Dwa dni odpoczynku i mi się
należą! No dobrze, wiem, że przez ostatnie, powiedzmy, dwa tygodnie regularność
wpisów nie przypomina tej z drugiej połowy lutego, ale jak sami wiecie jestem
pod sporą presją wywołaną organizacją ów cross-systemowego konkursu
malarskiego, więc nie ma lekko – sporo maili do przeczytania, odpowiedzi do
spisania, rzeczy do dopilnowania! Jakby tego wszystkiego było mało, zwyczajnie
dzień jest za krótki i często-gęsto muszę wybierać – albo maluję, albo piszę. A
jako że naprawdę mam ochotę uskutecznić malowanie w formie dużo bardziej
aktywnej niż zazwyczaj… No cóż, pisanie musi poczekać na swoją kolej, kiedy
dzień będzie swobodniejszy. Z pewnością uda mi się wypracować odpowiednie
zarządzanie czasem, by zmieścić wszystko, ale to wymaga, haha, czasu! Dziś więc
coś lekkiego, na rozgrzewkę, czyli przegląd pięknych nowości do Infinity!
Corvus Belli jak zwykle trzyma
zabójczo wysoki poziom swoich rzeźb, i o tym chyba nikogo nie muszę
przekonywać. Jak to zwykle bywa czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej, ale
przeważnie to, co w Infinity uchodzi za ‘średni poziom’ i tak jest klasą
mistrzowską u innych wydawnictw, więc nie ma na co narzekać. Czasem trafią się
też miesiące takie jak ten, gdzie wszystko jest piękne, wszystko człowiek
chciałby kupić, a pośród nowości jest taka perełka, że nachodzi chęć na
wyciągnięcie ciężko zarobionej krwawicy z portfela, nie ważne czy model nawet
należy do frakcji, którą się zbiera. Luty był właśnie takim miesiącem dla
Infinity.
⁞ Ko Dali
Zacznijmy więc od naszej perełki.
Gdyby nie wrodzony leń i chęć korzystania z gotowych grafik, pomajstrowałbym
coś by zrobić ocenę 110%. Nowa, odświeżona rzeźba Ko Dali jak na moje gusta
niszczy system. Z początku mój entuzjazm szedł po linii rozumowania, że Yu Jing
właśnie dostał fantastycznie odświeżoną rzeźbę swojej tygrysiej komandoski, ale
kolorystyka i ogólnie, straszliwie bijący od modeli high-tech jakoś mi nie
pasował do stylistyki tej frakcji. A potem spadłem z krzesła, kiedy okazało
się, że nowa Ko Dali nie służy już swoim pobratymcom, lecz oddała się na usługi
EI i dołączyła do Kombinatu, który ekspresowo przeprał jej mózg, genetycznie
zmodyfikował i uzbroił po zęby, czyniąc z niej agentkę zniszczenia pierwszej
klasy, taką osobistą zabawę Wyewoluowanej Inteligencji. Rzeźba ścina z kolan i
aż prosi się o luksusowe malowanie – nie mogę się doczekać, kiedy wyląduje na
mojej półce i mam gorącą nadzieję, że nie jestem jedynym fanem nowej, obcej Ko
Dali.
⁞ Gao-Tarsos Unit
Tohaa, podobnie jak niegdyś
ALEPH, jako świeżutka frakcja w grze może liczyć na regularne dostawy nowych
figurek przez co najmniej kolejne kilka miesięcy, aż obsadzone zostaną
wszystkie ważniejsze braki. Nadeszła więc i pora na sprezentowanie modelu
profesjonalnego skoczka, znaczy się, dżentelmena z plecaczkiem ze skrzydełkami
i zasadą Combat Jump – muszę przyznać, że jest świetny, od czubka butów po
hełmofon. Dynamiczna poza, symbiotyczny pancerz widoczny pomiędzy płytami to
tylko tło dla fantastycznie zaprojektowanego uzbrojenia i wyśmienitego ‘plecaka’
właśnie, który reprezentuje jego zdolność do uderzenia z powietrza – trzy skrzydła z widoczną w
mechanizmie mobilnością naprawdę są świetne i wyróżniają figurkę na tle innych ‘lotników’
pozostałych frakcji, a za to należy się bonus, bo było nie było panowie z CB
musieli już opracować plecaczki skoczków dla kilku frakcji po drodze – jednak nadal
udało im się wyrzeźbić coś świeżego! Bardzo ładny model, któy przechyla w mojej
sprawie decyzję nad zakupem wszystkiego, co do tej pory wyszło do Tohaa.
⁞ KTS, Kaplan Tactical Services
Od jakiegoś już czasu z radością i
pewnych entuzjazmem obserwuję fakt, że najemnicy w Infinity zaczynają odkrywać
rolę tak ważną, jak na przykład w systemach Warmachine / Hordes, gdzie nie są
już tylko zbiorem losowych postaci bez większego pożytku ale odnajdują się w
różnych armiach i służą również jako eleganckie rozszerzenie fabularnego tła
zabawy, reprezentując mniejsze siły czy organizacje. KTS to kolejna po Druze
Shock Team jednostka paramilitarna, która dzięki reputacji i licznych sukcesach
rozpoczęła działać na usługach licznych mocodawców, oferując swoje wyszkolenie
i uzbrojenie tam, gdzie było ono potrzebne. Chyba najciekawszym dla mnie
aspektem jednostkę najemników jest to, jak bardzo ‘militarnie’ one wyglądają –
niezwiązani z utartą stylistyką żadnej z frakcji nie muszą przyodziewać
klasycznych wzorów pancerzy poszczególnych nacji, ale mimo to posiadają zunifikowane
uniformy, które nieraz bardziej wyglądają na zawodowych żołnierzy niż
członkowie dużych armii. Pudełko zawiera cztery eleganckie modele, co prawda w
dość statycznych pozach i niezbyt wyszukanych pukawkach, ale nada prezentują
się dobrze i z pewnością ujrzymy ich na stołach. Solidne rzeźby, na plus.
⁞ Bao Troops, Judical Watch Unit
I kolejne pudełko z czteroma
figurkami w środku na ten miesiąc, czyli nowa lekka piechota dla Yu Jing o
bardzo eleganckich rzeźbach, które są można by powiedzieć pokazówką w tym, że
rzeźbiarze CB ostatecznie opanowali w pełni ludzką anatomię i na dzień
dzisiejszy dostarczają najlepiej, pod tym aspektem, wyrzeźbionych ludzików w
skali 28 mm. Z tego co rozumiem z krótkiego opisu fabularnego, są to agencji
specjalni na usługach specjalnie wyszkolonych oficerów rangi ‘Pheasant’,
znanych nam ze wcześniejszego dodatku, i wraz z ów oficerami mogą tworzyć
drużyny. Z pewnością smaczny dodatek – Strzelba Abordażowa czy ‘Contender’ na
zawodniku z X-Visorem i Multispectral Visorem to jednak nie w kij dmuchał, a
modele są naprawdę ładne – co prawda szmatka między nogami najpewniej nie za
bardzo by się sprawdzała w walce, ale poza tym poziom detali jest wyśmienity –
na samych gaciach dobry malarz może spędzić kilka godzin, pieszcząc
pieczołowicie wszystkie kieszenie, zgięcia w materiale czy płytki pancerza.
Jest ładnie, jest świeżo, to co lubię najbardziej. Nie wątpię, że miłośnicy
azjatyckiej potęgi z pewnością nie pogardzą.
⁞ Crusader
Brethern (HMG)
Czyli druga rzeźba dla rycerskiego
skoczka PanOceanii, tym razem przylatująca na stół z wielką pukawką, czyli z
ciężkim karabinem maszynowym. Jak już pisałem w przypadku poprzednika, mój
problem ze zakonami rycerskimi w Infinity polega na tym, że ja ich w ogóle nie
odróżniam od siebie i nieraz gubię się w czasie walki z nimi, nie wiedząc czy
to, do czego strzelam to Teutończyk, Maltańczyk czy jeszcze jakiś inny gatunek
Boskiego Kundelka. Dla mnie wszyscy wyglądają tak samo – Brać Krucjaty ma
przynajmniej ten bonus, że jako skoczek dostaje eleganckie małe skrzydełka i
plecaczek odrzutowy. Nie jestem wielkim fanem rycerstwa więc moja ocena jest z pewnością
nieco zaniżona przez ten bias, ale co począć – jak to zwykle, nie jest źle –
poza dynamiczniejsza niż u swojego kumpla z kombi-karabinem, detale jak zwykle
ostre aż się można pokaleczyć, jak to u CB, ale za serce mnie nie chwyta, wcale
a wcale.
I to dzisiaj byłoby na tyle! Zapraszamy ponownie jutro, gdzie wypróbuję nowy rodzaj tekstu z nadzieją na nawiązanie aktualnej dyskusji z wami, moi drodzy czytelnicy. Do jutra zatem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz