Witam serdecznie wszystkich czytelników! W Internetach znany jestem jako Hansolo (dla znajomych
Hans), trójmiejski gracz Infinity oraz Warmachine. W swoich poszukiwaniach różnych bitewniaków
zapuszczam się czasami w dziwne rejony, wynajdując rzeczy o jakich niewiele osób słyszało. Dziś,
dzięki uprzejmości Fireanta, dane mi będzie opowiedzieć o jednej z takich gier – Batman Miniature
Game, wydawane przez Knight Models, na podstawie gry komputerowej Batman: Arkham City. Brzmi
ciekawie?
I am the night! |
You are mine, new inmates. Let me introduce myself.
Knight Models znana jest jako firma produkująca przepiękne modele dla kolekcjonerów. Jakimś
cudem (oraz zapewne dzięki niezłemu zastrzykowi gotówki) posiadają prawa do wydawania modeli
powiązanych z jednymi z najpopularniejszych marek na świecie – Marvel Universe, DC Comics oraz
filmowy Władca Pierścieni. Robi wrażenie, prawda? Oprócz licencjonowanych produktów wydają
również własne figurki, jednak wszystkie z nich charakteryzują się tym samym – wysoką jakością,
zdumiewającymi detalami i... ceną, na widok której można zejść na zawał. Co tu dużo kryć – te
konkretne laleczki (jak mój serdeczny przyjaciel zwykł określać moje figurki) to stuff dla malarzy i
kolekcjonerów – ot, aby sobie złożyć, pomalować i trzymać dla szpanu na półeczce.
Aż w końcu nadeszła wieść – Hiszpanie robią swoją pierwszą grę bitewną, i to opartą na uniwersum
Batmana! Od tego czasu minął już ponad rok, system zdążył nieco okrzepnąć, dojrzeć, a i baza modeli
się znacząco zwiększyła. Jak więc wyszło przeniesienie przygód Netoperka na stoły?
You are not safe here... no one is.
O ile samego Batmana nie muszę chyba przedstawiać („He's the hero Gotham deserves, but not the
one it needs right now”), o tyle warto by poświęcić parę słów na krótkie zarysowanie fabuły. Jeśli
grałeś w komputerowy pierwowzór – możesz spokojnie przejść do kolejnego podpunktu.
Tytułowe Arkham City to megawięzienie stworzone w południowej części Gotham. Z całego terenu
wysiedlono mieszkańców, naokoło postawiono najeżony karabinami maszynowymi mur, a do środka
wpuszczono wszystkich przestępców w mieście, po czym zostawiono ich samych sobie (Skojarzenia z
filmem „Ucieczka z Nowego Jorku” są jak najbardziej na miejscu”). Oczywiście, bandyci bez nadzoru
nie zachowują się jak grzeczni harcerze – wręcz przeciwnie, „wielka czwórka” kryminalnych bossów
Gotham (Joker, Pingwin, Dwie Twarze oraz Czarna Maska) toczą za murami Arkham regularną wojnę,
napędzaną przez przemyt broni za mury więzienia. Porządek w więzieniu utrzymywać ma prywatna
firma ochroniarska TYGER, będąca na usługach profesora Hugo Strange’a (w tajemniczy sposób
mianowanego naczelnikiem nowego więzienia), lecz ich metody „kontroli tłumu” są niemniej
brutalne od wyczynów gangsterów.
Oczywiście nie wszyscy w Arkham są na usługach jednego z gangów. Za murami znaleźć można
również drobnych, anonimowych przestępców, znanych z uniwersum Batmana superzłoczyńców
(Kobietę-Kot, Człowieka-Zagadkę, Bane’a i wielu innych) oraz tzw. więźniów politycznych (czyli ludzi,
którzy narazili się dr Strange’owi). Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, sprawy nabierają
rozmachu kiedy za mury więzienia przedostaje się sam Mroczny Rycerz we własnej osobie (no dobra,
niekoniecznie „własnej” – kto grał, ten wie o czym mówię). Dodajmy do tego miszmaszu jeszcze Ligę
Zabójców i... już trochę za mocno zapędzam się z fabułą. Kto nie grał, to polecam, a tymczasem
przechodzę już do opisu tego, po co tu przyszliście – gry figurkowej.
It'd be a shame to get blood all over my nice new outfit.
Zaczniemy od krótkiego omówienia zasad. Na początek dobra wiadomość – wszystkie materiały są
darmowe! Tak jest, wystarczy wejść na stronę Knight Models i ściągnąć odpowiedni plik. Sam
podręcznik liczy sobie 128 stron, jednak nie należy bać się jego objętości. Połowę stron zajmują
zdjęcia figurek, grafiki koncepcyjne z gry oraz kadry z komiksów. Trzeba przyznać – pod względem
graficznym podręcznik wygląda przyjemnie. Dodatkowo w podręczniku mamy zawarte scenariusze,
znaczniki, wzorniki oraz kompletną listę wszelkich zasad specjalnych. Suma sumarum, podstawowe
zasady mieszczą się na circa 36 stronach. Poniżej skupię się na elementach, które odróżniają Batman:
Miniature Game od innych dostępnych na rynku systemów.
Omawianie zacznę w trochę inny sposób niż twórcy, czyli od budowania rozpiski. Naszą bandę (tak są
określane poszczególne strony konfliktu) możemy wybrać z jednej z ośmiu: Batman (czyli wszelkiej
maści stróże prawa), Joker, Pingwin, Dwie Twarze, Bane, Trujący Bluszcz, Liga Zabójców oraz Czarna
Maska (choć ta ostatnia banda na dzień dzisiejszy nie posiada modeli). Tworzenie bandy opiera się na
dwóch kosztach: reputacji oraz dolarach (mechanizm ten można porównać do Infinity i użytego tam
systemu punktów i SWC). Reputacja to nic innego jak klasyka klasyk, czyli znany prawie ze wszystkich
bitewniaków limit punktowy. Ustalamy górną granicę (np. na pierwsze rozgrywki twórcy proponują
150 punktów reputacji) i tak dobieramy modele, by nie przekroczyć tej granicy. Dodatkowo, na każde
150 punktów reputacji dostajemy 500$. Służą one do dokoptowania do naszej bandy ciężkiego
sprzętu. Ot, chociażby za trepa z karabinem maszynowym musimy zapłacić 24 punkty reputacji i
600$. Jeśli zostaną nam jakieś wolne środki, można dokupić za nie dodatkowe wyposażenie dla
naszym żołdaków – na przykład dodatkowe magazynki czy kamizelki kuloodporne.
Niektóre z dostępnych postaci nie mają określonej przynależności – działają jako najemnicy, dostępni
dla wybranych band (najczęściej dla wszystkich prócz Batmana). Na tej zasadzie najczęściej działają
superzłoczyńcy pozbawieni własnych band – np. Deathstroke czy Riddler.
Riddle me this! Riddler pomoże Ci w zabiciu Batmana... za odpowiednią opłatą, rzecz jasna |
Tutaj warto wspomnieć, że, oczywiście, im lepszy zawodnik, tym bardziej wyśrubowany jest jego
koszt. Zwykły, niczym niewyróżniający się bandyta to wydatek zaledwie 14 punktów. Z kolei Mroczny
Rycerz we własnej osobie to 130 punktów, a napakowany Venomem Bane to aż 150 punktów!
Rozgrywka, w której Batman i Robin stają naprzeciw całej bandzie Jokera? Nie tylko możliwe, ale
także i grywalne!
Dobrze, mamy więc gotową rozpiskę. Jak więc wygląda samo granie? Na początku musimy ustalić
inicjatywę. Bierzemy mianowicie płócienny woreczek, oraz zestaw jednakowych znaczników w dwóch
kolorach (np. kolorowe kamyczki). Łącznie musi być ich tyle, ile będziemy grać rund, po równo
każdego koloru. Każdy z graczy wybiera swój kolor i losujemy znacznik. Czyj kolor zostanie
wylosowany, ten wybiera, kto zaczyna rundę. Jak więc widać, system ten łączy w pewnym stopniu
losowość (losowanie znaczników) z pewnego rodzaju planowym podejściem (każdy z wyciągniętych
znaczników zmniejsza szanse jednej ze stron na przejęcie inicjatywy w dalszej części rozgrywki). Jeśli
chodzi o to, co dzieje się na stole, to modele posiadają specjalne karty, na których widać różne
statystyki:
- Willpower determinuje, ile punktów akcji dana postać dostaje na turę
- Movement pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na ruch
- Attack pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na atak
- Defence pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na obronę
- Endurance pokazuje, ile ran może wytrzymać dana postać
- Special pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na akcje specjalne
Spoiler: Bruce Wayne to Batman! |
A jak to działa w praktyce? Na początku tury każda z naszych jednostek generuje punkty akcji (tyle ile
wynosi jej statystyka Willpower). Punkty te rozdzielamy pomiędzy poszczególne statystyki. W
momencie aktywacji modelu możemy wydawać zgromadzone punkty, aby wykonywać swoje akcje,
przy czym niektóre z nich kosztują nas kilka punktów pochodzących z różnych statystyk. Krótki
przykład: nasz wojak ma Willpower 5. Rozdzielamy te punkty w następujący sposób: 1 na Movement,
1 na Special i 3 na Attack. W swojej aktywacji model będzie więc mógł pobiec (wydając Movement
oraz Special) oraz zaatakować 3 razy (za każdy atak płacąc jednym żetonem na polu Attack). Jak więc
widać, taki Batman (Willpower 8) potrafi zrobić w swojej turze o wiele większe zamieszanie niż
zwykły bandzior (Willpower 4).
Trzecim charakterystycznym dla Batman Miniature Game elementem jest system obrażeń. Różne
bronie i rodzaje ataków mogą zadawać jeden z dwóch rodzajów obrażeń: ogłuszenie (gwiazdka) lub
ranę (kropla krwi). Jeśli atak zakończy się sukcesem, ofiara otrzymuje odpowiednią ilość i rodzaj
znaczników obrażeń. Przykładowo: celny strzał z karabinu szturmowego to 3 rany dla atakowanego, a
cios kija Robina to 1 ogłuszenie. Jeśli postać uzbiera ilość obrażeń równą jej wytrzymałości
(Endurance), trzeba zobaczyć co z nią zrobić. Jeśli choć jeden z uzbieranych znaczników to ogłuszenie
– postać pada nieprzytomna na ziemię, a pod koniec tury może spróbować otrząsnąć się i wrócić do
akcji. Jeśli natomiast uzbierała same rany – sorry Winnetou, nie żyjesz. W ten oto prosty sposób
udało się twórcom pokazać „specyfikę pracy” Batmana i jego ferajny. Bądź co bądź, Bat-rodzinka nie
zabija złoczyńców. Owszem, łamie im kości, wybija zęby, ale nie zabija. Gorzej że twardsi zawodnicy
mogą po takim laniu wstać i walczyć dalej.
Wydawać się może, iż w takim wypadku najskuteczniejsza w grze będzie broń palna. Nic bardziej
mylnego. W więzieniu dość rzadko spotkać można pistolety czy karabiny, więc ich koszt punktowy
(dokładniej to dolarowy) jest mocno wyśrubowany. Dodajmy do tego ograniczoną pojemność
magazynków oraz... kłopoty ze strzelaniem w nocy. Tak jest, potyczki w Arkham toczą się nocą i jeśli
cel stoi dalej niż 30 cm, ginie w mroku nocy. A biorąc pod uwagę że standardowy ruch w grze wynosi
10 cm to wychodzi na to, że jednak trzeba podejść dość blisko przeciwnika, by móc zaatakować.
Większość walk odbywać się więc będzie na pięści, pałki, noże i co tam się do ręki nawinie.
Na stole znajdzie się też miejsce dla zawodników wagi ciężkiej |
Pozostałe zasady to czysta klasyka – zasady ruchu, ataku, osłon, zasady specjalne, ile trzeba wyrzucić
aby coś zrobić... Pomińmy tę część i skupmy się teraz na modelach.
You're truly an extraordinary specimen... I look forward to breaking you.
W czasie lektury tego artykułu mieliście już okazję obejrzeć zdjęcia kilku modeli od Knight Models. Co
tu wiele mówić – ich jakość jest fenomenalna. Ostre detale, duża, ale nie przesadna liczba szczegółów
oraz specyficzna komiksowo-komputerowa stylistyka, zachowująca jednakże poprawność
anatomiczną (choć tu i ówdzie zdarzą się jednak dziwne proporcje). Wystarczy chociażby popatrzeć
na strukturę mięśni jednego z bliźniaków Abramovici. Poezja, po prostu poezja...
I’m sexy and I know it! |
Z drugiej strony, czego innego można by spodziewać się od Knight Models? Przyzwyczaili już swoich
klientów do najlepszej jakości (za odpowiednią cenę, ma się rozumieć) i również w tym przypadku nie
pozwalają sobie na lenistwo.
Niestety, całą swoją opinię o modelach opieram na zdjęciach i relacjach z Internetu. Na razie nie dane
mi było obejrzeć modeli na żywo...
Nice of you to say, but you of all people should know there's plenty wrong with me.
... ponieważ ich ceny są najzwyczajniej w świecie oburzające! Jest w Internecie pewien znany w
bitewniakowym światku sklep słynący z niskich cen (dla podpowiedzi – nazywa się tak samo jak
pewne zjawisko pogodowe), który do tego ma w ofercie produkty Knight Models. Popatrzyłem więc,
ile może kosztować rozpoczęcie zabawy w figurkowe Arkham City. Starter gangu (pudełko z 4
modelami) kosztuje 166 zł, blister z dwoma trepami do uzupełnienia szeregów – 83 zł. Wychodzi więc
41,5 zł za jeden model – lekko zawyżona cena, ale bądźmy szczerzy, można przeżyć. Co dziwne
jednak, pojedyncze blisterki kosztują... również 83 zł! Niestety, to nie jest błąd – taki, dla przykładu,
Batman w skali 35mm to wydatek ponad 8 dyszek. Wprawdzie jeden taki bohater praktycznie
załatwia nam całą rozpiskę, ale cena stanowczo za wysoka. To wszystko jednak może się z czasem zmienić – niedawno do sklepu trafiła najnowsza fala modeli i w ich przypadku ceny są już o wiele
przystępniejsze: 113zł za pudełko, 56 zł za blistery (zarówno dwu- jak i jednomodelowe).
Starter Pingwina – szef, karabin, tarcza i pancerz |
Za kolejną wadę systemu można uznać swego rodzaju niespójność designu. Już tłumaczę o co chodzi.
Otóż niektóre modele można kupić w dwóch wersjach – jednej w stylu gry Arkham City, drugi w stylu
filmowej trylogii (tej od Nolana). W efekcie może dojść do sytuacji, gry „filmowy” Joker prowadzi do
walki gang „komputerowych” bandytów. Albo Batman z kinowego ekranu walczy z Pingwinem z
ekranu komputera. Szczególnie kuriozalnie wygląda to w przypadku Ligi Zabójców. Grając tą frakcją
nie mamy wyboru – modele mają tylko jedną wersję. Możemy więc wystawić filmowego Ra’s al
Ghula (o twarzy Liama Neesona), filmowego Bane’a jako pomagiera, filmowych zabójców, oraz...
wyjętą z gry komputerowej Talię. Niektórzy z Was zapewne uznają, iż czepiam się na siłę. Możliwe,
lecz należę do tych, którzy lubią spójność wśród swoich modeli, i takie pomieszanie zwyczajnie
przyprawia mnie o ból zęba.
Przyznajcie sami – Talia wygląda trochę jak z innej bajki |
Ostatnim moim zarzutem (być może dla niektórych również trochę na wyrost) jest nieco zbyt
wybujała wyobraźnia panów z Knight Models – najzwyczajniej w swojej grze umieszczają postaci,
których nie było w komputerowych pierwowzorze. Pal licho wrzucanie dodatkowych postaci z
uniwersum Batmana (np. Scarecrow czy Deathstroke) – ich obecność akurat ma sens. Trochę bardziej
boli mnie wydawanie postaci z innych komiksów DC (np. Green Arrow), ale i to można uzasadnić –
bez nich „gang” Batmana byłby najzwyczajniej w świecie ubogi w członków. Za Chiny Ludowe nie
mogę jednak zrozumieć, co na ulicach Arkham City robią Strażnicy (wiecie, Rorschach, Komediant i
reszta wesołej ferajny), którzy z innymi bohaterami DC ani razu się nie zadawali. Dziwi mnie to tym
bardziej, że w kolejce wciąż czekają bohaterowie znani z komputerowego pierwowzoru. Gdzie jest
Czarna Maska i jego gang? Gdzie Calendar Man? Gdzie Hugo Strange i TYGER? Może jednak warto by
było najpierw uzupełnić te braki, a potem eksperymentować...
Serio, co wy tu robicie? |
C'mon! I killed your girlfriend, poisoned Gotham and hell, it's not even breakfast.
Mimo powyższych wad uważam Batman: Miniature Game za udaną pozycję. Przystępne zasady
pozwalające na pewną dozę taktycznego myślenia (a do tego – jeszcze raz podkreślę – całkowicie
DARMOWE!), piękne modele będące z pewnością ozdobą każdej półki – czego chcieć więcej?
Owszem, cena lekko zniechęca, ale i pod tym względem widać pierwsze kroki w dobrą stronę.
Dlatego polecam ściągnięcie zasad, poświęcenie wieczoru na ich przestudiowanie i przeprowadzenie
samodzielnej gry, choćby i na proksach. Bo bądźmy szczerzy, kto z nas jako mały chłopiec nie marzył o
tym, by szybować nad pogrążonym w mroku miastem, oznajmiając przestępcom wszem i wobec: „I’m
Batman”?
Fajny wpis :) Batmana to pamiętam jak przez pewne zjawisko pogodowe ;) Recenzja pozwoliła mi na krótką podróż wehikułem czasu do lat dziecięcych, kiedy to rzeczywiście nie sposób było znaleźć osoby, która nie znałaby wielkiego nietopera i nie miała jakiejś zabawki z nim związanej. O bluzach czy koszulkach nawet nie wspominam :) Komiksy też czytałem, ale w pamięci niewiele po nich pozostało.
OdpowiedzUsuńJak znajdę chwilę, to sobie poczytam o tym systemie. Jak już zorganizujesz stół, to będzie można coś pośmigać i niekoniecznie to musi być Batman ;)
Z pozdrowieniami
Ranger
Super wprowadzenie! I dzięki za cynk o mgla.pl - cenowo wychodzi mi tak samo jak przez stronę Knight Models, więc jeszcze dziś zamawiam modele :-)
OdpowiedzUsuńacha - i jeszcze co do Twojego tekstu - jesteś pewien, że Strażnicy mają też swoje zasady? z tego co mi się wydaje, to akurat modele czysto kolekcjonerskie.
Ant - piszesz się na którąś frakcję?
Owszem. Chłopaki Pingwina mi się zajebiście podobają - wzbogacić o Croca i jest cudo. Ale to dopiero z następną wypłatą, ta poszła na inne figsy i stuff (Do Malifaux i Warmaszyny).
UsuńDzięki za dobre słowo!
UsuńStrażnicy na razie własnych zasad nie mają. Ale po pierwsze: są w sklepie dostępni w kategorii "Batman: Miniature Game". Po drugie: widziałem na forum gry info, że mają dostać własne, specyficzne zasady, dzięki którym działać będą inaczej niż inne bandy. Akurat brak dostępnych kart nie jest wyznacznikiem - KM ma czasem opóźnienia z wrzucaniem ich na stronę.
A dla tych co myślą nad kupnem Batmana - radzę dać na jakiś czas na wstrzymanie. Dziś zobaczyłem, że na stronie KM pojawiły się figurki z gry Arkham Origins, co w połączeniu z nową polityką cenową Mgły może zaowocować figurką netoperka za 56 zł. Jak się pojawi, to chyba sam skuszę się na zestaw Batman + Two Face :)
Artykuł fajny i ogólnie dość dobrze napisany.
OdpowiedzUsuńCo do Watchmen posiadaja własne karty statystyk są pełnoprawną bandą to tejże gry. I owszem posiadają własne zasady tworzenia bandy odróżniające je od wszelkich innych grup.
Co do nazwy to system od dawna nie nazywa się Batman Arkham City Miniature Game. Pod tym tytułem był zapowiedziany ze względu, że na topie była komputerówka pod tym samym tytułem i na tym pierwotnie okresie czasowym/sytuacji/wykorzystaniu modeli miał się opierać. Później był jako DC miniature game. Z którego się jednak wycofali i na tą chwilę funkcjonuje jako Batman Miniature Game. Twórcy wykorzystują co prawda głownie modele z trylogii Arkham. Uzupełniając o trylogię Nolana oraz wersje komiksowe postaci. Dzięki czemu mamy chociażby 4 wersje nietoperza każda z odmiennymi zasadami.
Jakby ktoś chciał przejrzeć zasady poszczególnych modeli to są dostępne na stronie KM.
Świetna musi byc ta gra:) Musiałbym z kimś zagrać:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.laetari.pl