Witam pięknie w ten jakże
słoneczny i miły piątek! Tak, tak, wiem, zastój na blogu mi też doskwiera… Ale
jestem już w miarę uporządkowany. W pracy nadal ogrom roboty to ogarnięcia, ale
mój litewski gość wyjechał już do swego ojczystego kraju i od tego momentu
znowu wolny czas mogę dzielić aktywnie na swoje liczne hobby, w tym prowadzenie
tego internetowego zakątka… Zarządzanie czasem się uruchomiło i udało mi się skraść
godzinę czy dwie na zadbanie o to, by przywrócić blog do działalności z gorąco
nadzieją, że uda się go wyrwać z marazmu i aktywnie prowadzić do końca
miesiąca. Dziś zaczynamy od czegoś małego na rozruch, choć dwa większe teksty i
coś naprawdę dużego na Wrota.org buduje się w cichym zakątku moich wieczorów.
No ale do rzeczy – pora otworzyć kolejne pudełko z plastikowym narkotykiem,
poskładać coś do kupy i skreślić parę słów.
Bolt Action. Kolejny system, w który udało mi się wejść, i kolejny
system, w który najpewniej zagram raz na rok. Nie zmienia to faktu, że po
prostu odczułem potrzebę wsparcia tej gry w naszym lokalnym środowisku, bo jak
wiecie, kiedy jakaś mała, urocza gra się przebija na powierzchnię, to aż mi
serce rośnie. Owszem, u nas, w Krakowie, wszystko się pięknie rozwija, i
miłośnicy wszelakich skirmishowych systemów nie mają na co narzekać… Co nie
zmienia faktu, że ów system osadzony w realiach Drugiej Wojny Światowej również
znalazł swoje miejsce na półkach mojego ulubionego sklepu, ma aktywnych graczy,
nauki i gry wstępne, własny stoliczek… Słowem, żyje i ma się dobrze. Z tej
okazji postanowiłem nabyć pudełko British
Infantry wydawnictwa Warlord Games przeznaczonego
właśnie do tej gry.
Podchodziłem do tego troszkę jak
do jeża. Widzicie, kiedy przeglądałem podręczniki, to te modele nie
prezentowały się jakoś nadzwyczajnie. Mimo to ludzie, którzy w ów system wsiedli
już jakiś czas temu zaklinali się na Peruna i inne pradawne bóstwa, że to
głównie wina przeciętnego malowania, nie zaś samych modeli. Cena była kusząca –
kilka blaszek powyżej 100 złotych za zestaw aż 25 modeli w twardym plastiku, a
nie w jakieś tam lipnej, grzesznej mieszance zwanej Restikiem. Pudełko zachwala
magiczny ‘Figure Head – optional head
system’, co mnie ubawiło. No tak, alternatywne głowy do modeli, słyszałem o
takiej dość dawno – za pierwszym razem, jak się z tym spotkałem, to aż zatkało
mojego dinozaura. Ponadto na odwrocie dostajemy skompresowany rzut okiem na
historię brytyjskiej piechoty, na broń, którą stosowali oraz pochwały na temat
ich nieugiętości i niezłomności. Ślicznie. Choć co mnie interesuje, to właśnie
modele, które choć są naprawdę pomalowane przykładnie, to jednak Andres Amian
Fernandez gorąco postarał się, by gęby naszych żołnierzy wyglądały niczym
zbieranina poczciwiej miejskiej żulerni…
No ale prześmieszny efekt mija
szybko, tak naprawdę w momencie, w którym otworzymy pudełko. Ilość plastiku,
jaką dostajemy za tę kwotę, po prostu zachwyca. Pięć dużych ramek, trzy małe,
pudełko wypchane jest po brzegi, a wypraski dumnie świecą się zachwycającą
liczbą wszelkich części, uzbrojenia, główek, hełmów… I efekt ten potęgowany
jest faktem, że wszystko to dostajemy wykonane w dobrym materiale, w skali 28mm,
na dodatek naprawdę dobrze odlane. Części są ostre, bogate w detale, i po
prostu prezentują się profesjonalnie, jak wysokiej jakości komponenty do
modelarstwa redukcyjnego. Dostajemy nawet kalkomanię z oznakowaniem naszej
drużyny żołnierzy. Naprawdę, jest słodko…
Z małą acz boleśnie gorzką łyżką
dziegciu. Bo kiedy czar ilości się rozwieje, błyskawicznie dostrzeżemy, że ów
ramki… To klony. Pięć dużych ramek, świetnie, ale cała piątka jest kropka w
kropkę identyczna. Podobnie z ramkami uzbrojenia, wszystkie trzy są takie same.
Dobrze. To piecze, ale nie dałem się zwariować, i dokonałem pełnego przeglądu
wyprasek, i w sumie po lekkim zjeździe w dół z entuzjazmem, nadal wypłynąłem
ponad wodę i poczułem powiew świeżego, ożywczego wiatru… Części bowiem jest
tyle, że zrobienie w pełni zróżnicowanego plutonu nie powinno stanowić
najmniejszego problemu. Wraz z licznymi główkami, hełmami, dodatkowymi
akcesoriami, wariantami uzbrojenia dostajemy tyle możliwości sklejenia naszych
brytyjskich ‘Tommies’, że uważam, iż należałoby się aktualnie całkiem postarać,
by zrobić sobie na własną modłę armię klonów. Co jest dużym plusem, bo tak
naprawdę na ten moment nie widzę poważniejszych wad – niewygórowana cena, sporo
modeli, dobry materiał, solidne rzeźby, duże zróżnicowanie w częściach i sporo
bitsów, które zostaną i grzecznie poczekają na nabycie kolejnych pudełek… Gdzie
jest haczyk?
Nie chcę brzmieć jakoś nadmiernie
hurraoptymistycznie, ale sam w sumie nie znalazłem nic poważnego. No dobrze,
niech będzie – instrukcja montażu to dowcip, i to kiepski. Owszem, dostajemy
bardzo elegancki spis komponentów z podziałem na ramki, więc odnalezienie
części, których potrzebujemy do poszczególnych wariantów uzbrojenia nie stanowi
problemu… Mimo to modele należy sklejać na czuja. Ne powinno to sprawiać
problemów większości modelarzy, ale początkujący mogą poczuć pełną frustrację.
Dodatkowo, choć modele są dobrze odlane, to jednak nie perfekcyjnie – linie podziału
się zdarzają i będą wymagać obróbki, żeby się ich pozbyć Elementy są spasowane
dobrze, ale nie dlatego, że są zaprojektowane ze sprytnymi rozwiązaniami
łączenia, ale dlatego, że komponenty są tak pokrojone, że często miejsca styku
są po prostu płaskimi powierzchniami, bo nieco zmniejsza dynamiczność rzeźb.
Ale to naprawdę wszystko…
Rzućmy okiem na sklejone modele – z oczywistych
względów do recenzji nie miałem zamiaru przygotować wszystkich dwudziestu
pięciu modeli, ale skleiłem kilka w celach poglądowych, dając mam nadzieję
solidny przykład tego, co można poskładać z tego zestawu. Bez dalszych
komentarzy, może poza tym, co kto trzyma… Jeden dzierży brytyjską
przeciwpancerną broń piechoty, czyli PIAT’a. Kolejny zawodnik to standardowy
przedstawiciel piechoty z karabinem Lee Enfield, ostatni zaś grozi niemiaszkom
swoim wiernym Stenem. Modele są nieoczyszczone,
bez wypełnień miejsc łączenia i ogólnie posklejane w stanie surowym!
Tak, nie każdemu będą się podobać,
bo rzeźby nie są doskonałe. Tak, jest to ściśle określony, historyczny klimat,
więc miłośnicy SF / Fantasy tutaj dla siebie tak naprawdę nic nie znajdą.
Wszystko to jednak nie powoduje, że plastikowe modele Warlorda stają się
gorsze, bo po prostu nadal są bardzo dobrym produktem, pięknie wycenionym i
zwyczajnie godnym swojej ceny. Jeżeli więc okres Drugiej Wojny Światowej to
okres, który was kręci, a jednak nie macie jakieś ogromnej ochoty zanurzać się
w skalę poniżej 28 mm, to Bolt Action być może będzie systemem skrojonym
właśnie dla was? Rzućcie okiem, a może akurat was się spodoba…
Jeśli chodzi o haczyk, to:
OdpowiedzUsuń- modele są w konwencji heroic, co przeszkadza niektórym miłośnikom gier historycznych i prowadzi do pewnych kłopotów z pojazdami - dedykowane maszyny od Warlorda są poprawniejsze, jeśli chodzi o skalę, przez co w zestawieniu z żołnierzami wyglądają na małe (dlatego wielu sięga po pojazdy 1:48),
- mają gęby z komiksów czy plakatów propagandowych - jednym się to podoba, innym nie,
- figurki są heroic, ale broń ręczna już nie, przez co sprawia wrażenie małej (u Brytyjczyków może nie aż tak bardzo - za wyjątkiem Lee Enfielda - ale u Amerykanów np. BAR wygląda nieco jak zabawka).
A jeśli chodzi o wymienne główki, to informacja o tym jest chyba pozostałością z czasów, kiedy Warlord robił modele wyłącznie w metalu - a w tym materiale wybór czerepów dla szeregowych już nie jest tak popularny.
Ha, to by wyjaśniało, rzeczywiście. Ale wymienne główki w plastiku i dumne chwalenie się tym to rzeczywiście jakiś relikt minionej epoki. Dzięki za uzupełnienie informacji odnośnie skali i faktu, że miłośnicy historycznych gier nie lubią odchyleń a la Warhammer ;)
OdpowiedzUsuńZ tymi odchyleniami to różnie bywa - w 15mm heroic to raczej coś pozytywnego, bo dzięki temu detale są wyraźniejsze, ale w 28mm nie jest to konieczne. Przy czym AFAIK w Polsce nikt się tak Warlorda nie czepia (może wynika to z faktu, że większość hardcorowych graczy historycznych gra w mniejszych skalach, zwłaszcza 1/72), ale na zachodnich forach często jeżdżą po ich figurkach, zwłaszcza starszych plastikach, i wychwalają bardziej proporcjonalne modele od Wargames Factory (wśród których niestety nie ma Brytyjczyków).
UsuńPolscy miłośnicy gier historycznych to bardziej nie lubią "odchyleń a la Warhammer" w zasadach, dlatego wśród nich BA nie jest szczególnie popularne, za to chętnie sięgają po nie ludzie grający w Młotki.