Witam pięknie w ten zacny
dzionek! Stęskniliście się? Kontynuujemy nasze żwawe rozruszanie bloga poprzez
codzienne wpisy… ale czy to ma sens? Moi zacni i szlachetni czytelnicy, dajcież
mi jakiś znak życia i napiszcie jakieś komentarza, machnijcie do mnie ręką,
zarzućcie mi nierzetelność i pokłóćcie się ze mną! Ja rozumiem, że się zaczęły
szkoły czy inne tam uczelnie, ale to nie powód, by kilku zdań nie skrobnąć, tym
bardziej, że całkiem sporo was dziennie wpada przejrzeć mnie niegodne wypociny!
No a dziś kontynuujemy temat wielkich, przepoconych chuliganów znany jako Ogry
w postaci, jak już się zapewne domyśliliście (*bo ten banner o góry zupełnie
niczego nie zdradza*), kolejnej odsłony ‘Rzutu Okiem Cyklopa’, w którym to
rozdziewiczam największego potwora pośród Ogrów – Stonehorna/Thundertuska! Bez
zbędnego przedłużania bierzemy się do dzieła.
Pudełko jak to pudełko, nie
zawiera i nie prezentuje sobą niczego ekscytującego. Choć raz chciałbym znaleźć
w środku jakąś zabawną niespodziankę, ale tym razem dostałem standard w postaci
trzech ramek z elementami naszego modelu, nowy wzorzec instrukcji oraz novum
dla mnie, czyli podstawkę na potwora! Jako że nie zaopatrzyłem się wcześniej w
Anarachnoraka (*czy jak to się tam piszę*), to jest to moje pierwsze spotkanie z
tą kolosalną podstawką! Już po niej samej wiemy, że nasz model będzie raczej
obfitych rozmiarów. Ramki są bardzo sprytnie skonstruowane pod względem
zawartości za co należą się oklaski dla projektantów GW – jedna ramka zawiera
ogromne ciało naszej bestii, a dwie pozostałe odpowiadają dwóm różnym wariantom
znajdującym się w opakowaniu. Sprytne i ułatwia odnajdywanie potrzebnych nam w
danym momencie części.
Jeżeli już o częściach mowa, to z
radością muszę przyznać, że zestaw Stonehorn/Thundertusk jest perfekcyjnie
wyceniony (*co się nieczęsto zdarza w wypadku produktów GW*) – 150 zł to
idealna cena za tak duży model, przy którym pozostaną nam jeszcze stosy
dodatkowych elementów. Sam model jest bardzo dobrze zaprojektowany zarówno pod
względem wizualnym jak i pod względem rozwiązań stricte technicznych; wielkie
cielsko bestii składa się prosto, intuicyjnie, a poszczególne elementy pasują
do siebie jak ksiądz do komży. Po raz n-ty GW udowadnia, że co jak co ale w
plastikowych elementach bardzo ciężko im dorównać. Ogromne powierzchnie
klejenia, świetne dopasowanie, praktycznie brak widocznych nadlewek czy linii
podziału… praca z tym modele tak naprawdę ograniczyła się do zdrapania miejsc
odcięcia z ramki! Czysta rozkosz. Potwora skleiłem może w odrobinę mniej niż 20
minut, a kolejne 10 poświęciłem dwóm ogrzym jeźdźcom (*postanowiłem posklejać
Thundertuska ze względów praktycznych – jest to bardziej użyteczny model w grze
z mojego punktu widzenia!*)
Jak widzimy na wypraskach mamy
naprawdę solidny zalew elementów, i to naprawdę uniwersalnych! Oprócz cielska
dostajemy dwa zestawy części do posklejania jednego z dwóch wariantów; obie
wersje tak bardzo różnią się od siebie, że pomimo korzystania z tego samego
ciała ich sylwetki są nie do pomylenia. Kiedy wybierzemy jeden wariant części
do drugie praktycznie pozostają nietknięte, co daje nam wspaniały zapas
elementów do wykorzystania w innych projektach. Dużym plusem jest również
wymienność niektórych elementów Stonehorna z Thundertuskiem, co pozwala na
stworzenie kilku bestii różniących się nieznacznie między sobą. Plusem wyboru
Stonehorna jest otrzymanie dodatkowe ciała ogra co wraz z elementami dodanymi
do pudełka pozwala nam stworzyć Bruisera czy Huntera na piechotkę bez
najmniejszych problemów! Solidny bonus – tak samo, jak stera dodatkowych
elementów w postaci płatów mięcha, odciętych kończyn, kociołków z żarciem,
beczek czy nawet całego, żywego (*jeszcze*) zakładnika! Dodano nawet mały
elemencik sceniczny do wklejenia w podstawkę. Gdyby wszystkie zestawy GW
zawierały takie bogactwo dodatków, nigdy nie usłyszelibyście ani jednego
narzekania na ceny ich produktów z moich ust.
Po sklejeniu Thundertusk
prezentuje się… kolosalnie. Ogromne kły, wielka sylwetka, wielki sztandar
przyczepiony do podwójnego siodła swojej brutalnej załogi. Budzi szacunek!
Zdecydowanie jest to model, który obok bohaterów specjalnych stanowić będzie centralny
punkt skupienia oczu podziwiających widzów; warto więc się przyłożyć do
porządnego pomalowania tego imponującego stwora. A obok naszego przyjemniaczka
zaczaił się nowiutki Lord Chaosu Nurgle’a, dla skali (*a pamiętajcie, że Lord
Chaosu jest większy od normalnego człowieka…*).
Chłopcy też mają klasę i ciekawe
pozy. „Kierowca” ma nawet odpowiednio skrojone lejce do kontrolowania potwora,
a w drugiej mocarnej łapie długi łańcuch z wielką pułapką na niedźwiedzie!
Zabawne i jakże pasujące do klimatu tych krwawych brutali. Drugi dżentelmen
dłubie sobie w zębach wielką strzałą (*mniej więcej wysokości człowieka!*) i
szykuje się do wystrzału swojej kuszy rozmiarów goblińskiej balisty! Oba modele
prezentują ładnie wyrzeźbione ogrze ciała – wysokie, grube, muskularne, z
barami jak pnie drzew. Podziwiam, że nawet w plastiku udało się stworzyć dobrze
wyglądające dłonie w płynnych gestach; wygląda na to że czas ‘wiecznej pięści,
co to ją łatwo zrobić’ fortunnie odszedł do lamusa! Zaznaczam, że choć Grob i
Hugga (*tak, już ich ochrzciłem!*) prezentują się godnie, to nie przedstawiają
wszystkich możliwości oferowanych przez zestaw – gdybyśmy wybrali Stonehorna, to
moglibyśmy użyć elementów do budowy Huntera/Beastmastera, w tym świetnej głowy
z długą, kościaną brodą czy ogromnej włóczni/piki. Ach, no i skóry z jakiegoś
smutnego zwierzaka!
Słowem zakończenia, zestaw
Stonehorn/Thundertusk przyniesie kupę frajdy każdemu hobbyście i malarzowi.
Jeżeli jesteście graczem ogrów, nie muszę was namawiać do zakupu, bo i tak już
macie ze dwa pudełka na tak zwaną bidę… Jeżeli jednak nie macie zamiaru
zabawiać się orkami, a lubicie fajne modele do zabawy, przemyślcie właśnie ten
zestaw. Za niską cenę dostaniecie solidny model słusznych gabarytów i kupę
zabawy jaki on wam zaoferuje! Kolejny sukces dla GW i kolejna godna nowinka do
ogrzej armii! A poniżej, na sam koniec, Thundertusk z pełną załogą i wszystkimi
dodatkami na swoim miejscu.
To ja się wpiszę:) Zawsze zaglądam z przyjemnością. Podoba mi się na blogu i projekt graficzny, i staranność opracowania notek, i język. Tak trzymać, bo to najwyższy możliwy poziom przy częstych wpisach - te ostatnie też mi się podobają:)
OdpowiedzUsuńno, to teraz pomaluj i pokaż!
OdpowiedzUsuńHo ho ho. Thundertusk w kolejne malowania jest tak daleko, że najprędzej to moje prawnuki go zaczną maziać pędzlami.
OdpowiedzUsuńDużo szczegółów, mało płaskich powierzchni, malowanie wydaje się proste i przyjemne.
OdpowiedzUsuńSię zagląda, się czyta, się podoba.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej :)
Artykuł niemal sprzed roku, ale co tam, zasługuje na komentarz :) Fajnie się zdarzyło że się akurat natknąłem na tą recenzję bo przymierzam się do zakupu tego modelu, chociaż po wiosennej podwyżce cen już nie nazwałbym go rozsądnie wycenionym ;) Bardzo dobry artykuł i blog generalnie, chyba zostane wiernym czytelnikiem :) pozdro
OdpowiedzUsuńDziękuje pięknie. Cieszy mnie wielce fakt, że nawet starutkie wypociny ktoś czyta pomimo mego karygodnego warsztatu pisarskiego :D
Usuń