12.02.2013

[12.II.2013] Nowości do Wojowników Chaosu


No cóż, dość już odpoczynku, dość zbijania bąków, pora się wziąć porządnie do roboty, bot materiał się piętrzy i mnoży, a żadnych tekstów z tego nie ma!  A tu już co najmniej kilka pudełek do rozdziewiczenia, kilka podręczników do opisania, nie mówiąc już o całych stosach nowości, ploteczek… Słowem, całe stosy materiału do opracowania i przebicia się! W sumie z jednej strony dobrze, bo nie muszę daleko szukać, by znaleźć treść do nowego wpisu, z drugiej strony aż się można za łeb chwycić, ile rzeczy w przeciągu dwóch miesięcy może się objawić na naszym figurkowym poletku! No ale nic innego nie pozostało, jak ponownie zakasać rękawy i brać się za hałaśliwe stukanie na klawiaturze w celu wykrzesania tych kilku solidnych teksów, nieprawdaż?

Dziś weźmiemy się za coś relatywnie świeżego i orzeźwiających zapachu spaczenia, czyli za nowości do Wojowników Chaosu do Warhammer Fantasy Battles! Ogólnie jest to dość nietypowa fala – przeważnie albo Games Workshop wydaje albo falę nieomal doskonałą (*Jak chociażby nowych mrocznych eldarów*) albo totalne paście (*jak, w mym mniemaniu, całość Szarych Rycerzy*) a tu taka niespodzianka, bo mamy kilka sympatycznych rzeźb oraz kilka totalnych pokemonów, pasujących do znanego nam ‘grimdarku’ jak pięść do nosa. Nie zwlekając więc, bierzmy się za ocenianie!

Zacznijmy nad największym brzydactwem tego miesiąca, czyli na pudełku zawierającym Slaughterbrute’a czy też Mutalith Vortex’a – już po samych nazwach możecie podejrzewać, że cudów nie będzie, ale szczerze, jest  jeszcze gorzej niż to brzmi. Ogólnie jestem wielkim fanem tego, że każda armia do Warhammer Fantasy Battle dostaje swojego grubaska, wielką bestię, tonę plastiku do położenia na stole z dumą na twarzy, coś, co się od razu wyróżnia spośród hord piechoty. Podoba mi się wielki pająk dla zielonych, ogromny włochacz ogrów a nawet gryf imperium cierpiący na gigantyzm. Jednak to to kupsko, co Chaos teraz otrzymał, po prostu nie może mi się podobać, bo wygląda jakby wzięte z innej bajki, z zupełnie innego uniwersum. Ja rozumiem, że Chaos, że mutacje, że swobodna, dzika kracja, ale co to to jest? Skąd się nagle pojawiło na pustkowiach północy? Jak to się ma do utartego i dobrze nam znanego obrazu Chaosu? Nijak. Jest paskudny, i wygląda jak zrobiony ze szkicu gimnazjalisty nakreślonego na kolanie w czasie długiej przerwy. Mutalith jest ociupinkę lepszy, bardziej ‘chaosowy’ – dodać śluz, zielony kolor, zgniłe ropnie i będzie elegancka bestia Nurgle’a… Trzeba tylko wyrwać i zapomnieć o Pokeball’u na plecach, i będzie żył. Tak czy owak najsłabszy model w tym rzucie, nie kupię choćbym miał zdechnąć.

Przejdźmy do kolejnego pudełka o dość nietypowym charakterze, czyli do Forsaken – mutki chaosu! Nareszcie! Ale czy jest się z czego cieszyć? Trzydzieści funtów za dziesięć modeli z kategorii Core Troops to cena dość zaporowa, nie mówiąc już o tym, że mutaski są raczej… Szpetne. Nie zrozumcie mnie źle, ja doskonale wiem, że trudno oczekiwać po zmutowanym biedaku wygrywania konkursów urody, nie to to przecież chodzi! Ale przecież mutacje mogłyby jakoś dobrze wyglądać, a tutaj wygląda to tak, jakby rzeźbiarze GW dostali odgórną wytyczną w postaci ‘zapomnijcie o istnieniu anatomii, wszystko ma być spuchnięte’. I w ten oto sposób dostajemy zestaw, który osobiście jestem w stanie polubić… ale zdecydowanie nie jako jednostkę, lecz jako duże i trochę drogie pudełko z bitsami. Bo widzie, komponenty same w sobie podobają mi się – są fajne główki, dobre dla czampionów Nurgiela, Slaanesha a nawet Khorne’a czy Tzeentcha (*płonący hełm!*), są fajne szpony, zmutowane rąsie… Naprawdę bitsy same w sobie z pewnością zadowolą każdego miłośnika Chaosu i konwertowania. Zabawa polega na tym, że wcale nie mam zamiaru składać Forsaken’ów  z tego pudełka, bo wyglądają na spuchnięte paskudy.

W kręgu niskich i przeciętnych ocen dorzuciłbym jeszcze rzeźbę znanego już ze wcześniejszej inkarnacji armybooka bohatera – Vilitch the Curseling. Teraz tak, naczytałem się sporo bolesnych opinii na temat tej rzeźby i ich gorąco /nie podzielam/. Model, jako model, jest naprawdę seksi – świetne połączenie dwóch bytów, super fuzja szepczącego maga z pudzianem-wojownikiem, fantastyczny pancerze i hełm, ba, nawet te pióra robiące a la płaszczyk są świetne. Nie mówiąc już o ty tym, że łuskowa kolczuga to piękny detal. Model naprawdę jest w dechę… Czemu się nie podoba? Czemu taka niska nota? Bo to jest super model… jako Warlock do Everblightu z Hordes, a nie jako czempion Chaosu do Warhammera. GW się uniwersa pomieszały, i wydali świetną figurkę do konkurencyjnego systemu – stylistyka jest totalnie niemłotkowa, od zdobionego pancerza aż do wielkiego kolca wystającego z naramiennika. Kiedy postawisz Wylycza koło wojowników chaosu jest jak z zupełnie innej bajki – pewnie odpowiednio ponure malowanie jest w stanie go wyratować dla młotka, ale tak czy owak przekonany nie jestem, czy kiedykolwiek się chłopak wpasuje.

Pora na druga połówkę, czyli te ładniejsze modele – zaczniemy od kolejnego Lorda Chaosu do kolekcji. Nie jest może perełką, nie jest może modelem na złoty medal, ale osobiście, bardzo mi się podoba. Straszliwie mi przypomina tego rogatego gościa z Dragon Age 2, Jak-mu-tam-było, ponurego drania co chciał szerzyć ‘prawie-jak-islam-fantasy’ w mieście naszego bohatera. Ma fajną pozę, prawdziwy lider prowadzący swoich wojowników na pysznie krwistą rzeź – te rogi mówią każdemu, kto tutaj rządzi – pancerz jest tłusty, pomarszczona pelerynka jest idealna na olanie zabaw z freehandami, a pękająca, magiczna glewia (*to glewia jest, tak? Nie chciało mi się sprawdzać z googlem!*) jest naprawdę apetyczna i dodaje słodkich detali do dalszego wyróżnienia naszego szefa z tłumu – co prawda fakt, że jest o połowę wyższy od przeciętnego wojownika chałasu też tutaj pomaga. Jestem na tak, wojownikam chaosu brakowało pełnokrwistego szefa na piechotę, teraz wreszcie go mają i wyszedł bardzo zgrabnie.

Rydwan Chaosu! Oraz jego nowa inkarnacja, Gorebeast Chariot – wszystko w jednym pudełku, bo GW nie lubi marnować plasitku i kocha wciskać warianty do jednego kartonu. Jestem fanem odświeżonego rydwanu, wygląda dokładnie tak, jakbym go sobie wyobrażał. Po pierwsze, naprawdę jest rydwanem – koła, wózek, bestie do napędzania tego wszystkiego, jest pięknie (*nie jak w kosiarkach Slaanesha…*). Dodatkowo, jako że rydwan śmiertelnych wyznawców Chaosu ma statystyki jak przeciętnej klasy potwór, mamy tu do czynienia z prawdziwym pancernikiem – tona stali na kołach, wygląda groźnie już z końmi, ale dopiero po dodaniu nowinki w postaci tytułowej Gorebestii  zaczyna się prezentować naprawdę godnie. Jakby tego było mało, to na rydwanie poza powoźnikiem z hełmem załoganta gwiazdy śmierci (*lakierowo odblaskowa czerń jest obowiązkowa*), to drugi kozyr na wozie może być postawiony na samodzielnej podstawce i robić za herosa czy lorda na piechotę – a ma świetny pancerz, ładne detale, wybór broni i seksi hełmów, więc tak jakby dostajemy blister z herosem w pudełku z rydwanem. Słodko!

Pamiętacie stare Smocze Ogry? Wiem, że te wiekowe rzeźby mają swoich fanów, ale dla mnie to totalna porażka, aż oczy krwawią od patrzenia, jak te stare ogry wyglądają, prawie jak te z Gumisiów. Tylko dlatego nigdy nie kupiłem żadnych do swojej skromnej, chałasowej kolekcji – były po prostu szpetne jak koszmar. GW wreszcie uznało, że pora porzucić te wyplutki i zrobić coś ładnego, i muszę przyznać, że efekt jest bardzo zadowalający. Nowe, plastikowe Smocze Ogry prezentują rzadką dla GW poprawność anatomii muskulatury oraz brak nadmiernej przesady. Co prawda z dystansu wyglądają na proste, pzobawione detali modele, ale jak się im przyjrzycie do zobaczycie, że w istocie są naprawdę ładne a jakby tego było mało, zachowane w duchu poprzednich rzeźb – skromny pancerz, gładkie przejście ze skóry w łuskę, ładne, dynamiczne acz nieprzesadzone pozy, świetne mordy – prezentują się naprawdę rozkosznie, będą ozdobą każdej armii śmiertelników chaosu a na dodatek dzięki przejściu na plastik nie będą już ważyć kilogram za trio. Same plusy, naprawdę, pudełko warte swojej ceny i uwagi wszystkim kolekcjonerów tego, co chałaśnicze.

I na sam koniec zachowałem perełkę tego miesiąca, coś, co muszę mieć zwyczajnie dlatego, że jest piękne – Throgg, samozwańczy król trolli. W poprzednim wydaniu nowinek do czcicieli mrocznych potęg Festus zgarnął wszystkie nagrody i zyskał powszechne uznanie wszystkich zainteresowanych. Tym razem takie gorące pochwały, i to zdecydowanie zasłużenie, zbiera właśnie trolli król – jest absolutnie doskonały – heroiczna postawa, bogactwo detali (*nawet język wystaje między kłami w paszczy na brzuchu*) zarówno na zrogowaciałym ciele, paszczy jak i jego wielkim młocie oraz płaszczu… Zaiste Throgg wygląda na gościa, z którym nikt nie chiałby zadrzeć  - wystające z plecków krasnoludzkie toporki świadczą, że kilku krótkonogich gości chciało, lecz najpewniej źle skończyło – o czym znów świadczą ucięte warkocze bród. Throgg jako pojedynczy model jest dość drogawy, ale cóżm nie dość, że to magiczna żywica GW, to model jest większy od ogrzego ogniobrzucha, więc w sumie jestem w stanie przeboleć i opłakać te ciężko zarobione złotówki, by ów małe cudeńko zagościło na mojej półce.

I w ten oto sposób dotarliśmy do końca mojego punktu widzenia na nowinki do wojowników chaosu – trochę złego, trochę dobrego, jeden skarbuniek, nie jest źle choć jak zwykle mogłoby być znacznie lepiej. Mam nadzieję, że z wydaniem kolejnego armybooka panowie z GW ogarną się, i zaprojektują dużego potwora z klasą i z jakimś konceptem, a nie ot tak sobie rzygną jakimś mutantem, i uznają że mają wolne. Ale to tylko czas pokaże… Na dziś, zamykamy teatrzyk! Do jutra, mili czytelnicy!

5 komentarzy:

  1. Muszę zaprotestować - Slaughterbeast jest ładny. Duuużo ładniejszy od hentaiowego Vortex-coś-tam, ale o to nie jest jakoś trudno.
    Imo Slaughterbeast bardzo wpasowuje się w klimat Chaosu WFB - czyli nie mutacja na mutacji, tylko czysta dzikość i brutalność.

    Dragon Ogry - mi w sumie najbardziej przeszkadza fakt, że cała trójka ma przedni zestaw nóg w górze. :/ Tak, no, trochę głupio to jednak wygląda. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mutacja na mutacji *kaszle i wskazuje pudełko Forsakenów... stwory od Warshrine'a... 'ręce' Hellstriderów* ;D Wiem o co Ci chodzi, po przeczytaniu nowego podręcznika do armii rzeczywiście czuć, ze autorowi zależało na pokazaniu kultu brutalności i dominacji przy użyciu siły, więc niby pasuje, co nie zmienia faktu że model nadal jest szpetny a sama bestia pojawiła się na pustkowiach chaosu ot tak sobie.

      Usuń
    2. Czy ja wiem, czy ot tak sobie... w poprzednim była wzmianka, że są stwory straszniejsze od Trolli i tak dalej, więc imo bardzo ładnie się w ten fluff Slaughterbeast wpasowuje.
      Za to Hentaitex... pomińmy to milczeniem. Wygląda, jakby Tzeentch i Slaanesh za dużo tentaclowych hentaiów naoglądali... :/

      Usuń
  2. O, zanosi się na dłuższy powrót :P ;)

    Wrażenie na temat nowych modeli mam podobne.

    Z recenzowanych przez ciebie nowości do WoChu z pewnością kupię Rydwan, Smocze Ogry i Forsakenów, którzy przydadzą się do skompletowania band Chaosu do Warheim FS. Drugiego Lorda Chaosu też pewnie kupię, bo mi się nawet podoba.

    Co do Króla Trolli to model jest świetny, jednak cena jest dość zaporowa, szczególnie, że to Failcast i ryzyko jest spore ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej....
    Ja uważam, że Mutalith Vortex jest najładniejszą figurką ze wszystkich nowości. Najładniejszą w WFB od czasów.... chyba od latającego powozu z wampirzycami.

    Smocze Ogry zdecydowanie ładniejsze od poprzednich ale Shaggothowi nie dorastają do pięt.

    Forsakeni w sumie tylko jako kopalnia bitsów.

    OdpowiedzUsuń