Dziś miałem się rozpisywać o
kolejnej mistrzyni z MalifauX, ale plany uległy drastycznie zmianie, kiedy
podczas mojego pobytu w Vanaheimie nabyłem drogą kupna nowiutki dodatek do
mojego warsztatu modelarskiego, kolejną chemię do wsparcia procesu twórczego. I
tak oto los dał mi szansę na kolejną reaktywację, tym razem Złomowiska, serii poświęconej krótkim i
rzeczowym recenzjom artykułów hobbystycznych i modelarskich właśnie. Uznałem,
że nie zmarnuje tej szansy, tym bardziej że ów zakupiony produkt wywołał we
mnie na tyle silną reakcję, że tekst krystalizował się w mojej głowie przez
cały czas powrotu do domu… Nie trzymając was więc w dalszej niepewności, pora
zabrać się za gęste i przejść do recenzji!
Jeżeli sklejacie modele, a już w
szczególności, jeżeli sklejacie metalowe pamperki, to założę się o puste
orzechy przeciwko diamentom, że nie raz zakleiliście sobie łapki cyjanoakrylem.
Że Superklej piłowaliście z opuszków palców. Że jasny szlag i biała gorączka
trawiła wasze trzewia, kiedy nawet po kilku minutach trzymania dwóch
komponentów piekielny, przeklęty klej nie chciał łapać. Kiedy wreszcie
dawaliście za wygraną, łapaliście w dłonie wiertełko i przechodzili do
pinowania niesfornym elementów… Znam to, szczególnie teraz, kiedy na powrót
zawitałem do Infinity i od jakiegoś czasu walczę z metalowymi pamperkami.
Ostatnio nabyłem pudełko The Hungries
z nowymi wzorami kseno-bestyjek do Kombinatu, i przyznaję się bez bicia, że
jest ono tragiczne… Ach, modele nie są wcale złe, ale już sklejanie ich do kupy
to tortura – miniaturowe miejsca łączenia, słabiutke wbudowane piny, cienkie
komponenty średnio nadające się pod pinowanie… Już traciłem cierpliwość, i z
uporem maniaka uznałem, że i tak wszystko nawiercę i poskładam na siłę!
Dlatego też, kiedy na sklepowej
półce znalazłem malutką buteleczkę z atomizerem, obiecującą mi ‘natychmiastowe
aktywowanie kleju cyjanoakrylowego’ poczułem się niczym konsument szukający
specjalistycznej miotełki do kotów, który właśnie obejrzał reklamę dokładnie
takiego produktu podczas seansu telezakupów Mango. Powiem od razu, że od
początku do Army Painter Magic Superglue
Activator byłem nastawiony negatywnie… Army Painter nie kojarzy mi się z
doskonałą jakością, a ponadto wyznaję zasadę, że produkty zawierające w swojej
nazwie określenie, iż są magiczne, przeważnie poziomem nie odbiegają od towarów
sprzedawanych w infomercialach amerykańskich telewizji lokalnych, takich jak
szczotka do marchwi czy huśtawka do bekonu. Słowem, kupiłem w akcie desperacji
i w pełni oczekiwałem absolutnej kichy! Jakby tego było mało, etykieta straszy
bardziej niż informacja o skutkach ubocznych nawet najbardziej szkodliwego leku
na receptę. Nie wdychać, nie patrzeć, nie dotykać, nie wąchać, tak naprawdę
najlepiej schować do sejfu i nie używać… Mimo to postanowiłem dać ów
specyfikowi szansę. Jak widać byłem gotowy na wszelkie poświęcenia, byle by
uprościć sobie żmudny i męczący proces klejenia.
Akurat miałem sklejać łapy mojego
kolejnego Morata. Uznałem więc, hej, co mi szkodzi spróbować. Kapka kleju.
Przytrzymuję łapę… Naturalnie nie chce się trzymać, pewnie musiałbym z dziesięć
minut trzymać i to też bez większych nadziei. Przytrzymuję, pryskam naszym
Magicznym Aktywatorem… Przyznam, że zostałem zaskoczony. Klej związał mocniej
niż dług Greków do niemieckiej gospodarki. I to natychmiast, dosłownie, bo
mgiełka po pryśnięciu nie zdążyła się jeszcze rozwiać, a wiązanie było już nie
do starcia, jakbym zalał betonem. Uwierzyć nie mogłem, na szczęście była
jeszcze druga łapa do przyklejenia, więc powtórzyłem proces. Kolejny sukces.
Magiczny Aktywator naprawdę jest magiczny.
Dwa drobne psiknięcia oszczędziły mi co najmniej kilka minut trzymania, nerwów,
posklejanych palców i solidnej porcji przekleństw.
Poczułem w rękach moc, moc nie z
tego świata. Błyskawicznie wypakowałem ów paskudne do sklejenia Prety i Gaki do
Infinity i z uśmiechem godnym rekina zabrałem się do sklejania… Coś, co jeszcze
wczoraj doprowadziło mnie do szewskiej gorączki i bezowocnie przepaliło godzinę
mojego życia dziś zajęło łącznie niecałe 10 minut na 4 figurki. Kropelka kleju,
przykładam, pryskam, gotowe. Na bogów, gdzie ów aktywator podziewał się całe
moje życie?
Żeby nie było, że nie jest bez
wad. Jak już napisałem wcześniej, firma ostrzega, że jest to substancja diabelnie
paskudna – łatwopalna, toksyczna, podrażniająca… Używać w rękawiczkach i
ostrożnie. Dalej, lubię malować modele w stanie niesklejonym lub tylko
częściowo sklejonym, bo daje mi to lepszą kontrolę nad malowaniem. I choć sam
specyfik nie psuje farb i malowania, to w momencie wiązania i utwardzania kleju
cyjanoakrylowego zmienia mu kolor z przezroczystego na jasny, mocny biały. O
ile ktoś skleja przed nałożeniem podkładu, to problemów z tym nie będzie miał
żadnych, ale na pomalowanych już elementach może to dodać kilka minut pracy w
postaci zamalowania białych punktów sklejenia. Army Painter Magic Superglue Activator nie jest też produktem
tanim! Za mizerną buteleczkę 20 mililitrów wywaliłem około 25 blaszek… A przy
dużym atomizerze podejrzewam, że przy ostrzejszej sesji klejenia może się
całkiem szybko zużyć.
Co nie zmienia faktu, że jak dla
mnie było warto. Już od jakiegoś
czasu słyszałem o aktywatorach do superklejów, ale zawsze jakoś podświadomie
zbywałem te produkty jako haczyk na naiwnych. Dziś przekonałem się jednak, że
to działa aż za dobrze, bo wiąże części błyskawicznie i na twardo! Gorąco
polecam bardzo dobre dopasowanie do siebie klejonych elementów przed aplikacją
tego preparatu. Tak czy owak, jeżeli zabawy z klejami cyjanoakrylowymi Cię
drażni, jeżeli dość masz sklejonych rąk, jeżeli męczy Cię proces trzyamania
wiązanych elementów, zanim klej chwyci, to w pełni i gorąco polecam, gdyż ich
aktywator zadziałał z werwą i rozwiązał moje problemy w trymiga. O… Dodam
tylko, że nie testowałem jeszcze, jak działa z klejami innych producentów! Sam
używam Super Glue Army Paintera od pewnego czasu, i mogę przynajmniej
potwierdzić, że z tym klejem działa doskonale. Biorąc pod uwagę fakt, że skład
owych klejów jest przeważnie kropka w kropkę identyczny, zakładam, że ów
specyfik sprawdzi się z wieloma produktami różnych producentów.
I to tyle na dziś, mili
czytelnicy! Niech wasze figurki się pięknie malują, kleje wiążą bez problemów a
farby na zawsze pozostaną świeże ;)
Każdy producent kleju typu "Super Glue" posiada tez taki aktywator w ofercie. Jeden z nich (PK-PRO) przedstawiłem w moim artykule z 2014 roku:
OdpowiedzUsuńModelling materials (part 12)
Porównanie cen:
Army Painter 4,99€ za 30g
PK-PRO 7,95€ za 100g
Również polecam ten produkt, chociaż szczerze mówiąc uzyłem go może 2 razy w życiu...
Rzeczywiście, cenowo wychodzi o niebo lepiej. Warto rzucić okiem :D
UsuńSądząc z Twojego opisu to specyfik niezły, ale ten cały atomizer wydaje się cholernie głupim i nieekonomicznym pomysłem.
OdpowiedzUsuńPytania:
Próbowałeś może nanieść super glue na jedną klejoną powierzchnię a aktywator punktowo (pędzelkiem, drucikiem czy wykałaczką) na drugą?
Czy aktywator rozpylony na powierzchni przeznaczonej do malowania nie powoduje jakichś numerów z przyleganiem do niej farby, a może producent zaleca po zastosowaniu jakieś zabiegi czyszczące?
Atomizer jest idiotyczny, nie zaprzeczę - nie próbowałem jednak na razie pozbyć się ów atomizera i bawić się w ręczne nakładanie za pomocą np. q-tipów, ponieważ ostrzeżenia o śmiercionośności płynu jak na razie powstrzymują mnie przed tego typu eksperymentami.
UsuńCo do przylegania farby. Nie ma żadnych problemów :) - płyn jest na bazie alkoholu i szybko odparowuje, nie pozostawiając żadnych resztek na powierzchniach, które nie miały na sobie kleju cyjanoakrylowego. Ponadto mam zwyczaj mycia figurek przed malowaniem. Po umyciu sklejonych Gakich nałożyłem podkład, i ów specyfik w żaden sposób nie wpłynął na przyleganie farby.
Hmmm, a cyjanoakryle z zasady nie są aktywowane wodą ;D ? Ja miałem z reguły problemy z klejeniem nimi kiedy było za sucho w pomieszczeniu i pomagało prozaiczne chuchanie (nie dmuchanie).
OdpowiedzUsuńDmuchanie, woda, etc. też działają, ale dużo wolniej - wiem, że to brzmi nieco magicznie, ale tak to właśnie działa: Natychmiast. Jedno psiknięcie preparatu et voila, klej powiązał zanim zdążysz powiedzieć 'patison' na głos.
UsuńA próbowałeś psikać wodą ;P?
UsuńNie cierpiałem używać cyjanoakryli bo zawsze dawałem za dużo kleju i albo łączenie schło wieki albo nie trzymało. Żelowy klej Loctite załatwił sprawę, łatwo się dozuje, schnie w kilka sekund bez żadnych aktywatorów. No ale tu u mnie ciut wilgotniej jest niż tam u was. ;)
OdpowiedzUsuńMoże coś polskiego w tym stylu przetesujesz:
OdpowiedzUsuńhttp://bitsofwar.com/home/309-kromlech-superglue-activator.html