do plastiku mogliby dołożyć kilka dodatków. Wysoka cena jak za jeden model z plastiku!
Producent: Games Workshop / Cena: ~55 zł

4 komentarze:

  1. Dosc fajna figurka, ale dla mnie zepsuta tym nozem trzymanym w lapie. Z drugiej strony, akurat to nie powinno byc problemem przy konwertowaniu - poza az sie prosi o wrzucenie mu jakiejs normalnie trzymanej broni bialej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten nóż do krojenia chleba odpowiada fluffowi jednostki - jest to ich honorowy nóż, którym się pokroili w celu braterskiej więzi zjednoczenia, więc szef przyjmuje pozę, w której krzyczy do swoich pobratymców, by pamiętali o zawartych więzach krwi i stali mocno w obliczu wroga. ;) Ale tak, akurat dłoń z nożem jest osobnym komponentem, więc można uciąć rączkę komukolwiek i dać tutaj bez większych problemów.

      Usuń
  2. Jak dla mnie to wszystkie finecasty mogłyby zostać zamienione na plastiki w tej cenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby pięknie, ale raczej możemy pomarzyć....

      Usuń