10.05.2016

[10.05.2016] Neoterra Capitaline Army: Zestaw Startowy


Bogowie, do czego to doszło! Od czterech dni żadnego wpisu, Mrówka znowu umarła! Na szczęście nic z tego… Już podczas reaktywacji pisałem, że postaram się o ciągłą dostawę świeżego, tekstowego mięska, ale Blog ma być dodatkiem do hobby a nie kluczem jego egzystencji, więc od czasu do czasu Życie i elementy powiązane wezmą górę, i będą obsuwy z tekstami. Tym razem z ręką na sercu powiem, że od pisania odciągnęły mnie nowości w grach… Battleborn, Overwatch i wreszcie główny winowajca, czyli Stellaris, totalnie i absolutnie skradły mój wolny czas. Cóż począć, kiedy gry takie zacne? Dziś wracamy do uzupełniania listy starterów do Infinity! Niewiele już tego zostało, bo na horyzoncie czekają nas jeszcze dwa takie zestawienia, by lista była pełna… Potem najpewniej dodam do każdej paragraf z komentarzem uwzględniającym zmiany, jakie wprowadziła 3 edycja, ale to melodia przyszłości. Dziś zabieramy się za elitarnych żołnierzy starej ziemi, czyli sektorową armię PanOceanii – Neoterrę. W pudełku tradycyjnie sześć figurek, w konfiguracji dającej razem aż 223 punkty… Do dzieła zatem!

Zaczniemy tradycyjnie, czyli od trójki zwyklaków… Tyle, że Neoterrańska elita nawet zwyklaków ma niezwykłych! Przywitajcie się z Neoterra Bolts, prawdopodobnie najdroższymi „bazowymi” modelami dodawanymi do zestawów startowych. I choć kosztują około plus dziesięć punktów względem Fizylierów, to mają się czym pochwalić – dodatkowy punkt a nieomal każdej statystyce (*co czyni ich modelami z BS: 13 za mniej niż 30 punktów*). Są też raczej ociężałą średnią piechotą z ruchem 4-2. Co czyni ich naprawdę sympatycznymi, to połączenie wysokiego BTS jak na te punkty, bo aż 6, ze zdolnością Bioimmunity, co pozwala im nie tylko ignorować efekty specjalne amunicji Shock czy Viral, ale przede wszystkim daje im możliwość wyboru swojego ogromnego BTS’a! Dla Neoterrańskiej Błyskawicy mina przeciwpiechotna jest niczym strzał z pistoletu. Kolejnym miłym dodatkiem jest Veteran L1 – dzięki temu te jednostki walczą do końca, nie cierpią z powodu braku szefa czy ucieczki, co czyni ich naprawdę nienajgorszym nośnikiem dla relatywnie niedrogiej drużyny. Ekwipunek? Klasyczne Kombi, ale z podwieszoną lekką strzelbą… Sytuacyjnie może się przydać. Ponadto mogą zabrać rakietnicę, karabin snajperski, desko-strzelbę czy Spitfire, ale jak dla mnie ciekawym dodatkiem jest to, że ich Haker nosi ze somą granaty elektromagnetyczne. Ogółem? Bardzo solidna bazowa piechota.

Poza solidną bazą starter przynosi na stół dwie proste jak cep acz nie mniej z tego powodu skuteczne jednostki ciężkiej piechoty. Na pierwszy strzał idzie Swiss Guard z rakietnicą. Gwardia szwajcarska to paskudna ciężka piechota głównie ze względu na wyżyłowane statystyki – nie posiadają żadnych sztuczek, żadnych gadżetów czy dodatków, ale z BS: 15, ARM: 5 i ruchem 4-4 to godny przeciwnik dla każdego. Co prawda zestaw z rakietnicą do najlepszych opcji nie należy – aż się prosi o ciężki karabin – ale w sumie nie ma niczym pogardzać, ponieważ szwajcar odziany jest w Termooptyczny kamuflaż. A elitarna, ciężka piechota w kamuflażu z rakietnicą to najstarsza sztuczka w repertuarze na zrobienie dowolnemu pudzianowi przeciwnika szybkiego i bolesnego kuku jak i daje im możliwość pozamiatania ciasno upakowanych żołnierzy wroga w jednym strzale. Nie ma już jak napisać o nich coś więcej, bo podobnie jak jest brat, do którego za chwilę przejdziemy, jest to proste w założeniu narzędzie – niewidzialna elita z dużą pukawką. Niech się przeciwnik martwi przerzucaniem jego doskonałej statystyki strzeleckiej.

Bratem szwajcara jest Aquila Guard - stara, poczciwa i sprawdzona legenda PanOceanii za czasów, kiedy nikt jeszcze nie śnił o armiach sektorowych. Podobnie jak szwajcar jest to niewyobrażalnie proste narzędzie – statystyki nieomal takie same jak braciszek, odrobinę lżej opancerzony. I zamiast kamuflażu najwyższego pozioomu nosi on ze sobą absolutne przeciwieństwo w technologii, czyli Multispectral Visor LV3 – topowe szkiełka do wykrywania wrażych cicho-ciemnych. Wraz z wyżyłowanymi statystykami pozwala to naszemu orłowi na łatwe i przyjemne wyciąganie drani spod znaczników kamuflażu by posadzić i kulkę prosto między oczy. Jak widać, wraz ze szwajcarem tworzą oni wredny duet – jeden się chowa, drugi wykrywa, obaj są naprawdę wredni. Minusy? Jak to w PanOceanii (*poza zakonami rycerskimi…*) do walki w zwarciu raczej się nie nadają, i choć ich CC do najniższych nie należy, to zadedykowany morderca w walce na pięści przerobi te pancerne konserwy na mielone bez większego stresu. Z opcji dużego wyboru nie mamy – w pudełku dostajemy model z karabinem Multi a ponadto możemy wybrać orła z ciężkim karabinem, co wraz z MSV L1 zawsze jest niemiłym zaskoczeniem dla przeciwnika.

I na koniec  mamy naszego zwiadowcę! Tyle. Że jest absolutnie przeciętny i w sumie ciężko go w ogóle nazwać zwiadowcą – bez jakiejkolwiek infiltracji, bez skakania z nieba, nawet nie posiada Forward Deployment. Ot, zwykły ziomek z Termooptycznym kamuflażem. Hexas może przynajmniej pochwalić się całkiem ładnym modelem i solidną pukawką, bo w pudełku dostajemy wariant ze Spitfire, czyli ‘lekkim karabinem maszynowym’. Poza tym jest to po prostu dużo tańszy i lżejszy Szwajcar i w sumie raczej wredny dodatek do startera… Bo choć startery nie są projektowane tak, by były względem siebie równorzędne, to jednak znam sporo osób, które rozpoczyna swoją zabawę od starterów właśnie. I wrzucenie dwóch modeli z kamuflażem TO do jednej paczki wraz z modelem z wizjerem do anulowania kamuflaży i wszelkich sztuczek na widzenie to jednak paskudne połączenie. W wariantach tak samo świeci pustkami jak w powyższych przykładach – ot, klasyka z Kombi, snajperką czy przaśny haker.

Podsumowanie: Z niejakim smutkiem i kiwnięciem głowy mędrca muszę przyznać, że starter Neoterry reprezentuje armię dobrze. Znaczy, jest to naprawdę prosta sektorówka oparta raczej na wysokich statystykach jednostek niż na specjalistycznym arsenale czy różnych gadżetach. Tych w tej armii za bardzo nie uświadczysz. Ogółem osobiście uważam tę sektorową armię za wyjątkowo nudną – ot, duże pukawki, dobrze strzela, ale poza tym nie ma absolutnie niczego unikalnego czy nietypowego. Ma za to poważne braki, jak chociażby totalny brak jednostek przeznaczonych do walki w zwarciu, czy co najgorsze, brak granatów dymnych, co nie pozwala nawet dobrze skapitalizować solidnych jednostek wyposażonych w Multispectral Visor. Jeżeli jednak nie chcesz rozmyślać nad swoją armią, lubisz wygląd zaawansowanych pancerzy PanOceanii albo po prostu polegasz na rzutach i wysokich statystykach, to Neoterra może być właśnie dla Ciebie!

Uff. To by było na tyle na dzisiaj – na horyzoncie pozostały nam dwa kolejne startery, czyli sektorówka USAriadny oraz nowiutkie, pachnące świeżo odlanym metalem pudełeczko do sektora Yu-Jing, czyli Imperial Service. Te jednak pojawia się dopiero w następnych tygodniach, gdyż teraz na warsztacie siedzi duży wpis do reanimacji serii o Aniołach Śmierci oraz urocza niespodzianka na jutro zafundowana nam przez Games Workshop! Tym razem, dla odmiany, będzie bardzo pozytywnie, bo najnowsze dziecko tego wydawcy raduje me serce i oczy, jednocześnie naturalnie zasmucając portfel… To do jutra!

1 komentarz:

  1. Na pewno muszę pochwalić ich design (jako osoba nie grająca w Infinity, zacząłem sie zastanawiać nad zakupem na półkę :P ). Hmm a gdyby tak wprowadzić nową frakcję do kampani fallout rpg?... :D

    OdpowiedzUsuń