No cóż, dość już odpoczynku, dość
zbijania bąków, pora się wziąć porządnie do roboty, bot materiał się piętrzy i
mnoży, a żadnych tekstów z tego nie ma!
A tu już co najmniej kilka pudełek do rozdziewiczenia, kilka podręczników
do opisania, nie mówiąc już o całych stosach nowości, ploteczek… Słowem, całe
stosy materiału do opracowania i przebicia się! W sumie z jednej strony dobrze,
bo nie muszę daleko szukać, by znaleźć treść do nowego wpisu, z drugiej strony
aż się można za łeb chwycić, ile rzeczy w przeciągu dwóch miesięcy może się
objawić na naszym figurkowym poletku! No ale nic innego nie pozostało, jak
ponownie zakasać rękawy i brać się za hałaśliwe stukanie na klawiaturze w celu
wykrzesania tych kilku solidnych teksów, nieprawdaż?
Dziś weźmiemy się za coś
relatywnie świeżego i orzeźwiających zapachu spaczenia, czyli za nowości do Wojowników Chaosu do Warhammer Fantasy
Battles! Ogólnie jest to dość nietypowa fala – przeważnie albo Games Workshop
wydaje albo falę nieomal doskonałą (*Jak chociażby nowych mrocznych eldarów*)
albo totalne paście (*jak, w mym mniemaniu, całość Szarych Rycerzy*) a tu taka
niespodzianka, bo mamy kilka sympatycznych rzeźb oraz kilka totalnych
pokemonów, pasujących do znanego nam ‘grimdarku’ jak pięść do nosa. Nie
zwlekając więc, bierzmy się za ocenianie!
Zacznijmy nad największym
brzydactwem tego miesiąca, czyli na pudełku zawierającym Slaughterbrute’a czy też
Mutalith Vortex’a – już po samych nazwach możecie podejrzewać, że cudów nie
będzie, ale szczerze, jest jeszcze gorzej
niż to brzmi. Ogólnie jestem wielkim fanem tego, że każda armia do Warhammer
Fantasy Battle dostaje swojego grubaska, wielką bestię, tonę plastiku do
położenia na stole z dumą na twarzy, coś, co się od razu wyróżnia spośród hord
piechoty. Podoba mi się wielki pająk dla zielonych, ogromny włochacz ogrów a
nawet gryf imperium cierpiący na gigantyzm. Jednak to to kupsko, co Chaos teraz
otrzymał, po prostu nie może mi się podobać, bo wygląda jakby wzięte z innej
bajki, z zupełnie innego uniwersum. Ja rozumiem, że Chaos, że mutacje, że
swobodna, dzika kracja, ale co to to jest? Skąd się nagle pojawiło na
pustkowiach północy? Jak to się ma do utartego i dobrze nam znanego obrazu
Chaosu? Nijak. Jest paskudny, i wygląda jak zrobiony ze szkicu gimnazjalisty
nakreślonego na kolanie w czasie długiej przerwy. Mutalith jest ociupinkę
lepszy, bardziej ‘chaosowy’ – dodać śluz, zielony kolor, zgniłe ropnie i będzie
elegancka bestia Nurgle’a… Trzeba tylko wyrwać i zapomnieć o Pokeball’u na
plecach, i będzie żył. Tak czy owak najsłabszy model w tym rzucie, nie kupię
choćbym miał zdechnąć.
Przejdźmy do kolejnego pudełka o
dość nietypowym charakterze, czyli do Forsaken
– mutki chaosu! Nareszcie! Ale czy jest się z czego cieszyć? Trzydzieści funtów
za dziesięć modeli z kategorii Core Troops to cena dość zaporowa, nie mówiąc
już o tym, że mutaski są raczej… Szpetne. Nie zrozumcie mnie źle, ja doskonale
wiem, że trudno oczekiwać po zmutowanym biedaku wygrywania konkursów urody, nie
to to przecież chodzi! Ale przecież mutacje mogłyby jakoś dobrze wyglądać, a
tutaj wygląda to tak, jakby rzeźbiarze GW dostali odgórną wytyczną w postaci ‘zapomnijcie
o istnieniu anatomii, wszystko ma być spuchnięte’. I w ten oto sposób dostajemy
zestaw, który osobiście jestem w stanie polubić… ale zdecydowanie nie jako
jednostkę, lecz jako duże i trochę drogie pudełko z bitsami. Bo widzie,
komponenty same w sobie podobają mi się – są fajne główki, dobre dla czampionów
Nurgiela, Slaanesha a nawet Khorne’a czy Tzeentcha (*płonący hełm!*), są fajne
szpony, zmutowane rąsie… Naprawdę bitsy same w sobie z pewnością zadowolą
każdego miłośnika Chaosu i konwertowania. Zabawa polega na tym, że wcale nie
mam zamiaru składać Forsaken’ów z tego
pudełka, bo wyglądają na spuchnięte paskudy.
W kręgu niskich i przeciętnych
ocen dorzuciłbym jeszcze rzeźbę znanego już ze wcześniejszej inkarnacji
armybooka bohatera – Vilitch the
Curseling. Teraz tak, naczytałem się sporo bolesnych opinii na temat tej
rzeźby i ich gorąco /nie podzielam/. Model, jako model, jest naprawdę seksi –
świetne połączenie dwóch bytów, super fuzja szepczącego maga z
pudzianem-wojownikiem, fantastyczny pancerze i hełm, ba, nawet te pióra robiące
a la płaszczyk są świetne. Nie mówiąc już o ty tym, że łuskowa kolczuga to
piękny detal. Model naprawdę jest w dechę… Czemu się nie podoba? Czemu taka
niska nota? Bo to jest super model… jako Warlock do Everblightu z Hordes, a nie
jako czempion Chaosu do Warhammera. GW się uniwersa pomieszały, i
wydali świetną figurkę do konkurencyjnego systemu – stylistyka jest
totalnie niemłotkowa, od zdobionego pancerza aż do wielkiego kolca wystającego
z naramiennika. Kiedy postawisz Wylycza koło wojowników chaosu jest jak z
zupełnie innej bajki – pewnie odpowiednio ponure malowanie jest w stanie go
wyratować dla młotka, ale tak czy owak przekonany nie jestem, czy kiedykolwiek
się chłopak wpasuje.
Pora na druga połówkę, czyli te
ładniejsze modele – zaczniemy od kolejnego Lorda
Chaosu do kolekcji. Nie jest może perełką, nie jest może modelem na złoty
medal, ale osobiście, bardzo mi się podoba. Straszliwie mi przypomina tego
rogatego gościa z Dragon Age 2, Jak-mu-tam-było, ponurego drania co chciał
szerzyć ‘prawie-jak-islam-fantasy’ w mieście naszego bohatera. Ma fajną pozę,
prawdziwy lider prowadzący swoich wojowników na pysznie krwistą rzeź – te rogi
mówią każdemu, kto tutaj rządzi – pancerz jest tłusty, pomarszczona pelerynka
jest idealna na olanie zabaw z freehandami, a pękająca, magiczna glewia (*to
glewia jest, tak? Nie chciało mi się sprawdzać z googlem!*) jest naprawdę
apetyczna i dodaje słodkich detali do dalszego wyróżnienia naszego szefa z
tłumu – co prawda fakt, że jest o połowę wyższy od przeciętnego wojownika
chałasu też tutaj pomaga. Jestem na tak, wojownikam chaosu brakowało
pełnokrwistego szefa na piechotę, teraz wreszcie go mają i wyszedł bardzo
zgrabnie.
Rydwan Chaosu! Oraz jego nowa
inkarnacja, Gorebeast Chariot –
wszystko w jednym pudełku, bo GW nie lubi marnować plasitku i kocha wciskać
warianty do jednego kartonu. Jestem fanem odświeżonego rydwanu, wygląda
dokładnie tak, jakbym go sobie wyobrażał. Po pierwsze, naprawdę jest rydwanem –
koła, wózek, bestie do napędzania tego wszystkiego, jest pięknie (*nie jak w
kosiarkach Slaanesha…*). Dodatkowo, jako że rydwan śmiertelnych wyznawców
Chaosu ma statystyki jak przeciętnej klasy potwór, mamy tu do czynienia z
prawdziwym pancernikiem – tona stali na kołach, wygląda groźnie już z końmi,
ale dopiero po dodaniu nowinki w postaci tytułowej Gorebestii zaczyna się prezentować naprawdę godnie.
Jakby tego było mało, to na rydwanie poza powoźnikiem z hełmem załoganta
gwiazdy śmierci (*lakierowo odblaskowa czerń jest obowiązkowa*), to drugi kozyr
na wozie może być postawiony na samodzielnej podstawce i robić za herosa czy
lorda na piechotę – a ma świetny pancerz, ładne detale, wybór broni i seksi
hełmów, więc tak jakby dostajemy blister z herosem w pudełku z rydwanem. Słodko!
Pamiętacie stare Smocze
Ogry? Wiem, że te wiekowe rzeźby mają swoich fanów, ale dla mnie to
totalna porażka, aż oczy krwawią od patrzenia, jak te stare ogry wyglądają,
prawie jak te z Gumisiów. Tylko dlatego nigdy nie kupiłem żadnych do swojej
skromnej, chałasowej kolekcji – były po prostu szpetne jak koszmar. GW wreszcie
uznało, że pora porzucić te wyplutki i zrobić coś ładnego, i muszę przyznać, że
efekt jest bardzo zadowalający. Nowe, plastikowe Smocze Ogry prezentują rzadką
dla GW poprawność anatomii muskulatury oraz brak nadmiernej przesady. Co prawda
z dystansu wyglądają na proste, pzobawione detali modele, ale jak się im
przyjrzycie do zobaczycie, że w istocie są naprawdę ładne a jakby tego było
mało, zachowane w duchu poprzednich rzeźb – skromny pancerz, gładkie przejście
ze skóry w łuskę, ładne, dynamiczne acz nieprzesadzone pozy, świetne mordy –
prezentują się naprawdę rozkosznie, będą ozdobą każdej armii śmiertelników
chaosu a na dodatek dzięki przejściu na plastik nie będą już ważyć kilogram za
trio. Same plusy, naprawdę, pudełko warte swojej ceny i uwagi wszystkim
kolekcjonerów tego, co chałaśnicze.
I na sam koniec zachowałem
perełkę tego miesiąca, coś, co muszę mieć zwyczajnie dlatego, że jest piękne – Throgg, samozwańczy król trolli. W
poprzednim wydaniu nowinek do czcicieli mrocznych potęg Festus zgarnął
wszystkie nagrody i zyskał powszechne uznanie wszystkich zainteresowanych. Tym
razem takie gorące pochwały, i to zdecydowanie zasłużenie, zbiera właśnie
trolli król – jest absolutnie doskonały – heroiczna postawa, bogactwo detali
(*nawet język wystaje między kłami w paszczy na brzuchu*) zarówno na
zrogowaciałym ciele, paszczy jak i jego wielkim młocie oraz płaszczu… Zaiste
Throgg wygląda na gościa, z którym nikt nie chiałby zadrzeć - wystające z plecków krasnoludzkie toporki
świadczą, że kilku krótkonogich gości chciało, lecz najpewniej źle skończyło –
o czym znów świadczą ucięte warkocze bród. Throgg jako pojedynczy model jest
dość drogawy, ale cóżm nie dość, że to magiczna żywica GW, to model jest
większy od ogrzego ogniobrzucha, więc w sumie jestem w stanie przeboleć i
opłakać te ciężko zarobione złotówki, by ów małe cudeńko zagościło na mojej
półce.
I w ten oto sposób dotarliśmy do końca mojego punktu widzenia na
nowinki do wojowników chaosu – trochę złego, trochę dobrego, jeden skarbuniek,
nie jest źle choć jak zwykle mogłoby być znacznie lepiej. Mam nadzieję, że z
wydaniem kolejnego armybooka panowie z GW ogarną się, i zaprojektują dużego potwora
z klasą i z jakimś konceptem, a nie ot tak sobie rzygną jakimś mutantem, i
uznają że mają wolne. Ale to tylko czas pokaże… Na dziś, zamykamy teatrzyk! Do
jutra, mili czytelnicy!
Muszę zaprotestować - Slaughterbeast jest ładny. Duuużo ładniejszy od hentaiowego Vortex-coś-tam, ale o to nie jest jakoś trudno.
OdpowiedzUsuńImo Slaughterbeast bardzo wpasowuje się w klimat Chaosu WFB - czyli nie mutacja na mutacji, tylko czysta dzikość i brutalność.
Dragon Ogry - mi w sumie najbardziej przeszkadza fakt, że cała trójka ma przedni zestaw nóg w górze. :/ Tak, no, trochę głupio to jednak wygląda. :/
Nie mutacja na mutacji *kaszle i wskazuje pudełko Forsakenów... stwory od Warshrine'a... 'ręce' Hellstriderów* ;D Wiem o co Ci chodzi, po przeczytaniu nowego podręcznika do armii rzeczywiście czuć, ze autorowi zależało na pokazaniu kultu brutalności i dominacji przy użyciu siły, więc niby pasuje, co nie zmienia faktu że model nadal jest szpetny a sama bestia pojawiła się na pustkowiach chaosu ot tak sobie.
UsuńCzy ja wiem, czy ot tak sobie... w poprzednim była wzmianka, że są stwory straszniejsze od Trolli i tak dalej, więc imo bardzo ładnie się w ten fluff Slaughterbeast wpasowuje.
UsuńZa to Hentaitex... pomińmy to milczeniem. Wygląda, jakby Tzeentch i Slaanesh za dużo tentaclowych hentaiów naoglądali... :/
O, zanosi się na dłuższy powrót :P ;)
OdpowiedzUsuńWrażenie na temat nowych modeli mam podobne.
Z recenzowanych przez ciebie nowości do WoChu z pewnością kupię Rydwan, Smocze Ogry i Forsakenów, którzy przydadzą się do skompletowania band Chaosu do Warheim FS. Drugiego Lorda Chaosu też pewnie kupię, bo mi się nawet podoba.
Co do Króla Trolli to model jest świetny, jednak cena jest dość zaporowa, szczególnie, że to Failcast i ryzyko jest spore ;)
Ej....
OdpowiedzUsuńJa uważam, że Mutalith Vortex jest najładniejszą figurką ze wszystkich nowości. Najładniejszą w WFB od czasów.... chyba od latającego powozu z wampirzycami.
Smocze Ogry zdecydowanie ładniejsze od poprzednich ale Shaggothowi nie dorastają do pięt.
Forsakeni w sumie tylko jako kopalnia bitsów.