2.05.2016

[02.05.2016] Infinity na Kwiecień 2016


Kwiecień przeminął z wiatrem. Dosłownie, bo duje za oknem, jakby się kto powiesił, a zimno i smutno, że aż żal rzyć ściska. Nie o taki Maj walczyłem. Wypatruję słońca by naładować baterię, popijam owocowymi herbatkami i podnoszę swoje morale przeglądając nowości do gier, szukając haczyków na teksty… Bo blog nie może zwalniać! Chyba, że już mi się odechce. Jednak na razie nam to nie grozi, bo Corvus Belli po raz ponowny puszcza farbę i sprzedaje cynk odnośnie nowości na ten miesiąc i jak zwykle robi nam, graczom Infnity, dobrze! Jest parka naprawdę ładnych modeli, w tym pamperek, na którego czekałem odkąd dokonałem rewitalizacji moich wściekłych, kosmicznych małp. Nie zwlekajmy więc i rzućmy okiem na to, co nam kruki wojny proponują w celu wyczyszczenia portfela.

Zaczniemy od największej nowinki, czyli od Megaryby! Znaczu, tfu, Maghariba Guard to odwieczny TAG do miłośników Nowego Islamu… Odwieczny głównie dlatego, że był to model wydany w czasach tak zamierzchłych, że jeszcze Warhammer 40k był grywalny a Sigmar nie latał na rdzeniu starego świata przez kosmos. Naturalnie starowinka musiała nareszcie ustąpić miejsca nowemu wzorowi, bo trzeba przyznać, że była już zmurszała i nie ukazywała potencjału nowych metalowych wzorów tego wydawnictwa. I choć była uroczo zerżnięta z kroczących czołgów znanych nam z Ghost in the Shell, to jednak nowa rzeźba urywa cztery litery. Spójrzcie tylko na to cudo! Wygląda brutalnie, wygląda agresywnie, wygląda po prostu jak prawdziwa maszyna wojenna, pojazd bojowy. Model jest /wielki/ - jak na standardy Infinity, oczywiście – i niesamowicie bogaty w detale. Widzimy każdy przegub, każdy pneumatyczny przekładnik na nogach, obrotnicę na wieży, wszystko. Robi wrażenie, i będzie wyzwaniem dla malarzy jak i zakładam wielką frajdą. Aż się można bać, biorąc pod uwagę, że całe to cudo jest oczywiście odlane w metalu. Minusy? Cóż… Cena. Jest to najpewniej najdroższy model seryjny do Infinity z kosztem ponad 200 złotych! No, ale pół kilo metalu dostajemy, więc w teorii wiemy, za co płacimy. Jak dla mnie mocno na plus – budzi respekt.

Na drugi ostrzał wchodzi model, który już kupiłem, bo musiałem – Yaogat Strike Infantry z MULTI Sniper Rifle!  Moraci są moim zdaniem frakcją, która najwięcej zyskała na nowej stylistyce proponowanej przez Corvus Belli. Owszem, nowi ludzie też się świetnie prezentują z bogactwem detali i dbałością o szczegóły, ale Moraci z wychudzonych pawianów o czerwonych maskach stali się tym, czym fluff od nich wymaga – potężnie zbudowanymi, umięśnionymi potworami. Ich rzeźby są doskonałe i emanują czystą agresją – od grubo wyglądających pancerzy aż do ‘ceglastych’ giwer, które nadają im radośnie brutalnego smaku. Każda ich spluwa wygląda jak wyciosana z granitu. Nowy Yaogat nabrał kształtów, zabrał ze sobą solidny topór na wszelki wypadek i dumnie pyszni się swoją długolufową armatą. Świetny model, tym bardziej, że wieść gminna niesie, że kamień na którym stoi jest ‘wliczony’ w blisterku, tak jak miała Oznatka ze startera. Rewelka. Niech wypuszczają ich jak najczęściej – pora na nowego Rasyata, gorąco proszę!

Kolejna nowość nie jest dla mnie interesującą ze względu na frakcję, lecz na fakt, że wydawca aktywnie stara się przerabiać stare pamperki na nowe, czadowe wzory. I choć starter Chińskiej armii sektorowej – Imperial Service – nie był jakoś zaskakująco stary, to nowy nie tylko dostarcza świeżych rzeźb, ale ostro zmienia jego kompozycję, wyrzucając ‘ogólniaki’ pod postacią Hsiena czy Wu Minga i wypychają pudełko tym, czym partia pragnęła – imperialnymi agentami. I to z szerokim wachlarzem oręża, bo dostajemy modele z rakietnicą, strzelbą oraz jednego agenta uzbrojonego w Spitfire. Starter, cóż… wygląda fantastycznie. Nie jestem jakimś wielkim fanem Yu Jing, ich stylistyka nigdy do mnie nie przemawiała, ale porównując stare rzeźby do nowych nie jestem w stanie powiedzieć, że nie ma zbytniej różnicy – jest, i to ogromna. Corvus Belli nie odpuszcza. Dekadę temu uderzyli na rynek proponując piękne metalowe modele, a że postęp nigdy się nie zatrzymuje, oni również robią wszystko, by opinia ‘Corvus robi piękne metale’ była nadal aktualna. Wychodzi im to z gracją. Szczególnie w oko wpadł mi nowiutki Agent Crane Rank – cudowna ciężka piechota.

Kolejna na taśmę wchodzi quasi-nowinka, czyli w sumie pół-nowość, bo Reverend Healer z desko-strzelbą (*boarding shotgun… przepraszam*). Znamy tę jednostkę z pudełka Operation: Icestorm tak więc ziewnę sobie spokojnie i dorzucę, że to nie jest brzydki czy zły model – dynamiczna poza, ładne nóżki to pomalowania… Ot, bardzo solidna rzeźba na plus. Zresztą, zawsze warto mieć alternatywną rzeźbą, szczególnie dla tych, co naprawdę chcą wyposażyć swoją panią doktor w broń do walki na bliższym zasięgu. No i fakt, że model z pudełka jest ekskluzywny właśnie dla tego pudełka… Dobrze zatem, że gracze Nomadów będą mieli szansę dodać solidną specjalistkę do swojej armii bez konieczności kupowania startera czy buszowania po sieci w poszukiwaniu używek. Tak naprawdę dobrze by było odświeżyć model Salamandry, bo model tego TAG’a jest już dość leciwy i mocno odstaje od pozostałych ‘dużych’ robotów.

I na sam koniec kolejny wariant, czyli Kazak Spetznaz z HMG. Model, cóż… Solidny. Znaczy, na pewno jestem tutaj mocno nie fair, gdyż po prostu stylówka Ariadny nigdy do mnie nie przemawiała – nie po to gram w system SF by wystawiać modele, które w sumie przeszły by w jakimś współczesnym settingu. Co nie zmienia faktu, że dla fanów tejże frakcji może być ładny dodatek do armii, bo detale są naprawdę solidne – od sznurowadeł na glanach poprzez fantastyczne gogle z mikrofonem, model ten wygląda całkiem realnie. Sympatycznym dodatkiem są skrzynie z amunicją – wątpliwe, by były tam dodane tylko jako konwersja, biorąc pod uwagę pozę i zgięcie nogi naszego żołnierza, więc zakładam, że ów skrzynki są w blisteku i każdy będzie mógł sobie tak wypozować model. Zapewne jest to kwestia zdjęcia i perspektywy, ale wydaje mi się, że ciężki karabin jest jakby mniejszy niż ten model, do którego jestem przyzwyczajony. Cóż, zobaczę model na stole (*najpewniej rozrywający moją ciężką piechotę na strzępy*) to się okaże w praktyce.

Uff. Jak zwykle Corvus Belli nas rozpieszcza – jak jak zwykle, jednych bardziej (*moja kochana, snajperza małpa…!*) a innych mniej. Nadal jednak utrzymuje mnie wiernie w przekonaniu, że jeżeli chodzi o metalowe odlewy nie mają sobie równych. Kosmiczne detale, fantastyczna jakość odlewów, doskonałe rzeźby z rewelacyjną poprawnością anatomii… Co powiedzieć innego niż Tak Trzymać! I choć wiem, że to płonne nadzieję, mam nadzieję że za miesiąc coś nowego do moich kosmicznych małp też się znajdzie…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz