Uważam, iż filmowy tytuł klasy B jest jak najbardziej na miejscu, drodzy czytelnicy! Niech on będzie klarownym wstępem do tematu dzisiejszej pisaniny - Nekroni wracają. Co z tego wyniknie? Ok, jednak jakiś wstęp formalny muszę uczynić - to, co tutaj przeczytacie to MOJE ZDANIE. Nie jest ono poprawne. Nie jest ono w żaden sposób finalne czy też wiążące, jako że odnosi się tak naprawdę do rzeczy tak ulotnych, jak ploteczki. Dalej, zdanie to zrodziło się w mózgu człeka, który ma lewą nogę do grania, więc jego pojęcie o tym co jest "Pałergejmerskie" a co nie, jest nieco zwichrowane i niekoniecznie pokrywa się z rzeczywistością stołową. Kiedy już to przeczytaliście, mogę spokojnie przejść do pisania tego co sądzę o aktualnych Nekrońskich plotkach, i jak ja bym widział remodeling tej jakże unikalnej frakcji. Do dzieła!
Nekroni zawsze podobali mi się pod względem fluffu, głównie dlatego, że nie byli kalką jakiegoś znanego konceptu przerzuconego na realia uniwersum czterdziestego tysiąclecia (*gdzie jest tylko wojna, przypomina redakcja*). I choć na pierwszy rzut oka przypominać mogą terminatorów czy po prostu kosmicznych nieumarłych, to wrażenie szybko mija po zapoznaniu się z fluffem - który był i jest mocarny. Otóż widzicie, nie są to nieumarli - żaden nekromanta czy inny szaleniec nie użył swoich mrocznych mocy czy zakazanej technologii, by wskrzesić zmarłych i zamknąć ich w stalowych konstruktach. Nikt też nie przeniósł martwych mózgów do nowego ciała z metalu, by ponownie je ożywić i powiązać swoją wolą. Tym bardziej nie są to stworzone przez ludzi roboty, które pod komendą zwichrowanego AI (*GlaDOS, haha!*) uznały, że pora wyplenić ludzkość. Nie, jest o wiele ciekawiej!
Bardzo dawno temu, tak dawno, że nawet dinozaury mówiły innym dinozaurom "Bardzo dawno temu" kiedy rozpoczynały tę historię, była sobie rasa nazywająca siebie Nekrontyrami. Byli to goście raczej smutni, i nie ma się co dziwić, skoro żyli na planecie tak przyjaznej życiu jak środek wulkanu - atomowe wiatry, wszędobylska radiacja, mordercze wybuchy słoneczne, no raj na ziemi to to nie był. Necrontyrzy żyli krótko i ginęli w bólach. W przeciwieństwie do innej starożytnej rasy, Old One'ów, nigdy nie utworzyli łącza z Osnową, a zamiast tego ich postęp polegał całkowicie na rozwijaniu nowych technologii. Niestety, ich najcudowniejsze wynalazki nadal nie zapewniały im zwycięstwa nad okrutną planetą, aż do czasu wybudowania pierwszych okrętów zdolnych do podróży międzygwiezdnych. Niestety, brak dostępu do Osnowy skazał ich na wieloletnie wędrówki poprzez galaktyczną pustkę - tak też powstały okręty stazy, gdzie uśpieni w długim śnie kolonizatorzy oczekiwali lądowania na nowych planetach. Ich okręty, by przetrwać wszystko, co kosmos może w nie rzucić wybudowana z Żywego Metalu, prawdopodobnie największego osiągnięcia całej rasy. Pewnego dnia w swoim mozolnych podróżach napotkali oni inną, dynamicznie rozwijającą się rasę - rzeczonych już Old One'ów. Błyskawicznie narodziła się nienawiść od pierwszego wejrzenia - Nekrontyrzy zazdrościli im wszystkiego; technologii opartej na osnowie, szybkich lodów międzygwiezdnych, praktycznej nieśmiertelności i wyczilowanego stylu życia.
Zgorzkniali, wypowiedzieli z miejsca ów rasie wojnę, którą szybko zaczęli przegrywać z kretesem. Nie mieli szans w wojnie manewrowej z rasą, która w mgnieniu oka może znaleźć się w dowolnym miejscu galaktyki. Szybko stali się więc oni jedynie wrzodem na dupie Old One'ów, czymś w rodzaju zepchniętego na ubocze denerwującego sąsiada mieszkającego w przyczepie kempingowej. Pozostawili ich sobie samych, bo nie chcieli być odpowiedzialni za zagładę całej rasy - w ten oto sposób dali wkurzonym do granicy szaleństwa Necrontyrom czas konieczny do opracowania Broni Ostatecznego Rażenia. Kiedy poszerzali swoją wiedzę w zakresie technologii, udało im się odkryć, że dookoła ich przeklętej gwiazdy grasuje jakiś popieprzony rodzaj bytu - coś tak niewyobrażalnego, że aż podniecającego! Ten "gwiezdny wąpierz" spokojnie wysysał sobie energię z gwiazdy czyniąc ją taką sympatyczną dla mieszkańców pobliskich planet.
Nie wiadomo jakim cudem udało im się nawiązać komunikację z ów bytem, oraz jak przekonali to coś, by wlazło w stworzone przez nich ciało, wykonane totalnie z żywego metalu. Udało im się jednak, i tak oto powstał pierwszy bóg Nekrontyru, C'tan zwany Nightbringerem. Jego potęga i moc była tak ogromna, że gdy tylko objął we władanie swoje nowe ciało, wszyscy mieszkańcy planety padli na kolana uznając go za swojego boga. Co jakoś im nie wyszło, bo Nightbringer od razu odwdzięczył się twórcą swojego materialnego ciała poprzez masakrowanie ich w tysiącach i radosną konsumpcję ich dusz (*zapiski twierdzą, że były po prostu pyszne*). Powstrzymał się dopiero wtedy, kiedy troszkę podjadł, i kiedy pozostali przy życiu Nekrontyrzy obiecali mu wieczną lojalność i jeszcze więcej wyżerki na planetach Old One'ów (*przysięgami, o wszechpotężny, ich dusze są dużo smaczniejsze niż nasze żylaste ektoplazmy!*).
I stało się. Old One'om wypadły z łap drinki, kiedy okazało się, że NIEWYOBRAŻALNIE potężny super-byt szmocy swobodnie rozpierdala (*pardon mój francuski*) całe planety, totalnie niepowstrzymany i całkowicie LuLzujący z wszelkich prób walki z nim (*które nieodmiennie kończyły się wyżerką*). Kiedy Nightbringer się wyżywał, Nekrontyrzy skakali z radości i budowali kolejne ciała dla kolejnych C'tanów, spamując ich po galaktyce bez opamiętania, radując się totalnym zniszczeniem, jakie szerzyli ich nowi bogowie. I wtedy jeden z nich, niejaki Deceiver (*pewnikiem nie nazywali go tak wtedy... chociaż kto wie? Jeżeli tak, to gratuluje zaufania dla kogoś z takim imieniem!*) obiecał im upragnioną nieśmiertelność! Ekstaza sięgnęła zenitu! Mieli jedynie porzucić swoje słabe, schorowane ciała na rzecz cudownych form z żywego metalu, w których będą trwać wiecznie. Zgodzili się. I w ten oto sposób przestali istnieć, jako że w procesie praktycznie całkowicie utracili wolną wolę, stając się automatami pod dowództwem swoich nowych bogów. W ten oto sposób narodzili się Nekroni - niezniszczalne, wieczyste i nieprzemijające automaty siejące śmierć i zniszczenie, których jedynym celem jest wygaszenie wszelkiego życia w galaktyce. Słodko, prawda?
Opisałem się jak głupi, ale uznałem, że dobrze jest przypomnieć wam, dlaczego Nekroni są czadowi. Z nimi nie ma Gadu-Gadu, dostajesz strumieniem cząsteczek na pysk i zostaje zdeatomizowany. A co jest najgorsze? Że to nawet nie jest nic osobistego! Że cholerny golem, który cię trafił nawet nie krzyknie "Yes, szmato, żryj gorące cząsteczki!". Nic nie powie. Nawet nie mrugnie, bo nie ma jak. Po prostu skieruje swój popieprzony rozszczepiacz atomów na twojego kumpla, by również zjednać go z otaczającym powietrzem. Nekrona nie zaprosisz na piwo, choćbyś bardzo chciał.
Dobra, czemu piszę o tym fluffie tak długo? Bo ma ulec zmianie. Say whaaaaaat? Tak, panowie z GW uznali, że Nekroni są trochę bezosobowi, więc trzeba to zmienić. "Dolać im trochę życia". Jak dla mnie, to jest jak próba polizania trakcji pod napięciem - tak samo idiotyczne. Cały klimat Nekronów oparty jest na tym, że są milczącymi automatami, nie spieszącymi się nigdzie, totalnie niezniszczalnymi i bardziej enigmatycznymi niż wypłaty za nadgodziny. Ok. Dobrze, spokojnie, opanowałem się, wypiłem zimną herbatkę i w ogóle, wyzbywam się biasu za pomocą aromaterapii i medytacji Zen. To, że nadchodzi nowy fluff nie oznacza od razu, że będzie gówniasty. Będzie inny. Będzie nie tyle kontynuacją starego, lecz totalnym redesignem tła tej rasy, o ile plotki się potwierdzą. Albo, jeżeli naprawdę się sprężą, może nawet uda im się jakoś połączyć historię Zaszłą I Gdysiejszą - może teraz Nekroni przebudzili się "bardziej", na większa skalę, a wraz z tym etapem pojawili się nowi, potężni lordowie o dużo większej autonomii? O ile takie zabawy mogę jeszcze gładziutko łyknąć (*o ile będą z jako takim sensem wybazgrane*), o tyle gdzieś tam obijające się ploty o "zbuntowanych nekronach, którzy obalili swoich C'tańskich Bogów w akcie wspaniałej rewolucji" to już jakiś dowcip trolla musi być - jak bezwolne automaty mogłyby się przeciwstawić swoim twórcom? Nawet jeżlei co poniektórzy mają większą swobodę rozumowania, to czy przeciwstawiłby się bytowi tak potężnemu, że puszczeniem bąka może go wyparować z powierzchni galaktyki? który może zwyczajnie go wchłonąć do własnego ciała i nawet nie zauważyć? Który może wielokrotnie gwałcić jego potępioną duszę? Szczerze. Wątpię.
Kolejna plotka na temat fluffu, która spowodowała mój śmiech, to informacja o tym, że poszczególni lordowie Nekronów walcząc ze sobą o wpływy. Nie bardzo rozumiem - wpływy nad czym? Ziemią? Bogactwem? Niewolnikami? Nekroni pojawiają się na planecie, koszą wszystko, co żyje i znikają. Nie plądrują, bo po co. Nie gwałcą, bo nawet by nie wiedzieli jak. Władza? Jaka władza, kiedy jesteś jedynie narzędziem woli super potężnych istot, które tak stworzyły ciebie i twoją armię, byś wypełniał jedną prostą dyrektywę. Słowem, próba dodania wewnętrznych konfliktów w tej rasie to jakaś pogięta pomyłka - ktoś chyba tęsknił za "Klanem" czy inną "Dynastią", i chciałby elementy tasiemcowej opery mydlanej na siłę wepchnąć do rasy morderczych golemów. O, sekunda! A może walczyli by o wpływy u swych mocodawców? Bzzzt! Błąd - może i miałoby to sens, gdyby twój mocodawca uważał Cię za Istotę, a nie za bezwolne narzędzie. Słowem - żal. Oby plotka pozostała jedynie w tajemniczej Rumor Zone.
Teraz przejdę do nieco bardziej materialnych aspektów Nekrotycznych Ploteczek. Pierwsze primo, sześć nowych pojazdów. Nie jestem na nie, o dziwo! Nowy "Etap przebudzenia" aktywuje kolejne technologiczne cuda starożytnej rasy, które zaczynają pojawiać się w kolejnych inwazjach na nędznych śmiertelników. Wszystko byłoby by pięknie, gdyby nie fakt, że to nie ma żadnego sensu. Czy mi się wydaje, czy Nekroni mogą zwyczajnie teleportować się w dowolne miejsce? Transportowce? D'oh, na co, skoro mogą jebnąć (*ponownie przepraszam za mój niewybredny francuski*) Monolitem "In the Face!" dowolnej mięsnej rasie, z którego mogą wychodzić Nekroni aż po kres dni. Po prostu, po co Nekronom jakiś lekki, gówniany transport, skoro mają cholerne Monolity, twardsze niż szczęka Chucka Norrisa? Ja wiem, że jest teraz moda na mobile armie fruwające po polu bitwy jak dzikie świnie, ale Nekroni? Nekroni mają żyliard lat na koncie - oni się nie spieszą, bo nie mają do czego. Ale nowe platformy Destroyerów z radością bym przyjął.
Zmiany w Warriorach. Plotek o nich jest dziesiątki, każda donosi co innego - a to, że będą mieli pancerz 4+, a to że znowu wytrzymałość równą 3, a to że znowu gumowce będą nosić. Mój punkt widzenia jest prosty - Wiem, panowie z GW, że kochacie swoich Kosmicznych Marines i nie chcecie, by cokolwiek innego było tak fajne jak Kosmiczni Marines. Ja to rozumiem, ale wara od Nekrońskich Wojowników. Pancerz 4+? Kpina! By wojownik wykonany całkowicie w żywego metalu, z możliwością automatycznej regeneracji i działający dzięki jakiemuś niewyobrażalnie tajemniczemu i potężnemu źródłu energii zakutych w ich metalowych klatkach miał pancerz ekwiwalentny do karapaksu Imperialnych Gwardzistów? Niestety, nie mogę sobie tego wyobrazić. Tak samo wytrzymałość 3 - kto to wymyślił? Wytrzymałość dobrze umięśnionego człowieka? Nie wiedziałem, że w czterdziestym millenium ludzie mają takiego Dabel Blasta, by mieć muskuły wytrzymałością dorównującego całkowicie stalowemu ciału. Nieźle! Postęp technologii nie przestaje mnie zadziwiać.
Kolejna sprawa, czyli mącenie z "Will Be Back". WBB to jedna z moich ulubionych zasad specjalnych w całym uniwersum Warhammera 40k. Rozwalasz drania, cieszysz michę, a za chwilę ten sam łotr znowu chłosta cię gorącymi cząsteczkami! Mimo to, nie będę tęsknił, gdy ta zasada zniknie - jestem bowiem wszystkimi kończynami za ułatwianiem płynności w rozgrywce oraz opieraniem jednostek na USR'ach. Ba, przełknąłbym nawet wyposażenie ich w zamian w zwykłego Feel No Pain! Fortunnie, póki co dominują dwie plotki, obie oferujące całkiem ciekawą alternatywę - Pierwsza, to wspomniany już FNP na sterydach; nie działa tylko kiedy dostajesz strzała z broni AP1 albo takiej, której siła jest większa niż podwójna wytrzymałość trafionego modelu (*a nie większa lub równa! Tak więc rakieta już nie chroniłaby nas przed powrotem blaszaka*). Druga opcja, to po prostu dodatkowy rzut obronny na 5+, który jednak posiada KAŻDY model w armii, a nie tylko taki, który miałby zasadę "Nekron" czy jakkolwiek by to nazwali. Obie opcje nawet mi się podobają - co prawda już nie obrazują już w tak czadowy sposób "zbieranie się do kupy" jak stary WBB, ale nadal dobitnie pokazują, że blaszaki są TWARDE i nie ma lekko w ubijaniu ich.
Z innych ploteczek - Parasi znikają? Doskonale: Klaszczę nawet uszami z zachwytu nad ich wywaleniem, bo zawsze mi nie pasowali do fluffu. Po co C'tanom jakieś quasi-organiczne cyborgi, skoro ich celem jest wycięte życia z galaktyki? Kolejna sympatyczna informacja, to wypasienie Immortali - mają być wielcy, opancerzeni, uzbrojeni jak dzikie dorsze i na podstawkach od termitów. Zobaczymy, jacy będą straszni w zasadach! Jestem też fanem konceptu na elitarnych strażników Lorda, Krypteksów, których można by było rozdzielać do pojedynczych oddziałów tak, jak to robi aktualnie Wilcza Gwardia - elitarny, unikalny "sierżant" w każdym oddziale? Oddaję na to swój głos.
Plotek jest jeszcze więcej, ale zaprzestanę w tym punkcie z dwóch powodów. Po pierwsze - TLDR Syndrom - zaczynam się obawiać, że przesadzam z tą pisaniną! Po drugie, większość pozostałych plotek to michałki, drobnostki które ani mnie ziębią, ani grzeją. Cóż, pozostaje mi jedynie czekać z nadzieją! Wierzę w to, że nowe modele będą piękne - GW chociażby przy ostatnich Tomb Kingach potrafili zaserwować co fanatyczniejszym miłośnikom modeli "The Weirdest Boner'a". A jak będzie zasadami, to się okaże, bo póki co plot jest zwyczajnie za dużo, by wyłowić z tego zalewu życzeń coś aktualnie sensownego ;)
Kolejna plotka na temat fluffu, która spowodowała mój śmiech, to informacja o tym, że poszczególni lordowie Nekronów walcząc ze sobą o wpływy. Nie bardzo rozumiem - wpływy nad czym? Ziemią? Bogactwem? Niewolnikami? Nekroni pojawiają się na planecie, koszą wszystko, co żyje i znikają. Nie plądrują, bo po co. Nie gwałcą, bo nawet by nie wiedzieli jak. Władza? Jaka władza, kiedy jesteś jedynie narzędziem woli super potężnych istot, które tak stworzyły ciebie i twoją armię, byś wypełniał jedną prostą dyrektywę. Słowem, próba dodania wewnętrznych konfliktów w tej rasie to jakaś pogięta pomyłka - ktoś chyba tęsknił za "Klanem" czy inną "Dynastią", i chciałby elementy tasiemcowej opery mydlanej na siłę wepchnąć do rasy morderczych golemów. O, sekunda! A może walczyli by o wpływy u swych mocodawców? Bzzzt! Błąd - może i miałoby to sens, gdyby twój mocodawca uważał Cię za Istotę, a nie za bezwolne narzędzie. Słowem - żal. Oby plotka pozostała jedynie w tajemniczej Rumor Zone.
Teraz przejdę do nieco bardziej materialnych aspektów Nekrotycznych Ploteczek. Pierwsze primo, sześć nowych pojazdów. Nie jestem na nie, o dziwo! Nowy "Etap przebudzenia" aktywuje kolejne technologiczne cuda starożytnej rasy, które zaczynają pojawiać się w kolejnych inwazjach na nędznych śmiertelników. Wszystko byłoby by pięknie, gdyby nie fakt, że to nie ma żadnego sensu. Czy mi się wydaje, czy Nekroni mogą zwyczajnie teleportować się w dowolne miejsce? Transportowce? D'oh, na co, skoro mogą jebnąć (*ponownie przepraszam za mój niewybredny francuski*) Monolitem "In the Face!" dowolnej mięsnej rasie, z którego mogą wychodzić Nekroni aż po kres dni. Po prostu, po co Nekronom jakiś lekki, gówniany transport, skoro mają cholerne Monolity, twardsze niż szczęka Chucka Norrisa? Ja wiem, że jest teraz moda na mobile armie fruwające po polu bitwy jak dzikie świnie, ale Nekroni? Nekroni mają żyliard lat na koncie - oni się nie spieszą, bo nie mają do czego. Ale nowe platformy Destroyerów z radością bym przyjął.
Zmiany w Warriorach. Plotek o nich jest dziesiątki, każda donosi co innego - a to, że będą mieli pancerz 4+, a to że znowu wytrzymałość równą 3, a to że znowu gumowce będą nosić. Mój punkt widzenia jest prosty - Wiem, panowie z GW, że kochacie swoich Kosmicznych Marines i nie chcecie, by cokolwiek innego było tak fajne jak Kosmiczni Marines. Ja to rozumiem, ale wara od Nekrońskich Wojowników. Pancerz 4+? Kpina! By wojownik wykonany całkowicie w żywego metalu, z możliwością automatycznej regeneracji i działający dzięki jakiemuś niewyobrażalnie tajemniczemu i potężnemu źródłu energii zakutych w ich metalowych klatkach miał pancerz ekwiwalentny do karapaksu Imperialnych Gwardzistów? Niestety, nie mogę sobie tego wyobrazić. Tak samo wytrzymałość 3 - kto to wymyślił? Wytrzymałość dobrze umięśnionego człowieka? Nie wiedziałem, że w czterdziestym millenium ludzie mają takiego Dabel Blasta, by mieć muskuły wytrzymałością dorównującego całkowicie stalowemu ciału. Nieźle! Postęp technologii nie przestaje mnie zadziwiać.
Kolejna sprawa, czyli mącenie z "Will Be Back". WBB to jedna z moich ulubionych zasad specjalnych w całym uniwersum Warhammera 40k. Rozwalasz drania, cieszysz michę, a za chwilę ten sam łotr znowu chłosta cię gorącymi cząsteczkami! Mimo to, nie będę tęsknił, gdy ta zasada zniknie - jestem bowiem wszystkimi kończynami za ułatwianiem płynności w rozgrywce oraz opieraniem jednostek na USR'ach. Ba, przełknąłbym nawet wyposażenie ich w zamian w zwykłego Feel No Pain! Fortunnie, póki co dominują dwie plotki, obie oferujące całkiem ciekawą alternatywę - Pierwsza, to wspomniany już FNP na sterydach; nie działa tylko kiedy dostajesz strzała z broni AP1 albo takiej, której siła jest większa niż podwójna wytrzymałość trafionego modelu (*a nie większa lub równa! Tak więc rakieta już nie chroniłaby nas przed powrotem blaszaka*). Druga opcja, to po prostu dodatkowy rzut obronny na 5+, który jednak posiada KAŻDY model w armii, a nie tylko taki, który miałby zasadę "Nekron" czy jakkolwiek by to nazwali. Obie opcje nawet mi się podobają - co prawda już nie obrazują już w tak czadowy sposób "zbieranie się do kupy" jak stary WBB, ale nadal dobitnie pokazują, że blaszaki są TWARDE i nie ma lekko w ubijaniu ich.
Z innych ploteczek - Parasi znikają? Doskonale: Klaszczę nawet uszami z zachwytu nad ich wywaleniem, bo zawsze mi nie pasowali do fluffu. Po co C'tanom jakieś quasi-organiczne cyborgi, skoro ich celem jest wycięte życia z galaktyki? Kolejna sympatyczna informacja, to wypasienie Immortali - mają być wielcy, opancerzeni, uzbrojeni jak dzikie dorsze i na podstawkach od termitów. Zobaczymy, jacy będą straszni w zasadach! Jestem też fanem konceptu na elitarnych strażników Lorda, Krypteksów, których można by było rozdzielać do pojedynczych oddziałów tak, jak to robi aktualnie Wilcza Gwardia - elitarny, unikalny "sierżant" w każdym oddziale? Oddaję na to swój głos.
Plotek jest jeszcze więcej, ale zaprzestanę w tym punkcie z dwóch powodów. Po pierwsze - TLDR Syndrom - zaczynam się obawiać, że przesadzam z tą pisaniną! Po drugie, większość pozostałych plotek to michałki, drobnostki które ani mnie ziębią, ani grzeją. Cóż, pozostaje mi jedynie czekać z nadzieją! Wierzę w to, że nowe modele będą piękne - GW chociażby przy ostatnich Tomb Kingach potrafili zaserwować co fanatyczniejszym miłośnikom modeli "The Weirdest Boner'a". A jak będzie zasadami, to się okaże, bo póki co plot jest zwyczajnie za dużo, by wyłowić z tego zalewu życzeń coś aktualnie sensownego ;)
Przeczytałem, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Chociaż jak na moje to trochę... za krótki ;) Serio, już się wciągnąłem w klimat a tu nagle koniec. ;) Żądamy dłuższych wpisów!
OdpowiedzUsuńŻartujesz? xD Kto to by czytał!
OdpowiedzUsuńAle "dziękwa za komcia", przyda się do kolekcji.
"szybkich lodów międzygwiezdnych" ? To się nie dziwię, że się nie polubili :D
OdpowiedzUsuńFcuk.
OdpowiedzUsuńMiałem nadzieję, że nikt nie zauważy xd