28.03.2011

[28.III.2011] Neuroshima Tactics - Brzydki brat Infinity?

Po pierwsze, żyję! Do pełni zdrowia daleko, wszyscy wiedzą, zapalenie płuc to nie zabawa, i w tydzień się nie wykurujesz, zastrzyki w dupkę przyjmujesz i w ogóle, dziwki, lasery, pleśniowe sery! Na szczęście czuję się już znacznie lepiej, nie umieram, mogę oddychać (w miarę) oraz mogę siedzieć przed komputerem bez krwotoku z gałek ocznych - głównie dzięki nowych okularom! Mogę więc ponownie powrócić do pisania i tworzenia, by żyło się lepiej. Dzisiaj chciałbym nareszcie napisać coś nieco obszerniejszego (w zamyśle - jak wyjdzie, tak będzie) na temat naszego pięknego, polskiego bitewniaka: Neuroshima Tactics!

Nie będę robił obfitej prezentacji postapokaliptycznego świata Neuroshimy - jak nie wiecie, strata mała a żal krótki, bo świat jest tak klasycznym postapo, jaki tylko możecie sobie wyśnić. Atomowa wojna, wyniszczona Ameryka, dzikie maszyny a la Skynet polują na ludzi z północy, tworzą mutantów, i w ogóle, psują krew. Od południa zmutowana dżungla powoli pochłania wszystko na swojej drodze, a po środku żyją sobie ludki zbierając wodę, amunicję i apteczki, by dożyć kolejnego dnia. Ba dum, tss. Świat jak świat, jest ok, znamy te klimaty, znamy klisze, dzięki czemu łatwo się w nim poruszamy, łatwo w niego "wpadamy" i czujemy te klimaty. Osobiście poznałem tę markę dzięki doskonałej, powtarzam, doskonałej grze taktycznej Neuroshima Hex autorstwa pana Oracza, która mnie urzekła i w którą zawsze chętnie pogram - szybka, dynamiczna, całkiem mózgożerna, no sieczka najwyższych lotów, love this shit. Potem wyszedł w tych klimatach kolejny "planszówek" (a bardziej "karcianek"), 51 Stan, który też okazał się międzynardowym hiciorem. Nie dziwi mnie więc, że brand Neuroshimy jest rozwijany przez firmę Portal w każdym możliwym kierunku. I ucieszyła mnie wieść, że będzie polska gra bitewna w tych właśnie klimatach - Neuroshima Tactics!

Oklaski dla firmy Portal za podjęcie tak trudnego zadania jakim jest stworzenie w pełni funkcjonującej, samodzielnej gry bitewnej z własnymi figurkami! Należy popierać takie projekty tym bardziej dlatego, że są rodzime - tak więc z drżeniem łydek wyczekiwałem pierwszych modeli, pierwszym snipów z zasad, czegokolwiek mięsnego, by się w to gryźć i piać z zachwytu. No i panowie pokazali. I nie ma o czym piać, jedynie wyć, niestety. Oto pierwsze figurki, z armii Hegemonii (wielka bandyteria cojones).



Co widzimy? Szczerze? Wielką straszliwą kichę. Nie kupiłbym takich rzeźb za 5 zł, a wątpię, by była to cena ostateczna modeli w blisterach - są po prostu kosmicznie brzydkie. Spójrzmy na Punka - okropne ręce, za małe dłonie, tragiczna czaszka, ohydne detale (a raczej ich brak), nie wspominając już o gumowym Uzi ze Smyka. No jest po prostu tak odrażający, że starzy gangerzy z Necromundy mający wieki biją go na głowę. Drugi pan, "Hell Angels" jest równie tragiczny, z beznadziejną pozą w stylu "nie wiem, jak się trzyma pukawkę", mordą ulepioną przez kogoś, kto dopierom co ogarnia temat, tak samo jak dopiero uczy się tworzenia szmat grzbietowych. Wiem, okrutnie sobie poczynam, ale to dlatego, że chciałbym, by system był czadowy - a wiem, że są w naszym kraju rzeźbiarze najwyższej jakości i sortu! Czyżby byli za drodzy? Czy może Portal nie wie o ich istnieniu, i zatrudnia po kosztach początkujących wannabe? 

Popastwię się jeszcze trochę nad malowaniem - budżetówka w prezentacji to najgorsza tragedia jaką można zrobić nowemu produktowi. Spójrzcie panowie na Infinity, gdzie niejaki Giraldez za odpowiednią sumkę zamienia szary metal w prawdziwą perłę dla oczu. I nie mówcie, że Giraldeza nie ma w Polsce, bo mamy doskonałych malarzy, którzy pomalowali by nawet tak gówniaste figurki za odpowiedni szmalec - chociażby ktokolwiek z ekipy Brush Brothers pomalowałby to tak ze dwadzieścia razy lepiej niż to badziejstwo, którego używacie w formie prezentacji systemu. Opanujcie się, bo nie tędy droga - oszczędność na promowaniu nowego systemu jest równa śmierci systemu przed jego startem. Reakcja na zobaczenie modeli do nowego systemu powinna wyglądać tak: "O mój Boże, to jest piękne, to jest super, chcę to, gdzie to kupic, w czym tym się gra, moje oczy, argh!". A na razie mamy "O mój Boże, te kupsztale są do Neuroshimy? Brrr."

I choć systemy bitewne figurkami stoją (przykro mi, taka jest smutna prawda - zasady są ważne, ale jak wiemy, nie kluczowe - systemy ze starymi, niedopracowanymi i pełnymi bugów zasadami też potrafią się świetnie sprzedawać) to jednak zasady też są ważne - póki co skomentować mogę jedynie to, co panowie z Portalu prezentują w swoich filmikach o wdzięcznej nazwie "12 powodów", które to reklamówki mają nam przedstawić ów tytułowe powody, dla których należy kochać Neuroshimę Tactics. Niestety, filmiki nie prezentują wiele z zasad, a na dodatek pokazują ogromną niewiedzę ekipy Portalu w dziedzinie gier bitewnych - albo co gorsza, zamierzoną dezinformację.

W pierwszym filmiku dowiadujemy się, że "większość" systemów dzieli rozgrywkę na fazy, wiecie, ruch, strzelanie, szarże - znamy to. Tylko to nie prawda, bo większość systemów nie ma żadnego podziału na fazy, w tym Infinity, które jest tutaj wymienione tuż po powyższym stwierdzeniu. Nieładnie. MalifauX, Warmachine, Hordes, MERC - każda z tych gier nie ma żadnego sztywnego podziału na fazy tego rodzaju - tak na prawdę tylko "giganci" GW ów starożytny podział mają, głównie ze względu na unikalną dla tych gier skalę składowa/regimentową. Więc bzdura straszna. No ok, ale filmik jest skupiony na nowince w Neuroshimie Tactics - Limitowanej Amunicji. Otóż nasi żołnierze na polu bitwy mają ograniczoną amunicję - ot, zaczynają z 5 kulami, dla przykładu. Pomysł klimatyczny, rozumiem próbę jego implementacji. W końcu mamy świat Postapo, amunicja nie rośnie na drzewach, i raczej niewiele osób ją produkuje, a jeżeli już, to w ilościach czysto detalicznych. Tak więc limit jest ok. W teorii! 

W praktyce to będzie koszmar - wyobraź sobie, że masz te 5-8 modeli na stole. Teraz każdy z tych modeli ma swoją amunicję. Widzimy, do czego to zmierza? Przywitajcie się z matematyką!  Musisz pamiętać ile każdy z modeli ma amunicji, musisz pamiętać, by zdejmować kule z postaci na rozpisce (bo na razie zapowiedzi kart nie ma), po prostu koszmar tragicznie spowalniający rozgrywkę i pozwalający na ogromne szwindle, nawet przez zwykłe zaniedbanie. Jakby było tego mało, wprowadza dodatkowy Nerdrage Factor do gry - bo widzicie, choć kule wystrzelimy, przecież wcale nie musi trafić! I tak mając te 5 kul, strzelimy dwa razy, dwa razy nie trafimy i szlag nas trafia, że amunicja ucieka a nasz gość nic nie zrobił. Pytanie moje brzmi - czy warto komplikować grę tylko dla dodania odrobiny "klymatu postapo"? A może warto by było założyć, że nasze grupy przygotowują się do starcia, i wyciągają amunicję ze swoich placówek, melin i baz, by pójść na zabawę w pełni przygotowanymi?

Drugi filmik mówi nam o tym, że w Neuroshimie Tactics zastosowano ARO z Infinity. No, gratulacje pomysłowości ;) Mechanika jest dobra, ba, doskonała - ale po co nakładanie limitu na ilość reakcji? By nie było totalnej zrzynki z Infinity? No bez jaj...

Najświeższy, trzeci filmik traktuje o mistycznym Akumulatorze, unikalnej mechanice Neuroshima Tactics - mechanizm, który oferuje możliwość "ożywienia makiety". Za punktu uzbierane na akumulatorze możemy kupować "akcje" na makiecie, jak na przykład beczka z benzyną, która nagle toczy się w stonę przeciwnika. Możemy zawalić kawałek ruiny by spadł komuś na głowę lub by coś z wyższego piętra spadło na niższe piętro. Możemy wysadzić starą instalację gazową. Ogólnie, koncept jest fantastyczny. Szczegółowo, widzę masę problemów. Masę. Po pierwsze, czy to jest dowolne, czytaj, narracyjne a la gra fabularna? Typu "widze latarnię, wydaje dwa punkty, latania zawala sie na twój model i go łamie"? Szczerze wątpie - a to oznacza że w podręczniku będzie musiała widnieć ogromna lista rzeczy, które można dołożyć do pola bitwy i "ożywić" za pomocą Akumulatora w czasie rozgrywki. Ok, da się zrobić, panowie mają zapał, więc czemu nie?. Co jest najgorsze to to, że mamy tutaj koszmarek z balansem - mechanika Akumulatora nagradza bowiem gracza, któremu już dobrze idzie. Nagradza wygrywającego! Jeżeli nasz figurak kogoś sprzątnie, dostajemy punkt. Przejmiemy gambla (chyba coś w rodzaju celu), dostajemy punkt. Słowem, jak nam idzie wybornie, to dostajemy dodatkową zabawkę do dalszego pociskania i tak już pociskanego przeciwnika - słowem, masz fuksa w kościach, trafiasz i mordujesz? Gratulacje, masz kolejne narzędzie do karania przeciwnika! Czy tylko ja uważam, że to szybka i łatwa droga do rozpieprzenia jakiegokolwiek balansu w rozgrywce, kiedy mamy mechanikę nagradzającą wygrywającego?

Słowem, za wyjątkiem implementacji ARO z Infinity każda nowinka z Neuroshimy Tactics na razie nie wzbudza mojego palącego entuzjazmu, nie wpominając już o figurkach o jakości sprzed dwóch dekad. Podręcznik kupię tak czy owak, i z będe klaskał, jak gra się w końcu pojawi, ale czy będę graczem? Póki co, wątpię. Może coś się objawi, co zmieni moje nastawienie... 

23.03.2011

Zapalenie Płuc...

Wpisów nie ma.
Nie dlatego, że mi się nie chce, ale dlatego, że mam zapelenie płuc.
Proszę o cierpliwość i wyrozumiałość.

Pozdrawiam, i wracam do zdychania.
Fireant. 

19.03.2011

[19.III.2011] Infinity na Marzec

Witam witam! Zgodnie z obietnicą, dzisiaj serwujemy trochę comiesięcznej miłości do Infinity w postaci moich osobistych odczuć względem nowości tego miesiąca. Jest wyjątkowo ubogo, bo zamiast pięciu, mamy zaledwie cztery nowinki, z czego i tak za wielkie to słowo, jako że jedna z nich to starzynka zapakowana w osobny blister, by każdy mógł sobie takiego sprawić. Ale nie ma co uprzedzać faktów. Zanim przejdę do figurek, chciałbym wszystkich zaprosić na łamy Beasts of War, gdzie od poniedziałku trwać będzie Tydzień Infinity! Jeżeli jeszcze nie zbierasz i nie grasz w ten system, będzie to świetna okazja do pooglądania modeli, zapoznania się z zasadami - no, ogólnego zorientowania się, o co biega w tej zabawie! A teraz przejdźmy do konkretów.


1. Dasyus (Hacker)


Wywaliło mi gałki oczne. Nie ma się co dziwić, że wszyscy gracze Infinity zgodnie uznali ów model za najładniejszy model miesiąca, jeżeli nie całego nowego roku. Panowie, większość z was z całą pewnością jest zdecydowanymi graczami w WH40K czy WFB - zapomnijcie na chwile o wodogłowych gwardzistach, gorylrękich flagellantach czy kobitach wyglądających jak zmutowane trollice (Tak, Lelith jest na razie jedynym chlubnym wyjątkiem!) i podziwiajcie jak się rzeźbi kobiece figurki. Fantastyczna poza, boskie propocje (nie tylko samego ciała, ale również giwery) i doskonały design L-Hosta (cybernetycznego superciała). Zawsze podziwiałem Infinity za tworzenie bardzo realistycznych wzorów, które trzymają się ram anatomii ludzkiej, oraz za fakt tworzenia broni rozmiarów, które aktualnie nadają się dla człowieka (choć z ręką na sercu muszę przyznać,  że stare modele mają tendecję do posiadania giwer większych niż one same!). Tak więc Pani Dasyu jest dla mnie cudowna, i zasługuje na wielkie brawa.




2. Dozers (Akrylat Cannon)



No i jestem jednym z tych niewielu, którym ten model się mocno nie podoba. Nie zrozumcie mnie źle, wciąż utrzymuje wysoki poziom detali oraz spójności - proporcje są idealne, broń jest świetna (pomimo dildowatego wyglądu wygląda jak normalna ręczna rakietnica, a nie jak jakieś przerośnięte gówno!), a sama panna nie cierpi na syndrom Kobiecej Figurki (czyt. ogromnych melonów, klepsydrzanej talii i dupy jak stodoła), co się chwali. Co sie nie chwali, to kostium - jaki inżynier-saper polowy by się ubrał w szorty, grube rajtuzy ponad kolanka i coś co wygląda jak przycięta kamizelka z wariatkowa?  I jeszcze ten cholery hełmofon, co to jest i do czego służy? Doskonały wzór inżyniera zaprezentowali panowie miesiąc temu w postaci morackiego Kurgata, który miał wszystko to, czego bym się spodziewał po saperze polowym - gruby pancerz na przedzie, trochę bomb i sprzętu, wielką giwerkę. A ta tutaj? Ma rajtuzy z Kevlaru czy po prostu nie przejmuje się, że jej mina nogi urwie? Słowem, nie za dobrze.




3. Khawarij




No i mamy, starusieńki model jeszcze z pierwszego startera do Haqqislamu, model, który był niedostępny dla graczy przez wieki - jeżeli nie kupiłeś dawno temu ów startera, to o Czerwonym Turbanie (dosłowne tłumaczenie Khawarij) mogłeś zapomnieć. Corvus Belli (wydawca Infinity, przypominam) zdecydował nareszcie o wpakowaniu figurki do osobnego blistra - dobry ruch, tak samo jestem w stanie zrozumieć, czemu nie dostał liftingu i nie wyrzeźbili nowego Kawusa. Model, pomimo leciwego wieku, jest naprawdę ładny i tylko potwierdza fakt, że Corvus Belli ma świetnych rzeźbiarzy na swoich mrocznych usługach. Ci genetycznie ulepszani superżołnierze pełniący rolę lekkich jednostek szturmowych na pewno znajdą się w kolekcjach wielu wyczekujących graczy. Niestety, nie jest to nowość jako taka, więc już mnie tak nie rozgrzewa, jak niegdyś.







4. Magister Knights

I to właśnie ma być wyjaśnienie, czemu tak mało nowości w tym miesięcu - duże pudełko z aż cztterema świeżutkimi rycerzami do PanOceanii! Jak widać sektorówka Zakonów Rycerskich dostaje ostatnio sporo miłości, więcej nawet niż Aleph, który jako nowa armia powinna dostawać ów miłości najwięcej. Co nie zmienia faktu, że duże pudełko jest zawsze mile widziane - nie zmienia to również drugiego faktu, że wcześniej udawało im się wydawać pięć nowości wraz z dużym pudełeczkiem, więc tak czy siak się nie popisali. Rycerze nigdy nie byli moimi ulubieńcami, a ci tutaj też jakoś mi nie pasują - nie chodzi nawet o to, że są jacyś brzydcy czy coś. Wyglądają okej, fajne szaty, pancerze, które wyglądają na solidne, no klasyczny rycerzyk PanOcków - właśnie tu leży problem! Jak dla mnie wszyscy rycerze wyglądają praktycznie tak samo, nawet bym ich nie rozróżnił na stole! Jakby tego było mało, spójrzcie na ich główki. Albo ich hełmy są wykonane z cienkiej tektury, albo wszyscy cierpią na miniaturowe głowy - kto wie, może to jedna z kwalifikacji potrzebnych, by zostać rycerzem-magistrem? Tak czy siak, nie rzucają mnie na kolana - za to gracze Zakonni pewnikiem tylko na nich czekali!


I to by było na tyle! Jeszcze raz przypominam o Tygodniu Infinity na Bestiach Wojny, i zapraszam być może jutro na mały tekścik na temat, przykro mi, buildów herosów do Ostatniej Linii Obrony w Retribution. Tak, na komputorze też czasem trzeba trochę pograć. Wesołego malowania!




17.03.2011

[17.III.2011] Warsztaty, warsztaty!

Uff! Gorące przeprosiny za to, że wczorajszy post pojawia się dopiero dzisiaj - niestety, prawa Murphy'ego są niezbywalne, i akurat kiedy miałem zarzucać, internet padł w domostwie, i byłem odcięty od świata - dobrze, że mam Dragon Age 2, by coś robić bez ręki zwanej internetem! Na szczęście po powrocie z pracy net działa jak trzeba, więc mogłeś się wziąć za dzisiejszą aktualizację - i spóżnione ogłoszenie zwycięzcy naszego mini-konkursu! Tak tak, jakiś czas temu poprosiłem was o pokazanie światu swoich warsztatów, miejsc, w którym z gorącą pasją uprawiacie swoje figurkowe hobby, gdzie rozdziewiczacie kolejne pudełka z modelami, gdzie penetrujecie swoim pędzlem świeże farbki! (*więcej nawiązań już nie będę upychał w tekst, obiecuje!*). Bez dalszych ceregieli, przejdźmy więc do waszych loszków! (ostrzegam - wielkie zdjęcia).

1. Loszek BoB'a

 Po pierwsze, ładne półki z modelami! Sam muszę zaaranżować świeżo zdobyty pokój w ten sposób, wyrzucając wszystkie pseudo chińskie klimaty, doniczki czy inne czopstiki, by poukładać tam modele - jednak ze względu na głęboko zakorzenioną estetykę, na wystawkach muszą leżeć modele ukończone, nie zdzierżyłbym inaczej. Szuflady! Tak tak, kiedyś miało się tak samo, wszystko pochowane w przybiurkowych szufladach - porządek jest, narzędzi sporo, git malina. I na koniec, Klasyczne Pudło Bo Cusach tym razem w roli chowańca na pakiet modelotwórczy. Fajna miejscówa, hej!

2. SamboR


Oł Jee, klasyczny burdel studencki! ;) Nieład społeczny w cenie! Czy pojemnik na wodę jest po nutelli? Jeżeli tak, to kudosy, bo to polska klisza jest. Co przyciąga moją uwagę, to puszka po... brzoskwinkach? Pyndzle tam leżą. Kleju cyjanoakrylowego używamy tego samego, a więc high five bro .o' ! Masz również największą mokrą paletę jaką w życiu widziałem - wodę do tego to chyba wiadrem wlewasz. Na zdjęciu znajduje się również Rhino Ninja - kto odnajdzie?

3. Daniel


O proszę, prawdziwy kącik figurkowca. Jest obklejona zdjęciami modeli półka? Jest. Są pudła po modelach? Checked! Są farbki Games Color Vallejo? Są! Pędzli jak widzę ci u nas dostatek ;) Sympatyczna mała miesjcówka, przy której na pewno spędzasz mnóstwo czasu. Pozazdrościć czystego blatu - mój blat na którym maluje figurki zawsze wygląda, jakby go trafił artystycznie ułomny tajfun. Czy w tle widzę Pegasus Knighta? Dawaj foty draniu ;)

4. Ertman


Z powyższego zdjęcia wynika jedno - Ertman nie ma domu. Ma Warsztat. Każda wolna przestrzeń została zajęta i podbita przez narzędzia, części, lampki, pudełka po margarynie wypchane bitsami. Chaos Undivided, że też jest w stanie połapać się, gdzie co leży! Co mnie ujęło za sercę, to niebieska waliza z żółtym orkowym glifem, niech żyje Waaagh! Sprężarka też solidna, muszę sobie taką sprawić, tak, by żona nie urwała mi głowy przez generowany hałas. Jednak nie mogę powstrzymać się od myśli, że warsztat nie jest jedynie do tworzenia i malowania modeli, lecz służy do czegoś całkiem innego, a hobby uprawiane jest tutaj "przy okazji", bo wszystko jest na miejscu ;)

5. Matus



Kolejny zawodnik, który uznał, że muszę koniecznie zobaczyć każdy zakątek jego "narzędziowni". Muszę przyznać, że niemiecki Ordung mi się podoba. W obfitej skrzyneczce wszystko leży na swoim miejscu, nawet jeżeli jest oznaczone jako mistyczne "jakieś cosie" czy "więcej cosiów". Podoba mi się również motyw zbieracki, który sam uprawiam - kawałek drutu? Bezcenny skarb. Stara siatka z filtra wentylatora? Co za wyborny materiał do podstawek! Narzędzi do rzeźbienia masz za dużo, oddaj trochę potrzebującym. Sprężarka mnie zdziwiła. Do czego ta rura prowadzi? Ogólnie, bogactwo, na co ci te 50 zł? xD

6. Filip


Najpierw duży minus - mapa? Masz mapę na biurku do malowania, a nie jest to mapa Starego Świata? Wstydałbyś się! Za to liczba figurek jest ścinająca z kolan - zakładam, że te po twojej prawicy, to ci, których aktualnie dręczysz, a ci na parapecie czekają na swoją kolej. Nie znam twojego tempa malowania, ale jak dla mnie, to masz roboty na kilka lat! BTW, polecam przyoszczędzić na modelach, i kupić nowego Laptopa xD

7. Jędrzej


O gościu, źle z tym zdjęciem trafiłeś - Mac? Cholerny Hipster! Może AjFona czy inną AjPadakę też masz!? xD W słoikach po Helmansie wodę trzymasz, bo zwykłe kubki są zbyt mainstreamowe, hm? Na twoją obronę idzie zbieranie orków, najczadowniejszej rasy obu światów Warhammera oraz porządek, wszystko ładnie w segregatorskich narzędziówkach leży, aż miło popatrzeć. Ale dwa pędzelki? Człowieku, jak dostaniesz te pół bańki, kup sobie kolejne smarowidła, bo dwa pędzelki to trochę mało! ;)

8. Krzysiek


Dałeś czadu z tymi słonecznikami w tle, no dałeś czadu. Farbki Vallejo zawsze pochwalam, choć paletę barw masz skrobną dość! Klej Revella, dobra sprawa, aj waj. A to w tubach? Akryle czy olejne do postarzania? Z tego co pamiętam, że zabakowe ciężarówki na dolnej półce będą robić za orkowe trukki - jak dobrze pomalujesz i obkleisz, to owszem, mogą okazać się naprawdę czadowe! Więc jak choć jedną ukończysz, pochwal się koniecznie.

9. Marcin


Marcin uznał, że dobrze byłoby podzielić się planem całego mieszkania, co by włam był łatwiejszy! Zdjęcie jest ogromne, więc by aktualnie zobaczyć foty, trzeba kliknąć. Nazwałbym to mobilnym warsztatem, czy też może warsztatem ruchowym - wszystko porozrzucane po całym mieszkaniu, więc trzeba się nachodzić, by zdobyć upragnione narzędzie, model, chemię modelarską! Dobre dla ruchu, ale umarłbym w takiej organizacji, hy hy! 

* * *

No, i to by było tyle! Dziękuję wszystkim za udział w tym skromnym konkursiku za "50 zł znalezionych podczas sprzątania". Czas wybrać zwycięzce! Zgodnie z obietnicą, nie ma tutaj żadnego obiektywizmu czy próby racjonalizowania, dlaczego czy za co! Wygrywa Matus! Oklaski, brawa, machanie flagą! No dobra, już wyjaśniam - każdy z waszych warsztatów jest unikalny i na pewno świetnie sie w nim czujecie. Keep it up dudes, ale Matus ujął mnie za serce poukładaniem, zbieractwem, kawałkami marchewki, sprężarką podłączoną do "czegoś" i ogromem narzędzi, którymi teraz musi się ze mną podzielić! Ha! Jak zwykle, Matus, zarzuć numer konta na który mam ci przelać 50 blaszek na mail fireant.blog@gmail.com - im szybciej to zrobisz, tym szybciej zobaczysz kaskę, więc nie wzlekaj!

Wszystkim dziękuję za udział, i nie fochajcie! Takich konkursików będzie jeszcze sporo, więc stali czytelnicy nie raz, nie dwa razy będą mieli szansę na zdobycie czegoś frafśnego. Nie mówiąc już o większych, poważniejszych konkurach, ale na razie dajmy temu spokój, hmm? ;) Dzięki za uwagę, i zapraszam jutro! 

14.03.2011

[14.III.2011] Orcs & Goblins Armybook


Tęskniliście? Wyjątkowo długa przerwa, bo aż 3 dni pustki bergamuta! Powody są dwa - powód pierwszy, to rodzinna wycieczka "do miasta", a powód drugi to Dragon Age II, gra, do której byłem bardzo negatywnie nastawiony aż do momentu, w którym pojawiła się Flemeth i naprowadziłą grę na właściwe tory! Tak więc wsiąkłem w to gówno, i nic na to nie poradzę. Dopóki nie przejdę tej gry na wszystkie możliwie sposoby, nie będzie lekko. Oczywiście, nie mam zamiaru całkowicie porzucić hobby na ten trudny okres, ale powiedziawszy szczerze, nawet obowiązkowe pół godziny ciężko mi teraz wykrzesać - co nie oznacza, że się nie udaje! Pierwszy Adeptus Astartes z zakonu Taurans do projektu Codex Illuminati jest już prawie ukończony, jedynie stworzenie podstawki i zabrudzeń pozostało w gestii. Pierwsza dronka Komandora Shu'Var'Ela też już prawie gotowa! Słowem, robim!

Ale dzisiaj chciałbym pomówić z wami na temat nowego Armybooka do Orków i Goblinów - pierwszego podręcznika armii do 8-smej edycji WFB. Jest to o tyle ważne, że wzorzec ów książki będzie obowiązywał we wszystkich następnych, a więc trzeba go dość solidnie przestudiować - bo zmiany widać, zarówno te oczywiste i estetyczne, jak i czysto "zasadowe". Bez dalszego krążenia dookoła tematu, przejdźmy więc bezpośrednio do niego!

Zacznijmy od szaty zewnętrznej, bo choć nie szata zdobi podręcznik, to jedynie podręcznik odziany w odpowiednie szaty staje się odpowiednio dostojny! Tutaj nie ma zaskoczenia, jako że każdy żyjący i oddychający w naszym półświatku byt doskonale wie, że GW ostro podniosło stronę wizualną nowego podręcznika. Teraz jednak, dopiero trzymając go w mych dłoniach jestem w stanie docenić ich decyzję i podziwiać doskonałą jakość wydania - gruba, twarda okładka jest praktycznie nie do wygięcia, prawdziwe cholerne adamantium, wielkie brawa za to się należą. Dodatkowo widzę, że podręcznik jest szyty, a nie klejony, co zawsze dorzuca swoje trzy grosze do wytrzymałości książki - dodajmy do tego niesamowicie odporny grzbiet, i mamy książkę, którą bez obaw możemy ze sobą taszczyć dosłownie wszędzie!

A na dodatek, cieszy ona oczka! Wielu czytelników i fanów Warhammera uważa aktualną ilustrację za niezbyt odpowiednią. Ha, sam też uważałem, że poprzednia okładka do zielonych prezentowała się ładniej. Zmieniłem jednak zdanie, bo wygląda na to, że format "Jednej Postaci na Czele" przyjmie się pośród całej rodziny nowych armybooków, a to poprzez manewr dodatkowego wykręcenia postaci na pierwszy plan poprzez błyszczącą folijkę. Tak więc cała okładka jest matowa, zaś szarżujący ork radośnie błyska sobie w świetle, co jest o tyle dobrze zrobione, że nawet nie widząc samego rysunku, od razu rozpoznamy jego sylwetkę. Ktoś nad tym ostro główkował, powiadam wam.

A w środku wita nas pełen kolor! Kredowy Papier, trochę nowych ilustracji, schludny podział na cztery kluczowe rozdziały, bogata sekcja hobbystyczna wypełniona zdjęciami ładnie pomalowanych modeli. No dzieje się! I to wszystko za 95 zł - a wszyscy obawiali się, że będzie grubo ponad 100 blaszek chodziło. A bez problemu nabyłem go w SMOK'u w cholernym domu handlowym! Jeżeli już sklep w galerii ma tak dobrą cenę, to co dopiero specjalistyczne sklepy internetowe. A więc panikę należy odwiesić, i biec do sklepu!

Podręcznik ma 112 stron podzielonych na czteryn główne rozdziały.

The Greenskin Horde to klasyczny wstęp fluffowy, czyli opis tła dla tej właśnie armii. Dowiemy się tutaj kim są orkowie, gobliny, trolle i cała reszta hałastry, po co walczą, z kim walczą, jak wygląda ich kultura czy wierzenia. A poza tym poznamy się bliżej z kilkoma największymi starciami w dziejach zielonoskórych czy z ich najznamienitszymi bohaterami! Między ogólnym tekstem prowadzącym nas przez meandry nieskomplikowanej historii dziejowej orków i goblinów (w skrócie: Oni tam są! Lejem ich!) jak zwykle powrzucane krótkie historyjki czy anegdotki "ze świata", które są jak zwykle, lepsze niż sama pisanina główna ;) - ach, historia o bohaterskim goblinie, który zabił smoka, albo o potężnym i niszczycielskim Waaagh! które się nie odbyło! Wspaniałe wstawki, pełne prawdziwe orkowego, brutalnego i czarnego humoru. Rodział ten ma zaledwie 23 strony, co może się wydawać "niezbyt bogato", ale musimy im wybaczyć, ponieważ połowę książki musieli poświęcić na...

Orcs & Goblins Bestiary! Gloria i chwała! Games Workshop głośno chwali się, że nowy kolor zielony ma najbogatszą ofertę jednostek ze wszystkich armii - nie da się z nimi nie zgodzić, bo dostajemy do wyboru 15 lordów, 11 bohaterów, 7 core'ów, 10 specjali oraz 8 rarów, co daje nam łącznie 51 oddzielnych jednostek. Nikt mi nie powie, że to mało! Oczywiście, w warunkach lokalnych trochę odpadnie, jako że bogatego wachlarza bohaterów specjalnych (imiennych) nie będzie można używać w rozgrywkach turniejowych, ale mam nadzieję, że ulegnie to zmianie w skali ogólnopolskiej. W końcu GW ostro promuje swoich bohaterów, a na dodatek często mają ogromny wpływ na kompozycję samej armii, dając graczom większe pole do popisu przy budowaniu rozpisek.

Oczywiście jest to najciekawsza dla graczy część podręcznika, tym fajniej, że najobfitsza! Z radością ujrzałem trolle w slocie speciali (niestety, tylko zwykłe trolle - Rzeczne czy Kamienne nadal są Rarami), podnieciłem się niezdrowo Arachnorakiem i śmiałem do rozpuku z Mangler Squiga, ogromnej, szalonej bomby z zębami, czymś w rodzaju Fanatyka Alpha. Nie chcę spoilerować, ale jest naprawdę sążnie - możemy poskładać masę różnych armii, od hord orków, poprzez dziczą kawalerię, aż po armię na samych pająkach! Osobiście, gdybym miał zbierać zielonych całkowicie poszedł bym w szaleństwo! Nocne gobliny, hordy squigów, szalone snotlingowe pump wagony (który wydaje się być diablo losowy ale też kosmicznie czadowy!), fanatycy, po prostu zabach grzybowego piwa unoszący się mgiełką nad całą okolicą. Nikt nie będzie zawiedziony! Z ważnych informacji z kategorii "wzorzec dla nadchodzących podręczników" jest częste nawoływanie do podręcznika głównego, jako że sporo modeli korzysta z uniwersalnych zasad w nim umieszczonych, jak -stridery wszelkiej maści czy sniper dla przykładu.

Jako gracz Infinity jestem rękami i nogami za takim podejściem - mniej unikalnego szitu dla każdej frakcji, więcej odpowiedniego wykorzystania uniwersalnych zasad! Przekłada się to ładnie na płynność gry ;) No, ale coś unikalnego też musi być! Mamy więc odwieczne i absolutnie kanoniczne Waaagh!, które możemy z dumą wykrzyczeć w czasie szarży naszym orczym generałem - kiedy to zrobimy, wszystkie orasy na stole dostają +1 do Combat Resolution w tej turze, a nasz wielki boss wraz ze swoich oddziałem dostaje aż +D3 do CR, co może być przełamujące w walce! Niestety, nie ma tak pięknie, bo zielony kolor powoduje u naszych lubujących dać w mordę chłoptasi pewną dozę niecierpliwości - Animosity nadal jest i ma się dobrze, nadal rzucamy za każdy oddział i kiedy rzucimy 1, coś ciekawego się wydziewa! Tym razem jednak, po wyrzuceniu jedynki rzucamy dalej - i albo nasze chłopaki klasycznie obija sobie nawzajem pyski, albo skoczą na najbliższą przyjacielską jednostkę, by to im, tak, obić mordy, albo, przy odrobinie szczęścia, będą chciały szybciej dobiec do przeciwnika, i wykonają gratisowy pełny ruch w jego kierunku. Wesoło, hm? A żeby odrobinę podkreślić unikalny klimat uzbrojenia naszych dżentelmenów (czyt. wielkie kawałki drewna i żelaza, którym leje się wszystko dookoła), mamy specjalną zasadę Choppas dotyczącą wszystkich orków - zasada ta dodaje im w pierwszej rundzie walki +1 do siły, niezależnie jaką bronią się posługują! Great Weapons dające +3 do siły, uhuhu! Na magiczne bronie też to działa, co jest już nieco szalone.

A jak już jesteśmy przy magicznych broniach, przejdźmy do zbrojowni - i zaskoczmy się, że świecą pustkami! Dział Shiny Stuff ma zaledwie dwie strony na których zmieściły się ledwie osiem przedmiotów! Podejrzewam, że taki będzie trend - ogrom magicznych przedmiotów w podręczniku głównym stanowić będzie kręgosłup wyposażenia naszych herosów, a magiczny stuff z armybooka będzie jedynie unikalnym dodatkiem. Tezę tą podrkeślają same przedmioty - nieludzko drogie w punktach i naprawdę mocne, jak chociażby topów dający +D6 do siły i ataków, a odejmujący połówę wyniku od WS (wyrzucamy 4, mamy +4 do siły i do ataków :O a zaledwie -2 do WS). Wybór może nie jest obfity, ale jest to wybór w towarach zaiste ekskluzywnych. Dwie magiczne bronie, jeden pancerz, aż trzy sztandary, dwa zaklęte przedmioty. Ot, wszystko w temacie.

I wreszciesz w tym rozdziale znalazły się dwie dodatkowe dziedziny magii! Wielki Waaagh! i Małe Waaagh!, znacząco różniące się od siebie i zgodnie z nowymi lorami z podręcznika, bajecznie potężne. Panowie z GW chcieli, by magia była bardziej losowa i niebezpieczna, ale też niewyobrażalnie mordercza - udało im się to ze standardowymi lorami ośmiu wiatrów magii, z Waaagh! też im wyszło. Wielkie Waaagh! skupia się na zadawaniu ogromnych obrażeń - mamy tu magiczne pociski o ogromnym zasięgu, "walenie z warp-dyńki" we wrogich magów czy ogromną stopę (a aktualnym templatem!) która skacze po jednostce zadając jej ogromne obrażenia. Jakby tego było mało, unikalnym atrybutem Wielkiego Waaagh! jest dodawanie +1 do siły wszystkich zaklęć korzystających z tego współczynnika, jeżeli na stole mamy mniej uciekających jednostek, niż walczących! Mocne, nie ma co. Małe Waaagh!, czyli goblinowa magia, jak mozna się domyślić skupia się bardziej na sztuczkach niż obrażeniach - dawanie jednostce trujących ataków (lub zwiększanie siły trucizny, jeżeli jednostka już miała trucie w standardzie), ukrywanie regimentu w cieciu, czy przeklinanie wrogów, by wiodło im się gorzej - a na koniec, przekleństwo Złego Ksienżyca, które lata sobie po poilu walki i zmusza modele do testowania statystyk, by nie umarły tragicznie! Nie jest źle! Jednak najfaniejszym w małym Waaagh! jest jego atrybut - kradzież kostek Dispela! Jeżeli rzucimy zaklęcie z powodzeniem, a potem wyrzucimy 5-6, zabieramy jedną kość z puli dispela przeciwnika i dodajemy do swojej aktualnej puli kości mocy - Owww yeah! Go goblins!

Po całej gęstwinie tekstu przydałoby się nacieszyć oczy - niestety, nie wam, drodzy czytelnicy, tylko tym, którzy właśnie kartkują podręcznik, bo nadszedł czas na Mob Up Boys, czyli hobby showcase armii w obszernych zdjęciach każdej jednostki i większości bohaterów. Jak zwykle, malowanych przez solidną ekipę 'Eavy Metal! Uwielbiam osobiście ten dział w każdym kodeksie, mocno mnie inspiruje oglądanie porządnie wymalowanych hord, a O&G mają do tego naprawdę ładną kolekcję modeli, z nowymi trollami czy ogromnych Arachnorakiem na czele. Jak zwykle, poznamy też sporo wzorów fluffowych symboli na sztandary i tarcze, też nie do pogardzenia, ale tutaj wolałbym by zieloni dostali oddzielną książkę poświęconą tematowy (tak, aktualnie kupiłem obie Heraldyki, jestem nerdem!).

A koniec wieńczy dzieło, czyli Orcs & Goblins Army List - nie ma się co tutaj rozpisywać, bo to klasyka gatunku. Co kto ma, ile kosztuje i czemu tak drogo! Plusem jest przejrzysta tabela na samym końcu oraz krótki kurs "poruszania się" po wpisach, klarowny i dobry dla zaczynających swoją przygodę z Wojennym Młotem, ha!

Co więc można wynieść ze styczności z ów Armybookiem? Po pierwsze, że zmiany wizualne są zdecydowanie na lepsze - podręcznik to prawdziwa perełka i ozdoba każdej półki, jeżeli masz szmal a czujesz się Warhammerowym Geekiem, nawet nie mrugnij, lecz nabądź czym prędzej! Nie mogę się doczekać, kiedy taki sposób wydawania Armybooków przejdzie też na Kodeksy. Pod względem wnętrza, widać, jakie będą trendy - mniejsza ilość magicznych przedmiotów, ogromny zestaw zmieniających kompozycję armii bohaterów specjalnych oraz zadomowienie się potężnych magicznych dziedzin z prywatnymi atrybutami. Jak dla mnie - bomba. Czekam na kolejny kodeks, licząc, że będą to Imperialni, chociaż wszyscy już wiedzą, że nadchodzą Królowie Grobowców ze stosem nowych modeli. Nie. Mogę. Czeekaaaać... argh! 

10.03.2011

[10.III.2011] Nagrody! Emocje! Romanse! Przygody!


 I stało się! Dziś jest ten dzień - 10 marca - dzień, w którym spośród czytelników bloga wyłowiony zostanie jeden niewyobrażalnie fortunny zwycięzca, który otrzyma prawo wyboru praktycznie dowolnego startera, który otrzyma Gratis Całkiem Darmo z mojej ręki przez polską pocztę! Czy to nie jest ekscytujące? Zanim jednak przejdziemy do losowania właściwego, klasycznie trochę bełkotu, tym razem jednak czysto blogowego.

Gdyby parafrazować słowa pewnego znanego w kraju polityka, mógłbym napisać: "Panie prezesie... zadanie wykonane!". Blog wystartował i chyba nikt nie zaprzeczy, że idzie do przodu pełną parą, zasilany węglem mojego entuzjazmu i wolnego czasu. Oczywiście, ogromna jest tutaj Wasza zasługa, szacowni czytelnicy - to dzięki waszej OGROMNEJ aktywności w komentarzach wiem, że nie piszę na daremno, i że ktoś te brednie aktualnie czyta. Dowodem na to jest liczba pozostawionych komentarzy - 177 zebranych w ciągu trech tygodni! Wyborny wynik, nie ma to tamto! A jeżeli już żongluję liczbami: przez 20 dni aktywności pojawiło się 15 wpisów, a stronka zebrała dokładnie 3979 unikalnych odsłon, z nieustającą dzienną tendencją zwyżkową! A z ciekawszych statystyk - 9% wejść jest z przeglądarki Internet Explorer - ludzie. Opanujcie się, i zmieńcie na prawdziwą przeglądarke ;) !

No, dość radosnej matematyki, pora na to, na co wszyscy czekają, czyli na wylosowanie zwycięzcy. Na jakiej zasadzie to działa? Poniżej nie poukładana alfabetycznie lista wszystkich userów, którzy albo pozostawili komentarz, albo są wpisani na listę obserwujących bloga. Przy pomocy prawdziwego generatora liczb losowych na serwisie Random.org zostanie wybrana liczba, a przypisany do niej użytkownik zgarnia nagrodę - tak więc każdy ma dokładnie takie same szanse, ślepy los zadecyduje! Kiedy dowiesz się już, że to właśnie TY wygrałeś, po tańcu radości i opanowaniu nagłego ataku dobrego humoru, zgłoś się w komentarzu po czym napisz maila ze swoim adresem na fireant.blog@gmail.com, dzięki czemu będę mógł wysłać Ci wybrany przez Ciebie zestaw. Proste jak drut! W momencie otrzymania zestawu mile widziany komentarz, że doszedł i że jesteś heppi jak bóbr w puszczy! No to pora na losowanie - oto lista: 




1
[amdor]


2
[bartosz czmyr]


3
[Bartoszeg02]


4
[BoB]


5
[Brain]


6
[brumak78]


7
[casper blade]


8
[czechol25]


9
[Czys]


10
[Damian]


11
[Daniels]


12
[Dawson]


13
[Don_Silvarro]


14
[DungeonM]


15
[el]


16
[ertman_176]


17
[Filip Czerwiński]


18
[Foxik]


19
[g0trri]


20
[GameMan]


21
[grabarian]


22
[Grzegorz Zdanowicz]


23
[Jakub Ładowski]


24
[janusz borys]


25
[Jędrzej Wiliński]


26
[jurek]


27
[kelme26]


28
[Killian]


29
[Kreaven]


30
[kuba ladowski]


31
[Kuba]


32
[loler]


33
[Lord Vampyre]


34
[Łukasz Misiak]


35
[Łukasz Sławiński]


36
[Maciej Gazda]


37
[Marcin Muszalski]


38
[Marcin]


39
[Marek Spyrzewski]


40
[Matus]


41
[Michał Szczepek]


42
[mike]


43
[Mikołaj Nowak]


44
[Mikołaj Szczotka]


45
[nerevar]


46
[NightmarePL]


47
[Perun]


48
[Piotr Grula]


49
[Pretor]


50
[quidamcorvus]


51
[Rafał Lehnert]


52
[Reyki]


53
[SamboR]


54
[Saper]


55
[szkot]


56
[Telchar]


57
[Tomasz]


58
[typhus1]


59
[tyton]




Uruchamiam maszynę losującą!
------------------------------------------------

I zwycięzcą zostaje numerek 17, czyli użytkownik Filip Czerwiński!
Oklaski, brawa, co za talent, co za odwaga! Cóż za emocje!

Dla wszystkich tych, którzy wiernie śledzą bloga, a którzy nie wygrali. Nie RageQuit'ujcie! Przysięgam, że tego rodzaje konkursy z równie sytymi nagrodami jeszcze się pojawią (po wypłacie, haha!) - już teraz trwa mały konkursik na fotkę waszego warsztatu pracy, w którym to można wygrać równowartość 50 zł w figurkach lub farbkach. Nie dajdzie się więc prosić, bo znowu macie szansę coś wygarnąć za kolosalny koszt jednej fotki!

I tym oto jakże wesołym akcentem, życzę wam miłego wieczorka!

9.03.2011

[09.III.2011] Nowe Szaraki! Czarno to widzę

Witam. Nie miałem dzisiaj w planach wpisu na bloga - ot, chciałem coś pomalować, wypić zimne piwko przed filmem, poczytać kniżkę. Zrelaksować się, dać oczkom odpocząć, no, wrzucić na luz. Niestety, GW kopnęło mnie w jaja i wypuściło dzisiaj na swojej stronie pełen przekrój nowości do oczekiwanych od dawien dawna szarych rycerzy, najsekretniejszego i najwypaśniejszego zakonu Kosmicznych Marynat, podobno pochodzących z genoziarna samego Imperatora (co ma tłumaczyć ich niewyrobrażalną odporność na wpływy Chaosu!). Jako że blog prowadzi misję na skalę ustawowej misji telewizji publicznej, rzuciłem relaks w kąt na rzecz opisania moich subiektywnych opinii na temat nowych modeli.

Na wstępie konieczność zaznaczenia, że podziwiam i szanuje Games Workshop za to, iż od nowego roku pracują w pocie czoła by CO MIESIĄC dostarczyć nam coś nowego i czadowego (*już się Tomb Kingów doczekać nie mogę!*). Ostatnio tak często sypią nowymi modelami i kodeksami, że zaczyna kasy w portfelu brakować! Chwała im za to, potrzykroć chwała, tym bardziej, że modele do Aniołków-Krwiołków czy Mroczniakowych Długouchych są tak niesamowicie prześliczne, że oczy krwawią z wrażenia. Zasłużyli na High Five i pochwałę wzrokową. Niestety, tak to bywa, że ograniczony czas i wzmożone tempo wydawnicze prowadzi do wpadek - brak czasu największym wrogiem każdej firmy, wierzcie mi. Pierwszą wpadką na liście GW jest właśnie wypuszczenie nowych Grey Knightów - tak żałobnych, że aż się chce płakać nad ich pożałowania godnym losem. Do rzeczy.


Zaczniemy od jedynej nie spieprzonej figurki z całej nowej dostawy szaraków, czyli od świeżego imiennego herosa, Lorda Draigo. Tak właśnie powinni prezentować się wszyscy standardowi Szarzy Rycerze - w końcu najbardziej nieliczna i elitarna gromada nawet zgodnie z ich tłem fabularnym ma posiadać najbardziej wypasione pancerze, uzbrojenie i artefakty dostępne ludzkości, więc każdy z nich powinien być przesrany ozdóbkami na maksimum. Niestety, tylko Lord Draigo został w ten sposób potraktowany, i jest bardzo ładny. Świetna, wydetalona na maksa tarcza, dobra poza, ładne detale na całym modelu. Jedyna rzecz psująca efekt, to głowa - choć jakością samą w sobie jest doskonała, to wyraz twarzy jest idiotyczny - taki zasmucony Emo, któremu płatki w mleku zmiękły zanim zdążył je wtranżolić. Za to dodanie alternatywnej głowy-hełmu powoduje, że postać zupełnie przestaje sie odcinać od zwyklaków - nawet im sie nie chciało jakiegoś ciekawego hełmu zrobić, dali mu seryjną produkcję. Trochę szkoda.





Zaczynamy równię pochyłą, przechodząc do Terminatorów/ekhem/Paladynów. Modele są dobre, choć nie umywają się do swoich metalowych pierwowzorów. Chociaż detale mają fajne, bronie śliczne (za wyjątkiem Blob Bolterów, brr) to cierpią. I pojadę bez ceregieli - każdy z nich stoi tak, jakby dzień przed bitwą jeden z braci posuwał go w dupala na twardo, taki rozkrok mają. Ja już sobie wyobrażam jak oni tak chodzą i jęczą "Och, ale mnie dupa boli!". Ale ogólnie, nie są źli. Trzeba też stanowczo zaznaczyć nagłą i mile zaskakującą szczodrość wydawnictwa, jako że na ramkach znajduje się ponad 15 power weaponów,  w tym pełne zestawy halabard, falcjonów i mieczyków nemesis. Bardzo ładne zagranie, tak trzymać! Choćby już dlatego można rozważyć zakup jednego pudełka, bo to dość energetycznej bronii dla całej armii inszych koszmicznych marynat. A, bym zapomniał. Z tego pudełka w teorii można też zrobić Palladynów, super mega turbo wypasionych termitowych bohaterów - osobiście spodziewałbym się gości w zbrojach które krzyczą "There is no such thing as too much baroque bitch!", a co dostaliśmy? Książki do przykelejnia na plerach termosów, które magicznie zamieniają ich w Palladynów - najwyraźniej czytelnictwo jest największą cnotą w zakonie... Słowem - nowe termity do GK nie są złe, ale jaj nie urywają.




A teraz przechodzimy do gorszego zestawu, czyli do Szarakowych taktycznych marines zwanych po prostu Grey Knightami. Modele są. Po prostu, więcej nie da się napisać. Nie są ani koszmarne, ani dobre - po prostu poprawne, z wyjątkiem tych już niesławnych magazynków do Szturmowych Bolterów. Oraz hełmów - nie dość, że jeden wzór (to już waniliowi marines mają tego więcej!), to jeszcze wygląda jak reklama Warmachine. Trochę paściacko to wygląda. Dorzućmy do tego te plecaczki z teleporterami, od których dostaję bólu głowy... No, wizualnie nie ma radochy. A co do wnętrzności? Jeszcze gorzej. GW w jednym pudełku próbowało umieścić aż trzy jednostki, co niestety musiało nie wyjść - mamy więc devastatorów bez plecaczków z amunicją, mamy fast attack opierający się na dodaniu do Power Armoura patyków... No nie był to dobry pomysł, najwyrażniej czas i oszczędności goniły wydawcę na zasadzie "musimy wydać kodeks jak najmniejszym sumptem". Dorzućmy do tego fakt, że w przeciwieństwie do wyprasek termosów, nie dostaniemy tutaj pełnego zestawu broni. Czyli pudła nic nie ratuje, i prędzej bym zdechł, niżbym to to kupił.




I przechodzimy do Koszmara Wieczora™, czyli Dreadknighta. Fluff jest epicki - oto wspaniały pancerz dający i tak mocarnym bohaterom imperium niewyobrażalną siłę oraz uzbrojenie, które pozwalają im na walkę na równych zasadach nawet z Wielkimi Demonami. Brzmi czadowo? Pewnie. A co dostajemy? Nosidełko na kosmicznego marines na pacnerzyku wyglądającym jak z taniego SF zmiksowanego z nieudanym anime. Nie podoba mi się straszliwie, a ten obrazek (podesłany przez metalslave'a na forum Gloria Victis) to idealny komentarz do modelu. Nie da się tego inaczej opisać, ktoś, kto projektował to gówno zasługuje na biczowanie. Oczywiście, w kwietniowym White Dwarfie będą się rozpływać, jaki to ten wielki model nie jest "ołsom" i "superb". Nie jest panowie, nie jest. Choć gorąco i z całego serca popieram wypuszczanie wielkich, wypasionych modeli do każdej armii (vide Arachnorak do zielonych czy Trygon/Mawlock do robali), to to wam zwyczajnie nie wyszło.

Uff. Takie mam odczucia względem samych modeli. Co do kodeksu - poczekam, aż mi przyjdzie (kolekcjonuje kodeksy), bo nie ma co pisać przed ujrzeniem na własne oczy, hm? A tak przy okazji, jak już kończę wpis - dziś dobiliśmy do 50 obserwujących bloga! Jestem wzruszony ;) Do jutra! 


6.03.2011

[06.III.2011] Pokój, na świecie i nie tylko...

Witam drogich i szacownych czytelników. No i była chwila przerwy - krótka, ale jednak. Wiadomo, jak to bywa - słonka trochę, ciepło się zrobiło, trzeba było zrobić wiosenne porządki, tym bardziej, że zużyte papiery od mokrej palety zaczeły syczeć i powoli pełznąć ku wolności. Zły znak i zdecydowana manifestacja Papy Nurgiela. Po zwalczeniu tego demonicznego monstrum, uznałem, że Pora Ogarnąć™.  Jeżeli kogoś zastanawia, jak można sprzątać cały dzień, to widać, że nie sprzątał w domu - ogródek do ogarnięcia, taras do wylizania, tona śmieci do wywalenia, no tytaniczne zadanie - szczęślwie zakończone sukcesem!

Co do sukcesów - jeszcze tylko cztery dni do wylosowania fortunnego zwycięzcy darmowego, gratisowego, nieodpłatnego startera. Nie obawiajcie sie, kaska jest już odłożona i tylko czeka na ostateczną decyzję, co za nią będzie nabyte. Okaże się! A żeby jeszcze troszkę was rozgrzać na początek wiosny, kolejny mikro-nano-ociupki konkurs, tym razem pseudo fotograficzny - ale o tym później!

Dziś chciałbym wyrazić swoje oburzenie a zarazem wyłożyć, że się wyrażę wojskowo, swoją Wykłodę O Naszym Hobby. Do skrojenia tego posta skłonił mnie pewien użytkownik na forum Gloria Victis w tym oto legendarnym już temacie. Ów użytkownik twierdzi, że firma Games Workshop "szmaci" szlachetne hobby, jakim jest zbieranie, malowanie i granie figurkami, że prowadzi morderczą, monopolistyczną grę, której celem jest doprowadzenie do upadku wszystkich systemów bitewnych w galaktyce za wyjątkiem ich własnych, oraz że członkowie korporacji posiadają - pod przykrywką prowadzenia sklepów i centr hobbystycznych - tajną siatkę agentów (prawodopodobnie byłych żołnierzy Wermachtu i agentów Spec-nazu) stworzoną do walki ze wszystkimi sklepami, które nie przestrzegają rygorystycznych zasad pożycia z firmą. Zaznaczyć też trzeba, iż według owego użytkownika niejaki osobnik o pseudonimie "Szaman" jest głównym przywódcą siatki w naszym kraju.

Moją pierwszą reakcją na te rewelacje było zrobienie takiej miny:   :-O

Moją drugą reakcją była próba podjęcia dyskusji na łamach rzeczonego forum, w której w prostych i zrozumiałych słowach próbowałem wyjaśnić owemu użytkownikowi, w jak bardzo wielu miejscach jego rozumowanie jest błędne, a logika - nielogiczna. Niestety, odbiło się to od wspomnianego usera niczym groch od ściany, spłynęło jak olej po gęsi, wpadło jak czapla w bajoro. Moje pytanie do ogółu - Skąd się tacy ludzie biorą?

Nie chodzi nawet o to, że nie cierpi firmy Games Workshop. Sam mam względem ich wielu zagrań bardzo mieszane odczucia. W końcu nie tak dawno temu można było w cenie dzisiejszych 10 modelu nabyć pudełko z dwudziestoma! Było nie było plastykowe Wielkie Miecze okazały się droższe, niż ich metalowe odpowiedniki ;) ! I choć może to złościć, to przecież spójrzmy prawdzie w oczy i postawmy sprawę jasno. Games Workshop jest FIRMĄ - to taka instytucja, która ma na celu przynoszenie zysku właścicielowi, względnie liczba mnoga. Ich celem nie jest wysłuchiwanie jęczeń zagorzałych fanbojów (*no bo nie wypuścilio Armybooka do Psów Wojny!*) ani podejmowanie ryzykownych lub nawet zupełnie bezsensownych finansowo decyzji (*dlaczego nie robią modeli do kultu genokradów!*) by takichże zadowolić!

Jednak to, że GW podnosi ceny czy nie za bardzo pilnuje balansu swoich gier nie zmienia faktu, że nadal dostarczają nam epickie, wielowarstwowe hobby, w które wkładają tony ciężkiej pracy! I to dobrze kurde wykonanej (przeważnie, hehe!). Spójrzmy na już-tuż-tuż-za-rogiem nowych zielonoskórych do WFB. Armybook w pełnym kolorze, twardej okładce i wypchany świeżo napisanym fluffem? Muszę. Go. Mieć. Arachnahcnahch... No, ten duży pająk - jeżeli ktoś mi powie, że to brzydki model, to go trzasnę po łbie ciężką lagą. A i nawet rzucanie się, że dążą jedynie do drążenia kasy... gdyby tak było w istocie, to czy zachęcaliby graczy do robienia fillerów do jednostek? Nowy box Dzikich Orków nawet od razu daje jednostkę-fillera (dwa orasy trzymające wielki dzido-topór) a i radośnie na swojej stronie zachwalają takie rozwiązania, prezentując od czasu do czasu naładniejsze według nich patenty.

Słowem, Games Workshop pomimo licznych wad nadal robi swoje i robi to dobrze - gdyby tak nie było, poszli by z torbami. A nieustanne dbanie o poszerzanie ich wspaniałego uniwersum (a nawet dwóch!) i dostarczanie nam świeżego, plastikowego mięcha tylko to potwierdza. A co do "mrocznych zagrywek monopolisty"...

Bez żartów. Games Workshop jest jedynym graczem na rynku gier bitewnych? Nie. Jest najważniejszym? Pewnie, ale co w tym złego? To nie jest tak, jak z Microsoftem - mamy wybór! I tutaj chciałbym dotknąć czegoś, czego nie mogę pojąć moim małym rozumkiem - jeżeli ktoś (czyt. Wspomniani Użytkownik) tak bardzo nie cierpi GW, tak mocno i nienawidzi... to czemu, do jasnej anielki, nadal zbiera ich figurki i gra w ich gry? Masochizm? Ja nienawidzę na przykład McDonalda i jego plastikowego żarcia - dlatego też tam nie uczęszczam i nie jadam. Nie mam tendecji do kupowania sobie Big Maca, powolnego zjadania go i mówienia "O Boże, ale to gówno niedobre, ale paskudne!". Bo coś takiego uprawia właśnie rzeczony użytkownik. Chore!|

Dlatego też powiadam - jeżeli gracz, zbierasz i malujesz, nie bądź hejterem. To nie ma sensu!


A teraz do rzeczy xD! Jak pisałem wcześniej, pora was trochę rozkręcić - powyżej prezentuję fotkę mojego małego, ekhem, z braku lepszje nazwy - studia my-a-lar-skiego. To tutaj rodzą się w bólach i straszliwych katuszach malowanki na plastikach i metalach. Jak widać, dzisiejsze porządzki odbiły się na nim mocno - wszystko ślicznie poukładane w pudełkach. Pudełko po marynatach na okrągłe małe podstawki, pudełko po Worriosach Chałasu na wszelkie inne, metalowe pudło po 12-letnim Chivasie na narzędzia i paprochy do podstawek, duże pudło na modele czekające na swoją kolej... Pudełkowo, jednym zdaniem ;) A w tle telewizorek, co bym się nie nudził przy malowaniu, oraz moja duma i chwała (*samochwała mode on*) mój zestaw audio od Harman/Kardon - bo dźwięk jest najważniejszy! Spokojnie, już kończę tę pisaninę. Bo pora na mini-konkurs!

Podczas sprzątania znalazłem łącznie 50 zł. Uznałem, że może spokojnie pójść na blisterek dla jednego z was, moi kochani czytelnicy (*bez podtekstów*). Oto zadanie - zróbcie fotki waszych "warsztatów", a który mi się najbardziej spodoba, ten wygra. I, tak, właściciel ów warsztatu dostanie dowolny blister do 50 złociszy, który będzie dostępny w jakimś-tam sklepie internetowym. Proste i wygodne. Gdzie postować foty? Najlepiej na ImageShack lub Photobucketa, i wrzucać linki w komentarze ;) No, w drogę panowie szlachta! Foty zbieram przez tydzień, licząc od jutra!