7.03.2013

[07.III.2013] Infinity na Luty!


Dwa dni odpoczynku i mi się należą! No dobrze, wiem, że przez ostatnie, powiedzmy, dwa tygodnie regularność wpisów nie przypomina tej z drugiej połowy lutego, ale jak sami wiecie jestem pod sporą presją wywołaną organizacją ów cross-systemowego konkursu malarskiego, więc nie ma lekko – sporo maili do przeczytania, odpowiedzi do spisania, rzeczy do dopilnowania! Jakby tego wszystkiego było mało, zwyczajnie dzień jest za krótki i często-gęsto muszę wybierać – albo maluję, albo piszę. A jako że naprawdę mam ochotę uskutecznić malowanie w formie dużo bardziej aktywnej niż zazwyczaj… No cóż, pisanie musi poczekać na swoją kolej, kiedy dzień będzie swobodniejszy. Z pewnością uda mi się wypracować odpowiednie zarządzanie czasem, by zmieścić wszystko, ale to wymaga, haha, czasu! Dziś więc coś lekkiego, na rozgrzewkę, czyli przegląd pięknych nowości do Infinity!


Corvus Belli jak zwykle trzyma zabójczo wysoki poziom swoich rzeźb, i o tym chyba nikogo nie muszę przekonywać. Jak to zwykle bywa czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej, ale przeważnie to, co w Infinity uchodzi za ‘średni poziom’ i tak jest klasą mistrzowską u innych wydawnictw, więc nie ma na co narzekać. Czasem trafią się też miesiące takie jak ten, gdzie wszystko jest piękne, wszystko człowiek chciałby kupić, a pośród nowości jest taka perełka, że nachodzi chęć na wyciągnięcie ciężko zarobionej krwawicy z portfela, nie ważne czy model nawet należy do frakcji, którą się zbiera. Luty był właśnie takim miesiącem dla Infinity.

Ko Dali

Zacznijmy więc od naszej perełki. Gdyby nie wrodzony leń i chęć korzystania z gotowych grafik, pomajstrowałbym coś by zrobić ocenę 110%. Nowa, odświeżona rzeźba Ko Dali jak na moje gusta niszczy system. Z początku mój entuzjazm szedł po linii rozumowania, że Yu Jing właśnie dostał fantastycznie odświeżoną rzeźbę swojej tygrysiej komandoski, ale kolorystyka i ogólnie, straszliwie bijący od modeli high-tech jakoś mi nie pasował do stylistyki tej frakcji. A potem spadłem z krzesła, kiedy okazało się, że nowa Ko Dali nie służy już swoim pobratymcom, lecz oddała się na usługi EI i dołączyła do Kombinatu, który ekspresowo przeprał jej mózg, genetycznie zmodyfikował i uzbroił po zęby, czyniąc z niej agentkę zniszczenia pierwszej klasy, taką osobistą zabawę Wyewoluowanej Inteligencji. Rzeźba ścina z kolan i aż prosi się o luksusowe malowanie – nie mogę się doczekać, kiedy wyląduje na mojej półce i mam gorącą nadzieję, że nie jestem jedynym fanem nowej, obcej Ko Dali.


Gao-Tarsos Unit

Tohaa, podobnie jak niegdyś ALEPH, jako świeżutka frakcja w grze może liczyć na regularne dostawy nowych figurek przez co najmniej kolejne kilka miesięcy, aż obsadzone zostaną wszystkie ważniejsze braki. Nadeszła więc i pora na sprezentowanie modelu profesjonalnego skoczka, znaczy się, dżentelmena z plecaczkiem ze skrzydełkami i zasadą Combat Jump – muszę przyznać, że jest świetny, od czubka butów po hełmofon. Dynamiczna poza, symbiotyczny pancerz widoczny pomiędzy płytami to tylko tło dla fantastycznie zaprojektowanego uzbrojenia i wyśmienitego ‘plecaka’ właśnie, który reprezentuje jego zdolność do uderzenia  z powietrza – trzy skrzydła z widoczną w mechanizmie mobilnością naprawdę są świetne i wyróżniają figurkę na tle innych ‘lotników’ pozostałych frakcji, a za to należy się bonus, bo było nie było panowie z CB musieli już opracować plecaczki skoczków dla kilku frakcji po drodze – jednak nadal udało im się wyrzeźbić coś świeżego! Bardzo ładny model, któy przechyla w mojej sprawie decyzję nad zakupem wszystkiego, co do tej pory wyszło do Tohaa.

KTS, Kaplan Tactical Services

Od jakiegoś już czasu z radością i pewnych entuzjazmem obserwuję fakt, że najemnicy w Infinity zaczynają odkrywać rolę tak ważną, jak na przykład w systemach Warmachine / Hordes, gdzie nie są już tylko zbiorem losowych postaci bez większego pożytku ale odnajdują się w różnych armiach i służą również jako eleganckie rozszerzenie fabularnego tła zabawy, reprezentując mniejsze siły czy organizacje. KTS to kolejna po Druze Shock Team jednostka paramilitarna, która dzięki reputacji i licznych sukcesach rozpoczęła działać na usługach licznych mocodawców, oferując swoje wyszkolenie i uzbrojenie tam, gdzie było ono potrzebne. Chyba najciekawszym dla mnie aspektem jednostkę najemników jest to, jak bardzo ‘militarnie’ one wyglądają – niezwiązani z utartą stylistyką żadnej z frakcji nie muszą przyodziewać klasycznych wzorów pancerzy poszczególnych nacji, ale mimo to posiadają zunifikowane uniformy, które nieraz bardziej wyglądają na zawodowych żołnierzy niż członkowie dużych armii. Pudełko zawiera cztery eleganckie modele, co prawda w dość statycznych pozach i niezbyt wyszukanych pukawkach, ale nada prezentują się dobrze i z pewnością ujrzymy ich na stołach. Solidne rzeźby, na plus.

Bao Troops, Judical Watch Unit

I kolejne pudełko z czteroma figurkami w środku na ten miesiąc, czyli nowa lekka piechota dla Yu Jing o bardzo eleganckich rzeźbach, które są można by powiedzieć pokazówką w tym, że rzeźbiarze CB ostatecznie opanowali w pełni ludzką anatomię i na dzień dzisiejszy dostarczają najlepiej, pod tym aspektem, wyrzeźbionych ludzików w skali 28 mm. Z tego co rozumiem z krótkiego opisu fabularnego, są to agencji specjalni na usługach specjalnie wyszkolonych oficerów rangi ‘Pheasant’, znanych nam ze wcześniejszego dodatku, i wraz z ów oficerami mogą tworzyć drużyny. Z pewnością smaczny dodatek – Strzelba Abordażowa czy ‘Contender’ na zawodniku z X-Visorem i Multispectral Visorem to jednak nie w kij dmuchał, a modele są naprawdę ładne – co prawda szmatka między nogami najpewniej nie za bardzo by się sprawdzała w walce, ale poza tym poziom detali jest wyśmienity – na samych gaciach dobry malarz może spędzić kilka godzin, pieszcząc pieczołowicie wszystkie kieszenie, zgięcia w materiale czy płytki pancerza. Jest ładnie, jest świeżo, to co lubię najbardziej. Nie wątpię, że miłośnicy azjatyckiej potęgi z pewnością nie pogardzą.

Crusader Brethern (HMG)

Czyli druga rzeźba dla rycerskiego skoczka PanOceanii, tym razem przylatująca na stół z wielką pukawką, czyli z ciężkim karabinem maszynowym. Jak już pisałem w przypadku poprzednika, mój problem ze zakonami rycerskimi w Infinity polega na tym, że ja ich w ogóle nie odróżniam od siebie i nieraz gubię się w czasie walki z nimi, nie wiedząc czy to, do czego strzelam to Teutończyk, Maltańczyk czy jeszcze jakiś inny gatunek Boskiego Kundelka. Dla mnie wszyscy wyglądają tak samo – Brać Krucjaty ma przynajmniej ten bonus, że jako skoczek dostaje eleganckie małe skrzydełka i plecaczek odrzutowy. Nie jestem wielkim fanem rycerstwa więc moja ocena jest z pewnością nieco zaniżona przez ten bias, ale co począć – jak to zwykle, nie jest źle – poza dynamiczniejsza niż u swojego kumpla z kombi-karabinem, detale jak zwykle ostre aż się można pokaleczyć, jak to u CB, ale za serce mnie nie chwyta, wcale a wcale.



I to dzisiaj byłoby na tyle! Zapraszamy ponownie jutro, gdzie wypróbuję nowy rodzaj tekstu z nadzieją na nawiązanie aktualnej dyskusji z wami, moi drodzy czytelnicy. Do jutra zatem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz