12.12.2011

[12.XII.2011] Złomowisko: Farbki#3: Formula P3



Bogowie, potrzebuje snu. Ale nie. Sen nie jest dla tych, co ciężko pracują za dnia, by po nocach marnować czas albo na malowanie okrętów klasy Arystoteles czy na maksowaniu Batmana. Czuję, że moje zdrowie dłużej tego nie utrzyma, a kafeinowo-taurynowe strzały nie dają już dość mocy! Mimo wszystko, jest poniedziałek, a to oznacza kolejny wpis ze Złomowiska. Tradycja! A tradycja, jak wiemy, rzecz święta. Tym bardziej, że jest co kontynuować – pora na trzecią odsłonę wpisu o akrylowych farbkach według moich własnych doświadczeń (*wasze doświadczenia mogą się różnić – jest napisane na opakowaniu do tego artykułu, solennie ostrzegam!*). Mamy już omówione najpopularniejsze w naszym hobby Cytadelki oraz szlachetne zamienniki wysokiej jakości pod postacią farb Vallejo. Dziś popiszę sobie o Formule P3, linii farb Privateer Press, bardzo, bardzo interesującej.

Formuła P3 to farbki niezwykle wręcz interesujące. Problem z tym, że bardzo nieliczne grono hobbystów miało z nimi styczność, a to przez fakt że są wydawane przez firmę zajmującą się systemami w kraju raczej niszowymi (*tak, niestety, moi drodzy miłośnicy wojennej maszyny czy wściekłych hord, w Polszy wszystko, co nie jest wojennym młotkiem ma status niszowego…*), tak więc i popularność ich produktów dla malarzy jest raczej nikła. Tak samo, jak ich dostępność. Liczbę sklepów, w których można dostać Pe-Trójki mógłbym policzyć na palcach jednej ręki niewidomego rzeźnika. I wiecie co? Wielka szkoda! 

Bo Formuła P3 to farbki z wysokiej półki pod wieloma względami. Po pierwsze, jakość. Choć są to farbki akrylowe jak nasze sprawdzone Cytadelki czy wyborne Vallejo, to jednak zachowują się zupełnie odmiennie w wielu aspektach, co zdradza ich drastycznie różną recepturę i użycie płynnego pigmentu. Co to oznacza dla nas? Kilka rzeczy. Po pierwsze, farbki P3 prawie w ogóle się nie rozwarstwiają, bo nie ma co się w nich za bardzo rozwarstwiać! TO duży plus – dwa, trzy trzepnięcia słoiczkiem, i farbka gotowa do użycia nawet po cholernym stuleciu w szufladzie. Kolejna sprawa, to czas wysychania; płynny pigment powoduje, że farbka zachowuje się wyjątkowo „nie akrylowo” – zamiast odparowywać szybciutko pozostawiając wodoodporny pigment, one wysychają wolniej, gdyż nie tylko łącznik musi odparować, ale również nasz ‘płynny’ pigment musi wyschnąć. Co to oznacza? Wolniejsze wysychanie – nie strach mieć otworzoną farbkę, kiedy sobie mieszamy kolorki na palecie, a na dodatek zabawa z blendingiem to czysta przyjemność.

To nie kolec zalet Pe-Trójek! Farbki z tej serii doskonale kryją – dwie, trzy warstwy w większości kolorach dają doskonałe krycie, pigmentacja jest mocna i dość równa w całych wachlarzu kolorów. A jeżeli już o kolorkach mowa, jest to kolejny argument na plus tych farbek. Mają one bowiem bardzo unikalną paletę, wiele oferowanych barw w ogóle nie znajduje się w ofertach innych firm! Jeżeli więc szukać jakiegoś nietypowego koloru, P3 może cię zaskoczyć (*przykładami unikalnych barw są na przykład Trollblood Base, Underbelly Blue, Radiant Platinum czy Ordic Olive…*). To ogromny plus, większy, niż można przypuszczać – kiedy bowiem inne firmy konkurują ze sobą, P3 nie musi, ma bowiem w ofercie kolory zwyczajnie niedostępne w pojemniczkach innych wydawców!

Wady? A pewnie, co się będziemy. Po pierwsze, absolutnie tragiczny pojemniczek – wysoki, podatny na ‘przewrotki’, wykonany z plastiku tak miękkiego, że zawsze się boję nosić je na przykład w plecaku w obawie, że jakiś mocniejszy nacisk spowoduje pęknięcie. Jakby tego było mało ich ‘zatyczki’ są wykonane z równie miękkiego szajsu, więc otworzenie farbki tak, by się nie pobrudzić, naprawdę ostro ćwiczy wewnętrzną harmonię i opanowanie. Dodajmy to tego Względnie Wysoką cenę (*względnie, bo choć musimy trzasnąć  średnio 12 blaszek za jeden słoiczek, to w środku mamy aż 18 ml farby – nadal wychodzi lepiej, niż Cytadelki, najdroższe akryle w galaktyce*). Ostatnią wadą – choć to zależy od punktu widzenia, dla mnie jest to wada – jest brak w pełni matowego efektu po wyschnięciu, ten cały ich ‘płynny’ pigment powoduje, że warstwa farby jest bardziej satynowo, leciutko błyszcząca. Da się to naprawić pociągnięciem matowego lakieru, ale nie lubię, kiedy farbka dodaje mi kolejny krok w pracy nad modelem.

Poza tymi drobnymi wadami, farbki z Pe-Trójki to naprawdę produkty godne polecenia i reklamowania. Ciekawa, unikalna paleta kolorów, doskonałe do zabawy z ‘mokrymi’ technikami jak blending czy glazing, wolny czas wysychania, dobre krycie… gdyby nie tragiczne opakowania stworzone dla mistrzów Tai Chi Chuan oraz nie do końca matowe wykończenie, mielibyśmy czempiona trudnego do pokonania. A tak, mamy farbki wymagające sporej dozy cierpliwości, ale nagradzające nas swoimi unikalnymi zaletami i co zaznaczam ponownie, bo to kluczowe – unikalnymi kolorami.

Miłego malowania życzę wam, zacni czytelnicy.

5 komentarzy:

  1. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się z twoimi doświadczenia odnośnie farb P3. Sam mam kilka i bardzo je sobie chwalę. I nawet nauczyłem się otwierać te przeklęte pokrywki bez rozlewania farby :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. P3 w pojemniczkach vallejo/reapera byłby Produktem Prawieidealnym. Gdyby jeszce wyelimininować połysk, nikt i nic w świecie nie byłby w stanie ich pokonać. ;)
    Swoją drogą - cieszą mnie ostatnie częste updaty mojego ulubionego polskojęzycznego bloga figurkowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "P3 w pojemniczkach vallejo/reapera byłby Produktem Prawieidealnym" prawda. nie raz mi się zdarzyło ze wylałem 1/3 zawartości farby na biurko i później musiałem to jakimś cudem pozbierać do środka, kolejny problem to wieczka, w zasadzie prawie od razu pourywały się od obręczy łączących je ze słoiczkiem, po x otwarciach odkruszyły się ranty ułatwiające otwarcie a teraz po 4[może więcej] latach sporadycznego malowania wieczka zaczęły po prostu pękać na pół na razie jeszcze się zamykają ale nie wiem jak długo wytrzymają,

    poza tym są po prostu świetne i nawet ta cena nie jest taka zła bo dostajemy na prawdę sporo farby, a ten delikatny połysk tez nie stanowi najmniejszego problemu bo zawsze lakieruje figurki żeby mi farba z nich się nie ścierała podczas gry/macania

    przelać p3 w pojemniczki vallejo i jazda ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Można p-3 kupic w warszawie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu Cytadela zawsze miała na stanie - teraz Cytadela zamieniła się, o ile mnie pamięć nie myli, w Twierdzę Gier i nie wiem, czy mają; Obczaj sklep w sieci i zadzwoń / napisz maila z takim zapytaniem.

      Ponadto polecam zakupy online - pełna wygoda, ceny przeważnie na tyle niższe, że przy zakupie już kilku farbek spłacają się koszta wysyłki, a farbki P3 na pewno ma np, Mgla.pl na stanach.

      Usuń