Dziś ważny dzień dla każdego Prawdziwego Polaka™ (*wspaniały
wymysł języka rodzimych elit politycznych!*) a mianowicie wielki,
historyczny mecz z potęgą piłkarską jaką jest supermocarstwo San Marino – i
choć ów monumentalne państwo dominuje nad naszym krajem potęgą, armią,
technologią i bogactwem, jestem przekonany że nasze Orły Murawy nie oddadzą
łatwo pola drużynie piekarzy, lekarzy i prawników i powalczą co najmniej o
remis! Wynik z Ukrainą był w końcu bardzo dobry, było nie było to potężny
przeciwnik na boisku, prawdziwa śmietanka piłkarskich rozgrywek. Fortunnie to
ów wielkiego wydarzenia sportowych uniesień jeszcze trochę czasu, i zanim
przysiądę do malowania okrętu klasy ‘Sokatsu’ przed ekranem odbiornika znajdę
czas na popełnienie tego właśnie wpisu, czyli kontynuacji wczorajszej próby
spojrzenia na znane mi systemu wyłącznie biorąc pod uwagę ich zalety i mocne
strony. Nie zwlekajmy więc i weźmy się do dzieła!
Jeżeli zaczynamy od gier Spartan Games to chyba najlepszym punktem
wstępnym do pochwał będą modele – oczywiście jest to zupełnie inna działka, niż
wcześniej prezentowane systemy. Skala zupełnie inna, tematyka również – było nie
było są to wojny ogromnych okrętów, pływających, latających i toczących się po
lądzie. Mimo niewielkich rozmiarów modeli Spartanie pokazali najwyższą klasę i
świetną jakość, produkując modele o niesamowitym poziomie detali, a dzięki
zastosowaniu dość twardej żywicy ich własnej receptury ostrość i definicja tych
szczegółów jest fantastyczna – okręty posiadają miniaturowe klameczki na tycich
włazach, milimetrowe okienka czy skomplikowane systemy hydrauliczne w skali
niemal mikroskopijnej. Dzięki temu są one bardzo przyjemne w obcowaniu i
stanowią solidne wyzwanie nawet dla zaawansowanych malarzy! Jakby tego było
mało różnią się od siebie stylistyką, która jednak zachowuje świetną
konsystencję w ramach danej frakcji.
Dorzućmy do tego fakt, że systemy Spartan Games, a zwłaszcza Dystopian
Wars rozwija się bardzo dynamicznie – z tego co się orientuje gra chwyciła za
serca mieszkańców wysp a i na naszych rodzimych stołach coraz łatwiej o
znalezienie stateczków. Jednak kiedy pisałem o rozwoju miałem raczej na myśli
dynamiczny rozwój samej gry! Regularnie jesteśmy zalewani nowymi modelami,
starterami, kolejne frakcje dołączają do grona oznaczonego plakietką ‘grywalna,
bo posiada modele’. Wychodzą kolejne dodatki i czuć, że wydawca pokłada lwią część
swojej pracy, krwi i potu w swoje dziecię, dbając o jego wzrost i należytą
stymulację rozwojową! To cenna rzecz, bo choć gra nie bytuje na rynku zbyt
długo, to jednak tempem rozrostu przebija niejednego lidera, puchnąć po prostu
w oczach.
Kolejnym wielkim plusem jest podejście wydawcy do swoich fanów, znaczy
klientów. Nie chodzi tu wcale o jakąś nadzwyczajną obsługę klienta (*choć kiedy pomylili produkt, i wysłali nie to co trzeba,
poprosili bym sobie zatrzymał mylnie wysłany produkt i /kurierem/ dosłali to,
co pierwotnie zamówiłem!*) lecz o to, że twórcy gry aktywnie prowadzą
dyskusję ze swoimi graczami co do zasad, rozwoju uniwersum a nawet tworzą dość regularnie
konkursy na łamach oficjalnego forum o zaprojektowanie własnych okrętów do gry
gdzie najlepszy projekt zostanie odpowiednio zbalansowany i dodany do
rozgrywki! Aktywny hobbysta i miłośnik Dystopijnych Wojen może wpsółtworzyć
grę, dołożyć do niej swoją cegiełkę. Warto wspomnieć, że pomimo takiej
metodologii działań gra na dzień dzisiejszy oferuje bardzo zrównoważoną rozgrywkę
z dobrze zbalansowanymi frakcjami.
Wiem, że może być ciężko uwierzyć wam, moi mili czytelnicy, że ktoś w to
gra, ale podejrzewam że zaskoczyłaby was nowina o tym jak łatwo dorwać gracza
do system FFG o powykręcanej drugiej wojnie światowej, która nie dobiegła końca
w 1945 roku. Widzicie, bonus FFG leżał w tym, że system ten powstał jako
swoista nakładka do dość popularnej gry planszowej Dust Tactics i na jej
gruncie rozkwitł w całkiem zacnego, małego bitewniaka, działając na prostej
zasadzie, że skoro i tak masz już modele, to równie dobrze możesz sobie sprawić
podręcznik i zamiast kulać po planszy z kwadratowymi polami możesz wyciągnąć
swoje makietki do bitewniaków i podnieść poziom trudności zabawy, oferują
graczom planszówkowym coś bardziej złożonego a jednak dla bitewniakowych
wyjadaczy coś znacznie lżejszego! Nie oznacza to wcale, że zasady są słabe czy
prostackie, wręcz przeciwnie, Dust Warfare napisany przez weterana
zasadopisania z Games Workshop czerpią najlepsze elementy z innych projektów
FFG (*AT-43 chociażby…*) i tworzą spójną,
elegancką i płynną mechanikę, która pozwala się dobrze bawić bez konieczności
zapamiętywania setki różnych kruczków i sformułowań.
Ogromną zaletą systemu jest jakość modeli, która nie ustępuje wcale tytanom
bitewniakowego rynku, a w wielu miejscach prezentuje zupełnie nową jakość,
szczególnie w dużych i świetnie wykonanych modelach pojazdów pancernych. I
tutaj z entuzjazmem stwierdzam, że pod każdym względem – nie tylko rzeźby są
doskonałe, szczegółowe, dobrze zaprojektowane i naprawdę dorównujący klasą
modelom historycznym spod znaku TAMIYA, ale też zaprojektowane we wspaniałym
klimacie ‘Weird World War’, czerpiącym garściami z historycznych motywów
pojazdów pancernych i dodając im tego twista, na którym cały system się kręci.
Dorzućmy do tego fakt, że FFG nauczyło się na własnych błędach, i zamiast
sprzedawać tani chłam pod postacią obrzyganych maszynowo gumoludów (*Rodem klęski reaktywacji Konfrontacji czy właśnie nieszczęsnego
AT-43*) zaczęli sprzedawać tanie modele bardzo wysokiej jakości, plastikowe,
pokryte zaledwie podkładem, gotowe do malowania po wyciągnięciu z pudełka,
przynajmniej w teorii. Tak czy owak niska cena to ogromna zaleta systemu –
pięcioosobowy oddział za 50 zł, czy pojazd kroczący większy od Drednota za 75
blaszek? Naprawdę, grubej mamony na zabawę Dust Warfare nie trzeba wyłuskiwać,
a jakość jest więcej niż zadawalająca.
Wszędzie słyszy się, na forach, w sklepach, w domu i w zagrodzie, że
mistyczne MalifauX spod znaku Wyrd Miniatrures zaczyna rosnąć w popularności,
zaczyna się rozwijać, przepychać skrzydłami na lewo i prawo, kusząc graczy
nietuzinkowym settingiem, iści burtonowskimi wzorami modeli, groteskowym
klimatem i nowoczesną mechaniką, która tworzy swoisty experyment poprzez pozbycie
się z mechaniki kości na rzecz kart. Warto tutaj zaznaczyć, że w moim odczuciu
to właśnie modele są największym motorem napędowym rosnącej popularności
systemu – chociaż ich poziom jest dość zróżnicowany, to trzeba szczerze
przyznać, że pomysły jakie tutaj znajdziemy są niepowtarzalne i nie znajdziemy
nawet jakiegokolwiek odpowiednika wśród konkurencji. Nawet wewnątrz danej ‘frakcji’
istnieją liczne podgrupy, które różnić się od siebie stylistyką potrafią dość
drastycznie! Dla kolekcjonera-modelarza MalifauX jest jak spełnienie snów, bo
każdy model jest z innej parafii i oferuje nowy rodzaj hobbystycznego wyzwania.
Cybernekropunki? Są. Steampunkowe pająki? Są. Lodowe golemy? Są. Redneckowe
gremliny z bayou? Są. Kolejowa Triada? O bogowie, takie coś też tutaj jest.
Naprawdę wybór modeli olśniewa i onieśmiela!
Jest to produkt polski.
I w ten oto sposób kończę ów krótkie podsumowanie – naturalnie,
jest ono w pełni subiektywne, to nic ponad moją własną opinię o zaletach
systemów, w które gram, grałem, zbieram i z którymi miałeś jakieś dłuższe,
dogłębniejsze doświadczenia! Kto wie, może za niedługo pojawi się również
odwrotność tej koncepcji w postaci wyliczania wad wymienionych na łamach tego
dwuczęściowego artykułu? Być może, być może… A na dziś, to wszystko, zapraszam
jutro po więcej wypocin!
Urzeka mnie długa i szczegółowa lista zalet NST. :D
OdpowiedzUsuńTroszkę niesprawiedliwie potraktowałeś NT. Sporo się w niej zmieniło od czasu (fal)startu - zarówno w kwestii modeli, jak i zasad (choć tu mniej).
OdpowiedzUsuńTo już uważam kwestia osobista ;) Mi się nowe modele do NT nadal strasznie nie podobają, choć owszem, jest poprawa. Zasady 1.5 poznałem, potestowałem nawet w domowych pieleszach 'na żywo', jestem w trakcie kompletowania akapitów do recenzji, i niestety, nadal dobrego słowa na temat NT nie jestem w stanie powiedzieć. Każdy inny system jest zwyczajnie lepszy.
OdpowiedzUsuńJa pociskam intensywnie w NST, do tego maluje i konwertuje modele z tego systemu i mogę polecić ten produkt. Ma swoje wady, jednak przy ich niwelacji ma szanse zawojować kraj:P
UsuńNie poczuwam patriotycznego obowiązku, a z twojego komentarza wynika, że póki co mamy produkt pełen wad, który będzie dobry, kiedy się ich pozbędą. Na tej zasadzie to wszystko jest dobre, na tej zasadzie to GW jest zbalansowane - jak zbalansują swoje gry - a Polska Reprezentacja jest najlepsza na świecie - jak się poprawią. ;)
UsuńJak się poprawią, wtedy poprawi się moja opinia. Nie wcześniej. :D
Produkt pełen wad, to nadinterpretacja;P
UsuńJak napiszesz kilku akapitową recenzje, to odniosę się do Twoich argumentów. Pewnie z kilkoma się zgodzę z innymi nie.. bo widzę więcej pozytywów, niż tylko rodzimą produkcję:D
NST pocisnąłeś po całości ;D
OdpowiedzUsuńNie zna me czarne serce litości!
Usuń