Dzień dobry. Witam w wieczornym programie Polskiego Radia Korespondecji Wojennej kanału czwartego - dzisiejszego wieczoru nadajemy z wraku czeskiego U-Bota program Lexicanum, w którym bezlitośnie pastwimy się nad produktami do naszego małego, perwersyjnego hobby zwanego grami bitewnymi i parafernaliami. Dobra, wystarczy prób zrobienia kabaretu, słabo idzie, co nie? Mam ostatnio Blokadę Piśmienną - co nie próbuje czegoś napisać, wychodzi jakiś Duński Kaszalot, totalnie niezjadliwy. No, ale ramówka ramówką, ma być wpis, jest wpis! Dodatkowo postawiłem sobie Rarity przed monitorem, jej seksowny, plastikowy wzrok pobudza mnie w niedwuznaczny sposób - Don't Judge Me. Dzisiaj rzucam okiem na drugi już armybook do Ószmej Edyszji Warhammera Fantasy Battle, zakurzonych, zapiaszczonych Królów Grobowców (*czyt. Tomb Kings*).
Zaczniemy od klasyków (*Berlioz, Grieg, może odrobinkę mainstreamu w postaci Vivaldiego.*), czyli od oceny szaty zewnętrznej. Nie ma się co za bardzo rozpisywać, ponieważ pierwszy podręcznik do zielonoskórych już mnie zapoznał z nowym formatem wydawniczym Armybooków - Twarda, lakierowana okładka, kredowy papier, pełen kolor w domu i w zagrodzie. Co jednak jakoś omsknęło mi za pierwszym razem to fakt, że nowe kniżki są, patrzcie państwo, Szyte! Oh My! Dość wypadających kartek, koniec z tasującym się armybookiem! Aż się łezka zakręciła, że te czasy już odchodzą. Kolejna rzecz którą warto zapamiętać - bohater na okładce najwyraźniej zostaje z nami na dłużej. Unifikacja wzornictwa ostatnio ostro chwyta GW za jądra - White Dwarfy z białym tłem, armybooki z hirosem na klacie, czerwone grzbiety... Pilnują się. Bez dalszego owijania w bawełnę, wizualnie i jakościowo nowy armybook to perełka: godnie się prezentuje w rękach i na półce.
Przejdźmy więc do konkretów, czyli do tego, co w środku. Standardem od prawieków jest dzielenie zawartości na Grube Rozdziały i tym razem nie jest inaczej. Rozdział Kings of the Dead to klasyczna sekcja fluffowa - dowiemy się kim są królowe grobowców, skąd się wzięli i dlaczego są martwi. Potem następuje naojbszerniejszy rozdział, The Legions of the Tomb Kings, w którym dostajemy krótkie tło oraz statystyki wraz z unikalnymi umiejętnościami każdej jednostki w armii wraz ze stroną głównych zasad frakcji. Potem mamy showcase modeli pomalowanych przez 'Eavy Metal (*teraz zapewne, jak ktoś już napisał, 'Ighty Resin*) pod nazwą The Dead Awaken, a książkę zamyka - standardowo - Tomb Kings Army List. Kniga ma 96 stron i pachnie... po prostu przepięknie.
Warto zwrócić uwagę na autora armybooka do piaskowych truposzy - Robin Cruddace, autor kodeksów do Imperialnej Gwardii oraz Tyranidów. Czego można się spodziewać? Wszystkiego. Czego się nie spodziewałem? Totalnej, absolutnej, niewyobrażalnej zmiany fluffu. Ale o tym za chwilę. Dział Kings of the Dead poświęcony jest wczesnej historii Nehekhary i jest to lektura przyjemna. Dowiadujemy się o istnieniu potężnej i starożytnej cywilizacji ludzi, o podbojach całego starego świata, o potędze państw-miast rządzonych przez niewyobrażalnie bogatych królów, których Wola była Prawem. Szybko jednak schodzimy na temat główny, czyli na prąd fabularny pod tytułem "Czemu są żywymi trupami i dlaczego to nie to samo, co wąpierze i nekromanci". Otóż są żywymi trupami dlatego, że ich królowie, a głównie Settra (*kawał skurczybyka, podbił praktycznie wszystko co można było podbić*) poszukiwali nieśmiertelności tak bardzo, że założyli cały kult oparty jedynie na dążeniu do życia wiecznego - tyle, że dosłownie, że się wyrażę cytatem "Na tej Ziemi".
Kult uczył się powoli, ale skutecznie - kapłani zwani Liczami potrafili znacznie przedłużać żywot swój i swych potężnych władców, ale niestety, nie udało się za żywota potężnego Settry odnaleźć tajemnicy nieśmiertelności. Settra spoczął więc wykwintnie zamarynowany w największym monumencie ludzkości - białej piramidzie, której blask raził oczy śmiertelnych! (*egomaniak*) Tak miał czekać, aż jego kapłani nareszcie będą w stanie obudzić go z śmiertelnego snu do wiecznego życia! Piękne, ale wiadomo, pańskie oko konia tuczy a gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść - słowem, bez twardej ręki Setty pomniejsi samopankowie rzucili się sobie do gardeł, jedność Nehekhary upadła a legiony ścierały się pomiędzy sobą. Dorzućmy do tego plagi, choroby, wrzody i urzędy podatkowe, a uzyskamy rozsypujące się państwo. Na dodatek kult śmierci był tak potężny, że kapłani zaczęli się rządzić a cała populacja myślała jedynie o swym żywocie po śmierci. Po prostu niezły syf.
I wtedy, niczym Filip z Konopii wyskoczył Nagash. Był pogięty, zły i szatański - dlaczego? Bo mógł (*niestety, takie jest wyjaśnienie*)! Zabił brata, zagarnął tron, torturował porwane mroczne elfy i połączył wiedzę kultu trupostwa z czarną magią zostając pierwszym Nekromantą. Jego potęga była, oczywiście, straszliwa! Wskrzeszał zmarłych, podbijał sąsiednie królestwa, był niegrzeczny. A na dodatek rozpoczął budowę największego magicznego artefaktu w historii Starego Świata, może ustępującego jedynie mistycznym Wrotom Chaosu. Czarna Piramida Nagasha, jego popisowe dzieło, to mroczna konstrukcja przepełniona czystą mroczną magią, rodzaj katalizatora magicznej potencji. To z jej pomocą Nagash planował wykonać Wielki Rytuał, który zamieniłby wszystko wszędzie w żywe, podległe jego woli trupy. He Mad? Jak to jednak często bywa, nie wyszło - jednocząc siły pod niejakim Alcadizaarem połączone legiony królów pokonały Nagasha i wyrzuciły go z kraju. I w ogóle, było wiele radości. Alcadizaar rządził prawie tak dobrze jak Settra, Nehekhara znowu kwitła, no rozkosz po prostu. Nagash jednak wrócił, po drodze stworzył eliksir życia i wampiry, pokonał wszystkich, rozpoczął wielki rytuał, skaveny się wmieszały i doprowadziły do zguby Nagasha w połowie wykonywania super-zaklęcia. Settra się obudził, rzucił okiem na ruiny swojego niegdyś cudownego królestwa, przejrzał się w lustrze, wkurzył się i obiecał sobie, że już nigdy nie pójdzie spać, bo Grube Imprezy chłopaki kręcą, jak nie patrzy. Ta-daa, koniec historii.
Wnioski? Królowe Grobowców nie cierpią wszystkiego, co żyje bo - pierwsze primo, przez wieki grabili ich groby, kradli złoto i rujnowali ich architekturę. Słowem, walczą z wandalizmem. Drugie primo, bo ośmielają się być nieprzyzwoicie żywi (*królowe grobów to straszni vitafobi*), świeżutcy i cieszący się ów życiem, kiedy oni, potężni i jakże szlachetni królowe są zaledwie cieniem swojej chwały - a na dodatek nie mogą cieszyć się nawet z jedzenia fig! Oburzające, zarżnąć żywych! (*tak, taki kawałek też jest we fluffie*). Słowem, nie nazwałbym ich armią Neutralną jak w poprzednich edycjach - są wkurzeni i pragną krwi. Co do różnic między nimi a nekromantami... Nieumarli Nehekharanie wstają z martwych z cząstkami wolnej woli i własnym "ja" - służą nie pod przymusem czarnej magii, lecz dlatego, że są na wieki wierni swoim nieśmiertelnym władcom! Wow. Super, nie? Gdybym był szkieletem to poczucie wolności ogrzewałoby mnie w zimne, pustynne noce.
Przejdźmy do jednostek i zasad armii, czyli do The Legions of the Tomb Kings. Co się zmieniło? Niewiele. Hierofanta nadal musi być i wraz z jego śmiercią nasze truposze zaczynają się sypać jak francuskie auto dzień po upływie gwarancji. Truposze nadal nie mogą maszerować, nadal jedynie stoją w miejscu jako reakcja na szarżę i nadal wzbudzają strach. Co jest oczywiste - kto by się nie bał walcząc z hordą nieumarłych, albo co gorsza, z ożywionym pomnikiem jakiegoś paskudnego boga? Są również Niezłomni i Niestabilni (*w uczuciach też, chlip*). Zmiany zmiany? Ponieważ królowie i książątka nie mogą już prawić inwokacji, moja ulubiona ich zasada z poprzedniej edycji uległa totalnej zmianie. Kiedy grałem jeszcze tą armią UWIELBIAŁEM wołać donośnym głosem "My Will Be DONE!" przy miotaniu inwokacji z króla. Teraz już nie mam okazji do tego zawołania, bo ta umiejętność jest pasywna - ale przynajmniej pożyteczna, bo zarówno Król i Książątko użyczają swoich umiejętności bojowych oddziałowi, do którego dołączają (*Strażnicy Grobów z WS:6? Pycha.*). W bohaterach też liczne zmiany - Icon Bearer przemianowany został na King's Heralda i jest użyteczny! Nie tylko dlatego, że BSB stał się praktycznie konieczny w 8 edycji, ale też dlatego, że jest praktycznie dwoma dodatkowymi ranami dla Króla/Księcia w oddziale. Miłe. Oraz, haha, Nekrotekt - wkurwiony artysta kamiennej bohemy! Opinie na temat jego modelu są podzielone (*znaczy, mi się podoba, reszcie świata - nie bardzo*), ale ma chłopak klimat; jest tak wkurzony na wandali jego dzieł, że udziela swoją nienawiść oddziałowi, do którego dołączy! Na dodatek jako mistrz rzeźbiarski i origami "w locie" składa pękające monumenty - tak więc wszystkie modele w niedalekiej okolicy z zasadą "Animated Constructs" dostają Regenkę na 6+. Która lubi się powtarzać, bo oddział z Hierofantą w środku też ma regenkę na 6+! (*Deathstar? Proste - Horda Tomb Guardów prowadzona przez Króla, z Hierofantą i Heraldem ze sztandarem Wiecznego Legionu. Killing Blow, wysokie WS, solidny pancerz, regeneracja, magia, hard hitter i wstawanie z martwych w jendym*).
Z dalszych nowinek mamy oczywiście Rycerzy Nekropolis, Pultających się Podglądaczy (*wybaczcie, ale Sepulchlar Stalkers jest nietłumaczalne*), Wojennego Świnska i Nekro Świnksa. Oh, oraz kościanego giganta magusa, Hierotytana. I Uszaty w wielkimi łukami! Czy coś spośród tego tłumu jest godne uwagi? Owszem - Rycerze nie są źli, bo są twardzi i wielozadaniowi - pancerz 3+, stosik ataków, część z Killing Blowem a część z Poisonem... możesz ich rzucić spokojnie do walki z każdym celem i oczekiwać wyników. Pultacze to świetna jednostka do walki z maszynami oblężniczymi - wychodzi spod ziemi i wali magicznym wzrokiem stosem krótkodystansowych ataków z siłą 1 konta inicjatywa celu. Bez ochrony pancerza. Bam, zamiana w piasek! Krasnoludy smutne? Cóż. Trza było być żwawszym. Oba świniaki, no sfinksy, są fajnym dodatek - nie tylko mają czaderskie modele ale też są diablo wytrzymałe (*mistyczna wytrzymałość równa osiem*) i dobrze się leją.
Warsphinx ma sporo ataków i jest idealną bronią do walki z hordami czy klasycznymi klockami lżejszej piechoty, która zedrze na nim zęby nieustannie masakrowana przez liczne jego ataki, zianie ogniem, thunderstompa i atak specjalny o smaku katapulty. Necrosphinx raczej model półkowy, bo i tak ze smokiem sobie nie poradzi - za mało, za słabych ataków, a liczenie na pojedynczy atak z Heroic Killing Blowem to pomyłka dla hazardzistów. Uszaty z łukami za to są rozkoszne - owszem, trafiają żałośnie, ale siła 6 jest nie do pogardzenia, tym bardziej, że nadal są Uszatami - 3 ataki z siłą 4 każdy na bazie; ich zasada "lejemy ich wręcz, bo to tylko łucznicy" nie dotyczy. Słowem, w departamencie jednostek jest bardzo sympatycznie, nowości radują oczy i pozwalają na budowę ciekawych rozpisek opartych na różnych konceptach - od hordy szkieletów, bo klasyczne masowe oddziały rydwanów aż po elitarne armie zbudowane na kamiennych posągach.
A teraz to już z górki. Showcase, znaczy przepraszam, The Dead Awaken to norma kodeksowo-armybookowa, gdzie możemy się "zainspirować" malowaniem elitarnego zespołu kozaków pędzla Games Workshop. Jest ładnie, ale co więcej mogę napisać? Może to, że większość tych zdjęć można było zobaczyć w majowym Białym Krasnoludzie czy w sieci, więc trochę szkoda, że nie zostawili kilku świeżych ekskluzywnie do książki. Lista jednostek to lista jednostek - równie pasjonująca co wizyta w pobliskim ZUS'ie. Ale by tradycji stało się zadość, wyliczanka: Jest 6 lordów (wśród nich 4 specjale), 7 herosów (3 specjale), 5 core'ów, 8 speciali oraz 5 rare'ów, co daje łącznie 31 jednostek (24 bez specjalnych postaci) - całkiem niezły wynik, ale do zielonoskórych daleko, hen, daleko!
I jaki z tego wszystkiego jest wniosek?
Po pierwsze, nadal mam blokadę na pisanie. Po drugie, Tomb Kingowy armybook to przyjemna lektura i obowiązkowa pozycja dla kolekcjonera - nawet, jeżeli fluff jest szalony i czyta się go jak najgorszego fanfika! Armia potrzebowała odświeżenia, i z punktu grywalności wygląda teraz naprawdę zacnie. Cóż więcej dodać? Chwytajcie łopatki i idźta w piach pogrzebać za zmarłymi!
Czyżby ktoś nam zdeptał Mrówę bo nic nie pisze? :(
OdpowiedzUsuńJuż będzie cisza ze 3 tygodnie. :(
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny wpis ;)
OdpowiedzUsuńmiesiąc przerwy...
OdpowiedzUsuńI kolejny fajny blog padł. :/
OdpowiedzUsuńMoże ma długie wakacje (ach ja chce długie wakacje... )
OdpowiedzUsuńCzemu ach czemu ponownie czytam te prorocze wieszczby o upadku? Gdyby upadł, to bym go zamknął, i by niczego nie było ;) Po prostu, Ril Lajf czasem gniecie i ma priorytet! Wróciłem z wakacji, załatwiłem co miałem załatwić, i pisze posty jak dzika świnia na wygonie!
OdpowiedzUsuńBędzie żyć!
Łiiiiii :3
OdpowiedzUsuńTy mu tutaj lepiej nie łiłuj, bo kwartał mi wisisz tutorial na bloga xD
OdpowiedzUsuńPrzestałeś się odzywać, to nic nie słałem. Meilnij mnie to coś dostaniesz.
OdpowiedzUsuń