18.05.2016

[18.05.2016] Złomowisko: Magic Superglue Activator


Dziś miałem się rozpisywać o kolejnej mistrzyni z MalifauX, ale plany uległy drastycznie zmianie, kiedy podczas mojego pobytu w Vanaheimie nabyłem drogą kupna nowiutki dodatek do mojego warsztatu modelarskiego, kolejną chemię do wsparcia procesu twórczego. I tak oto los dał mi szansę na kolejną reaktywację, tym razem Złomowiska, serii poświęconej krótkim i rzeczowym recenzjom artykułów hobbystycznych i modelarskich właśnie. Uznałem, że nie zmarnuje tej szansy, tym bardziej że ów zakupiony produkt wywołał we mnie na tyle silną reakcję, że tekst krystalizował się w mojej głowie przez cały czas powrotu do domu… Nie trzymając was więc w dalszej niepewności, pora zabrać się za gęste i przejść do recenzji!

Jeżeli sklejacie modele, a już w szczególności, jeżeli sklejacie metalowe pamperki, to założę się o puste orzechy przeciwko diamentom, że nie raz zakleiliście sobie łapki cyjanoakrylem. Że Superklej piłowaliście z opuszków palców. Że jasny szlag i biała gorączka trawiła wasze trzewia, kiedy nawet po kilku minutach trzymania dwóch komponentów piekielny, przeklęty klej nie chciał łapać. Kiedy wreszcie dawaliście za wygraną, łapaliście w dłonie wiertełko i przechodzili do pinowania niesfornym elementów… Znam to, szczególnie teraz, kiedy na powrót zawitałem do Infinity i od jakiegoś czasu walczę z metalowymi pamperkami. Ostatnio nabyłem pudełko The Hungries z nowymi wzorami kseno-bestyjek do Kombinatu, i przyznaję się bez bicia, że jest ono tragiczne… Ach, modele nie są wcale złe, ale już sklejanie ich do kupy to tortura – miniaturowe miejsca łączenia, słabiutke wbudowane piny, cienkie komponenty średnio nadające się pod pinowanie… Już traciłem cierpliwość, i z uporem maniaka uznałem, że i tak wszystko nawiercę i poskładam na siłę!

Dlatego też, kiedy na sklepowej półce znalazłem malutką buteleczkę z atomizerem, obiecującą mi ‘natychmiastowe aktywowanie kleju cyjanoakrylowego’ poczułem się niczym konsument szukający specjalistycznej miotełki do kotów, który właśnie obejrzał reklamę dokładnie takiego produktu podczas seansu telezakupów Mango. Powiem od razu, że od początku do Army Painter Magic Superglue Activator byłem nastawiony negatywnie… Army Painter nie kojarzy mi się z doskonałą jakością, a ponadto wyznaję zasadę, że produkty zawierające w swojej nazwie określenie, iż są magiczne, przeważnie poziomem nie odbiegają od towarów sprzedawanych w infomercialach amerykańskich telewizji lokalnych, takich jak szczotka do marchwi czy huśtawka do bekonu. Słowem, kupiłem w akcie desperacji i w pełni oczekiwałem absolutnej kichy! Jakby tego było mało, etykieta straszy bardziej niż informacja o skutkach ubocznych nawet najbardziej szkodliwego leku na receptę. Nie wdychać, nie patrzeć, nie dotykać, nie wąchać, tak naprawdę najlepiej schować do sejfu i nie używać… Mimo to postanowiłem dać ów specyfikowi szansę. Jak widać byłem gotowy na wszelkie poświęcenia, byle by uprościć sobie żmudny i męczący proces klejenia.

Akurat miałem sklejać łapy mojego kolejnego Morata. Uznałem więc, hej, co mi szkodzi spróbować. Kapka kleju. Przytrzymuję łapę… Naturalnie nie chce się trzymać, pewnie musiałbym z dziesięć minut trzymać i to też bez większych nadziei. Przytrzymuję, pryskam naszym Magicznym Aktywatorem… Przyznam, że zostałem zaskoczony. Klej związał mocniej niż dług Greków do niemieckiej gospodarki. I to natychmiast, dosłownie, bo mgiełka po pryśnięciu nie zdążyła się jeszcze rozwiać, a wiązanie było już nie do starcia, jakbym zalał betonem. Uwierzyć nie mogłem, na szczęście była jeszcze druga łapa do przyklejenia, więc powtórzyłem proces. Kolejny sukces. Magiczny Aktywator naprawdę jest magiczny. Dwa drobne psiknięcia oszczędziły mi co najmniej kilka minut trzymania, nerwów, posklejanych palców i solidnej porcji przekleństw.

Poczułem w rękach moc, moc nie z tego świata. Błyskawicznie wypakowałem ów paskudne do sklejenia Prety i Gaki do Infinity i z uśmiechem godnym rekina zabrałem się do sklejania… Coś, co jeszcze wczoraj doprowadziło mnie do szewskiej gorączki i bezowocnie przepaliło godzinę mojego życia dziś zajęło łącznie niecałe 10 minut na 4 figurki. Kropelka kleju, przykładam, pryskam, gotowe. Na bogów, gdzie ów aktywator podziewał się całe moje życie?

Żeby nie było, że nie jest bez wad. Jak już napisałem wcześniej, firma ostrzega, że jest to substancja diabelnie paskudna – łatwopalna, toksyczna, podrażniająca… Używać w rękawiczkach i ostrożnie. Dalej, lubię malować modele w stanie niesklejonym lub tylko częściowo sklejonym, bo daje mi to lepszą kontrolę nad malowaniem. I choć sam specyfik nie psuje farb i malowania, to w momencie wiązania i utwardzania kleju cyjanoakrylowego zmienia mu kolor z przezroczystego na jasny, mocny biały. O ile ktoś skleja przed nałożeniem podkładu, to problemów z tym nie będzie miał żadnych, ale na pomalowanych już elementach może to dodać kilka minut pracy w postaci zamalowania białych punktów sklejenia. Army Painter Magic Superglue Activator nie jest też produktem tanim! Za mizerną buteleczkę 20 mililitrów wywaliłem około 25 blaszek… A przy dużym atomizerze podejrzewam, że przy ostrzejszej sesji klejenia może się całkiem szybko zużyć.

Co nie zmienia faktu, że jak dla mnie było warto. Już od jakiegoś czasu słyszałem o aktywatorach do superklejów, ale zawsze jakoś podświadomie zbywałem te produkty jako haczyk na naiwnych. Dziś przekonałem się jednak, że to działa aż za dobrze, bo wiąże części błyskawicznie i na twardo! Gorąco polecam bardzo dobre dopasowanie do siebie klejonych elementów przed aplikacją tego preparatu. Tak czy owak, jeżeli zabawy z klejami cyjanoakrylowymi Cię drażni, jeżeli dość masz sklejonych rąk, jeżeli męczy Cię proces trzyamania wiązanych elementów, zanim klej chwyci, to w pełni i gorąco polecam, gdyż ich aktywator zadziałał z werwą i rozwiązał moje problemy w trymiga. O… Dodam tylko, że nie testowałem jeszcze, jak działa z klejami innych producentów! Sam używam Super Glue Army Paintera od pewnego czasu, i mogę przynajmniej potwierdzić, że z tym klejem działa doskonale. Biorąc pod uwagę fakt, że skład owych klejów jest przeważnie kropka w kropkę identyczny, zakładam, że ów specyfik sprawdzi się z wieloma produktami różnych producentów.


I to tyle na dziś, mili czytelnicy! Niech wasze figurki się pięknie malują, kleje wiążą bez problemów a farby na zawsze pozostaną świeże ;)

9 komentarzy:

  1. Każdy producent kleju typu "Super Glue" posiada tez taki aktywator w ofercie. Jeden z nich (PK-PRO) przedstawiłem w moim artykule z 2014 roku:
    Modelling materials (part 12)

    Porównanie cen:
    Army Painter 4,99€ za 30g
    PK-PRO 7,95€ za 100g

    Również polecam ten produkt, chociaż szczerze mówiąc uzyłem go może 2 razy w życiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, cenowo wychodzi o niebo lepiej. Warto rzucić okiem :D

      Usuń
  2. Sądząc z Twojego opisu to specyfik niezły, ale ten cały atomizer wydaje się cholernie głupim i nieekonomicznym pomysłem.
    Pytania:
    Próbowałeś może nanieść super glue na jedną klejoną powierzchnię a aktywator punktowo (pędzelkiem, drucikiem czy wykałaczką) na drugą?
    Czy aktywator rozpylony na powierzchni przeznaczonej do malowania nie powoduje jakichś numerów z przyleganiem do niej farby, a może producent zaleca po zastosowaniu jakieś zabiegi czyszczące?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atomizer jest idiotyczny, nie zaprzeczę - nie próbowałem jednak na razie pozbyć się ów atomizera i bawić się w ręczne nakładanie za pomocą np. q-tipów, ponieważ ostrzeżenia o śmiercionośności płynu jak na razie powstrzymują mnie przed tego typu eksperymentami.

      Co do przylegania farby. Nie ma żadnych problemów :) - płyn jest na bazie alkoholu i szybko odparowuje, nie pozostawiając żadnych resztek na powierzchniach, które nie miały na sobie kleju cyjanoakrylowego. Ponadto mam zwyczaj mycia figurek przed malowaniem. Po umyciu sklejonych Gakich nałożyłem podkład, i ów specyfik w żaden sposób nie wpłynął na przyleganie farby.

      Usuń
  3. Hmmm, a cyjanoakryle z zasady nie są aktywowane wodą ;D ? Ja miałem z reguły problemy z klejeniem nimi kiedy było za sucho w pomieszczeniu i pomagało prozaiczne chuchanie (nie dmuchanie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dmuchanie, woda, etc. też działają, ale dużo wolniej - wiem, że to brzmi nieco magicznie, ale tak to właśnie działa: Natychmiast. Jedno psiknięcie preparatu et voila, klej powiązał zanim zdążysz powiedzieć 'patison' na głos.

      Usuń
    2. A próbowałeś psikać wodą ;P?

      Usuń
  4. Nie cierpiałem używać cyjanoakryli bo zawsze dawałem za dużo kleju i albo łączenie schło wieki albo nie trzymało. Żelowy klej Loctite załatwił sprawę, łatwo się dozuje, schnie w kilka sekund bez żadnych aktywatorów. No ale tu u mnie ciut wilgotniej jest niż tam u was. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może coś polskiego w tym stylu przetesujesz:
    http://bitsofwar.com/home/309-kromlech-superglue-activator.html

    OdpowiedzUsuń