13.03.2013

[13.III.2013] Imperial Armour Model Masterclass Volume 2



Postanowiłem zbierać Imperial Armour i w ogóle, księgi wychodzące spod znaku Forge World. Decyzja nastąpiła spontanicznie – ot, uważam się za miłośnika Wojennych Młotów, za klimaciarza, który docenia grimdarkowy monumentalizm i epickość w rozmachu, który przesiąka każdy aspekt tego uniwersum, od wielkości okrętów aż po wagę poszczególnych osiągnięć i wydarzeń. Ale pomimo to moja kolekcja treści, którą fani Gwiezdnych Wojen określiliby jako „Expanded Universe”, jest raczej wątłą – ot trylogia o Herezji Horusa, „Pierwszy Heretyk”,  „Rota” i kilka Gotreków, album ilustracji z Warhammera 40k… Słowem, jak na kogoś, kogo to kręci, nie mam tego za dużo i zmartwiło mnie to. Musiałem znaleźć metodę na nasycenie moich hobbystycznych zachcianek, mojego pragnienia poznania tego świata głębiej – a nie ma lepszej drogi do poczytania na temat brutalnego świata Wojennych Młotów jak książki z Czarnej Biblioteki oraz właśnie wielkie tomiszcza Forge World’a obrandowane jako Imperial Armour. Czemu padło na nich? Bo łączy w sobie dwa aspekty, które kocham w tym hobby – historię i modelarstwo! To przecież dzięki błogosławieństwu dwóch tomów poświęconych wojnie o Badab (*PDF’y, yarr!*) udało mi się nareszcie wybrać zakon Astartes dla siebie.

Dziś jednak nie mam zamiaru pisać o starożytnych tomiszczach czy nawet o ‘Badab War’, który dopiero do mnie ma przylecieć. Zanim bowiem postanowiłem kolekcjonować te wspaniałe tomy panowie i panie z Forge World’a mieli w swojej literaturze bardziej fachowe podręczniki, na których zależało mi od dawna i który, tom drugi by było weselej, niedawno do mnie trafił. Mówię o Imperial Armour  Model Masterclass Volume Two, fantastycznym źródle inspiracji, kopalni świetnych pomysłów oraz porządnych poradników, które z pewnością pomogą każdemu modelarzami odkryć i/lub ulepszyć swoje techniki postarzania modeli, dodawania im realizmu czy wysokiej jakości drobnych detali. Tak, byście nie musieli czytać dalej już wiecie, mili czytelnicy, że jestem oczarowany i wystawiam tomowi wielką szóstkę z plusem i świadectwo z paskiem.

No to po kolei, zacznijmy od szaty, czyli co dostajemy za circa 130 polskich złotych? Dużo. Bardzo dużo, jeżeli weźmiemy pod uwagę aktualne standardy obowiązujące na łamach kodeksów czy ksiąg armii, gdzie za podobną kwotę otrzymujemy 96-stronicowy tomik w twardej okładce, pewnie że pięknie wydany, ale jednak. Tutaj za te pieniądze dostajemy 144 strony, również w twardej oprawie, w pełnym kolorze, napchane po brzegi zdjęciami fantastycznych modeli oraz treścią w postaci odpowiednich poradników modelarskich. Jeżeli ktoś nadal uważa, że to sporo kasy, to chciałbym przypomnieć, że za 150 zł według cen GW można nabyć ich nowy, 136-stronicowy kołozeszyt o tytule „Jak malować modele Citadel”, który co prawda zawiera dodatkowo płytę DVD z 90 minutami materiału, ale poza tym jest wypchana naprawdę marnymi poradniczkami krok po kroku, które uczą jak pomalować modele na raczej szpetny poziom Tabletop – jest to książka dla zaczynających swoje podboje z pędzlem w ręku. Tak więc uwierzcie mi, za jakość wydania i treść, którą dostajemy w zamian cena jest zaskakująco dobra i z pewnością kwestia opłacalności wychodzi Model Masterclass na duży plus.

A jak z zawartością? Można powiedzieć, że duch stojący za jakością Imperial Armour przelał się również w pełni na strony ich modelarskiego poradnika – trudno nie zauważyć, że Games Workshop trakuje Forge World poważnie i stara się utrzymać wizerunek ‘dostojoności’ jako towarzyszy temu brandowi, robiąc co mogą, by wszystko było wydawane w wysokiej jakości i uderzało raczej w starszych hobbystów – wiekiem jak i stażem w hobby. Nie spotkamy więc tutaj poradników traktujących o banałach, nie poznamy tajników nakładania kolorów bazowych, technik suchego pędzla czy blacklining’u, spychając te podstawowe techniki na karb ich ‘książeczki dla młodszych’; Model Masterclass kontynuuje tradycję pierwszego tomu i prezentuje poradniki zdradzające techniki zaawansowane – używanie pigmentów czy aerografu, postarzanie modeli farbami olejnymi czy przy użyciu dodatkowej chemii modelarskiej. Tworzenie realistycznych makiet i dioram, dodawanie nowego poziomu detali do pojazdów z uniwersum Warhammera 40k… Jest to naprawdę kopalnia wiedzy a przede wszystkim, inspiracji. Docenić należy również fakt, że autorzy książki, mówiąc dosadnie, nie pieprzą – nie ma snucia opowieści, zajmowania stron pustosłowiem czy wylewami w stylu tekstów pana Vetocka w nowych White Dwarfach; Wszystko, co czytamy, traktuje albo o modelu per se albo o właśnie prezentowanej technice, krok po kroku objaśniając dane etapy malowanie, zastosowane środki i manewry które były konieczne, by dany efekt osiągnąć. Czysto, schludnie, klarownie – wszystko wyłożone na przestrzeni 18 tekstów i przykładowych modeli / scen, w których zawsze pokazują nam coś nowego:
→ Na pierwszy ogień autorzy uderzają mocno z potwornie wielkim modelem w postaci imperialnego tytana klasy „Reaver” – spokojnie, nie musicie sami posiadać tej zabawki, by skorzystać z poradnika. Tutaj bowiem dowiemy się jak tworzyć naprawdę wspaniałe, realistyczne metaliki, jak aplikować washa z farby olejnej tak, by nie brudził płaskich powierzchni oraz jak tworzyć metaliczne zadrapania w miejscach o zintensyfikowanej eksploatacji. Och, oraz znajdziemy małą radę o pozostawianiu śladów granicznych na elementach pneumatycznych – jeżeli dany tłok się porusza, to porusza się tylko do pewnego momentu, i  w tym miejscu będzie widoczna granica między powierzchnią, która jest w ciągłej pracy a tą, która nigdy nie wchodzi w element ruchomy. Świetny patent. Jakby tego było mało mamy tutaj również świetny tutorial traktujący o malowaniu freehandów i napisów.

→ Kolejnym modelem pieszczonym na łamach podręcznika jak Land Rider Proteus do zakonu Czerwonych Skorpionów. Tutaj dowiemy się jak tworzyć gładkie przejścia tonalne przy użyciu pędzla i aerografu, tworząc zróżnicowaną głębię w zakresie jednego koloru na powierzchni modelu. Dowiemy się więcej o zaletach nakładania washy dopiero po nałożeniu warstwy werniksu ochronnego, o tym jak tworzyć odpryski farby na jasnym kolorze pancerza oraz jak stworzyć hiperrealistyczną teksturę niemalowanego, surowego metalu wraz z zadrapaniami. By nie było za mało jak na jeden tekst, dostajemy również kilka słów na temat podstaw aplikacji suchych pigmentów na modelu. Jak już zapoznamy się z etapami malowania tego małego cudeńka z odległych czasów przejdziemy do krótkiej galerii prezentującej niewielką armię Czerwonych Skorpionów – bardzo godnie się prezentującą.

→ Na popiersiu tytana eldarów klasy Phantom ze światostatku Saim-Hann dostaniemy recepturę krok po kroku konieczną do uzyskania efektu błyszczącego lakieru, niczym metalik na samochodach – efekt jest świetny a sam poradnik jest dość prosty i wymagać będzie jedynie cierpliwości użytkownika w etapie polerowania warstw werniksu na całym pancerzu w celu uzyskania idealnie gładkiego efektu. Tekst szybko przechodzi w prezentację fantastycznego stołu i sceny pod tytułem ‘Encounter at the Balmeus Ice Mines’, gdzie siły eldarów ścierają się z imperialną gwardią i tytanem na tle lodowych kopalń – poza scenką dostajemy całkiem tłusty poradnik jak stworzyć sobie taki stół, w którym wyczytamy cenne lekcje o obróbce styrodyru i budowaniu realistycznych gór i wzniesień. Lektura jest długa, ale przenosi nas krok po kroku po każdym zakątku terenu na wielkim stole oraz po każdym modelu, prezentując inny aspekt pracy włożonej w dany element – jest tutaj sporo drobnych acz świetnych porad: jak tworzyć półprzezroczyste warstwy farb do aerografu, jak uzyskać efekt marmurkowej tekstury na płaskich, gładkich powierzchniach pancerzy czy też jak zrobić solidny zimowy whitewash na pojeździe pancernym.

→ Podczas malowania ‘The Great Brass Scoprion’ połączone techniki poznane przy malowaniu Reveara oraz Phantoma dadzą nam efekt marmurkowej tekstury pancerza o lakierowanym poblasku, tworząc naprawdę świetny efekt – jakby tego było mało poradnik sięga po produkty z poza oferty GW – to taki sygnał, że mamy do czynienia z poważną książką, a nie reklamówką produktów wydawnictwa! W podobnej kolorystyce panowie utrzymali kolejny model, czyli Tytana klasy „Reaver” spaczonego przez Chaos – dowiadujemy się tutaj jak w banalny sposób stworzyć ‘zachmurzoną’ teksturę zwyczajnie tworząc wzór za pomocą białego podkładu na czarnym na który potem naniesie się odpowiedni kolor docelowy. Znajdziemy tutaj również małą i interesującą notkę o mieszaniu błyszczącego werniksu z washami w celu uzyskania płynów o charakterystyce oleju jeżeli chodzi o odbijanie światła.

→ Dwa kolejne, krótsze poradniki w formie prezentacji modeli ze wskazówkami modelarskimi pokażą nam proste metody konieczne do uzyskania efektu zaawansowanej korozji oraz malowania martwej, starej tkanki organicznej. Na modelu ‘Plague Hulk’ wszystko, co metalowe jest solidnie wyżarte pomarańczą rdzy a ‘Blight Drone’ papy Nurgiela, choć już nie tak jaskrawa, pokazuje fajny kontrast między ciemnym, wyniszczony pancerzem a bladą, wysuszoną i popękaną skórą. Ohydnie, i o to chodzi – świetnie podana receptura na malowanie skóry wyznawców Pana Zarazy.

→ ‘Blessed be these wings’ to artykuł ukazujący nam proces powstania niewielkiej dioramy imperialnego przyczułka z lądowiskiem dla myśliwca Thunderbolt. Bardzo interesujący tekst, który pokazuje jak za pomocą drobnych wstawek i elementów dodać do modeli sporo dodatkowych detali – wyposażenie kokpitu, otworzenie nadwozia czy nawet dodanie szmatki na kadłubie. Obok prac nad mikrodetalami dostaniemy również krótką informację o maskowaniu pod kamuflaż przy użyciu masy Blu-Tack (*sam korzystam i polecam*) oraz porady o budowaniu atmosfery sceny, czyli odpowiednie użycie dodatkowych modeli, postarzania i elementów terenu w celu zachowania konsystencji sceny.
→ W dwóch tekstach poświęconych wariantom samolotu ‘Valkyria’ zaś wczytamy się w metodologię powstawania wertykalnych zacieków na pojazdach latających oraz metodą ich odtworzenia na modelach. Poza tym dowiemy się o tworzeniu podwójnego kamuflażu dla lataczy – od spody mają one przeważnie inną kolorystykę tak, by zmylić jednostki wroga znajdują się na ziemi lub pełniące jeszcze inne cele, jak chociażby pasy bezpieczeństwa w strefie załadunkowej transportera sprzętu ciężkiego ‘Sky Talon’.

→ Podczas malowania modeli ‘Crassus Armoured Assault Transport’ oraz ‘Preator Armoured Assualt Launcher’ poznamy w pełni tajniki malowania kamuflażu zimowego, popularnego ‘whitewasha’, gdzie żołnierze zwyczajnie pokrywali swoje pojazdy ‘ad hoc’ warstwą najprostszej białej farby tworząc kamuflaż tymczasowy. Świetny, objętościowo gruby poradnik, w którym nauczymy się aplikować ów zimowy kamuflaż jak i wcierać śnieg w gąsienice czy w miejsca, gdzie może się akumulować na pojeździe poruszającym się wolno lub stacjonarnym. Ponadto znajdziemy tutaj poradnik do szybkiego i efektywnego malowania surowego wnętrza.

A przy modelach pojazdów pancernych obsadzonych przez renegatów imperialnej gwardii – czołgu ‘Valdor’ oraz superciężkiej artylerii ‘Minotaur’ – te krótkie zbiory porad pokażą nam metody malowania freehandów wyglądających niczym rysunki kredą po pancerzu, używanie farb olejnych w celach stworzenia efektu rozlanego oleju oraz używanie taśmy maskującej i lakieru do włosów do uzyskania kamuflażu z ciężkimi śladami zużycia.

I wreszcie przechodzimy do przedostatniego tekstu w podręczniku, kolejnej prezentacji ogromnego stołu / makiety pod tytułem ‘The raid on Kastorel-Novem’, w którym to będziemy mogli podziwiać fantastyczny przyczółek orków ‘dobudowany’ w ich klasycznym stylu ‘na ślinę i gwoździa’ do zdobytej imperialnej placówki. Efekt jest porażający a taki stół byłby chlubą każdego klubu graczy, sama zaś prezentacja obfituje w świetne wskazówki, takie jak chociażby użycie małej buteleczki z atomizerem w celu rozpylania nierównych plam kolorów po powierzchni makiety czy używania jej do nakładania efektów kurzu i pyłu na modele i budynki czy chociażby fantastyczna pora do tworzenia orczych glifów i wzorów przy użyciu metody znanej graficiarzom, czyli od wcześniej wyciętego wzornika, przez który wystarczy tylko przelecieć sprejem.

A książkę zamykają teksty traktujące o metodach aplikacji i użycia suchych pigmentów w proszku oraz krótki i zwięzły przegląd tych narzędzi i modelarskiej chemii, które każdy szanujący się modelarz, według autorów książki, powinien mieć w swoim hobbistycznym warsztacie.

Jak widać zawartość tych 144 stron jest dość obfita i zapewniam was, że każdy może poza najbardziej zaawansowanymi modelarzami znajdzie tutaj coś dla siebie, a nawet ów mistrzowie pędzla z pewnością nie pogardzą przeglądem fotek ładnie skrojonych modeli i makiet, ot chociażby po to, by sprzedać solidnego kopa swojej wenie twórczej. Sam uwielbiam przeglądać galerie ze świetnie wykończonymi modelami właśnie w celach zatankowania do pełna mojego baku inspiracji, a tutaj łączymy przyjemne z pożytecznym, ucząc się nowych technik i wzdychając z nadzieją, że kiedyś też tak będziemy potrafili. Bez dalszych ceregieli, gorąco polecam wyłożenie tych plus/minus 130 blaszek, bo zdecydowanie warto – nie tylko będzie to ozdoba każdej półki hobbysty-modelarza, ale również jest prawdziwie cennym źródłem porad malarskich i modelarskich.

1 komentarz: