2.01.2014

[02.I.2014] Batman: Miniature Game


Witam serdecznie wszystkich czytelników! W Internetach znany jestem jako Hansolo (dla znajomych Hans), trójmiejski gracz Infinity oraz Warmachine. W swoich poszukiwaniach różnych bitewniaków zapuszczam się czasami w dziwne rejony, wynajdując rzeczy o jakich niewiele osób słyszało. Dziś, dzięki uprzejmości Fireanta, dane mi będzie opowiedzieć o jednej z takich gier – Batman Miniature Game, wydawane przez Knight Models, na podstawie gry komputerowej Batman: Arkham City. Brzmi ciekawie?

I am the night!


You are mine, new inmates. Let me introduce myself.

Knight Models znana jest jako firma produkująca przepiękne modele dla kolekcjonerów. Jakimś cudem (oraz zapewne dzięki niezłemu zastrzykowi gotówki) posiadają prawa do wydawania modeli powiązanych z jednymi z najpopularniejszych marek na świecie – Marvel Universe, DC Comics oraz filmowy Władca Pierścieni. Robi wrażenie, prawda? Oprócz licencjonowanych produktów wydają również własne figurki, jednak wszystkie z nich charakteryzują się tym samym – wysoką jakością, zdumiewającymi detalami i... ceną, na widok której można zejść na zawał. Co tu dużo kryć – te konkretne laleczki (jak mój serdeczny przyjaciel zwykł określać moje figurki) to stuff dla malarzy i kolekcjonerów – ot, aby sobie złożyć, pomalować i trzymać dla szpanu na półeczce.


Aż w końcu nadeszła wieść – Hiszpanie robią swoją pierwszą grę bitewną, i to opartą na uniwersum Batmana! Od tego czasu minął już ponad rok, system zdążył nieco okrzepnąć, dojrzeć, a i baza modeli się znacząco zwiększyła. Jak więc wyszło przeniesienie przygód Netoperka na stoły?

You are not safe here... no one is.

O ile samego Batmana nie muszę chyba przedstawiać („He's the hero Gotham deserves, but not the one it needs right now”), o tyle warto by poświęcić parę słów na krótkie zarysowanie fabuły. Jeśli grałeś w komputerowy pierwowzór – możesz spokojnie przejść do kolejnego podpunktu.


Tytułowe Arkham City to megawięzienie stworzone w południowej części Gotham. Z całego terenu wysiedlono mieszkańców, naokoło postawiono najeżony karabinami maszynowymi mur, a do środka wpuszczono wszystkich przestępców w mieście, po czym zostawiono ich samych sobie (Skojarzenia z filmem „Ucieczka z Nowego Jorku” są jak najbardziej na miejscu”). Oczywiście, bandyci bez nadzoru nie zachowują się jak grzeczni harcerze – wręcz przeciwnie, „wielka czwórka” kryminalnych bossów Gotham (Joker, Pingwin, Dwie Twarze oraz Czarna Maska) toczą za murami Arkham regularną wojnę, napędzaną przez przemyt broni za mury więzienia. Porządek w więzieniu utrzymywać ma prywatna firma ochroniarska TYGER, będąca na usługach profesora Hugo Strange’a (w tajemniczy sposób mianowanego naczelnikiem nowego więzienia), lecz ich metody „kontroli tłumu” są niemniej brutalne od wyczynów gangsterów.

Oczywiście nie wszyscy w Arkham są na usługach jednego z gangów. Za murami znaleźć można również drobnych, anonimowych przestępców, znanych z uniwersum Batmana superzłoczyńców (Kobietę-Kot, Człowieka-Zagadkę, Bane’a i wielu innych) oraz tzw. więźniów politycznych (czyli ludzi, którzy narazili się dr Strange’owi). Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, sprawy nabierają rozmachu kiedy za mury więzienia przedostaje się sam Mroczny Rycerz we własnej osobie (no dobra, niekoniecznie „własnej” – kto grał, ten wie o czym mówię). Dodajmy do tego miszmaszu jeszcze Ligę Zabójców i... już trochę za mocno zapędzam się z fabułą. Kto nie grał, to polecam, a tymczasem przechodzę już do opisu tego, po co tu przyszliście – gry figurkowej.

It'd be a shame to get blood all over my nice new outfit.

Zaczniemy od krótkiego omówienia zasad. Na początek dobra wiadomość – wszystkie materiały są darmowe! Tak jest, wystarczy wejść na stronę Knight Models i ściągnąć odpowiedni plik. Sam podręcznik liczy sobie 128 stron, jednak nie należy bać się jego objętości. Połowę stron zajmują zdjęcia figurek, grafiki koncepcyjne z gry oraz kadry z komiksów. Trzeba przyznać – pod względem graficznym podręcznik wygląda przyjemnie. Dodatkowo w podręczniku mamy zawarte scenariusze, znaczniki, wzorniki oraz kompletną listę wszelkich zasad specjalnych. Suma sumarum, podstawowe zasady mieszczą się na circa 36 stronach. Poniżej skupię się na elementach, które odróżniają Batman: Miniature Game od innych dostępnych na rynku systemów.

Omawianie zacznę w trochę inny sposób niż twórcy, czyli od budowania rozpiski. Naszą bandę (tak są określane poszczególne strony konfliktu) możemy wybrać z jednej z ośmiu: Batman (czyli wszelkiej maści stróże prawa), Joker, Pingwin, Dwie Twarze, Bane, Trujący Bluszcz, Liga Zabójców oraz Czarna Maska (choć ta ostatnia banda na dzień dzisiejszy nie posiada modeli). Tworzenie bandy opiera się na dwóch kosztach: reputacji oraz dolarach (mechanizm ten można porównać do Infinity i użytego tam systemu punktów i SWC). Reputacja to nic innego jak klasyka klasyk, czyli znany prawie ze wszystkich bitewniaków limit punktowy. Ustalamy górną granicę (np. na pierwsze rozgrywki twórcy proponują 150 punktów reputacji) i tak dobieramy modele, by nie przekroczyć tej granicy. Dodatkowo, na każde 150 punktów reputacji dostajemy 500$. Służą one do dokoptowania do naszej bandy ciężkiego sprzętu. Ot, chociażby za trepa z karabinem maszynowym musimy zapłacić 24 punkty reputacji i 600$. Jeśli zostaną nam jakieś wolne środki, można dokupić za nie dodatkowe wyposażenie dla naszym żołdaków – na przykład dodatkowe magazynki czy kamizelki kuloodporne.

Niektóre z dostępnych postaci nie mają określonej przynależności – działają jako najemnicy, dostępni dla wybranych band (najczęściej dla wszystkich prócz Batmana). Na tej zasadzie najczęściej działają superzłoczyńcy pozbawieni własnych band – np. Deathstroke czy Riddler.

Riddle me this! Riddler pomoże Ci w zabiciu Batmana... za odpowiednią opłatą, rzecz jasna

Tutaj warto wspomnieć, że, oczywiście, im lepszy zawodnik, tym bardziej wyśrubowany jest jego koszt. Zwykły, niczym niewyróżniający się bandyta to wydatek zaledwie 14 punktów. Z kolei Mroczny Rycerz we własnej osobie to 130 punktów, a napakowany Venomem Bane to aż 150 punktów! Rozgrywka, w której Batman i Robin stają naprzeciw całej bandzie Jokera? Nie tylko możliwe, ale także i grywalne!

Dobrze, mamy więc gotową rozpiskę. Jak więc wygląda samo granie? Na początku musimy ustalić inicjatywę. Bierzemy mianowicie płócienny woreczek, oraz zestaw jednakowych znaczników w dwóch kolorach (np. kolorowe kamyczki). Łącznie musi być ich tyle, ile będziemy grać rund, po równo każdego koloru. Każdy z graczy wybiera swój kolor i losujemy znacznik. Czyj kolor zostanie wylosowany, ten wybiera, kto zaczyna rundę. Jak więc widać, system ten łączy w pewnym stopniu losowość (losowanie znaczników) z pewnego rodzaju planowym podejściem (każdy z wyciągniętych znaczników zmniejsza szanse jednej ze stron na przejęcie inicjatywy w dalszej części rozgrywki). Jeśli chodzi o to, co dzieje się na stole, to modele posiadają specjalne karty, na których widać różne statystyki:

- Willpower determinuje, ile punktów akcji dana postać dostaje na turę - Movement pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na ruch
- Attack pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na atak

- Defence pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na obronę
- Endurance pokazuje, ile ran może wytrzymać dana postać

- Special pokazuje, ile punktów akcji można przeznaczyć na akcje specjalne

Spoiler: Bruce Wayne to Batman!
A jak to działa w praktyce? Na początku tury każda z naszych jednostek generuje punkty akcji (tyle ile wynosi jej statystyka Willpower). Punkty te rozdzielamy pomiędzy poszczególne statystyki. W momencie aktywacji modelu możemy wydawać zgromadzone punkty, aby wykonywać swoje akcje, przy czym niektóre z nich kosztują nas kilka punktów pochodzących z różnych statystyk. Krótki przykład: nasz wojak ma Willpower 5. Rozdzielamy te punkty w następujący sposób: 1 na Movement, 1 na Special i 3 na Attack. W swojej aktywacji model będzie więc mógł pobiec (wydając Movement oraz Special) oraz zaatakować 3 razy (za każdy atak płacąc jednym żetonem na polu Attack). Jak więc widać, taki Batman (Willpower 8) potrafi zrobić w swojej turze o wiele większe zamieszanie niż zwykły bandzior (Willpower 4).

Trzecim charakterystycznym dla Batman Miniature Game elementem jest system obrażeń. Różne bronie i rodzaje ataków mogą zadawać jeden z dwóch rodzajów obrażeń: ogłuszenie (gwiazdka) lub ranę (kropla krwi). Jeśli atak zakończy się sukcesem, ofiara otrzymuje odpowiednią ilość i rodzaj znaczników obrażeń. Przykładowo: celny strzał z karabinu szturmowego to 3 rany dla atakowanego, a cios kija Robina to 1 ogłuszenie. Jeśli postać uzbiera ilość obrażeń równą jej wytrzymałości (Endurance), trzeba zobaczyć co z nią zrobić. Jeśli choć jeden z uzbieranych znaczników to ogłuszenie – postać pada nieprzytomna na ziemię, a pod koniec tury może spróbować otrząsnąć się i wrócić do akcji. Jeśli natomiast uzbierała same rany – sorry Winnetou, nie żyjesz. W ten oto prosty sposób udało się twórcom pokazać „specyfikę pracy” Batmana i jego ferajny. Bądź co bądź, Bat-rodzinka nie zabija złoczyńców. Owszem, łamie im kości, wybija zęby, ale nie zabija. Gorzej że twardsi zawodnicy mogą po takim laniu wstać i walczyć dalej.

Wydawać się może, iż w takim wypadku najskuteczniejsza w grze będzie broń palna. Nic bardziej mylnego. W więzieniu dość rzadko spotkać można pistolety czy karabiny, więc ich koszt punktowy (dokładniej to dolarowy) jest mocno wyśrubowany. Dodajmy do tego ograniczoną pojemność magazynków oraz... kłopoty ze strzelaniem w nocy. Tak jest, potyczki w Arkham toczą się nocą i jeśli cel stoi dalej niż 30 cm, ginie w mroku nocy. A biorąc pod uwagę że standardowy ruch w grze wynosi 10 cm to wychodzi na to, że jednak trzeba podejść dość blisko przeciwnika, by móc zaatakować. Większość walk odbywać się więc będzie na pięści, pałki, noże i co tam się do ręki nawinie.

Na stole znajdzie się też miejsce dla zawodników wagi ciężkiej
Pozostałe zasady to czysta klasyka – zasady ruchu, ataku, osłon, zasady specjalne, ile trzeba wyrzucić aby coś zrobić... Pomińmy tę część i skupmy się teraz na modelach.

You're truly an extraordinary specimen... I look forward to breaking you.

W czasie lektury tego artykułu mieliście już okazję obejrzeć zdjęcia kilku modeli od Knight Models. Co tu wiele mówić – ich jakość jest fenomenalna. Ostre detale, duża, ale nie przesadna liczba szczegółów oraz specyficzna komiksowo-komputerowa stylistyka, zachowująca jednakże poprawność anatomiczną (choć tu i ówdzie zdarzą się jednak dziwne proporcje). Wystarczy chociażby popatrzeć na strukturę mięśni jednego z bliźniaków Abramovici. Poezja, po prostu poezja...

I’m sexy and I know it!

Z drugiej strony, czego innego można by spodziewać się od Knight Models? Przyzwyczaili już swoich klientów do najlepszej jakości (za odpowiednią cenę, ma się rozumieć) i również w tym przypadku nie pozwalają sobie na lenistwo.

Niestety, całą swoją opinię o modelach opieram na zdjęciach i relacjach z Internetu. Na razie nie dane mi było obejrzeć modeli na żywo...

Nice of you to say, but you of all people should know there's plenty wrong with me.

... ponieważ ich ceny są najzwyczajniej w świecie oburzające! Jest w Internecie pewien znany w bitewniakowym światku sklep słynący z niskich cen (dla podpowiedzi – nazywa się tak samo jak pewne zjawisko pogodowe), który do tego ma w ofercie produkty Knight Models. Popatrzyłem więc, ile może kosztować rozpoczęcie zabawy w figurkowe Arkham City. Starter gangu (pudełko z 4 modelami) kosztuje 166 zł, blister z dwoma trepami do uzupełnienia szeregów – 83 zł. Wychodzi więc 41,5 zł za jeden model – lekko zawyżona cena, ale bądźmy szczerzy, można przeżyć. Co dziwne jednak, pojedyncze blisterki kosztują... również 83 zł! Niestety, to nie jest błąd – taki, dla przykładu, Batman w skali 35mm to wydatek ponad 8 dyszek. Wprawdzie jeden taki bohater praktycznie załatwia nam całą rozpiskę, ale cena stanowczo za wysoka. To wszystko jednak może się z czasem zmienić – niedawno do sklepu trafiła najnowsza fala modeli i w ich przypadku ceny są już o wiele przystępniejsze: 113zł za pudełko, 56 zł za blistery (zarówno dwu- jak i jednomodelowe).

Starter Pingwina – szef, karabin, tarcza i pancerz
Za kolejną wadę systemu można uznać swego rodzaju niespójność designu. Już tłumaczę o co chodzi. Otóż niektóre modele można kupić w dwóch wersjach – jednej w stylu gry Arkham City, drugi w stylu filmowej trylogii (tej od Nolana). W efekcie może dojść do sytuacji, gry „filmowy” Joker prowadzi do walki gang „komputerowych” bandytów. Albo Batman z kinowego ekranu walczy z Pingwinem z ekranu komputera. Szczególnie kuriozalnie wygląda to w przypadku Ligi Zabójców. Grając tą frakcją nie mamy wyboru – modele mają tylko jedną wersję. Możemy więc wystawić filmowego Ra’s al Ghula (o twarzy Liama Neesona), filmowego Bane’a jako pomagiera, filmowych zabójców, oraz... wyjętą z gry komputerowej Talię. Niektórzy z Was zapewne uznają, iż czepiam się na siłę. Możliwe, lecz należę do tych, którzy lubią spójność wśród swoich modeli, i takie pomieszanie zwyczajnie przyprawia mnie o ból zęba.

Przyznajcie sami – Talia wygląda trochę jak z innej bajki
Ostatnim moim zarzutem (być może dla niektórych również trochę na wyrost) jest nieco zbyt wybujała wyobraźnia panów z Knight Models – najzwyczajniej w swojej grze umieszczają postaci, których nie było w komputerowych pierwowzorze. Pal licho wrzucanie dodatkowych postaci z uniwersum Batmana (np. Scarecrow czy Deathstroke) – ich obecność akurat ma sens. Trochę bardziej boli mnie wydawanie postaci z innych komiksów DC (np. Green Arrow), ale i to można uzasadnić – bez nich „gang” Batmana byłby najzwyczajniej w świecie ubogi w członków. Za Chiny Ludowe nie mogę jednak zrozumieć, co na ulicach Arkham City robią Strażnicy (wiecie, Rorschach, Komediant i reszta wesołej ferajny), którzy z innymi bohaterami DC ani razu się nie zadawali. Dziwi mnie to tym bardziej, że w kolejce wciąż czekają bohaterowie znani z komputerowego pierwowzoru. Gdzie jest Czarna Maska i jego gang? Gdzie Calendar Man? Gdzie Hugo Strange i TYGER? Może jednak warto by było najpierw uzupełnić te braki, a potem eksperymentować...

Serio, co wy tu robicie?

C'mon! I killed your girlfriend, poisoned Gotham and hell, it's not even breakfast.

Mimo powyższych wad uważam Batman: Miniature Game za udaną pozycję. Przystępne zasady pozwalające na pewną dozę taktycznego myślenia (a do tego jeszcze raz podkreślę – całkowicie DARMOWE!), piękne modele będące z pewnością ozdobą każdej półki – czego chcieć więcej? Owszem, cena lekko zniechęca, ale i pod tym względem widać pierwsze kroki w dobrą stronę. Dlatego polecam ściągnięcie zasad, poświęcenie wieczoru na ich przestudiowanie i przeprowadzenie samodzielnej gry, choćby i na proksach. Bo bądźmy szczerzy, kto z nas jako mały chłopiec nie marzył o tym, by szybować nad pogrążonym w mroku miastem, oznajmiając przestępcom wszem i wobec: „I’m Batman”?

6 komentarzy:

  1. Fajny wpis :) Batmana to pamiętam jak przez pewne zjawisko pogodowe ;) Recenzja pozwoliła mi na krótką podróż wehikułem czasu do lat dziecięcych, kiedy to rzeczywiście nie sposób było znaleźć osoby, która nie znałaby wielkiego nietopera i nie miała jakiejś zabawki z nim związanej. O bluzach czy koszulkach nawet nie wspominam :) Komiksy też czytałem, ale w pamięci niewiele po nich pozostało.

    Jak znajdę chwilę, to sobie poczytam o tym systemie. Jak już zorganizujesz stół, to będzie można coś pośmigać i niekoniecznie to musi być Batman ;)

    Z pozdrowieniami
    Ranger

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wprowadzenie! I dzięki za cynk o mgla.pl - cenowo wychodzi mi tak samo jak przez stronę Knight Models, więc jeszcze dziś zamawiam modele :-)

    acha - i jeszcze co do Twojego tekstu - jesteś pewien, że Strażnicy mają też swoje zasady? z tego co mi się wydaje, to akurat modele czysto kolekcjonerskie.

    Ant - piszesz się na którąś frakcję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. Chłopaki Pingwina mi się zajebiście podobają - wzbogacić o Croca i jest cudo. Ale to dopiero z następną wypłatą, ta poszła na inne figsy i stuff (Do Malifaux i Warmaszyny).

      Usuń
    2. Dzięki za dobre słowo!

      Strażnicy na razie własnych zasad nie mają. Ale po pierwsze: są w sklepie dostępni w kategorii "Batman: Miniature Game". Po drugie: widziałem na forum gry info, że mają dostać własne, specyficzne zasady, dzięki którym działać będą inaczej niż inne bandy. Akurat brak dostępnych kart nie jest wyznacznikiem - KM ma czasem opóźnienia z wrzucaniem ich na stronę.

      A dla tych co myślą nad kupnem Batmana - radzę dać na jakiś czas na wstrzymanie. Dziś zobaczyłem, że na stronie KM pojawiły się figurki z gry Arkham Origins, co w połączeniu z nową polityką cenową Mgły może zaowocować figurką netoperka za 56 zł. Jak się pojawi, to chyba sam skuszę się na zestaw Batman + Two Face :)

      Usuń
  3. Artykuł fajny i ogólnie dość dobrze napisany.

    Co do Watchmen posiadaja własne karty statystyk są pełnoprawną bandą to tejże gry. I owszem posiadają własne zasady tworzenia bandy odróżniające je od wszelkich innych grup.

    Co do nazwy to system od dawna nie nazywa się Batman Arkham City Miniature Game. Pod tym tytułem był zapowiedziany ze względu, że na topie była komputerówka pod tym samym tytułem i na tym pierwotnie okresie czasowym/sytuacji/wykorzystaniu modeli miał się opierać. Później był jako DC miniature game. Z którego się jednak wycofali i na tą chwilę funkcjonuje jako Batman Miniature Game. Twórcy wykorzystują co prawda głownie modele z trylogii Arkham. Uzupełniając o trylogię Nolana oraz wersje komiksowe postaci. Dzięki czemu mamy chociażby 4 wersje nietoperza każda z odmiennymi zasadami.

    Jakby ktoś chciał przejrzeć zasady poszczególnych modeli to są dostępne na stronie KM.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna musi byc ta gra:) Musiałbym z kimś zagrać:)

    http://www.laetari.pl

    OdpowiedzUsuń