Oj Games Workshop, Games Workshop… Co ja
z wami mam. Co MY z wami mamy. Ledwo zdążyłem was parę dni temu pochwalić za
solidne prowadzenie Age of Sigmar, za kampanię ogólnoświatową, za dawanie
posłuchu klientom, a już wywalacie mi na stół taki łakomy kąsek, na który po
prostu musiałem się rzucić. Pewnie jest to na rękę, bo było nie było dzięki
takim zagrywkom się o nich mówi, a przecież nie ma czegoś takiego, jak zła
reklama, prawda? Nie mówiąc już o tym, że moje gderanie na moich malutkim
blogasku raczej i tak nie daje nawet najmniejszego bipnięcia na radarze tej
firmy, więc mogę sobie jęczeć do woli i ile tylko żółci starczy w trzewiach! No
dobrze, ale o co chodzi?
White Dwarf. Który po raz kolejny
będzie przechodził zmianę, rany boskie… Okej, w porządku. Nie zrozumcie mnie
źle, ja wiem, że magazyn też musi się zmieniać, ewoluować, dostosowywać do
aktualnych standardów i mód. Ale nie znam osobiście magazynu tematycznego,
który przechodzi tak regularne turbulencje i w sumie daje wyraźnie znać
czytelnikom, że nie wie, czym ma kurde bele być. Spójrzmy na lokalne poletko!
PSX Extreme chociażby wydawany od 1997 roku tak naprawdę zmienił formułę RAZ w
całej swojej historii, kiedy to w 1999 roku poprzez ankietę pośród czytelników
zaczął traktować o grach konsolowych ogółem zamiast skupiać się tylko na
poczciwym Plejaku. Tak, szata graficzna się zmieniła, skład też, ekipa przeżywa
rotację, ale formuła jest praktycznie ta sama od samego początku – ostre teksty,
niewybredne słownictwo, brak ceregieli w każdym aspekcie i jazda po radosnej
bandzie. A przecież takich przykładów jest sporo w nieomal każdej branży! Newsweek, który przez bagatela 83 lata
działania zmieniał wygląd winiety zaledwie 11 razy a wewnętrzną strukturę
bodajże tylko 4 razy.
A teraz porównajmy do White Dwarf’a.
Magazyn powstał w 1977 roku i tak naprawdę rozpoczął swój byt jako gazetka
poświęcona głównie grom fabularnym i planszowym. Dzięki obszernemu formatowi i
wpływowym redaktorom uważa się go za jeden z kluczowym elementów popularyzacji
fantastyki a w szczególności gier fabularnych w Wielkiej Brytanii w latach
osiemdziesiątych. Dopiero 100 numer magazynu porzucił swoje fabularne korzenie
i całkowicie skupił się na nowych produktach i publikacjach Games Workshop i od
tego czasu trwał z relatywnie niewielkimi zmianami względem swojej zawartości
aż do 2012 roku! Czyli przez prawie 25 lat działał sprawnie z jasno określoną
formułą, dostarczając informacje o nowościach, zasady, scenariusze, poradniki
modelarskie, raporty z bitew, pomysły na konwersje i tak naprawdę wszystko to,
czego hobbyści pragnęli od swojego tematycznego magazynu. Nastał jednak rok
2012 w którym wymieniono nieomal całą ekipę magazynu, zmieniono jego wygląd,
stylistykę… I co najważniejsze, formułę. Według wielu – wliczając niżej
podpisanego! – na dużo gorszą, pozbawioną jakiejkolwiek wartości merytorycznej
a skupiającej się tylko na reklamie produktów firmy-matki. Ów nowy styl jednak
długo się nie utrzymał, bo 1 Lutego 2014 roku ponownie dokonano zmiany, rozbijając
miesięcznik na dwa tytuły – White Dwarf oraz Warhammer Vision, gdzie nasz
poczciwy Biały Karzeł stał się tygodnikiem, który bardziej wyglądał i spełniał
rolę broszurki reklamowej niż magazynu. Warhammer Vision zaś do dziś jest
uważany jako radosny i dowcipny eksperyment prób drukowania internetu.
Najwyraźniej rozpoczęta w 2012
roku dwuletnia klątwa trwa. 2016 bowiem jest rokiem, w którym White Dwarf
ponownie przejdzie metamorfozę, i to w iście Games Workshopowym stylu!
Dlaczego? Bo tak naprawdę wracają do starego formatu… 156 stron A4 a na nich
raporty z bitew, poradniki modelarskie, galerie z turniejów malarskich Golden
Demon, nowości oraz wkładki z zasadami do ich gier. Czekaj, czekaj, gdzieś to
już widziałem. A tak! Tak przecież wyglądał White Dwarf pi-razy-oko dekadę
temu. Żeby nie było – Absolutnie nie narzekam! Tak naprawdę wieść ta ucieszyła
mnie wielce i z pewnym radosnym nastawieniem oczekuje nowej odsłony starej
formuły. Nie zmienia to jednak faktu, że GW jak zwykle i w swoim stylu najpierw
dokonuje gwałtownych zmian by potem się z nich wycofać (*Finecast…*). Ten brak
konsekwencji doskwiera, bo pokazuje nam jedną z dwóch raczej smutnych
informacji. Uwaga, następujące paragrafy to czyste domniemywania i spekulacje,
które mogą się nie pokrywać z rzeczywistością ani odrobinkę!
Pierwsze co przychodzi do głowy
względem tej zaskakującej zmiany formatu to naturalnie korporacyjny, brutalny
rachunek. Szekle się muszą zgadzać. Jeżeli format ulega zmianie, jeżeli z
tygodnika zwijamy się z powrotem do miesięcznika, to znaczy tylko tyle, że
tygodnik nie zarabiał na siebie. Że nie był chodliwy i że najpewniej trzeba
było do niego dokładać. Wiem, brzmi pesymistycznie, ale korporacja patrzy tylko
na słupki zysków i strat, i raczej bez ronienia łez utnie wszystko, co nie
generuje przychodu. A Games Workshop to firma odpowiedzialna przed
akcjonariuszami, a nie przed klientami…
Drugi koncept już ociera się mocno
o radosne teorie spiskowe, ale ujął mnie swoją prostą logiką. Niejaki Rob Brown
na portalu Bell of Lost Souls zauważył, że ostatnie poczynania Games Workshop
wyglądają niczym diaboliczny, długoterminowy plan odbierania swoim hobbystom
tego, co lubią najbardziej tylko po to, by po kilku latach dręczenia sprzedać
im to ponownie jako olśniewającą nowość, jako dawanie posłuchu bazie fanów.
Powrót Warhammer Quest, powrót Blood Bowl, powrót White Dwarf w formie
miesięcznika, nagłe ożywienie w temacie FAQ…
Jeżeli w istocie jest to demoniczny plan, to ja tylko czekam na ponowne
odkrycie metalowych figurek, cudowny dar EPIC’a oraz Battlefleet Gothic!
No i nareszcie trzecia idea,
która może stać za zmianą, w sumie zarazem dobijająca jak i pocieszająca. Czyli
to, że Games Workshop nadal nie ma pomysłu na to, czym powinien być ich
magazyn. Tutaj możemy się rozbijać o wewnętrzne starcie w firmie. Walkę
pomiędzy redakcją, która najpewniej chciałby tworzyć poczytny, interesujący
magazyn wypełniony świetną treścią zarówno dla graczy jak i hobbystów, a
działem marketingu, dla którego White Dwarf to wielka, kolorowa ulotka
reklamowa, za którą klient jeszcze ma zapłacić. Wszyscy obserwowaliśmy szybki
spadek formy tego pisemka po roku 2010, kiedy zmienił się redaktor naczelny a
White Dwarf został wyprany ze wszystkich interesujących pomysłów i treści.
Smutne dzieje! Zmiana jest jednak o tyle pocieszająca, o ile widzimy, że ktoś
tam nadal stara się odszukać formułę, która pogodzi interes wydawcy z
zainteresowaniami potencjalnych czytelników! Jeżeli bowiem „nowa-stara” formuła
rzeczywiście przywróci magazynowi jakość i bogactwo treści ze złotego okresu
świetności pisma, to wierzę, że Biały Karzeł po raz ponowny może odnaleźć grono
radosnych czytelników… Gotowych co miesiąc wyłożyć te kilkanaście blaszek za
pisemko, które doskonale wpisuje się w ich hobbystyczne zainteresowania.
Cóż pozostaje jak czekanie na
wrzesień? Teraz mam już tylko gorącą nadzieję, że w 2018 roku Biały Karzeł nie
stanie przed kolejną zmianą formy, że nie przekształci się w dziennik wydawany
drogą lotniczą czy też kwartalnik na 500 stron w pliku PDF szyfrowanym kodami
kreskowymi z pudełek po figurkach…
Moim zdaniem odpowiedź na pytanie o powód tej zmiany jest dużo prostsza niż się wydaje. Wiadomo, że w GW niedawno doszło do zmiany władzy. Przypuszczalnie po początkowym chłodnym przyjęciu Age of Sigmar (spowodowanym w dużej mierze okropnym marketingiem), ktoś w tej firmie wreszcie doszedł do wniosku, że dotychczasowa polityka po prostu nie działa. W projekt pewnie władowano kupę kasę i zwykłe porzucenie go nie wchodziło w grę. Zdecydowano się na ostrą zmianę polityki firmy i próbę ratowania czego się da. Zatrudniono nowych włodarzy, którzy najwyraźniej wiedzą, który mamy rok i jak należy prowadzić nowoczesną firmę.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu widać drastyczną zmianę w polityce GW. Otwarcie się na społeczność, organizacja turniejów, FAQ, powrót specjalistycznych gier, zapowiedzi nowych produktów na długo przed premierę, angażowanie społeczności w pracę nad nimi itp. Do niedawna takie rzeczy były nie do pomyślenia. Nowa władza wie, że najlepszym sposobem na zdobycie klienta jest robienie mu dobrze. Nie da się klienta po prostu zmusić do kupowania produktów, a ja często miałem wrażenie, że „stare” GW właśnie to próbowało robić.
Myślę, że nowy format White Dwarfa jest kolejnym etapem tych zmian. Ludzie mówią, że stary był lepszy? No to czemu jeszcze go nie robicie? I nie doszukiwałbym się w tym żadnych teorii spiskowych. Nowa władza po prostu wie, jak prowadzić firmę, wie, że to głos społeczności jest najważniejszy a nie „widzi mi się” prezesa. Nowy White Dwarf jest po prostu odpowiedzią na głosy fanów, dostosowaniem się do współczesnych oczekiwań.
I w całej tej zmianie boli mnie tylko jedna rzecz. I to boli bardzo. Że przyszła za późno. Że obudzono się dopiero, gdy wielka rewolucja w postaci AoS, która pewnie była ostatnią szansą poprzedniej ekipy, okazała się niewypałem. Moim zdaniem Warhammer Fantasy nie musiał umierać. To nie świat był problemem. Problemem była beznadziejna polityka firma. Wystarczyliby odpowiedni ludzie, którzy poprowadziliby go tak, jak teraz jest prowadzony AoS. Ja wiem, że AoS nie jest żadną porażką, że przyciąga nowych fanów, ale zraził też rzesze starych. Jestem wręcz przekonany, że gdyby gdyby o WF zaczęto wcześniej dbać, jak obecnie o AoS, udałoby się pogodzić obie grupy.