Jak doskonale zdajecie sobie sprawę,
mili czytelnicy, cały pomysł na ów gruby konkurs zwany Malarską Aktywacją
wywodzi się z mojego głęboko zakorzenionego lenia. Słowem, modele mi się
piętrzą na półkach, moja mała armia Tau śmiga niepomalowana… No wszystko tak
naprawdę jest albo w stylowych kolorach Czerni Podkładu albo ma rozpoczęte
malowanie aż do momentu, w którym moje skupienie przeskoczyło na coś nowego – pod
tym względem jestem jak młody kociak, który z wielkim zapałem rzuci się na
włóczkę, ale po pięciu minutach przebiegnie pająk i od razu stanie się centrum
atencji. Tak więc w mojej głowie poczęła rodzić się idea, jak by się tutaj
zmotywować… I tak powstał konkurs, który na dzień dzisiejszy ma ponad 60
uczestników a jest szansa, że dobije i do 100 gdyż jeszcze trzy fandomy
bitewniakowe mogą się do nas dołączyć. Słodko!
Dziś więc będzie bardziej
prywatny wpis, a co, w końcu to nie jest Tele-Express lecz blog, prawda? Sam
oczywiście biorę udział w zabawie „na boku”, bo przecież o nagrody walczyć nie
powalczę – tak czy siak mam zamiar chociaż spróbować iść łeb w łeb z pozostałymi
zawodnikami i publikować na łamach zakurzonego warsztatu wpisy o tychże
postępach. Miałem ciężki wybór, za co się zabrać… Trzy startery do Dystopian
Wars były mocnym kandydatem, bo bym z nimi uderzył na Tarnowski klub czy do
Vanaheimu, szerzyć wiarę w napędzane parą okręty przy pomocy solidnie
pomalowanych modeli. Konkurentem dla tego wyboru jest moja skromna armijka aligatorów
do Hordes czy też moja solidna armia Tau do 40’tki – jako że tą param się już
od jakiegoś czasu, a i w plotkach pierdzą coś nieśmiało, że nowy kodeks gdzieś
w najbliższej dekadzie ma się pojawić… Będzie więc Tau. Będzie moja prywatna
armia, mój Rapid Response Team do
pilnowania granic w żółci i wytartym khaki!
Tak to wygląda na dzień
dzisiejszy, a na zdjęciu niestety nie ma jeszcze wszystkiego – w pudełku wciąż
leżą drony snajperskie (*żywiczne, bo nawet jeżeli wyjdzie, że mają babole, to
jednak wole by przy upadku nie łamały się jak zapałki*), kilka ‘krootkich’, dwa
Krzysztofy oraz ósemka wojowników ognia, ale codziennie sklejam coś nowego do
uzupełnienia tej armii, więc myślę, że szybko się z tym uporam. A na zdjęciu co
mamy? Cóż, dwa Hammerheady w trybie Railguna… Wiem, że niby pojazdy nie mają
się już tak dobrze na stołach jak onegdaj, ale ja po prostu lubię czołgi, i
choć mam obowiązkową trójcę Brudasków, to jednak zamiast kolejnej wolę ‘pchać
się na klimat’ i polatać czołgusiem. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze – na dzień
dzisiejszy Tau są dość smutną armią i czekają cierpliwie na nowy kodeks, więc
póki co można się bawić w ‘pełnokrwistego klimaciarza’ i się nie przejmować. Na
froncie dwa dwunastoosobowe składy Wojowników Ognia, podzielone tak, że jeden
ma tylko modele w pozycji stacjonarnej, a drugi w pozycji ruchomej, w biegu.
Pięć Stealth’ów też jest, bo w tej edycji lubią siedzieć w krzaczorach czy
ruinkach, zbierając sutego Cover Save’a i pestkując co tam się nadarzy. Na
razie jest też 9 krootów, docelowo będzie piętnaście w grupie, ale jeszcze się
sklejają, bidulki – fortunnie już mam utarty i wybrany schemat malowania dla
nich, a to mnie cieszy. Ach, no i oczywiście dwóch moich dowódców, Fyr’Na’O –
dowódca brygad pancernych armii oraz szef wszystkich szefów, Shas’o M’yen Mal’caor,
głównodowodzący całymi siłami patrolu granicznego.
Oczywiście na Etap Pierwszy
naszej zabawy mają iść ciężkie maszyny – szansa na pomalowanie /trzech/ czołgów
w tak krótkim czasie na poziomie, który będzie mnie zadowalał (*szczególnie
biorąc pod uwagę odręcznie malowany wzór kamuflażu optycznego takiego, jak już
możecie zauważyć na Diabelskiej Rybie…*), ale postaram się przynajmniej
skończyć transporter dla moich wojowników ognia i zabrać się za Broadside’y.
Taki jest plan na marzec, z drobnymi przerwami pomiędzy by skończyć pierwszego
marines’a w kolorach Sons of Medusa – nadal nie mogę się zdecydować, który
zakon wybrać, więc cichaczem sobie eksperymentuję…
By motywacja była, założyłem
sobie dwie sprawdzone metody, które teraz po prostu przywróciłem do życia
potęgą siły woli (*której to potęgi gdzieś po drodze zabrakło XD*):
Po pierwsze, zasada 30 minut , którą już opisywałem
na łamach bloga i do której, chwała mrocznym potęgom, dostałem pozytywny odzew,
że metoda ta pomogła już kilku innym hobbystom. Zasada jest bardzo prosta – ot,
chociaż 30 minut dziennie /musi/ się znaleźć na chwycenie pędzelka i
pomalowanie czegoś. Nie ważne, czy świat się wali, czy ci ręka odpadła, czy
terminy gonią w robocie czy na uczelni. Nie istnieją żadne wymówki, po prostu
30 minut musi się znaleźć, choćby nie wiem co. Wiadomym jest, że przez taki
krótki czas wiele się nie pomaluje, ale 30 minut dziennie… To już trzy i pół
godziny malowania w tygodniu, a w takim tempie coś się zawsze zdąży
zrealizować, a ‘coś’ to dużo lepszy wynik niż ‘nic’.
Po drugie,
automotywacja portfelowej pokusy, czyli ‘Nie
może kupić nowego pudełka, dopóki nie pomalujesz podobnej jednostki’. Tak
więc chciałbym kupić Predatora dla kosmicznych marines? Zrobię to… Kiedy
skończę malować Devilfish’a dla Tau. Chcę Terminatorów Szturmowych? Najpierw
pomaluj Broadside’y. Metoda ta okazuje się być diablo skuteczna, bo nie tylko
zmusza mnie do malowania, ale także znacznie minimalizuje moje zapędy w
wydawaniu kasy na mój plastikowy crack! I choć sklepy kuszą nowinkami, GW co
miesiąc zarzuca coś nowego a pozostałe firmy też nie próżnują, to jednak twardo
się spinam, portfel zaciskam i obiecuje sobie nagrody za pomalowaną jednostkę
czy model – proste, skuteczne… Gorąco Polecam.
Musicie więc wybaczyć ten jakże leniwy wpis,
ale zwyczajnie pół dnia siedziałem sklejając modele, kładąc podkład na moje
czołgi i smyrając pędzelkiem jednego taktycznego w nadziei, że nareszcie utrafię
na kolorystykę i zakon, który przykuje moja uwagę. Fortunie drugi tom ‘Badab
War’ jest bardzo inspirujący, i czuję, że nareszcie mogłeś trafić na to, czego
szukałem… A na dziś, kończymy i zamykamy teatrzyk!
Czad, trafiłem tu całkowicie przypadkiem, ale jestem miło zaskoczony. Sam, parę ładnych lat temu miałem piękną kolekcję postaci związanych z Władcą Pierścieni.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do wizyty na blogu
http://peceteria.blogspot.com