Witam pięknie w lekką i przyjemną
sobotę – która jest taka głównie dlatego, że nie muszę nigdzie wychodzić, nie
muszę nawet patrzeć na ten zasrany śnieg i walczyć z zimnem przenikającym do
szpiku kości, a w zamian mogę cieszyć się gorącą kawą i zanurzyć się nareszcie
w głębokie odmęty mojego ukochanego hobby. I choć wczoraj udało mi się ładnie
pograć w Malifkę z Emerytem, to dziś nadszedł czas na sklejanie, malowanie,
dokończenie Thrullga, narobienie stosu fantastycznych fotek pewnego kolosalnego
modelu… Słowem, dużo czasu na solidną aktywność w dziedzinie relaksu
produktywnego! Coś, co lubię najbardziej. Dziś ponawiamy lekki wypoczynek od
regularnej nawałnicy informacji i tekstów na temat MalifauX, i dostarczamy coś
dla miłośników drugiego w kolejności systemu skirmishowego, który lubię, czyli
Infinity – było nie było końcem grudnia Corvus Belli pokazało nowości, które
uderzyły na sklepowe półki w tym miesiącu, i nie ma to tamto… Są boskie, w
dużej mierze! Bez zbędnego przedłużania zobaczmy co tam pięknego pokazali tym
razem.
Morat Aggression Force
Sectorial Starter Pack! Zaczniemy od zestawu, który obdarował mnie
wielkim, pulsującym, drżącym fangasmem, czyli z dawna wyczekiwanego startera do
armii sektorowej wściekłych, kosmicznych małp. O taki zestaw walczyłem!
Najważniejszym punktem programu tego pudełka jest oczywisty redesign samych
Moratów, którzy mocno stracili na ostrych klimatach rodem z anime (*Pożegnali się z fryzurami na Goku*) a
za to zyskali znacznie w masie, muskulaturze i obcym wyglądzie, co zdecydowanie
wychodzi im na plus, bo nareszcie przedstawiają swoją formą rasę dominującą
fizycznie nad ludzkością. Nowe karabiny i armaty też są świetnie
zaprojektowane, bo ładnie nawiązują do znanego nam stylu ale jednak są
zdecydowanie poprawione i tworzą zunifikowaną stylistykę przypominającą
wybornego Mk12 na Kurgacie – są to bronie proste, składające się z ostrych
kątów i kształtów… Wyglądają brutalnie, tak jak powinny (*A Feuerbach na Sogaracie to już w ogóle, armata jak z czołgu wzięta…*).
Modele są boskie. Nawet podstawowy Vanguard w tym zestawie wygląda po prostu
wyśmienicie! Raktorat, sierżant Małpek jest bardziej opancerzony i ma ładny
combi-wariant z miotaczem ognia, ale tak naprawdę gwoździami programu tego
pudełka jest Sogarat – szkoda, że wepchnięty na większą podstawkę – oraz Oznat.
Sogarat to nasz miniaturowy TAG i jego nowy wzór w pełni odzwierciedla ten
stan. Oznatka zaś to urocza dziewoja Moratów wyposażona w pancerz zrobiony ze
szkieletu jej ofiary. Słodko! Zestaw ten wylądował na mojej liście ‘do kupienia’
tak szybko, że pozostawił dymiące ślady.
Lieutenant Stephen Rao, Bagh-Mari Unit to kolejny dowód na to, że
Corvus Belli wie, jak wystawić środkowego palca w kierunku konkurencji i rechotać
pod nosem, oglądając ich jakże marne próby stworzenia ładnych modeli. Nie
jestem fanem PanOceanii i jej komiksowego wzornictwa, ale akurat jednostki ‘z
bagiennych dżungli’ Ancotencimento
przemawiają do mnie, i gdybym kiedyś był zmuszony kijem do grania tą
frakcją, najpewniej poszedł bym właśnie w ten sektor. Model sam w sobie to
mistrzostwo rzeźbiarskie pierwszej klasy, z certyfikatem. Dostajemy nie tylko
sympatyczną pozę wygaru z automatycznego pistoletu, ale kapitalną, pełną
charakteru twarz, aktualnie wyglądający na funkcjonalny pancerz oraz tyle
detali na torbie i plecaczku, że należy uruchomić pędzelki poniżej zerówki i
bawić się godzinami, by odpicować wszystkie te detale w pięknym malowaniu. Jeżeli
ktoś nadal ma jakieś dziwne problemy z modelami CB i uważa, że wszystkie są
jakieś takie mangowe czy kolorowe, to niech zobaczy ten model i sprawdzi w
ogóle ostatnie nowości do tego systemu i zrewiduje swoje przestarzałe poglądy!
Szef Bagh-Mari to godny model, nawet dla tych, co po prostu zbierają i malują
ładne figurki nie przejmując się graniem ani nawet tym, z jakiego systemu dany
model pochodzi.
Celestial Guards to kolejne pudełko w tym miesiącu, ale już nie
wzbudziło ono żadnych drgań w moim kolczaku (*Ci, co mieli nieszczęście czytać
zbiór opowiadać „W głąb Maelstromu”, wiedzą…*). Nie, żebym był wrogiem orientalnej armii tego systemu, ba, sporo
modeli naprawdę mi się podoba – jak zresztą można nie lubić nacji, która opiera
swoją doktrynę militarną na rzucaniu ciężką piechotą wszędzie tam, gdzie mogą,
czy to ma sens czy nie? Jednak ‘Niebiańska Straż’ to po prostu zwykłe wymoczki
w chudych kombinezonach na dodatek nadal cierpiących nieco na ‘syndrom armaty’,
czyli na horrendalnie wielkie względem ciała pukawki. Myślałby kto, że wydawca
oduczył się już bawić w ten sposób, co udowodnił chociażby na najnowszych
modelach do Nomadów, którzy nareszcie dostali uzbrojenie nie zasłaniające
modelu, a jednak… Nie jest źle, ale nawet gdybym był graczem Yu Jing
zastanawiałbym się poważnie nad wysypaniem tej kasy za to pudełko, powiem
szczerze. Cóż, nie można mieć całej fali nowinek zapchanej pięknymi perełkami,
bo byśmy się jeszcze nie dajcie bogowie przyzwyczaili i Corvus Belli z miesiąca
na miesiąc miałoby trudniejsze zadanie do wykonania! Fortunnie kolejne modele
to już naprawdę ładny towar.
Gorgos Squad, czyli pierwszy T.A.G. dla nowej frakcji,
zaawansowanych technicznie kosmitów, odwiecznych wrogów Wyewoluowanej Inteligencji,
czyli Tohaa. Pierwszy T.A.G. to zawsze dla frakcji takie ciepłe wydarzenie –
pamiętam podzielone głosy fanów ALEPH’u, kiedy pojawił się Marut z długimi
uszami, i część graczy gorąco znienawidziło ten model, kiedy zaś reszta
zakochała się, haha, po uszy. Gorgos raczej powinien się spodobać wszystkim –
jest to po prostu ładny, muskularny model dobrze dopakowanego robota, który tak
naprawdę jest w dużej mierze biologicznym konstruktem zgodnie z technologią
tejże frakcji. Fajna spluwa to dopiero początek, bo co robi wrażenia do
włócznia, która rzeczywiście wygląda odpowiednio jeżeli chodzi o koszenie
wrogów z entuzjazmem i gorejącym zapałem. Tohaa normalnie nie są przyzwyczajeni
do działania w pojedynkę, ale Gorgos jest co prawda wyjątkiem od tej reguły,
ale nawet on nie działa tak naprawdę w pełni w pojedynkę, bo wraz z Gorgosem
biega w okolicy jeden z przedstawicieli rasy Chaksa, niewyobrażalnie lojalnych
wobec Tohaa, muskularnych, silnych obcych, którzy technologicznie rozwinęli się
tylko dzięki przyjaźni z naszymi matematycznie zboczonymi kosmitami. I to
cieszy, bo model wojownika tejże rasy jest co najmniej wyborny, tak więc w
zestawie dostajemy aż dwa dobre modele – zdecydowanie opłacalny zestawik.
Uxía McNeill to kolejna prezentacja starej jak system cały
bohaterki, która powstała tak bardzo dawno… Teraz doczekała się nowego wzoru, i
to nadzwyczajnej urody. Jestem, ogólnie, wielkim fanem rzeźb kobiecych spod rąk
twórców Corvus Belli, nawet jeżeli od czasu do czasu mają oni nieco
nastolatkowe tendencje do powiększenia piersi, wydłużania nóg i robienia
seks-bombek, wykazując doskonałą znajomość swoich klientów, wiedząc, że lubią
oni rzucić okiem na obfite łono, nawet jeżeli jest w skali i na figurce. Trafi
im się też od czasu taka Carlota Kowalska o twarzy średnio rozwiniętego
mongoloida, ale jednak przy Uxii udało im się uniknąć ekstremów w obie strony –
nie jest więc zmutowanym pasztetem z samej głębi piekieł ani też bimbo-lasencją
rodem z plakatów złotej ery Pin-Upów. Na dodatek mamy do czynienia z komandoską
elitarnych SAS – jakby ktoś miał wątpliwości, to jej czarny sweter i beret
powinny to zdradzić, przynajmniej w domyśle. Model jest cudowny jak dla mnie –
dynamiczna poza, ostry ostrzał ze starej, poczciwej strzelby na pompkę,
wykrzykiwany rozkaz na ustach i tyle detali na kostiumie, że starczyłoby na
trzy figurki innych wydawców. Nie wiem… Ostatnio przekonuje się, że kupuje
modele do Infinity głownie po to, by mi stały na półce, bo są po prostu ładne.
Uxia ma szansę podzielić ten los i czekać kilka lat, aż będę mógł siąść do niej
i ją pomalować.
I to by było na tyle na dzisiaj.
Jutro? Cóż, może być ciekawie, bo w kolejce mam na myśli dwa teksty – albo kolejny
odcinek z MalifauX, czyli otwarcie pudełka z zestawem Rail Crew i mistrzynią
Mei Fong. Albo też coś nieco większego, gdzie nieco to wyjątkowy eufemizm –
recenzja tytana! Ale o tym, co jutro się pojawi na łamach bloga, mili
czytelnicy… Dowiecie się jutro ;)
Akurat box Celestiali to żadna nowość, tylko repack trzech blisterków w jedno pudełko - dlatego są tam figurki ze starym designem broni (czytaj "wielkimi jak stodoła"). Kto chciał, to już dawno kupił, a jak ktoś dopiero zaczyna przygodę z sektorówką ISS, to ma wszystkich speców piechoty liniowej w jednym boxie.
OdpowiedzUsuńKiedy ukaże się pełna miodu recenzja Morat Aggression Force starter pack? Czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńMogę powiedzieć tylko tyle, że stosowny tekst jest już na skrzynce Fireant ;)
Usuń