Uszanowanie z ranka! Zliczanie głosów jeszcze trwa (*po prostu było was zdecydowanie za dużo! Nie, żebym narzekał, co to to nie!*), ale podejrzewam, że do dzisiejszego wieczorka się z tym uporam i wszystko będzie zgodnie z zapowiedzią, a więc jutro pojawi się piękny, obfity wpis z czterema radosnymi wiktorientami, którzy w naszej uroczej zabawie najszybciej wysilali szare komórki. Zrelaksujmy się jednak dzisiaj przy wilgotnym zapachu mrocznej piwnicy Homonokulusa przy akompaniamencie wrzasków bólu i cierpienia - prezentuję wam bowiem pierwszy, eksperymentalny wpis z małej wewnętrznej serii blogowej "Rzut Okiem Cyklopa", w którym to wybebeszam swoją ofiarę jak rzeczone monstrum i łypię na nim jednym okiem aparatu monstrograficznego, by podzielić się z wami wrażeniami z pudełka / kodeksu / zestawu / zawartości jagnięcia. A dzisiejszą ofiarą okazał się nowiutki Talos, silniczek bólu, najbliższy przyjaciel każdego szalonego naukowca. Do dzieła!
Wszyscy wojownicy Mrocznych Eldarów znają Pana Silniczka. Talos to chory wytwór wyobraźni Homonokulusa, połączenie machiny wojennej z wędrowną skrzynką miłośnika sado-maso, nieświęta unia maszyny z żywą istotą. Games Workshop najwyraźniej nie chce powtarzać błędów starych edycji, i błyskawicznie dostarcza modele do nowych kodeksów / ksiąg armii tak, by żadnego modelu nie brakowało w ich sklepie (*by nie zaistniała pokusa zakupu modelu innej firmy, najpewniej!*). Talos/Cronos jest pudełkiem z ostatniej fali nowości do mroczniaków i zaiste wygląda wybornie, kontynuując dobrą passę tej armii względem nowych figurek. Pudełko nie jest duże, ale liczba elementów równa 89 to całkiem niezły wynik, tym bardziej, że wszystkie elementy są pięknie groteskowe a pozwalają nam na wybudowanie jednego z dwóch głównych wariantów potwora - tytułowego Talos'a oraz nowego młodszego brata, Cronosa, Silniczek Pasożytniczek. Wielu graczy zarzuca Talosowi wysoki poziom "Cryxowatości", ale dla mnie to odrobinę na siłę - modele "homonokulistyczne" są dużo mniej szkieletowe, a dużo bardziej, hrm, "fleshcraftowe". No i nie ma kominów, a bez kominów, nie ma Cryxu.
W środku opakowania klasyka rocka, czyli zestaw wyprasek, nowa instrukcja składania oraz lataczowa podstawka z dwoma kulkowymi złączkami. Kulkowe złączki to dla mnie nowość (*pierwszy model, który je posiada, jaki nabyłem*) i są zaiste darem niebios i błogosławieństwem Peruna - gdybym bowiem dostawał złotówkę za każdym razem, kiedy ułamałem końcówkę standardowego patyczka pod fruwajki spokojnie miałbym dość szmalu, by nabyć powiększony zestaw w McDonaldzie dla dwojga. Z kulkowym złączem nie tylko ten problem nie występuje, ale na dodatek dostajemy fajne narzędzie do wybrania dynamicznej pozy dla naszego modelu. Mała rzecz, a cieszy. Wada? Na Talosie/Cronosie miejsce na ów "Kulkę" robimy sklejając dwie połówki miednicy potwora - jeżeli nie skleimy ich mocno i równiutko, to wytworzona luka na kulkę będzie za szeroka, przez co zamiast pewnie trzymać się złącza, model będzie miał trudności w ogóle się w nim utrzymać. Trzeba zwrócić na to uwagę przy sklejaniu.
W mój wielki zachwyt wprowadziła mnie nowa forma instrukcji sklejania modelu. Pamiętacie te stare na pewno jeszcze - niby utrzymane w klimacie, z odpowiednią ilustracją i w ogóle, ale nieraz diablo nieintuicyjną i bardziej przypominającą manual do zestawu LEGO niż instrukcję sklejania plastikowego modelu. Widzę jednak, że Games Workshop poszło po rozum do głowy i całkowicie zmieniło format instrukcji na taki, który dobrze znamy z modeli historycznych - jest jasno, jest przejrzyście, jest profesjonalnie. Części są ponumerowane, mamy jasny podział na dwa warianty (*Talos i Cronos, naturalnie*) a poszczególne kroki są tak klarowne, że nazwałbym ów instrukcję absolutnie idiotoodporną. Kolejna niewielka w sumie zmiana z punktu widzenia gracza/kolekcjonersa/hobbysty, a jakże miła i sympatyczna.
Powyżej zaś możecie nieco dokładniej przyjrzeć się poszczególnym elementom figurki. Talos/Cronos jest modelem pięknym, szczegółowym, pełnym wspaniałych detali i udowadniającym, że chociaż GW ma swoje liczne fochy i wpadki, to jeżeli chodzi o plastikowe modele są praktycznie nie do pobicia. Wiele rzeczy na ramce od razu zaowocowało wykwitem poczciwego banana na mojej paskudnej mordzie - umięśnienie korpusu Talosa/Cronosa jest niesamowicie precyzyjne anatomicznie, liczne kręgosłupowate kawałki są równie dokładne i i rozkoszne. Dorzućmy do tego dziesiątki różnego rodzaju tub, fiolek czy szklanych kapsuł pełnych dziwnych cieszy a uzyskamy naprawdę ślicznego potworka! Aż ślinka cieknie na widok tych wszystkich działek, noży, kolców, haków, elementów hydrauliki wprawionych w żywe mięcho... Mniam.
Sam model przy sklejaniu nie sprawia najmniejszych problemów. Wszystko pasuje do siebie praktycznie od ręki, wymagane są jedynie drobne oczyszczenia w miejscach odcięcia z ramki, ale to norma. Wielkim plusem jest również prawie niewidoczne linie podziału na elementach, przez który przechodziła - dużo mniej roboty z uzyskaniem gładkiej powierzchni. Wielką zaletą cyfrowego projektowania modelu jak się okazuje jest również bardzo precyzyjne rozmieszczenie punktów złączeń na elementach, przez co niczego nie musimy szlifować czy przycinać, by idealnie pasowało do swojego miejsca. Po prostu składanie tej bestii to czysta rozkosz, która zajęła mi może kwadrans - niestety, Talos, jako machina tortur, musiał się napić mojej krwi. Jeden z kolców na jego miednicy był tak ostry, że przekuł mi kciuk i wessał kroplę ludzkiej juchy. Skuteczny, nie? Nawet kością nie rzucał na trafienie, skurczybyk. A tak się prezentuje z profilu (*wybaczcie jakość zdjęcia, ale słonko tak operuje, że łojezusicku!*)
Co ciekawe, potwór ten nie jest wcale taki potworny, jeżeli chodzi o rozmiar. Owszem, łapska i ogon są naprawdę spore, ale reszta wcale nie jest tak dopchana, by mu dawać od razu wytrzymałość równą 7! Jest to jednak zaleta z punktu widzenia rozgrywki - niewielki rozmiar to dobra wiadomość, kiedy poszukujemy osłony dla naszego silnika bólu i rozpaczy. Dla skali, właśnie podszedł od tyłu terminatora Szarych Rycerzy...
Podsumowując, uważam pudełko Talos/Cronos za wyjątkowo opłacalne - i to dla każdego hobbysty, a nie tylko zadedykowanego zbieracza Mrocznych Eldarów (*sam nimi nie gram w końcu*). 120 zł to w sumie dużo za model mniejszy niż na przykład Rhino czy Devilfish, którego dostaniemy nawet w niższej cenie, ale jego złożoność, bogactwo elementów oraz dwa warianty są tego warte - zresztą, po poskładaniu całego Talosa do kupy pozostał mi cały STOS niewykorzystanych części; od lubieżnych kręgosłupowych macek Cronosa aż po najcudowniejsze maski, które z pewnością mi się jeszcze przydadzą. Słowem, godny zakup, piękny model, możemy otwarcie zazdrościć graczom Mrocznymi Długouszymi maniakami zbrodni. A przy okazji...
Magnesowanie może być nieco problematyczne. Ogon to małe piwo, bo jest na bardzo wygodnej złączce, więc nawet go przyklejać do modelu nie trzeba by się dobrze trzymał, więc jego wymiana to pryszcz. Gorzej z łapami - bo o ile bronie do Talosa są tak zrobione, że również bez magnesu można je luzem wymieniać, to rączki do Cronosa są "całościowe" i wymagałyby pomagnesowania rączek w barkach modelu, gdzie jest akurat dość niewygodne do takich zabaw zagłębenie i punkt "sklejny" 3 elementów.
OdpowiedzUsuńRoboty w sumie niedużo ;)
Kolce na żaglu Raidera tną niemalże do kości ;)
OdpowiedzUsuńBeware, beware! (as Zecora said) ;)
yey, yey... aż chce znów grać DE :)
OdpowiedzUsuńCryxo-podobny wygląd to zapewne zemsta za inny silniczek, a dokładniej to Wraith Engine ;).
OdpowiedzUsuń