29.05.2014

[29.V.2014] ROC#30: Ukomo Avalanchers


Witam ciepło w ten chłodny, niemalże jesienni majowy dzień. Za oknem deszcz - mokry i zimny - i szarówka, smutna i ponura. W sumie, aż mnie zaskakuje fakt, że chciało mi się cokolwiek pisać, ale jako że wczoraj niczego ciekawego nie było, nadszedł czas, by coś skreślić z listy ‘do zrobienia’ i zadbać o to, by blog nieco rozruszał zmurszałe kości. Cóż, o nowinkach ze świata wojennych młotów z pewnością wszyscy już wszystko ogarnęli, zapoznali się i dyskutują aktualnie na forach aż wrze… Nie widzę więc palącej potrzeby by dorzucić do tego kotłowiska własnych trzech groszy, ale nie zmienia to faktu, że poza Wielkim Gie Wu pozostałe wydawnictwa też nie spały, i wydarzyło się sporo miłych rzeczy… Powoli się w nie wgryzę, delikatnie kierując nurt bloga jeszcze bardziej w tzw. systemy niszowe.

Tak więc dziś wracamy do serii Rzut Okiem Cyklopa pudełkiem od Mantic Games przeznaczonym do Dreadball’a! Osobiście lubię tę ‘figurkową planszówkę’ wraz z jej dynamicznymi zasadami i dobrze zbudowanym systemem prowadzenia ligi (*kiedy twoja drużyna rośnie w siłę, czujesz ciepłełko satysfkacji*) ale nie ma co się rozczulać - Manticowi daleko jakością do Wyrda czy chociażby Games Workshop właśnie… Kiedy otwierałem pierwsze ich pudełka, modele przeważnie można było określić jako jedna wielka nadlewka z kawałkami rzeźby gdzieś pośrodku. Czy najnowsze ich odlewy poprawił się w jakości? Czy nie trzeba już spędzać kilkunastu godzin z nożykiem, drapakiem i pilnikami, by doprowadzić je do jako takiego ładu i składu?



Mogę już teraz zdradzić, że i owszem, Mantic zdecydowanie poprawił swoją jakość. Dowodem na to twierdzenie będzie pudełko jednej z najnowszych drużyn do Ponurej Piłki, czyli teleportujące się żółwie (*nie ninja, a szkoda*) - Teratons! Drużyn, która od momentu zapowiedzi bardzo do mnie przemawiała, i która z pewnością stanie się moją czołową ekipę w momencie, w którym uda się rozkręcić małą, krakowską ligę tejże gry. Ale wróćmy do pudełka - jak zwykle największym atutem produktu Mantica jest cena względem zawartości, bo za zaledwie 65 blaszek dostaniemy osiem plastikowych modeli. Nie muszę chyba przypominać, że względem konkurencji, jest to cena wyjątkowo niska. Oczywiście, coś za coś - nie dostajemy tutaj wyprasek z masą alternatywnych komponentów czy chociażby jakąś satysfakcjonującą możliwością dowolnego sklejania póz naszych grubasków. Nie jest jednak tak, że dostajemy klony co do joty i musimy się z tym pogodzić! Mamy kilka odmiennych łap, różne ogonki, odmienne korpusy i głowy - po prostu zarówno wachlarz oferowanych możliwości jak i same zmiany w poszczególnych komponentach nie są jakoś zadziwiająco kreatywne czy bogate. Cóż… Jak się chce odmiennych modeli, trzeba sobie sprawić booster packa.



A jak modele? Cóż, to nadal Mantic, więc cudów nie ma - nie ma jednak tragedii, co w sumie jest pozytywnym zaskoczeniem. Choć nadlewki nadal są i nadal potrafią się pojawić w najdurniejszych i najtrudniejszych do zdrapania miejscach - jak chociażby wzdłuż głowy - to jest ich zdecydowanie mniej niż w starszych pudełkach i rzeczywiście są już tylko nadlewkami, a nie masakrującymi figurkę przesunięciami formy, wżerami czy dodatkowym kawałkiem, którego nikt nie planował na miniaturce. Troszkę pracy z nożykiem i pilnikami i można każdą część będzie oczyścić bez większych bolączek. I choć zdjęcia tego nie oddają, figurki są aktualnie... całkiem ładne! Mi osobiście pancerne high-techowe żółwie mordami, jakby byli wściekli na cały świat bardzo podeszły i w sumie nie mogę się doczekać, aż rozpocznę malowanie chociaż jednego, ot tak, dla kurażu. Jak już wspominałem wcześniej, choć co prawda z nadmiarem klonów się nie spotkamy, bo rączki mamy oddzielnie i przy odrobinie pracy z cążkami może się kreatywnie wyżyć, nie zmienia to jednak faktu, że zbyt dużych możliwości tutaj nie mamy - sami widzicie, jak wyglądają korpusy, i bez ostrego konwertowania o dynamicznych, unikalnych pozach możemy sobie co najwyżej pomarzyć. Z drugiej strony, pamiętajmy - cena robi swoje.




Proszę o wybaczenie za zdjęcia, ale mój prawdziwy aparat zostawiłem w biurze - przez co dzisiejsze fotki są jakości takiej, jakby były zrobione ziemniakiem. Tak czy owak zdjęcia są solidnie duże, więc możecie się przyjrzeć detalowi - jak już powiedziałem, choć cudów nie ma, to źle zdecydowanie nie jest. Zrogowaciała, łuskowa skóra posiada odpowiednią teksturę, pancerz ma wyraźne ranty, nity i otwory na wkręty a nawet odpowiednie wywietrzniki. Słowem, jest całkiem zgrzebny! Cała ósemka jest na takim poziomie i nie ma tutaj odstępstw od przyjętej normy - w sumie, dobra wiadomość.

Ogólnie rzecz ujmując, jest to w istocie pudełko, które udowadnia, że wydawnictwo Mantic cały czas podnosi poziom. I choć daleko im do Games Workshop czy Wyrda, to powoli doganiają jakość plastików Privateer Pressa i jeszcze chwilę, jeszcze troszkę, i ich ceny nie będą już tylko konkurencyjne, ale wręcz zachęcające, oferując dobrą jakość za wyborną cenę. I to, moi mili czytelnicy, byłoby tyle na dzisiaj... A jutro? Coś o nowinkach ze świata...

2 komentarze:

  1. Za całokształt:

    http://quidamcorvus.blogspot.com/2014/05/300-000-odwiedzin-1100-postow.html

    A jak nie odpiszesz na łańcuszek, to ci pędzle wyłysieją a farbki wyschną ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze to te odlewy wyglądają mega badziewnie...jesli to jest ta lepsza technologia to stara musiała być totalnie do dupy...

    OdpowiedzUsuń