Tydzień Tau! Tak jest, panie i
panowie, kopytni obcy o błękitnej skórze, zamiłowaniu do nowoczesnej
technologii oraz radosnej mikstury podziału na kasty z wyidealizowanym
komunizmem nareszcie otrzymali nowy kodeks a wraz z nim, jak nakazuje tradycja,
trochę nowych modeli! Jako że powolutku i żmudnie zbieram Tau od ładnych kilku
lat (*hipsterzenie się mode: on*) to nie mogę
pominąć taj ważnego i kluczowego dla mnie wydarzenia – jest to wielki zastrzyk
motywacji dla wzięcia się za farbki i nareszcie pomalowania tych 1850 punktów,
co by można było swobodnie pograć. Oczywiście, zmiany są spore, nowy kodeks to
nowe ogarnięcie rozpisek, wewnętrznych synergii, match-up’ów kontra różni
przeciwnicy. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że udało się stworzyć
zbalansowany kodeks z brakiem słabych jednostek (*za
wyjątkiem biednych Vespidów…*), który oferuje sporą różnorodność w
budowaniu własnych armii. Słowem, ślicznie! Ale dopiero ogranie pokaże, co
działa, co nie i jakie konfiguracje będą się sprawdzać.
Oczywiście jako fan rybiogłowych,
ich kolekcjoner a teraz człowiek z zapędami do ponownego wystawiania ich na
stołach nie mogę pominąć niczego, tak więc z radością ogłaszam tydzień Tau –
przez kolejne dni spotkacie się tutaj z recenzjami nowych modeli, rzutem oka na
podręcznik oraz moimi rozmyślaniami nad ciekawymi kombinacjami jednostek i
uzbrojenia, oczywiście przez pisane przez prawdziwego turniejowego żółtodzioba,
którym to bez bicia się przyznam, jestem po całości.
Dziś jednak zaczniemy recenzją
nowego modelu… Głównie dlatego, że na recenzję podręcznika potrzebuję więcej
czasu na zebranie wszystkich pomysłów co do interesujących synergii oraz
kombinacji jednostek też, bo muszę wszystko ogarnąć tak, by w istocie działało
i chodziło bez błędów, co by nie były to koncepty-mrzonki! A model, ha,
wyciągnę z pudełka, zrobię fotki, opiszę, posklejam i tekst gotowy! Tak więc na
pierwszy ogień przywitajcie się proszę z nowiutkim wzorem XV8 Battlesuit
Commander!
Pierwsze co się rzuca w oczy to Żółty Pas Grozy™ na pudełku oznaczający,
iż nowy szef nie jest zestawem plastikowym, ale żywicznym – Finecast, który to
materiał zebrał całkiem sporo negatywnych recenzji, choć osobiście muszę napomknąć,
że jak nabyłem już ładnych kilka modeli z tej serii i nigdy nie trafił mi się
model zmasakrowany, podziurawiony czy połamany, tak jak się zdarzyło innym
hobbystom. Albo mam szczęście, ale jednak odsetek tych niewypałów jest nieduży!
Tak czy owak magiczna żywica Games Workshop ma jeszcze jedną wadę… Cenę.
Zgodnie z cudowną metodologią marketingu tego wydawcy żywica jest droższa od
metalu, i dlatego za to niewielkie pudełko winszują sobie 125 blaszek –
oczywiście w ‘nieoficjalnych’ sklepach znajdziemy taniej, ale to i tak sporo za
pudełko z jednym modelem średniej wielkości, który nawet nie ma sporej części
komponentów, jakie by mu się przydały. Było nie było mówimy tu o Komandorze
Tau, który ma dostęp do bogatego arsenału zarówno broni jak i systemów
wspomagających, a w pudełku dostajemy dwie eksperymentalne armaty (*Airbusting Frag Projector oraz Cyclic Ion Blaster*),
karabin plazmowy i aż jeden system wsparcia. Nie ma też oczywiście żadnych
dron, co już budzi pewien niesmak…
Tak czy owak po wyjęciu z pudelka
wszystkie 22 komponenty mieszczą się na sześciu małych wypraskach i nie oferują
zbyt dużej elastyczności w kwestii modyfikowania pozy – przyjemnym dodatkiem są
jednak dwa zestawy dłoni, dzięki czemu chociaż ten element może sobie
dostosować do naszych potrzeb. Fortunnie wszystkie plastikowe komponenty z
innych zestawów są wymienne, więc tak naprawdę każdy, kto zbiera Tau, nie
powinien mieć problemów ze znalezieniem odpowiednich broni czy systemów do
dodania szefowi. Ku mojemu zaskoczeniu wszystkie elementy są naprawdę całkiem
dobre. Brak większych ubytków, bąbli, wżerów, minimalne pozostałości po liniach
podziału, do starcia nożykiem by papierem ściernym w kilka chwil oraz prawie
żadnego flashu do oczyszczenia – model pod względem ostrości detali i jakości
odlewu otrzymuje srebrny medal z obwódką, bo to naprawę solidny poziom; Gdyby
ten właśnie model, który trzymam w rękach, był pierwszym zakupem z serii
Finecast dowolnego hobbysty, to miałby o tej serii znacznie lepsze zdanie, choć
nie obyło się bez problemów jak beznadziejne połączenia z symbolem Tau na
klatce piersiowej, które ciężko dobrze usunąć i doczyścić oraz kilka nierównych
krawędzi wymagających doszlifowania, ale to standard w modelach żywicznych.
Co do samej rzeźby – jest /świetna/.
Jest tak naprawdę głównym argumentem, który zmusił mnie do zakupu tego modelu;
W teorii posiadam już dwóch szefów z Krzysiowych pancerzach, ale rzeźba
wariantu XV8-05 ‘Enforcer’ ujęła mnie za serce. Nie tylko jest całkiem sporo
większa od standardowych modeli (*co świetnie
potęguje wrażenie, że rozmawiamy z szefem, a nie z jakimś zwykłym przydupasem*)
to ma dużo ładniejszy wzór, po prostu, mniej betonowy, mniej kwadratowy.
Świetne płyty pancerz na nogach, kapitalne ręce czy sama budowa korpusu, albo
przerośnięty naramiennik żywcem wyrwany ze zbroi wojowników ognia – nie ma co
się patyczkować, model jest po prostu ładny a i pozę ma jak na moje gusta
doskonałą. Dynamiczne lądowanie to coś, co tak naprawdę jest swoistą ‘akcją
kanoniczną’ dla Tau a model ten reprezentuje to całym sobą. Oczywiście, to już
jest kwestia całkiem osobista i co kto lubi – mi się wzór oraz poza bardzo
podoba i była głównym argumentem, dzięki któremu sięgnąłem do portfela!
Cóż, nic więcej mi nie pozostaje
jak podsumowanie. Jest, oczywiście, drogo. Bardzo drogo, bo jak byśmy liczyli
oficjalną cenę GW, to za ich jeden
żywiczny model możemy praktycznie kupić starter to wielu różnych
systemów, często-gęsto zawierający kilka metalowych modeli… No ale cóż, jak się
chce bawić w zabawki od Games Workshop, to trzeba liczyć się z tym, że ich
specjalnie zmodyfikowany system wysysania krwawicy wskoczy na piąty bieg i z
chęcią wyczyści zawartość portfela, tak więc jest to taka wada na wyrost.
Finecast może i zbiera bardzo zróżnicowane recenzje, ale mi się akurat udało
trafić na egzemplarz bardzo dobrze wykonany, a sama lekkość materiału z pewnością
w niczym nie zaszkodzi, dodatkowo praca z Finecastem jeżeli chodzi o obróbkę
manualną to przyjemność – łatwo się usuwa nadlewki, łatwo tnie i skleja. Ogółem,
nie mogę nic temu modelowi zarzucić, może za wyjątkiem opłacalności – sam w
sobie jest jednak świetny i stanowić będzie taką małą, elegancką perełkę kolekcji
sił Tau.
Ocena: 8/10
Opłacalność: 4/10
Opłacalność: 4/10
TLDR: Bardzo
dobra rzeźba, dynamiczna poza, jedynie wysoka cena względem oferowanej
zawartości piecze w oczy.
Producent: Games Workshop / Cena: ~120 zł
Producent: Games Workshop / Cena: ~120 zł
Ja bym jej nie określił dynamiczną. Nienaturalna poza i tyle. :P
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że przód korpusu jest strasznie źle odlany, chyba że to ty go tak pokrzywdziłeś nożykiem. ;)
OdpowiedzUsuń