15.07.2013

[15.VII.2013] Zabawy z Pyłem!


Muszę przyznać, że jestem zaskoczy tym, że przejście tematyki bloga z ostro Wojenno-Młotkowego na ‘ogólnobitewniakowe’ przebiega dużo płynniej i pomyślniej niż oczekiwałem. Ot, dla przykładu, ostatni post traktujący o rozwoju i poczynaniach Privateer Press nie tylko błyskawicznie stał się jednym z najpopularniejszych wpisów tego roku ale też złamał i pobił mój rekord dziennych odwiedzin! Aż się uśmiałem, bo to w sumie kolejny dowód na to, że mamy w kraju wzięcie na rzeczy ‘spoza młotków’, hm? Dziś jednak uderzę nieco w niszę, w temat który mnie żywo interesuje ze względu na prosty fakt mojego osobistego zaangażowania… Dziś chciałbym wam przedstawić przepełnione turbulencjami aktualne dzieje systemu, który ma zaplecze i szansę wyjść z zaścianka i spokojnie zaatakować stoły na szeroką skalę, ale przy aktualnym, powiedzmy dosadnie, burdelu który dookoła niego się rozpętał, ciężko mieć pozytywne nastawienie. O czym mówię? O DUST Warfare.

O systemie tym zdążyłem odrobinę wspomnieć podczas premiery podręcznika, który rozwijał zasady gry planszowej w taki sposób, by za pomocą świetnych modeli można było aktualnie powalczyć bez ograniczeń pół i plansz, tylko na stole bitewniakowym z prawdziwego zdarzenia. Zasady te są nietrudne, zgrzebnie skrojone a na dodatek oferują kilka nowoczesnych rozwiązań o których zawsze marzyłem, by pojawiły się w takiej 40’tce, by wszystkim żyło się lepiej. System tej jednak miał poważną wadę… Swojego wydawcę. Fantasy Flight Games, jakkolwiek radzi sobie na rynku planszówek i karcianek bardzo dobrze, udowodniło już, że do prowadzenia gier bitewnych nie nadają się w ogóle. Zarżnęli wszystko, czego się dotknęli – AT-43 z wyśmienitymi zasadami i nietuzinkowymi frakcjami? Chore ceny, żałosna jakość gumoludów, malowanie maszynowe w stylu przedszkolaka z niekontrolowanym ADHD.

Confrontation? Nawet znany pośród bitewniakowców setting, gotowy i rozwinięty nie uratował się z tragicznego prowadzenia tego wydawcy, który ponownie uznał, że może pojechać na popularności i wydawać drogie kupsztale… Oczywiście, klienci nie są w ciemię bici, i zwyczajnie zlali temat. FFG wreszcie zauważyło, że musi zmienić podejście, i efektem był właśnie DUST o znacznie odmiennej polityce – w dobrym kierunku! Przystępne, ba, niskie ceny, rezygnacja z gumoludów na rzecz prawdziwego, sztywnego plastiku oraz wysoka jakość rzeźb zagwarantowała DUST niejakie wzięcie, nawet w kraju. Każdy jednak czuł oddech FFG na karku i jego nieudolność w wydawaniu nowości – obciążeni innymi produktami i seriami nie mieli widać siły sprawczej na częste czy chociażby regularne dodawanie nowinek do tego systemu, a doskonale wiemy, że system ciężko się popularyzuje, kiedy ten zamiast dynamicznego wejścia na stoły prezentuje mozolny spacer staruszka na zasłużonej emeryturze.


Słowem, DUST, był , DUST miał się dobrze, ale FFG wydawało tyle, by zadowolić swoich ‘planszówkowych fanów systemu’, znaczy tych, którzy ciułają w DUST: Tactics i od czasu do czasu dokupią sobie jakąś kampanię, by odświeżyć temat. Bitewniak istniał jako dodatek dla wyjątkowo znudzonych. Aż do czasu…

W którym Battlefront Miniatures ogłosiło przejęcie licencji i dystrybucji wszystkiego, co nosi godło i znak DUST, jeden po drugim. To była fantastyczna wiadomość a w sercach miłośników tego systemu zakwitła nowa nadzieja! Bo Battlefront Miniatures to nie jakieś tam nie wiadomo co, jakiś wykwit natury, który chciał się porwać z motyką na słońce, lecz kolos odpowiedzialny za Flames of War – być może najbardziej rozpoznawalny system historyczny na planecie. Mamy więc ekipę z doświadczeniem, całą ekipą modelarską i developerską, z wyborną wiedzą na temat II Wojny Światowej i ekspertyzą w dziedzinie popularyzacji swoich produktów. Słowem, nie może wyjść źle, prawda?

Nieprawda.

Bo widzicie, to wszystko jest dużo bardziej zagmatwane, a wszystko przez, żeby było weselej, samego twórcę uniwersum DUST – Paolo Parente – który pragnie w stalowych chwycie utrzymać własność nad swoją kreację i dzięki czemu tworzy dość dziwacznie skonstruowane umowy i generuje właśnie wysokiej klasy chaos, jakiego nie powstydziliby się mroczni bogowie. Sami spróbujcie. Wpiszcie DUST Warfare albo DUST Tactics w wyszukiwarce i zobaczcie, czy uda wam się znaleźć aktualną stronę do systemu? Nie? Owszem. Nie ma niczego takiego – trafimy jednak na stronę z produktami FFG, stronę z limitowanymi, ekskluzywnymi modelami prosto od DUST Studio oraz do sklepu… Gale Force 9. Tak więc na dzień dzisiejszy gra nie posiada swojej oficjalnej strony, i jeżeli ktoś chciałby się więcej dowiedzieć o samym systemie czy modelach to musi szperać po trzech stronach na raz, które, by było weselej, nawzajem do siebie nie linkują. Skąd taka dziwaczna sytuacja? FFG nie był właścicielem marki, a jedynie dystrubutorem i developerem. Wraz z przejściem obu tych ról na Battlefront Miniatures (*która to firma jest właścicielem Gale Force 9*) od 1 czerwca na łamach ich sklepu pojawiają się zapowiedzi i nowości, a jako że Battlefront Miniatures wykazał się wyjątkowym brakiem przygotowania, i nie otworzył jeszcze strony internetowej poświęconej tejże grze i produktom, na razie każdy chętny zmuszony jest do skakania i tak naprawdę nie wie, co się dzieje, kto jest kto i czy gra istnieje w sferze rzeczywistej!


Słowem, na dzień dzisiejszy wszystko wygląda trochę chwiejnie… Ale jest też druga strona medalu, na którą warto zwrócić uwagę. Od ów 1 czerwca nowy dystrybutor pokazał zapowiedzi w postaci aż dwunastu zestawów w planach wydawniczych na kwartał! TO więcej niż FFG potrafiło zaprezentować w planach na cały rok. Widać, nowy wydawca nie próżnuje, szczególnie biorąc pod uwagę, że wszystkie sny miłośników tej gry i uniwersum się spełniają z małą jedynie łyżką dziegciu… Modele już wcześniej były dobre, ale te, które prezentuje Battlefront Miniatures poprzez Gale Force 9 to prawdziwe śliczności, o zabójczych detalach, świetnym klimacie… Klasa sama w sobie. Na dodatek aktualny plan wydawniczy prezentuje co najmniej jedno nowe pudełko do każdej z trzech dostępnych frakcji na miesiąc, a jak się wyrobią, to więcej, bo czemu nie… W zapowiedziach i plotkach pojawia się też czwarta frakcja, która ostrzy pazury na dołączenie do konfliktu. Poza samymi nowymi modelami, nowy developer od razu uraczył nas dodatkiem do planszówki w postaci Operacji „Achilles”, która wprowadza nowe zasady rozstawiania bunkrów i umocnień. Jak widać, dzieję się dużo i każdy, kto liczył na to, że wraz ze zmianą kierowcy nadejdą ewidentne zmiany z pewnością powinien poczuć się nimi usatysfakcjonowany.

No prawie… Gdzie rzeczona łyżka dziegciu? W cenach. Battlefront Miniatures, w przeciwieństwie do FFG, doskonale zna swoich klientów i wie, że bitewniakowcy z wielkim entuzjazmem zapłacą krocie za swoje plastikowe uzależnienie. I niestety odbija się to na cenach nowych zestawów – zapomnijmy więc o płaceniu do 60 zł za pudełko z piechotą czy 80-90 blaszek za całkiem duży pojazd… I choć skok cenowy nie jest jakiś drastyczny, to te dodatkowe 15 do 30 złotych za zestaw zdecydowanie da się odczuć na kieszeni. No ale jeżeli wraz z podwyżką nadchodzi jeszcze lepsza jakość odlewów oraz aktualne wsparcie dla gry, to czemu by nie? Jestem na to gotowy!

Co poradzić? Czekać i kupować. Tak, wiem, dziwaczna rada,  ale ja już się do niej stosuje – póki co, produkty FFG nadal są diablo tanie i bardzo dobre (*piątka laserowych komandosów wojsk Osi kosztuje o 30 blaszek mniej niż pieciu Dire Avengers do Eldarów, a są nieporównywalnie większymi i ładniejszymi modelami!*), i jeżeli interesuje się pulpowa, alternatywna wersja drugiej wojny światowej, lubisz takie klimaty i masz wiarę, że firma takiej skali jak Battlefront jest w stanie to pociągnąć, to nie szczędź tylko kupuj, póki są jeszcze stany magazynowe, bo obawiam się że już nowe repacki będą jednak zdecydowanie droższe. A czekać? Owszem, czekać – głównie na sygnał od samego wydawcy, że zabawa rozkręca się na poważnie, i że koniec z trzymaniem zapylonych modeli w ciemnym kącie półek! Bo to, że ten moment nadejdzie jest pewien… Czemu? Dwa powody. Po pierwsze, Battlefront nie przejmowałby licencji, gdyby nic nie zamierzali poważniejszego z nią robić. Po drugie… zaledwie 2-3 miesiące temu wisiały ogłoszenia do pracy na osoby odpowiedzialne za budowanie treści i społeczności dookoła nowego serwisu poświęconego tejże właśnie grze i uniwersum. Pozostaje więc tylko czekać.


I trzymać kciuki. Po skoro firma poradziła sobie z Flames of War, to jeżeli się przyłożą, DUST z gracza trzeciej ligi bez problemu przejdzie do drugiej, a kto, wie, może nawet kopnie w dupę członków pierwszej ;)

2 komentarze:

  1. Dobre wieści niesiecie, Ognista Mrowo!
    Dust podoba mi sie o tyle, ze jeśli dla kogoś 40stka jest zbyt fantastyczna a FoW aby historyczny (np ja :-D) to zawsze jest costam co wypełnia taka nisze. :-)
    Przy obecnym braku czasu jedyna rzecz ktora byłaby w stanie skłonić mnie do poważniejszego zaintersowania sie systemem to rozsądne skalowanie - tak, zeby tymi samymi figsami i zasadami dało sie zagrac bitwę wielkości warmahordowego 15-20 pkt jak i 40stkowego 1250-1500pkt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... mogę się mylić. Mogę. Ale o ile mi wiadomo (a mam niemałą armię Red Bloku do AT-43, więc trochę się orientuję) to FFG nigdy AT-43 nawet nie dotknęło (chyba, że bawili się w dystrybucję w Stanach). To akurat spartolił Rackham. Ze spartolonych przez FFG gier figurkowych (bo nie bitewniaków) przypominam sobie jak na razie tylko Mutant Chronicles (X-Wing zdecydowanie spartolony nie jest).

    OdpowiedzUsuń