No tak, teraz już wiem, że moje
wcześniejsze założenia były błędne. Jakkolwiek bardzo bym chciał, by aktywność
tego bloga kwitła tak, jak w radosnych miesiącach spokojnej pracy z domowego zacisza,
to jednak moja nowa profesja nie daje mi już zwyczajnie możności pisania w
takim tempie i natężeniu, jakie by mnie zadowalało, i nawet wyśnione prze ze
mnie dwa dni na wpis okazały się poza sferą realności, kurcząc się bardziej do
dwóch tekstów na tydzień, i to głównie w okolicach weekendu! Szkoda wielka, i
raczej nic się tutaj nie zmieni aż do wiosny, w której to mam zamiar oficjalnie
teleportować swoje cztery litery na terytorium miasta Kraków, oszczędzając przy
tym średnio 3-4 godziny dziennie na autobusowe wojaże. Cóż, z przykrością
informuję, że nic na to póki co nie poradzę, więc, mili czytelnicy, miejcie
cierpliwość!
A po drodze, kiedy tydzień sobie
spokojnie przelatywał na znoju, ciężkiej pracy umysłowej i chęci spania przez
każdą wolną minutę, którą udało mi się wycisnąć z mojego nowego, oblężonego
podziału godzin, wycieki z Games Workshop okazały się bogate i soczyste,
prezentując ciekawe nowości i potwierdzając, że Wielki Pożeracz nadchodzi w
styczniu wraz z nowymi plastikowymi zestawami, uroczo zapowiadającym się
kodeksem oraz dziwacznymi cenami, których nie mogę pojąć – i nie, nie chodzi
wcale o to, że są tradycyjnie wysokie, ale bardziej o to, że nie widzę w nich
żadnej logiki! Ale przejdziemy i to tego. Cóż, choć styczeń już za rogiem czyha,
to plotkarskie maszyny trzęsą się w posadach i pracują pełną parą. Pora więc
wsiąść na ten wóz i dorzucić swoje trzy grosze do obowiązujących ploteczek oraz
wykazać się w pełni subiektywnym zdaniem na temat wyciekniętych foteczek! Do
dzieła!
Naturalnie nie mógłbym zacząć od
szturchania kijem tego, na co wszyscy czekali, czyli Wielkiego Robaka. Jak
wiemy, Games Workshop wyraźnie dało do zrozumienia, że wypuszczanie nowej fali
do armii pozbawionej czegoś dużego za te circa 250 złotych jakoś im nie leży, i
po Riptidzie czy Wraithknightcie wszyscy czekali cóż też za dużą, organiczną
kluchę mistrzowie z Nottingham zrzucą na barki miłośników biomasy? Jak się
okazało, zaskoczyli wszystkich w sposób, cóż… Powiem, że po prostu zaskoczyli i
na tym póki co pozostanę, bo trzeba przyznać, że zaprezentowane nowe modele
podzieliły fanów na dwa obozy. I choć zawsze są Ci, co modele chwalą oraz Ci,
co jadą po nich niczym dupą po prześcieradle, to jednak rzadko dana fala aż tak
mocno dzieli graczy na wyraźne obozy zagorzałych fanów i pochlebców jak i
gorejących obrzydzeniem, zawiedzionych i memlących pod nosem przekleństwa
hobbystów.
Duży robal okazuje się być wcale
nie tak duży, jak można by było zakładać, co, wbrew pozorom, bardzo mi się
podoba! Pudełko Haruspex / Exorcine
za 220 złotych to duża, paskudna bestia, którą możemy poskładać albo jako
nosiciela ogromnego działa wyrastającego z plecków albo jako, um, no cóż, coś,
co wygląda, jakby połknęło granat odłamkowy. Nie, nie jestem wrogiem tego
modelu, podoba mi się to, że tak nietypowo do tego podeszli. Obawiałem się, że
będą się starali zrobić coś wysokiego, coś w postaci miniaturowej wersji
Hierofanty, czyli bestię-patyczaka, a tu takie miłe zaskoczenie – dostajemy mutację
byczka, żaby i ku uciesze miłośników wytykania palcami – Slaughterbrute’a z
wojowników chaosu do WFB! Cóż, skojarzenie słuszne, bo z kadrów, które na razie
dostaliśmy rzeczywiście znaczna część ciała i odnóży wygląda jak u tego modelu,
co budzi wątpliwości względem tego, czy GW już zaczyna wewnętrzny recykling
wzorów, czy na razie tylko nam się tak wydaje? Co do zasad, cóż, jest pełna
lista życzeń wypisana jako ‘rumory’, ale najpewniejsze jest to, że Exorcine
będzie prawdziwą artylerią u tyranidów, z dużym plackiem o solidnej sile i AP,
zaś Haruspex ma mieć odpowiednik Magna-Grapple
do przyciągania pojazdów i ma, rzekomo, radzić sobie z fortyfikacjami i pojazdami
tak, jakby te były wykonane z taniego, wilgotnego kartonu. Na ile to się
sprawdzi, zobaczymy, ale jest coś, co muszę powiedzieć już teraz, samemu nie
dowierzając swoim słowom – 220 złotych za ten model… To niska cena. No dobrze,
może nie niska, ale model jest /duży/. Pewnie, nie tak wysoki jak zabawka dla
Tau czy Eldarów, ale przysadzista klucha zajmuje całą dużą, owalną podstawę,
więc jednak kilo plastiku w pudełku musi być! A skoro oficjalna cena to 220
blaszek, to podejrzewam, że w normalnych sklepach kilka złociszy poniżej
dwusetki uda się wygarnąć, a to już naprawdę dobrze wycenione pudełko. GW, co
się tam u was wyprawia!?
Zaskoczeniem w drugą stronę jest
pudełko z dawna wyczekiwanym lataczem dla tyranidów – Harpią! Która zgodnie z nową, świecką tradycją wydawcy ma
oczywiście wariant w postaci Hive Crone.
Model jest… Ładny, acz nie bez zgrzytów, bym osobiście powiedział. Po pierwsze,
dodanie do głowy Carnifexa dodatkowych rogów, panowie szlachta, nie czyni ów
głowy tworem unikalnym, po drugie zaś, kształt korpusu sugeruje opancerzonego
ziemniaka. Nie znam się na aerodynamice, ale jestem przekonany, że ziemniaki
nie są zbyt lotnym gatunkiem roślin. Szczerze się jednak przyznam, że to bardziej
czepialstwo niż aktualne wady, bo skrzydła, kolczasty karapaks czy śliczne małe
robale żerujące pod skrzydłami panienki Crone robią wrażenie i model w obu
wariantach prezentuje się nadzwyczaj groźnie i całkiem dynamicznie, nawet,
jeżeli Crone nosi pod i tak korpulentnym korpusem dwa wypełnione po brzegi
jąderka, dumnie powiewające na wietrze. Co jednak zaskakuje to cena! 240
złotych to jednak nie w kij dmuchał za coś, to w sumie nie wygląda na bestię
takiego kalibru jak ta opisywana powyżej, ale z drugiej strony tutaj
wstrzymałbym się przed zbyt ostrą krytyką nowego metki cenowej, bo jednak rzut
oka na zdjęcia a dokładnie na pałąk podstawki dla latacza sugeruje, że Harpia /
Crone może się okazać znacznie większym modelem, niż zdradza jego sylwetka.
Zdecydowanie rozpiętością skrzydeł wydaje się znacznie przewyższać rogale
nekronów a samym rozmiarem zdecydowanie dominuje nad Stormtalonem, więc
pozostaje jedynie wstrzymać wodze krytyce cenowej aż do ujrzenia porównania w
skali. Będziemy fair, a co, niech GW zna łaskę pana!
Tyranid Hive Guard / Tyrant Guard to wzięcie dwóch starszych
metalowych (*i, tfu, żywicznych*)
wzorów, przerobienie je na nowe i odlanie w błogosławionym przez samego
Imperatora plastiku. To, co już widzieliśmy dotychczas zasługuje na oklaski,
przynajmniej w moim odczuciu. Nie ma osobiście nic do zarzuceni aktualnym
wzorom. Zarówno ochrona Tyranta jak i strażnicy roju wyglądają srogo, mają
ciężką budowę i czuć, że ma się do czynienia z pancernymi draniami. Są to ładne
wzory, nic dodać nic ująć. Nowe mogą się nie podobać, są bardziej lekkie w
budowie, bardziej organiczne niż pancerne i cóż tu więcej mówić – są dla tych
jednostek tym, czym nowe pudełko Plaguebearersów było względem starszego –
powrotem do starszego wzornictwa, bardziej karykaturalnego, bardziej
przerysowanego! Mi się to osobiście bardzo podoba, poczynając od organicznych
dział strażników roju, które naprawdę wyglądają teraz jak samodzielne
organizmy, aż do wystających wypustków pancerza na ochroniarzach, które teraz naprawdę
wyglądają tak, jakby mogły aktualnie stanowić tarczę łapiącą wrogi ostrzał
zanim ten dosięgnie celu. Owszem, obie jednostki wyglądają pokracznie, ale w
ten uroczy sposób inżynierii genetycznej, która nie myślała o estetyce a
jedynie o solidnej realizacji pojedynczej funkcji. Co mnie jednak mocno kłuje
to wyżyłowana cena! 210 blaszek za /3/ modele? Wiem, wiem, że są dość spore,
wiem, że i tak wychodzi to ładniej niż pojedyncza brodka za 150 blaszek, ale
kurde bele, to jednak już zaczyna ocierać się o górną granicę cenowej
tolerancji, przynajmniej w moim wypadku. No ale oddajmy im sprawiedliwość – i tak
wychodzi lepiej, niż kupowanie metalowych / żywicznych pojedynczo.
I tak naprawdę z nowinek nic
więcej nie ma! Tak, tak, wiem, ze wychodzi jeszcze nowe pudełko tyranidzkich
wojowników… Ale kto mi z ręką na sercu powie, że zmiany nie są po prostu
kosmetyką? Ot, wzięli stare modele i korzystając z bogactw lepszej, nowszej
technologii dodali więcej detali, jak aktualne membrany na zgięciach stawowych,
ostrzejsze krawędzie, lepsze osadzenie oczu w czaszkach i takie tam pierdoły.
Na pierwszy rzut oka modele są nie do odróżnienia od ich starszych wzorów,
dopiero wzięcie obu do ręki i porównanie wykaże aktualne różnice. Oczywiście,
warto zaznaczyć, że w nowym pudełku dostaniemy elementy do zbudowania Tyranid
Prime, a elementy te wyglądają całkiem dobrze – poczynając od wielkiej,
chitynowej krezy kończąc na kolczastych pleckach, będzie się on zdecydowanie
odróżniał od swoich braci. Podwyżka ceny o 4 dolary względem starego pudełka
nie piecze jakość szczególnie, bo jakość poprawiona jest ewidentnie, no i
jednak dodatkowe elementy zostały dorzucone, więc można powiedzieć, że tak
skromna podwyżka jest niemalże kulturalną ze strony GW.
A tutaj należy się Pochwała
Pisemna skierowana do Games Workshop. Tak jest, mili czytelnicy, dobrze
czytacie. Pochwała. Wygląda na to, że nasz wielki wydawca postanowił wywiązać
się z obietnicy, i choć w miejsce starego, poczciwego Battleforce'a oferuje
większe, droższe pudło, to jednak oferuje ono znaczną, odczuwalną zniżkę. Ot,
wiemy, że pojawi się pudełko ochrzczone Tyranid
Swarm składające się z 95 modeli – 40 Hormogauntów, 40 Termagauntów, 10
Gargulców, 4 podstawek z Ripperami oraz Carnifexa! Wszystko to za zaledwie 170
dolarów, co na nasze przeliczy się na okolice 500 złotych. Ktoś może
powiedzieć, hola hola, to spory jednorazowy wydatek! Owszem, ale oszczędność
jest niezaprzeczalna, bo by kupić wszystkie te modele osobno należałoby wydać
248 dolarów, licząc bardzo ostrożnie. Ba, nawet po cenach oszczędnych sklepów
kupując powyższy zestaw nadal wyjdziemy na tym na dobre! A licząc na to, że w
normalniejszych sklepach cena będzie jeszcze niższa… Wygląda to na naprawdę
solidny zestaw do rozpoczęcia swojej tyranidzkiej hordy. Oby tak dalej GW, bo
choć te pudełka są drogie, to kuszenie graczy tak znaczącymi zniżkami jest
zagraniem słusznym i godnym pochwały (*nie wiem jak to z
wami jest, panie i panowie, ale dla mnie ucięcie niemalże 70 dolarów z ceny to
solidna zniżka, idąca w parze ze zniżkami zestawów świątecznych, jak Tau
Firebase czy Eldarska armia duchów!*).
Cóż, jako że do nowości ze sfery
figurkowej Games Workshop jestem zaledwie Obserwatorem na Uboczu, moje zdanie
nie przełoży się na akcję finansową, to mimo wszystko mam nadzieję, że na
łamach mojego ulubionego LGS’u będę miął szansę porządnie obejrzeć te nowe
pudełka i modele by móc im wystawić solidną ocenę popartą doświadczeniem i
kontaktem organoleptycznym! Na dzień dzisiejszy to są zaledwie opinie wstępne,
przemyślenia ad hoc i ogólne ciche bąkanie pod noskiem. Tak czy siak dzięki za
przeczytanie (*jeżeli dotarliście aż
tutaj!*) i przypominam…
Fireant.pl jest blogiem wysoce
otwartym! Jeżeli masz jakiś swój tekst okołobitewaniakowy, niezależnie od
systemu… Jeżeli chciałbym opublikować relację, recenzję, felieton czy poradnik…
Jeżeli chciałbyś zrobić to w miejscu, na które aktualnie ktoś zagląda… To nie
lękaj się, i ślij tekst k’mnie na mail: fireant.blog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz