30.06.2016

[30.06.2016] Tak to drewno


Bogowie, jak gorąco. To taka odwieczna domena narodu, która w dziwnie pokręcony sposób sprawia mi pewną satysfakcję – kiedy w zimie zimno, to wszyscy poza narciarzami jęczą i marudzą, że chłodek w pupcię mrozi i że w zupie była zasłona. Jak tylko lato uderzy, to pierwsze kilka dni spontanicznej radości, że ciepełko w kości się wlewa, a zaraz potem znowu stękanie i jojczenie, że spiekota smaży boczek. Ot, chyba najbardziej mnie cieszy niezmienność naszej narodowej mentalności. Na czymś zawsze można polegać! Co jednak zmienia się niczym rwąca rzeka w powiedzeniach starych mistrzów kung-fu z filmów Wuxia, to Games Workshop… Ostatnimi czasy regularnie donoszę o wielu pozytywnych zmianach w tej firmie, o ich próbach wyrzeźbienia czegoś dobrego, o nowych grach, wielkim wskrzeszeniu działu planszówkowego, nadchodzącej kampanii. Słowem, dzieje się. I dziś też chciałbym powrócić na krótką chwilę do Age of Sigmar, bo powiem, że kolejna duża fala nowości ujęła mnie za serce.

Przede wszystkim tytuł wpisu na pewno zapodał pewną wskazówkę o czym chciałbym dzisiaj pisać. Sylvaneth. I w istocie tak, to drewno! Zanim jednak przejdę do wstępnej oceny poszczególnych modeli, chciałbym przytoczyć jedną z moich poprzednich myśli z mojego gówno-artykułu na temat pierwszych wrażeń z Age of Sigmar a mianowicie to, że wyczekiwałem nowych armii z zupełnie nowym wzornictwem by ocenić, jak bardzo system ten odetnie się od swojego poprzednika i czy rzeczywiście będzie w stanie zaoferować nam coś sympatycznego do zabawy. Ciekawiło mnie po prostu to, na ile wydawca zechce korzystać ze swojej własnej bazy gotowych ras, frakcji, narodów… Czyli ile Starego Świata uda się przemycić do magicznych domen nowego uniwersum. I choć nadal tęsknię i najpewniej będę tęsknił do końca moich dni za dobrym, zacnym i nostalgicznie umocnionym Starym Światem, i choć nadal uważam 99,9% fluffu nowego uniwersum za zboczone, heroiczne super-fantasy na ciężkich narkotykach, to jednak przyznam.



Podoba mi się Sylvaneth.

Pomijając kwestię warsztatową, bo tutaj GW zawsze odwala co najmniej dobrą robotę, Sylvaneth i jego drzewołaki, drzewozordy, drewnoty i krzakoludki przemawia do mnie i zyskuje moje uznanie z kilku powodów. Pierwszym jest to, że Games Workshop nie poszło na łatwiznę. Oczywiście można tylko się zaśmiać na to stwierdzenie i powiedzieć „No tak, w cholerę trudno było im zrobić Driady w czterech różnych rozmiarach” i coś w tym jest, ale to i tak nadal wykazanie się większą inwencją niż przepakowanie starych elfów z lasu do nowych pudełek, zmiana nazwy tak, by prawa zastrzeżone się zgadzały i walnięcie sobie przerwy na kawkę. Buszując po forach zauważyłem, ze Drewnauci nie cieszą się zbytnim uznaniem – w porządu, de gustibus! Ale osobiście doceniam fakt, że naprawdę postarali się by to była nowa, świeża frakcja, stylistycznie całkowicie odcinająca się od swoich starych, zmurszałych korzeni a jednak nadal wizualnie dobrze zgrana ze starszymi modelami, czyli z drzewcami i driadami.

Jest to ważne z punktu widzenia całego systemu. Owszem, to nadal jest środkowy palec wystawiony przez wydawcę wszystkim tym, którzy posiadają swoje stare pamperki do WFB. Niby można nimi grać, niby nie przeszkadza, ba, mamy przecież statystyki i zdolności każdego modelu… Ale obawiam się, że to potrwa zapewne 2-3 lata. Może odrobinę więcej, ale w sumie prędzej czy później Games Workshop z całą pewnością zechce się odciąć od „staruszków” – i mam tu na myśli zarówno stare modele jak i starych graczy. Czemu? Powody są proste i przezroczyste – po pierwsze, by stylistyka Age of Sigmar była wewnętrznie spójna; po drugie, by zagwarantować sobie świeżą bazę klientów i przymusić ich do nowych zakupów. Zrozumiałe powody z punktu widzenia firmy i najwyraźniej działające przynajmniej w pewnym zakresie… Sam bowiem mam straszną chrapkę na nowe Drewno od GW, niech ich dunder świśnie.

Po tym przydługim wstępie przejdźmy jednak do samych nowych modeli. Naturalnie na razie jest to wstępna ocena tego, co widzę na zdjęciach – modele w rzeczywistości najpewniej prezentować się będą jeszcze lepiej jak to mają w zwyczaju.

Tree-Revenants czyli drzelfy! Znaczy, ni to elf, ni to drzewo – radośnie powołany do życia twór prosto z myśli nieco szalonej Alarielle, która najwyraźniej miała dość ponoszenia ogromnych strat z tłustych i ociekających ropą rąk Nurgla. Te Driadoduchy to wyraz tęskony bogini za swoimi leśnymi elfami, zagubionymi w czasie i przestrzeni i… A dość pieprzenia! Fluff jaki będzie, się okaże kiedy w dłonie dostanę ich tomik. Co mogę na dziś powiedzieć to to, że wizualnie są moim zdaniem najsłabszym z nowych pudełek. Co nie oznacza, że są brzydcy. Detale są świetne, wyglądają całkiem strasznie i gdybym był imperialnym wieśniakiem buszującym po lesie, to bym potrzebował swoich brązowych spodni, gdybym takiego spotkał. Co mi się nie podoba to to, że drewniane nogi za bardzo przypominają… Nogi. Ludzkie nogi znaczy się. Ja rozumiem, że o to chodziło, że są to powykręcane drzewo-duszki, które powstały tak, by być jak najwierniejszą imitacją elfów. Ale i tak nie wygląda to najlepiej. Mimo to, brałbym, bo wyglądają groźnie. Warto dodać, że pudełko oferuje nam dwa warianty ich złożenia, bo możemy ich również posklejać jako Spite-Revenants z odmiennymi gębami i łapami. Bonus? 115 złotych za pudełko, i to oficjalna cena – czyli pewnie za 99 blaszek normalnie w sklepach będzie do nabycia. Solidna cena za 5 niezłych modeli.

Kolejna nowinka to Kurnoth Hunters, czyli nowe Uszabti pod postacią drewna! Te duże drewniaki są niejako odświeżona wersją starych, poczciwych Tree-Kin’ów. W pudełku dostajemy trzy większe figurki łowców, które o ile ploty się nie mylą a zdjęcia dają dowód, również będzie można złożyć na dwa różne sposoby. Na standardzie nasze drzewka mają biegać z wielkimi, duchowymi łukami – diabelnie podoba mi się dodatek pod postacią żuczka z pniakiem na pleckach, który to pniak płonie magicznym ogniem. Ot takie urocze nawiązanie do koksowników dla łuczników, by Ci mogli podpalać swoje strzały przed ich uwolnieniem w kierunku przeciwnika. Drugi wariant daje naszym drzewkom duże bronie do walki wręcz. Tak więc rzeczywiście są to po prostu Uszaty Sylvanethu – albo duże łuki, albo duże ostrza. Wygląd? Punk-rockowy! Mój znajomek, który w figurkach nie siedzi, rzucił okiem z dystansu na fotkę i się zapytał kto wydaje figurki gitarzystów… Jak dla mnie, bomba. Na razie nie mamy fotek wyprasek, ale wygląda na to, że mamy co najmniej trzy różne głowy, korpusy, układy nóg… Słowem, dość, by każdy z łowców był unikalną figurką. Dobrze wiedzieć, że nie mamy tutaj powtórki z klonów świniaków z pudełka Gore-Gruntas.

Trzecie pudełko to mój ulubiony model z nowości do tej frakcji, czyli Drycha Hamadreth. Ma nawet ‘dreth’ w nazwie i słusznie, bo to jest po prostu drewniany drednot aka Drewnot. Figurka wygląda absolutnie fantastycznie, przynajmniej na tej jednej fotce, a przecież na wypraskach na pewno pojawi się więcej komponentów, by ją zbudować w różne warianty. Agresywna poza, doskonałe detale, świetny pomysł na umieszczenia ducha w korpusie tak, by drewniany konstrukt wyglądał jak egzoszkielet czy nawet pancerz. Co jednak naprawdę mi się spodobało to plastry miodu tam, gdzie normalnie mielibyśmy płaskie powierzchnie, i fantastyczne łapska –pokryte hubą i innymi grzybiastymi naroślami naprawdę daje świetne wrażenie chodzącego próchna i aż czuję zapach leśnej ściółki patrząc na samo zdjęcie tego modelu. Drewnot będzie najpewniej moim pierwszym nabytym modelem do Age of Sigmar – nadal nie jestem przekonany, czy chce mi się  grać i babrać w ten system, ale model mi się po prostu zbyt spodobał, bym go nie miał na swojej półce. Mam tylko nadzieję, że postawa i łapy będą w jakiś sposób modyfikowalne w pozie, bo gdybym rzeczywiście zabierał się za zbieranie armii, to nie życzyłbym sobie 2-3 klonów stojących w tej samej pozie…

No i na sam koniec zostawiłem sobie naszą Boginię i jej żuczka, czyli Alarielle the Everqueen on Warbeetle. Figurka oczywiście jest ogromna – mówimy tutaj rozmiarami a la Nagash czy Archaon. Sama Alarielle przecież tylko wygląda po ludzku, bo człowiekiem w żadnej miarze nie jest, więc jej rozmiar mi nie dokucza i nie przeszkadza. Bardzo podobają mi się skrzydła! Drewno i liście zamiast piór? Świetnie to wygląda. Detale na tak dużej figurce nie będą zaskakiwać swoim bogactwem – w końcu rzeźbiarz miał miejsce, by poszaleć. Co mnie odrobinkę w niej mierzi to to, że poza, broń i jej radosny hełmofon nadają jej kształt i wygląd… Plastikowych modeli seksownych kobietek dla Otaku. Nie jest to stylistyka o którą walczyłem! Za do żuczek, cóż, wystarczy rzut okiem na dowolny zakątek internetów – wszyscy kochają żuczka. Jest wielki, jest rogaty, ma świetną mordę, jest porośnięty grzybkiem, mchem i innymi drobnymi krzaczkami no i przede wszystkim jest gargantuiczny. Nawet demoniczny książę poczuje, kiedy róg wielkości przeciętnego tarana przebije go na wylot. Żuczek już teraz jest na ustach konwerterów figurkowego półświatka, bo pasuje do wielu różnych armii, frakcji a nawet systemów. I choć figurka tania nie będzie (*130 baksów*) to jednak dostajemy tonę plastiku i dwie duże miniaturki w zestawie. Czy warto? Z mojej strony poczekam jeszcze by zobaczyć jak to to walczy na stole, ale jestem wstępnie zainteresowany.

In summus, Sylvaneth mnie pozytywnie zaskoczył. Nowe wzornictwo, nowa ścieżka dla wydawcy, pełnosprawna armia, która już prezentuje obrany kierunek firmy. Jakby tego było mało, figurki są po prostu ładne i co ciekawe, są na tyle unikalne, że buszując po innych znanych mi systemach ciężko było mi znaleźć alternatywną frakcję drzewołaków. Age of Sigmar stara się od początku, by zawarte w nim frakcje były nową jakością, nieporównywalną do niczego innego. Jak na razie idzie im to całkiem dobrze. Nie pozostaje nic innego jak wstrzymać portfel przed zakupami aż do wydania General’s Handbook by zobaczyć, czy będzie się w ten system dało grać inaczej, niż na totalnym luzie przy piwku bez żadnych ram zasad. Pozostaje przy nadziei, że tak… Ale to się okaże z czasem.

5 komentarzy:

  1. Wziął bym wszystkie poza Alarielle. Nie umiem przyzwyczaić się do dużych modeli od GW - co nie oznacza, że sama figurka wygląda źle. Zaś pancerzak jest świetny - muszę zerknąć - może ktoś będzie sprzedawał samego rumaka.
    Ciekawi mnie jak można będzie bardziej "świecącą" skórę dodać dla revenantów.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nijak nie mój gust ten AoS, ale pomysły GW tutaj faktycznie ma imponujące. Kto by wpadł na pomysł zrobienia Drewnota czy drzelfów? Genialne w swym szaleństwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Arielka moim skromnym zdaniem wyglądała by lepiej bez żuczka a żuczek bez niej :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż...jestem zawiedziony "gustem" autora tekstu ;P
    AoS kontynuuje drogę ekstremalnego kiczu i bezguścia. "Frakcja natury" przypomina bardziej slaaneshowatą wariację na temat armii chaosu. Ogólnie armie, która bardzo mocno odstawała od klimatów WFB były demony - pstrokate i kolorowe do bólu. GW wynosi ten styl na piedestał i dostosowuje do niego całą linię swoich figurek. Mnie to odrzuca bo stylistyka jeśli próbować ją określić najbliżej do klimatów Power Rangers. Samo wykonanie figurek jest dobre. Jednak sama tzw. Bogini Natury w niczym avatara przedstawiciela natury nie przypomina. Alarielle najbliżej do jakiejś pstrokatej gwiazdy estradowej ubiegłego wieku, względnie gwiazdy porno ;P. Jedyne co ma ta figurka wspólnego z naturą to pomalowane na zielono piórka. Jeśli iść w oryginalność to można ją uzyskać bez wstrzykiwania tony pustego i groteskowego kolorowego bajzlu. Nie wierzę, że GW kupi tym klimatem graczy ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Właściwie to jeszcze jej lewa ręka jest drewniana :D

    OdpowiedzUsuń