16.05.2016

[16.05.2016] ROC#39: Drone Remotes


Dobra. Koniec opieprzania się. Po ostrym i dynamicznym starcie blog troszeczkę oklapł… Nie moja wina! Ot, spadło na mnie sporo obowiązków spoza hobby, a jakby tego było mało, wolny czas przekuwałem raczej na aktywne w hobby bytowanie niż pasywne o nim rozpisywanie się (*rym rodem z Sagi o Katanie…*). Zagrałem rozgrywki ligowe w MalifauX i Infinity, popracowałem troszkę nad nadzwyczaj tajnym projektem dla Krakowskiej sceny, odkurzyłem pewien stary zakątek internetu, przygotowałem resuscytator… Słowem, będzie się działo! A by dać upust mojej kreatywnej potrzebie, postanowiłem znowu was, mili czytelnicy, troszeczkę rozpieścić, i tak przez kolejne kilka dni możecie się spodziewać kolejnej serii nowych wpisów wystrzelonych niczym z karabinu! Będzie coś dla każdego – trochę Infinity, trochę MalifauX, trochę wojennych młotów, ba, pewnie i moje gderanie w stylu wolnym się znajdzie. Przekujmy więc słowa w czyn! Dzisiaj lecimy z kolejną recenzją pudełka w serii Rzut Okiem Cyklopa.


Infinity przechodzi już od jakiegoś czasu totalnie odświeżenie swoich wzorów. Każda frakcja może się cieszyć nowymi rzeźbami – bardziej dopracowanymi, poprawniejszymi anatomicznie, bogatszymi w szczegóły… Sam jestem niezwykle szczęśliwy z tego powodu, gdyż Moratom – moim kosmicznym małpom – trafiło się chyba najlepiej i zmiana dotycząca ich wyglądu jest chyba najbardziej widoczna. Są doskonałe. Co nie zmienia faktu, że nie zapomniano o pozostałych elementach Kombinatu! Robale przeszły na emeryturę, ich miejsce zajęły nowe bio-drony oraz wyśmienici Umbras… A do tego starutkie Drones Remote doczekały się nowych wzorów! I pięknie, bo stare latające mózgi ani nie pasowały do dużych podstawek ani nawet nie leżały na tej samej linii, co Drony pozostałych frakcji. W sumie miało to sens – obcy mają być w końcu obcy! Ale z punktu widzenia gry dobrze, by modele prezentujące pewną stałą w grze były w pewien sposób zunifikowane. A nowe, bazowe bio-roboty Kombinatu wyglądają po prostu fantastycznie!


W pudełku dostajemy całkiem sporo elementów. Głównie dlatego, że znajdziemy tutaj warianty broni i komponentów przygotowane pod zbudowanie dowolnego z aż pięciu wariantów. Ponadto dostajemy dwa szkielety, czyli podstawy pod nasze drony. Jakość? Wyborna. Doskonałe odlewy, nie tylko pod względem bogactwa detali ale również jakości wykonania – bardzo mało nadlewek i innych niedociągnięć na elementach, wystarczy dosłownie kilkanaście minut poświęcić, by z łatwością oczyścić wszystkie komponenty z pudełka. Niestety, ponieważ to metal, pilnik czy dobry papier ścierny z pewnością się przyda, by wygładzić miejsca, w których wycięliśmy nadlewki.

Problem pojawia się przy składaniu… Corvus Belli nieustannie pracuje nad tym, by składanie ich modeli było jak najłatwiejsze, ale nie czarujmy się – do poziomu Games Workshop jeszcze sporo im brakuje. W teorii wszystko wygląda dobrze. Elementy mają odpowiednie wypustki i wgłębienia, pasują do siebie całkiem nienajgorszej i z minimalną obróbką i w sumie powinny być łatwe do poskładania. W praktyce jednak metal nie jest zbyt wybaczającym materiałem. Nogi składające się ze skrzyżowania dwóch komponentów mają relatywnie niewielkie miejsce złączenia a na dodatek mają być nośnikiem do dużego, trzyczęściowego korpusu. Po połączeniu nóg widnieje naprawdę duża, rażąca szczelina… Która jednak okazała się sprytnie zaprojektowana, bo po nałożeniu korpusu przedłużony element ciała naszej drony w pełni ją zasłania i daje naprawdę dużą powierzchnię do sklejenia tych dwóch elementów. Prawdę powiedziawszy, wydaje mi się, że można rzeczywiście posklejać te drony prosto z pudełka i powinny się trzymać. Sam jednak mam bardzo ograniczone zaufanie do metalowych elementów trzymających się na samym kleju przy tak skomplikowanych i niedużych punktach łączeń… Sam spinowałem więc nogi do korpusów, tak, by przynajmniej te dwa kluczowe komponenty nie rozpadły się przy upadku. Kolejnym minusem jest to, jak nogi przylegają do podstawki… Ich styk jest milimetrowy! Nie mam pojęcia jak ktokolwiek może przykleić je do bazy na samych nóżkach. Tutaj okazał się konieczny kolejny pin wywiercony w cylindrze pod nogami i przewiercony pod spód bazy. Plusy? Metal nadal jest dość miękki, i nogi naprawdę łatwo się wygina bez uszkadzania detali, tak więc daje nam to szansę na stworzenie ciekawszej pozy dla tych automatów.





A jak się prezentują? Jak dla mnie, bombeczka. Nadal mam gdzieś po szufladach pochowane stare, opancerzone mózgi… I odpadają one w przedbiegach. Nowe drony Kombinatu są duże, mają ostre, agresywne rysy, świetnie wyrzeźbiony arsenał (*który używa tego samego wzornictwa co wojownicy Umbra… wiemy już, kto ów Drony produkuje we fluffie*) i są pokryte masą sympatycznych detali, rozpoczynając na panelach wentylujących na tyłach ich korpusów aż po pęczki kablowych mięśni spowijające ich ramiona i ciała, elegancko łącząc mechaniczne elementy z biologicznymi komponentami. Kiedy patrzę zaś na ich głowy przypomina mi się pewna seria SF… Starship Troopers! Ich łby wyglądają naprawdę podobnie do głów kosmicznych robali znanych nam z tej serii – tylko krótsze i szersze, ale wzór niezwykle podobny.

Czy się opłaca? Cóż… Jest relatywnie drogo. 120 złotych za dwa w sumie nieduże modele brzmi nie najlepiej, ale to już w sumie zależy, do czego je porównamy. Dla przykładu, niedawno chciałem nabyć plastikowy model jednego krasnoluda do Fyreslayers – Auric Runemaster, o ile mnie pamięć nie myli. I za jeden, plastikowy i /mały/ model żądali aż 73 blaszki! I nagle te 120 za dwa naprawdę ładne metalowe modele z dodatkowymi częściami nie wygląda tak źle. Minus jest taki, że jeżeli chcemy ostrzej pograć na REM’ach, to pewnie zakup dwóch zestawów nas nie minie. Na dodatek relacja ceny do punktów w grze też nie wychodzi jakoś szczególnie pozytywnie – pojedynczy Kornak czy Sogarat za połowę tej ceny przynoszą na stół więcej punktów. Tak czy owak, z całą pewnością nie żałuję wydatku – modele są ładne i świetnie uzupełnią każdą armię Kombinatu.


I klasycznie, to tyle na dzisiaj drodzy czytelnicy! Zapraszam jutro po więcej mięska… A co gotuję na jutro? Nie zdradzę za dużo, ale niech będzie, że synowie Imperatora po raz ponowny zawitają na blogu… I jeszcze jedno ogłoszenie duszpasterskie! Dzisiejszy wpis jest OSTATNIM ze zdjęciami tak niskiej jakości. Jutro otrzymam w swe ręce porządny aparat z prawdziwego zdarzenia i skończą się zabawy z fotkami z komórki. Praise be!

2 komentarze:

  1. Nowe dronki są piękne, ale bardzo się cieszę że mam też stare. Przy dużej liczbie REMów w liście dodadzą różnorodności na stole.
    Po wejściu nowego HS potencjał różnych złożeń rozpisek jaki oferuje tylko ten box jest niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że pomimo relatywnie niewielkiej zawartości pudełka, jest ono niemalże obowiązkowe dla każdego zbieracza Kombinatu, niezależnie od wybranej sektorówki ;)

      Usuń