Paździochnik się skończył chwilę
temu, ciemno coś nagle się popołudniem stało (*przeklęta zmiana czasu, bebła
moje plany popołudniowego czasu z hobby*), a więc nastał czas na lekkie
rozruszanie blogaska – cóż, dwie tygodniowe kolumny z ‘regularnych’ stały się
‘średnio regularne’, jedynie Złomowisko udaje się jako tako zgrzebnie w
poniedziałki wrzucać. Wiadomo jak to jest, samo życie – bo w końcu niełatwo
wyczarować solidny tekst, kiedy brat z małżonką na dwa tygodnie uderzają na
kwadrat. Albo kiedy HOMM6 czy Battlefield 3 spędzają mi sen z powiek. Jak
widać, sporo rozpraszaczy uwagi ostatnio gości pod moim dachem, ale pomimo to
dzielnie walczę, by coś wyskrobać. Fortunnie sporo tematów się pojawi całkiem
niechybnie! Nowy White Dwarf, kodeks do odświeżonych Nekronów (*dwa pudełka z
nowinkami już do mnie lecą, spodziewać się można w przyszłości solidnej
recenzji nowych zestawów*), podręcznik do Dystopian Wars kończy się czytać (*i
tak bardzo chciałbym, by ta gra była sto razy bardziej popularna, niż jest*)…
słowem, materiału na powolne, żmudne dzierganie postów nie braknie! A dzisiaj,
coś niedzielnie lekkiego i łatwo strawnego – październikowe nowości do
Infinity!
Obiektywizm obiektywizmem, próba
dziennikarskiej chłodnej oceny, jakkolwiek szlachetna w postanowieniu, musi się
dzisiaj schować pod schodami w komórce na miotły, jako że w tym miesiącu Corvus
Belli wydali Sorogata – najtęższego skurwysynu (*gorąco przepraszam za tą
niewybredną łacinę szturmową, ale niestety, pasuje idealnie*) jakiego Moraci mogą
zaoferować, gościa tak twardego, że jest prawie że T.A.G’iem w miniaturze.
Mocarny pancerz, solidne statystyki, wielka pukawa i gotowość do rozerwania w
zwarciu, oto jest właśnie Sorogat – i rzeźba nie rozczarowuje, ba, potężny
pancerz naszej kosmo-małpy ledwo mieści się na małej podstawce. Spójrzcie na
jego pozę; totalnie wyluzowany, pozujący do zdjęcia… w końcu z pancerzem na
poziomie 6 nic mu nie grozi, więc co się będzie przejmować. Ciężki karabin
maszynowy dzierży od niechcenia, niczym pistolecik, a nie należy zapominać o
całkiem obfitym rozmiarowo toporze, który z pewnością jest wyraźnym powodem
posiadania AP CCW w zasadach. Model jest… no po prostu super. Poza nie jest
dynamiczna fakt, ale dzięki temu nasz kozyr prezentuje się całkiem dostojnie, a
przy okazji można w pełni pokazać detale (*obfite!*) jego mocarnego pancerza
wspomaganego. Oczywiście, jestem na sto razy tak.
Kiedy już moja prywatna podnietka
otrzymania nowości do mojej ukochanej frakcji ostygła, mogłem ukoić
roztrzęsiony umysł by zachwycić się kolejnym genialnym modelem ze stajni Corvus
Belli – Ojcem Lucienem Sforza, autoryzowanym łowcą nagród. Kolejny wyborny
model nie obdarzony dynamiczną pozą, ale za to wyzywającą postawą zawodowego
żołnierza. Co jednak rzuca się w oczy to nie standard Corvus Belli (*w postaci
doskonałym proporcji czy atencji względem detali*), ale wyborna rzeźba twarzy,
wspaniały projekt broni (*która ma w jednym kompaktowym opakowaniu
reprezentować karabin wirusowy z wyrzutnią kleju - i zdaje ten egzamin*) oraz doskonale
opracowany wzór kostiumu – od wysokich butów, poprzez lekki pancerz kryjący się
pod absolutnie wybornym płaszczem. Model będzie niesamowitym wyzwaniem dla
każdego malarza i aż prosi się o pobawienie i poeksperymentowanie z limitowaną
paletą barw. Czyli ogólnie rzecz ujmując, jest na tyle mięsastyczny, bym czuł
gorące pragnienie nabycia go nawet pomimo faktu, że nigdy nie użyję go na polu
bitwy.
Bo tych dwóch pięknościach możemy
przejść do mniej orgazmogennych modeli – co nie oznacza, że brzydkich czy jakoś
znacznie gorszych, w końcu jak to zaznaczałem wielokrotnie, przeciętny poziom
Corvus Belli i tak przebija mistrzowski poziom znacznej części konkurencji. I w
ten oto sposób lądujemy na Husseinie Al-Djabelu, znaczy się po prostu
Hasasyńskim Szatanie. Fidayski weteran prezentuje się niezwykle groźnie ze
swoją pozą „come on punk and make my day” – zaznaczyć muszę tutaj, że poza jest
żywcem wzięta z ilustracji, którą odnajdziemy w podręczniku; słodki mały detal.
Rzeźba uderza w nas klasycznym wykonaniem CB; świetny płaszcz, super kombinezon
haqqislamskiego hassassyna (*znamy to ze wcześniejszych fidayów*), groźne
wygląda również szponiasta rękawica, które ma reprezentować wirusową broń do
walki w zwarciu naszego diabła. Model kontynuuje październikową tradycję póz
raczej stacjonarnych, chociaż jest zdecydowanie ruchliwszy od pozostałej,
opisanej już dwójki – jest na tyle dobry, że rozmyślam nad jego zakupem pomimo
absolutnego braku zainteresowana frakcją… a to jest świadczące!
Corvus Belli wie, jak wyglądają
snajperzy – no dobrze, to zdecydowanie lekkie nadużycie względem wiecznie
torturowanej przez realia SF rzeczywistości, ale trzeba panom z CB przyznać, że
chociaż starają się, by pozy żołnierzy dzierżących karabiny snajperskie w
Infinity rzeczywiście przypominały te, które prawdziwy strzelcy wyborowi
przyjmują przed strzałem. Mamy więc ślicznego Djanbazana z długą luśnią, mamy
doskonałego Żuława w okopie… a teraz do kolekcji dochodzi PanOceańska Nissa ze
Svalarheimu z MULTI karabinem snajperskim. Nie jestem wielkim fanem wzornictwa
PanOceani, ale Nissy były wyjątkiem – te lekkie, pełne pancerze z
fantastycznymi hełmami z kilkoma parami wizjerów i uroczą antenką, te futrzane
płaszcze na chłodne zimy mroźnej planety. Co jednak czyni ten model uroczym, to
właśnie ta semi-true poza, gdzie nasza uzbrojona pannica spokojnie siedzi w
śniegu i z tej oto pozycja namierza swój cel. Z pewnością model może się
podobać, a jeżeli ktoś jest miłośnikiem wzornictwa pancerzy i uzbrojenia ze
stajni PanOceanii to podejrzewam, że oprzeć się mu będzie ciężko (*tym
bardziej, że któż nie chciałby w swojej armii seksownej snajperki, aye?*). Na
plus!
I na końcu – Corvus Belli nabiera
rozpędu przed świętami – i piąta nowość października to nie pojedynczy model,
ale pudełko z aż czteroma! Merovingia (*le francuska le kolonia na Le
Ariadnie*) nabiera rozpędu i pewnikiem szykuje się do uzyskania swojego sektorowego
startera – mamy już sporo Metrosów (*podstawowych trepów parlujących po
francais*), mobloty czy żuawów w kilku wariacjach… teraz dostajemy aż czterech
Loup-Garous, bardziej ‘zaawansowaną’ lekką piechotę tego sektora o nie tylko
bardzo interesujących zasadach, ale równie zacnych modelach. Od początku
lubiłem te policyjne kaski i lekkie mundury, ale to te powłóczyste płaszcze
nadają im charakteru. Nie należy nowemu zestawowi odmówić jednak urody w
kwestii uzbrojenia; karabiny wirusowe na które wszyscy czekaliśmy wyglądają
godnie, nowocześnie i na tyle unikalnie, że nie da się ich w żaden sposób
pomylić ze standardową spluwajką ołowiu. Wyrzutnia Kleju (*jedna z moich
ulubionych giwer w grze*) też jest sympatyczna, jedynie strzelba szturmowa
wygląda raczej… mizernie. Nie uwierzyłbym na wygląd, że taka pukaweczka kryje w
sobie takiego kopa. Poza tym jednak kolejne pełnowartościowe pudło – dla fanów
Ariadny, ostra pokusa.
W ten oto sposób… tak, ziewamy…
PO raz kolejny Corvus Belli udowadnia, że ich skirmish SF jest jedną z
najlepiej wyglądających gier figurkowych na rynku, i co miesięczny wyczekiwanie
na ich nowości rozgrzewa wielu graczy na całym globie. Trudno się dziwić, jest
pięknie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz