28.11.2011

[28.XI.2011] ROC#4: Ironblaster/Scraplauncher



 No to się rozkręcamy, bo Liściopada zaledwie kilka dni na krzyż zostało – i chociaż w tym miesiącu już pobiliśmy wynik odwiedzi zeszłego, to mi to nie wystarczy, i muszę was, drodzy czytelnicy, trochę dopieścić. Fortunnie mój nowy sposób planowania dnia póki co działa dobrze, i pozwala mi przeznaczyć kilka soczystych minut na zadbanie o bloga i hobby (*oby przetrwał jak najdłużej!*). Tak więc wczoraj przedwczoraj weekendowy wpis już ostygł, pora na obiecany rzut okiem na Ironblastera – tak wiem, znowu Ogry – musicie mi wybaczyć, fanem wielkich, obleśnych brutali byłem jeszcze kiedy byli słabi i niegrywalni! Nic dziwnego, że nowa księga armii i ich nowe modele przyciągają moją uwagę, portfel i pędzle (*w tym tygodniu doleci do mnie Armored Battle Force do Covenant of Antarctica, więc spodziewajcie się nagłego napływu Dystopian Wars – nie wspominając o Annihilator Barge do Nerkonów!*). Nie przedłużając dalej, pora przejść do rzeczy, czyli do naszego wielkiego, ogrzastego działa!

 
Dobrze, doskonale wiem, że z pudełka można poskładać zarówno Ironblastera jak i Scraplaunche – a teraz wy to również wiecie! Śledząc jednak po cichutku Border Princes  dowiedziałem się, że Ironblaster to w pewnym sensie jednostka obowiązkowa w każdej aktualnej armii ogrów. A że sam jestem (*co wielokrotnie powtarzam, by potem nie było…*) graczem najprzeciętniejszych wód, poszedłem za tymi radami i uznałem, że posklejam właśnie wielkie działo – tym bardziej, że model prezentuje się godnie w obu wariantach, a któż nie lubi posiadać największej artylerii na stole? Bonus tego rozwiązania? Nie wykorzystując części do Scraplaunchy dostajemy nie tylko sporo fajnych bitsów, ale też sześć pełnoprawnych gnoblarów! Dwa pudła kupione i gratis dostajemy mały oddziałem gnobbich, w sam raz na opóźnianie przy rozstawieniu – w sumie miła promocja ze strony GW. W pudle mamy ‘klasykę GW’, do której już zdążyłem się przyzwyczaić; nową, idioto-odporną instrukcję, podstawkę pod rydwan oraz cztery wypraski wypełnione po brzegi elementami obu wariantów modelu (*aż sto dziewięć części – bardzo dobry deal jak na pudło poniżej stu złotych!).

 

  

  


Rzut okiem na wypraski prezentuje się naprawdę interesująco. Rhinox jest… brzydalem! Ogólnie ciało bestii mi się podoba, ale ryj to to ma niewyparzony straszliwie. Na szczęście jest to jedyna rzecz, która mi się w tym modelu nie podoba, reszta jest absolutnie wyborna. Wehikuł ogrów w pełni oddaje ich myśl techniczną polegającą na tworzeniu przedmiotów z materiałów ‘z odzysku’. Tak więc ‘rydwan’ zbudowany jest z drzwi, ozdób jakieś imperialnej świątyni, kilku beczułek, czegoś, co wygląda jak krąg chaosu oraz z kilku młyńskich kamieni, prawdopodobnie krasnoludzkiego pochodzenia. Słowem, co się dało powiązać sznurem czy łańcuchem tak, by się trzymało kupy. Wizualny efekt jest bombowy – a na dodatek rzuca wyzwanie malarskie, bo mamy tutaj wszystko; metal, kość, kamień, drewno, skóry… mamy okazję pomalować tutaj każdy rodzaj materiału.

Poza jednak standardowym szkieletem konstrukcji GW zasypuje nas detalami. Zarówno w postaci całkiem sporej liczby dodatkowych elementów (*beczułki, szkatuły, kufry…*) jak i po prostu ogromną ilością wysokiej klasy szczegółów (*płaskorzeźby na wielkim dziale to miniaturowe dzieła sztuki!*). Co by nie było, że nie wspominam, to elementy do konstrukcji katapulty też są zaiste zachwycające – ilość złomu jest zatrważająca i jeżeli ktoś naprawdę chce powalczyć o piękne malowanie dla tego wariantu, narobi się, oj, narobi (*dziesiątki połamanych mieczy, zębate koła, popękane hełmy… no po prostu tyle stalowego śmiecia, że to aż przestaje być zabawne!*).

Sklejanie tego cuda to była czysta przyjemność – GW po raz, uch, sam nie wiem który udowadnia, że ich nowa metoda projektowania wyprasek w przestrzeni trójwymiarowej daje efekty. Nie tylko elementy na wypraskach potrafią być niezwykle przestrzenne i bogate w naturalne zaokrąglenia, ale również dopasowanie wszystkich elementów jest dopracowane do ostatecznej perfekcji. Wszystko siedzi jak ulał i to w sposób tak intuicyjny, że nawet nie trzeba do instrukcji zaglądać (*która i tak jest napisana w taki sposób, by nikt, nigdy się nie pomylił*). Ba, aż do tego doszło, że niektóre elementy wskakiwały na miejsce i trzymały się mocno bez użycia kleju! Bosko. Należy się tutaj również kolejna duża pochwała dla Genialnego Wydawcy – w instrukcji znajduje się informacja w połowie sklejania, że, cytuję „należałoby w tym punkcie przerwać sklejanie by pomalować te elementy przed dalszym składaniem modelu.” Tak jest, GW nareszcie naucza swoich klientów, że by porządnie pomalować ów złożony model (*mieć dostęp do wszystkich powierzchni*), dobrze go pomalować kiedy wszystko jest jeszcze łatwo dostępne dla pędzla! Miły gest z ich strony. Co ciekawe, chciałem pokazać jak się model prezentuje w pełni do tego właśnie tekstu, ale zarówno nie chciałem go sklejać właśnie po to, by móc go potem pomalować Jak Matka Natura chciała – fortunnie, idealne spasowanie elementów pozwoliło mi go ‘poskładać’ prawie całkowicie bez użycia kleju! Cholerna magia!

Słowem podsumowania, mamy do czynienia z kolejnym świetnym modelem od GW – aż się to nudne robić zaczyna! Fortunnie na horyzoncie pojawiły się nowe potwory do zwierzoludzi… a może powinienem nabyć pudło z Cycotaurami, znaczy, tfu, nowymi Minotaurami by móc trochę się pośmiać z produktów tego wydawcy, tak, dla odmiany? Wracając jednak do tematu, zestaw Ironblaster / Scraplauncha to NIEWIARYGODNIE opłacalne pudło; za mniej niż stówkę dostajemy duży model (*machina ta wystaje z każdej strony z rydwanowej podstawki!*) z dwoma wariantami i sporą dozą dodatkowych elementów. Na dodatek, za każdym razem pozostaje nam coś użytecznego! Jeżeli robimy Ironblastera, dostajemy sześciu gnoblarów na piechotkę. Jeżeli zrobimy Scraplaunche, mamy dodatkowego ogra do oddziału byków czy Leadbelcherów! GW ostatnio lubi tak nas rozpieszczać…

13 komentarzy:

  1. wszystko super, ale powiedz mi jedno, bo ciągle tego nie rozumiem...
    dlaczego gw robi failcasty?! plastiki są świetne, co widaćpo wszystkich ograch jakie pokazałeś, widać to też po wszystkich innych modelach. plastik jest proppa, łatwo go konwertować, przyjemnie się maluje, nie odpryskuje przy upadku, jest plastikowy. czemu oni tak sobie (i nam) życie utrudniają?

    wracając jeszcze do samego modelu - świetny jest:) jedna rzecz mnie tylko drażni - ta skóra tak odstająca od działa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A jaki jest twój problem z 'Failcastem'? ;)

    Znaczy, ile produktów z tej serii nabyłeś i na ilu się zawiodłeś? Sam mam niewiele, przyznaje, ale póki co żaden mnie nie zawiódł pod względem jakości Deathmaster Sknitch(*czy jakoś tak*) jest pozbawiony wad, a ostrość detali zadziwia. Firebelly podobnie, praktycznie totalnie pozbawiony wad (*drobniutkie uszczerbki, łatwe do wypełnienia*) i tak samo, ostrość i poziom detali ścina z kolan. Nekroński Overlord jest bombastyczny, tak samo Marny Calgar z załogą czy Uszatki z wielkimi łukami...

    Słowem, sam osobiście nie uznaję Finecastów za failcasty. Mają sporo zalet - figurki są lekkie, trwałe, odporne na uszkodzenia mechaniczne, łatwe w ewentualnej reperacji... jedyna wada, to absurdalnie wysoka cena. GW zapowiadało opuszczenie metalu głównie z powodu wysokich i rosnących cen metali - tylko po to, by przejść na jeszcze droższy materiał? Trochę kiszka. Ale poza tym, jestem zadowolony z produktów z serii Finecast.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://corvusminiatures.blogspot.com/2011/11/my-finecast-story-part-1.html
    blog gościa z chestofcolors - tam są fotki dark eldara - z eldarskimi banshetkami które miałem w łapach (może wrzucę foty niedługo) jest bardzo podobnie. do tego ogromne łączenia z wypraskami! wycinać to to chyba palnikiem trzeba będzie..

    fakt, wymieniają/zwracają kasę, ale to chyba jasne, że jak wypuszczają coś nowego i płacisz za to kupę kasy to oczekujesz czegoś naprawdę ok, nie? zwrot/wymianę oferują nawet sprzedawcy chińskich zabawek za 2zł na allegro... wiem, bo jak dostałem nie to co zamówiłem to mi podesłali 2 sztuki zamiast jednej, i nie chcieli zwrotu poprzedniej;)

    OdpowiedzUsuń
  4. a, i skoro przechodzą na żywicę zamiast metalu, czemu nie robią metalowych figsów w plastiku, tylko w finecascie?
    orkowy weirdboy na przykład jest ok w finecascie, dla odmiany, ale szczerze wątpię, żeby miał być gorszy w zwykłym plastiku..

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyżbym był jednym z tych nielicznych szczęśliwców, którzy nie dostali totalnie skaszanionych figurek z serii Finecast? ;) A szczerze, to wiele z takich raportów jest narzekaniem dla samego narzekania - owszem, ów Urien był ostro pokiereszowany, przyznaję, ale inne opowieści to pic na wodę; od kiedy to modele nie wymagają oczyszczania czy pracy przez malowaniem? Ile to razy przy metalowych modelach siedziałem z papierem ściernym polerując upartą nadlewkę, czy wypełniałem szczelinę po kiepskim dopasowaniu szpachlówką modelarską? Ach, te ogromne łączenia z wypraskami przeważnie są cienkie jak papier i kruszą się w rękach - takie flashe można oczyścić dosłownie paznokciem!

    Czemu nie robią w plastiku? Cóż, to jest rzeczywiście dobre pytanie - "nie mają technologii" byłoby dobrą odpowiedzią, gdyby nie fakt, że GW wypuszcza ostatnio zacne modele pojedynczych figurek w plastiku (Jak świeża menażeria Chaosu dla przykładu). Czemu więc robią w żywicopodobnym czymś? Nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  6. patrząc na Twoje ogry z perspektywy fana orków i demonów (przyszły rok!) cieszy mnie, że gw wydaje coś jeszcze w plastikach a nie sama żywica. przez Twoje zdjęcia i ogrowe malunki Ańi ogry przestały mnie odpychać, zaczęły przyciągać.
    pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżbym nie widział czaszek na modelu?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty faktycznie!
    jak będziesz kiedyś w okolicach Rzeszowa - masz u mnie dobre piwo za ten komentarz:D
    może GW zmieniło korporacyjną filozofię?

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę offtop, tyle mówisz o figurkach i materiałach do malowania. Może pokażesz kiedyś jakąś swoją pomalowaną figurkę?

    OdpowiedzUsuń
  10. http://www.wh40k.pl/index.php?name=Forums&file=viewtopic&t=13821

    No taki ze mnie przeciętny malarzyna :D

    OdpowiedzUsuń
  11. To i tak wychodzi Ci to lepiej niż mi. Przy okazji mam pytanie o pędzle, W&N series 7, które powinienem kupić?
    http://www.maluje.pl/pedzle-sobolowe-kolinski-seria-c-92_94_195.html

    Pytałem w skrzynce ale tam olewają nowych.
    http://chestofcolors.com/forum/viewtopic.php?f=46&t=5849&start=40

    OdpowiedzUsuń
  12. W&N to znana i zarazem uznana marka, a cena sugeruje że w istocie mamy do czynienia z prawdziwym włosiem sobolowym - do detali nie ma nic lepszego. Gdybym nie moje lekkie sfanbojenie produktami Vallejo to z W&N bym wybrał 3, 1 oraz 00.

    OdpowiedzUsuń
  13. Problem w tym, że tam są po dwa modele i nie wiem czy zdecydować się na miniature 0 czy na zwykłe 0.
    A ty jakich pędzli używasz?
    Ja do tej pory korzystam z Army Painter seria hobby. Mają też serie warganer.

    OdpowiedzUsuń