Witam pięknie w zimową niedzielę. Śniegu za oknem tyle, że już nawet łopata opada i w ogóle –
smutno, ciemno, zimno. Tak jakby ktoś miał wątpliwości w tej gestii, nie jestem
fanem śniegu w jakiejkolwiek postaci, chyba że wody. Ciepłej. W lecie. W
ogródku. Cóż, mogę sobie tęsknić za fiordami i wypatrywać słońca, no ale
najpewniej przed marcem takie rzeczy pozostaną w sferze marzeń, więc teraz
pozostaje jedynie ciepła herbata, gorąca kawa i wychodzenie na zewnątrz tylko
za kolosalną potrzebą. Przynajmniej nikt mnie nigdzie nie ciągnie, a ja mam
trochę dodatkowego czasu na zabawy z naszym szlachetnym hobby, które ostatnio
rozbijają się na sklejanie stosu modeli dla Emeryta i malowanie tychże żmudnie
i skrupulatnie! Co dotyka ważnego tematu – aktualnie na półce leży mi tak pi
razy oko z 10-12 pudełek do MalifauX, co oznacza dość materiału na bloga na
około dwa miesiące klepania, licząc po drodze teksty z innych parafii… Tutaj
musiałem się zastanowić jak poradzić sobie z recenzjami pojedynczych modeli, by
nie były za krótkie ani też wyciągnięte na siłę; Odpowiedzią okazało się
połączenie recenzji z miniaturowym poradnikiem taktycznym, w którym to
analizujemy kartę jednostki i sprawdzamy co robi dobrze, co źle, i w jakiej
ekipie najlepiej się odnajdzie!
Cóż więc otwieram dzisiaj? W
teorii mógłbym się zabrać za ekipę kolejową, ale ta musi poczekać jeszcze
dzionek czy dwa, bo po prostu sprawdzam pewne rzeczy związane z jej synergiami
i zasadami. Dziś więc otwieram bezecnie pudełko do mojej własnej frakcji, czyli
zacnych Guild Rifleman – trzech w
jednym zestawie. Tutaj krótka anegdotka i radosna szpila dla zatwardziałych
Warhammerowców; normalnie uniknąłbym tego zdania, ale że zostałem sprowokowany…
W ten weekend pewna mała trupa miłośników Wojennych Młotów stwierdziła z
niejakim obrzydzeniem, że płacenie 60~ złotych za trzy modele w plastiku to ździerstwo. Wykazali się przy tym
wspaniałą i jakże rozpowszechnioną ignorancją, która wyraźnie wykazuje duże
zapasy wewnętrznego wyparcia, bo to, że muszą płacić 150 złotych za 5
plastikowych modeli albo zgoła 60 blaszek za jeden (*by daleko nie
szukać*) dotarło do nich dopiero, kiedy zarzuciłem im linki i
wykazałem pewną rażącą wyrwę w ich rozumowaniu. Mam nadzieję, że następnym
razem będą ostrożniejsi w fasowaniu pustosłowiem z odmętów własnej wyobraźni!
Wracając do naszych strzelców – w
pudełku dostajemy klasykę od Wyrda, czyli elegancką wypraskę… Wróć! Trzy małe
wypraski, gdzie każda odpowiada za jednego z naszych wyborowych snajperów,
Wypraski przyciśnięte są z jednej strony gąbką, a z drugiej mają przedłużone
separatory, które utrzymują elementy figurki z dala od ścianek kartonowego
pudełka, chroniąc przed obrażeniami w transporcie. Sprytne i sprawdzające się
rozwiązanie. Ponadto oczywiście dostajemy po jednej podstawce 30mm na sztukę
oraz zestaw kart, niefortunnie nieaktualnych, bo do poprzedniej edycji. Jest to
zrozumiałe, gdyż jednostki te zostały odświeżone jeszcze przed wejściem
oficjalnie w edycję drugą i nadal śmigały na kartach z okresu przejściowego,
tzw. Malifaux 1.5 – na szczęście aktualne
karty są dostępne za darmo w pliku
PDF do pobrania z forum wydawcy, i nie ma więc problemu z graniem modelami,
które jeszcze nie zostały zweryfikowane ostatecznie do nowej edycji.
A co na samych ramkach? Jak widać
składają się one z kilku części, i tutaj od razu należy się coś w rodzaju
przepełnionej podziwem nagany dla Wyrda, bo widzicie… Z jednej strony to
naprawdę fantastyczne, że części te są tak filigranowe, że karabiny, noże,
pochwy i dodatki są zachowane w skali i nikt nigdy nie cierpi na wodogłowie czy
dłonie niczym bochny chleba, ale z drugiej strony części te, dzięki zachowaniu
odpowiednich proporcji, są dość delikatne i w sumie bez nożyka modelarskiego,
doskonałej precyzji czy nawet użycia pincety może się okazać, że coś nam pęknie
pod cążkami i zadowoleni nie będziemy z tego powodu raczej wcale. Mi się co prawda udało posklejać wszystko bez
użycia czegoś bardziej złożonego od nożyka modelarskiego, choć nie powiem, to
raczej kwestia szczęścia niż podejścia, a rewolwer do kucającego strzelca szukałem
po podłodze przez dobre kilka minut, jak niefortunnie spadł poza zasięg biurka
(*zapamiętać o wyłożeniu gąbeczek – nic się od nich nie odbija*).
Jak z jakością? Cóż, modele te
nie są najnowszego rzutu ale też nie pochodzą z pierwszych prób firmy z plastikiem,
i dlatego też prezentują raczej wysoką jakość. Nie jest to co prawda czystość i
ostrość odlewów porównywalna z tymi z pudełek przeznaczonych już do drugiej
edycji gry, ale tak czy siak oczyszczanie tych modeli to banał – łatwa do
wypolerowania nadlewka linii podziału na kapeluszu i na rogach spodni, to
jeden. Klasyczne sprzątanie po miejscach odcięcia od ramki, to dwa. I trzecie
to już wybór osobisty – nie jestem wielkim fanem długich, widocznych miejsc
sklejenia części, a tutaj na płaszczach, które w dwóch na trzech przypadkach
składają się właśnie z dwóch elementów na bokach mamy długie szczeliny powstałe
jak to od zawsze bywa z połączenia dwóch elementów. Elementy są doskonale
dopasowane, ale widoczny ślad jest, i będę musiał lekko wypełnić płynnym green
stuffem i wypolerować drobnoziarnistym papierem ściernym. Ot, nie jest to
konieczne, ale po prostu mam ochotę odpicować te modele na błysk.
Same rzeźby zaś są po prostu wyborne. Oczywiście każdy może mieć
swoje zdanie, ale dynamika póz, fakt, że w pudełku dostajemy trzy oddzielne
wzory, że tak obficie wyposażone w idealny balans ostrych detali jak i płaskich
powierzchni, że wyglądają po prostu klimatycznie i niebezpiecznie… Cóż, nie na
darmo są to modele znane z tego, że potrafią do Gildii zarazić nowych graczy.
Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości, czy plastikowe figurki do tego systemu są
warte każdego wydanego grosza, i nadal je ma po dwóch poprzednich recenzjach
ich zestawów, to mam nadzieję, że powyższe zdjęcia są w stanie rozwiać wszelkie
obawy. Wiadomo, kwestia tego, czy dany wzór się podoba czy nie to już kwestia
gustu – nie można jednak zaprzeczyć, że jakościowo plastiki od Wyrda to
zdecydowanie najwyższa klasa dostępna na rynku. Wiem, że się powtarzam, ale po
prostu ręce załamuję wiedząc, że Privateer Press z sobie znanych powodów nie
osiąga takiej niesamowitej jakości w swoich plastikach, niech ich szlag.
A co Guild Rifleman prezentują na stole? Pięć punktów i limitacja
Rare 3 (max. 3 modele na rozpiskę) w sumie nieco ogranicza, i trójkę raczej nie
wystawimy zbyt często, ale już dwóch świetnie się wzajemnie uzupełnia i tworzą
niejako ‘drużynę w drużynie’ – ich synergia jest bowiem tak naprawdę zależna
pomiędzy nimi, więc mogą świetnie się sprawdzić w każdej ekipie Gildii. Są
świetnym, niemalże naturalnym przedłużeniem bandy Sonii Criid, która to cała
podstawka opiera się na ostrzale wroga na dystans, i choć nie mają wbudowanego
podpalania, które pomagałoby Sonii czy Samaelowi w namierzaniu wrogów, to nadal
oferują celne, solidne obrażenia na daleki dystans. Ale po kolei – po pierwsze,
statystyki nie są jakieś specjalne. Defense na poziomie 4 czy Willpower na 5
raczej powoduje, że bez osłony czy w starciach przeciwko magicznym testom mogą
mieć problemy z utrzymaniem się. Pięć ran bez absolutnie jakichkolwiek
zdolności zwiększających przetrwanie oznacza, że wychodzenie z nimi poza osłonę
to proszenie się o szybki zgon.
Fortunnie ich główna broń ma zasięg do 14”, więc nie musimy wcale daleko
wędrować, by wstukać przeciwnikom obrażenia.
Tutaj pora wspomnieć o
wyśmienitych synergiach wewnętrznych modelu. Pojedynczy Rifleman ma prawo
istnieć, ale szczerze, bez brania ich w parze sama koncepcja ich zaciągania do
listy niejako mija się z celem, bo dopiero we dwóch pracują jak należy. Wynika
to z dwóch wbudowanych zasad – Companion
oraz Firing Line. Companion jest
prosty – kiedy kończymy aktywację tym modelem możemy od razu aktywować drugi
model w 6” od naszego strzelca; A modelem tym najpewniej będzie drugi strzelec,
głównie dzięki drugiej zdolności, dzięki której Rifleman dostaje od razu Barana
do ataku, jeżeli stał w odległości 4 cali od modeli z charakterystyką
Guardsman, który już był aktywowany w tej turze. A baranki są ważne, bo choć
Guard Rifle ma z pozoru słabe obrażenia (1/2/4), to ciężki triggerowi Critical
Strike właśnie na Barankach i dzięki temu, że kiedy model jest Focused (koszt 1 AP, daje +flip do
testów na trafenie + ranienie) również dostaje Baranka, to bez absolutnie
żadnej losowości możemy polegać na tym, by nasi strzelcy zawsze rozpoczynali
ostrzał z dwoma symbolami Barana w kieszeni, aktywującą triggera i dodając +2
do obrażeń, zamieniając słaby profil ich karabinu z 1/2/4 na całkiem już
poważne 3/4/6, i to nie licząc dociągniętej karty! Nie są to może jakieś
poważne obrażenia, ale już całkiem konkretne i mogące eliminować Minionów wroga
bez większego stresu.
Fakt, wymaga to od nich statusu Focused, ale kto by nie korzystał z tej
zdolności przy jednostkach ściśle opartych na strzelaniu? Jakby tego było mało,
każdy Rifleman posiada dwie dodatkowe, sympatyczne zdolności, jak Stand and Fire oraz Hold!. Pierwsza to prawdziwy miód na
serce i dodatkowa kontrola pola gry – wszystkie wrogie jednostki w zasięgu 14”
i w LoS, które deklarują szarżę, automatycznie zaliczają 2 obrażenia bez flipa
jeżeli tylko Rifleman zdejmie z siebie jeden punkt Focusu. Oczywiście
przeciwnik nie musi szarżować i może spokojnie podchodzić, ale szarża jest
jednak dobrą zdolnością i narzucanie na przeciwnika takich ograniczeń lub
pogodzenie się z obrażeniami to bonus warty rozpatrzenia (*tym bardziej, że 2-3 takich strzelców jest
w stanie pokryć sporo gruntu takim ogniem a nawet czasem ów ogień skrzyżować, i
wklepać komuś chętnemu do szarży 4-6 obrażeń zanim ów ktoś w ogóle dobiegnie.
Auć.*). Hold! zaś to wyborna
zdolność, dzięki której nasi strzelcy nie tracą Focusu wraz z końcem tury,
dzięki czemu mogą praktycznie zawsze być w stanie skupienia, co zwiększa ich
celność, obrażenia a przy okazji pozwala akumulować punkty Focus w celach
obronnych i używania powyżej przedstawionej zdolności.
A, i każdy ze strzelców ma nóż.
Zasada jest taka, że jak używasz noża, znaczy, że już coś zrobiłeś źle. Albo
przeciwnik zbyt dobrze!
I to by było tyle na dzisiaj! W teorii dziś miałem wrzucać moją opinię
na temat tytana ze stajni Dreamforge, czyli osławionego Leviathan Mortis, pożyczonego do
celów recenzenckich właśnie przez dobrego Emeryta, ale ten wielki jegomość może
poczekać jeszcze dzionek albo dwa… A co jutro? Cóż, ciężki wybór i jak zwykle
pozostawię wam radosne pole do spekulacji! Bo jutro albo pojawi się kolejny
odcinek lubianej i popularnej serii… A może będzie to rzut oka na pewien
ciekawy produkt, który niedawno zszedł z Kickstartera? Zobaczymy jutro.
"Witam pięknie w zimowy poniedziałek"
OdpowiedzUsuńWOW! Posty z przyszłości :D To może jakaś recenzja nowego White Dwarfa z "za tydzień"? ;)
Taka korekta dobra a nie wyłapała XD
UsuńTak szczerze to często widać błędy xD Dzisiaj może nie wyłapałem więcej, ale regularnie się pojawiają :)
UsuńW teorii ma być mniej, bo jest porządny Korektor. W praktyce ostatnio teksty pisze dosłownie na kolanie w busie na tablecie więc... XD
OdpowiedzUsuńJestem zakochany w pozach i płaszczach <3
OdpowiedzUsuńŚliczne modele i prawdopodobnie kolejne wzmocnienie dla mojej Gildii :)
OdpowiedzUsuńMrówa - a może jakiś tutorial modelarski? Te podstawki różnią się od tych do których przywykłem miejscem na insert. Jeśli się tego nie wypełni, to efekt jest słaby. Masz może jakiś ciekawy patent którym chciałbyś się podzielić? Myślałem o cienkim plasterku GS i rzeźbieniu jakieś bruku czy czegokolwiek, ale nigdy jeszcze czegoś takiego nie robiłem...
OdpowiedzUsuńNo i po co mnie waćpan namawiasz tymi fotkami na kolejny system? Po co?:)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nikogo do niczego nie namawiam! Kup MalfauX. Ja zaledwie robię spokojne, kulturne recenzje produktów. Kup MalifauX. A dostarczam je jako naturalne przedłużenie recenzji systemu. Kup MalifauX. I z całą pewnością nie stosuje metod podprogowych. MalifauX.
UsuńYyh. Tak jak mówiłem w Vanaheimie - ładne, kurnaż. Skończy się tak, że pewnie za parę tygodni będę w kolejny system grał... Nie miałem takiego planu. :D
OdpowiedzUsuńA ja apeluję o recenzje pudełek pozostałych frakcji, bo wkrótce połowa zainteresowanych będzie grała wyłącznie Gildią ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłem na bloga chyba maksymalnie okrężną drogą (mgła->wh40k->blog) ale widzę że sporo traciłem nie zaglądając tutaj wcześniej. Mnóstwo ciekawego materiału, odwalasz kawał dobrej roboty dla promocji systemu.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji - śmieszna sprawa, przed chwilą wrzuciłem na swojego bloga fotki tych samych modeli ;)