Bogowie, jak gorąco. To taka
odwieczna domena narodu, która w dziwnie pokręcony sposób sprawia mi pewną
satysfakcję – kiedy w zimie zimno, to wszyscy poza narciarzami jęczą i marudzą,
że chłodek w pupcię mrozi i że w zupie była zasłona. Jak tylko lato uderzy, to
pierwsze kilka dni spontanicznej radości, że ciepełko w kości się wlewa, a
zaraz potem znowu stękanie i jojczenie, że spiekota smaży boczek. Ot, chyba
najbardziej mnie cieszy niezmienność naszej narodowej mentalności. Na czymś
zawsze można polegać! Co jednak zmienia się niczym rwąca rzeka w powiedzeniach
starych mistrzów kung-fu z filmów Wuxia, to Games Workshop… Ostatnimi czasy
regularnie donoszę o wielu pozytywnych zmianach w tej firmie, o ich próbach
wyrzeźbienia czegoś dobrego, o nowych grach, wielkim wskrzeszeniu działu
planszówkowego, nadchodzącej kampanii. Słowem, dzieje się. I dziś też chciałbym
powrócić na krótką chwilę do Age of
Sigmar, bo powiem, że kolejna duża fala nowości ujęła mnie za serce.
Przede wszystkim tytuł wpisu na
pewno zapodał pewną wskazówkę o czym chciałbym dzisiaj pisać. Sylvaneth. I w istocie tak, to drewno!
Zanim jednak przejdę do wstępnej oceny poszczególnych modeli, chciałbym
przytoczyć jedną z moich poprzednich myśli z mojego gówno-artykułu na temat
pierwszych wrażeń z Age of Sigmar a
mianowicie to, że wyczekiwałem nowych armii z zupełnie nowym wzornictwem by
ocenić, jak bardzo system ten odetnie się od swojego poprzednika i czy
rzeczywiście będzie w stanie zaoferować nam coś sympatycznego do zabawy. Ciekawiło
mnie po prostu to, na ile wydawca zechce korzystać ze swojej własnej bazy
gotowych ras, frakcji, narodów… Czyli ile Starego Świata uda się przemycić do
magicznych domen nowego uniwersum. I choć nadal tęsknię i najpewniej będę
tęsknił do końca moich dni za dobrym, zacnym i nostalgicznie umocnionym Starym
Światem, i choć nadal uważam 99,9% fluffu nowego uniwersum za zboczone,
heroiczne super-fantasy na ciężkich narkotykach, to jednak przyznam.
Podoba mi się Sylvaneth.
Pomijając kwestię warsztatową, bo
tutaj GW zawsze odwala co najmniej dobrą robotę, Sylvaneth i jego drzewołaki,
drzewozordy, drewnoty i krzakoludki przemawia do mnie i zyskuje moje uznanie z
kilku powodów. Pierwszym jest to, że Games Workshop nie poszło na łatwiznę.
Oczywiście można tylko się zaśmiać na to stwierdzenie i powiedzieć „No tak, w
cholerę trudno było im zrobić Driady w czterech różnych rozmiarach” i coś w tym
jest, ale to i tak nadal wykazanie się większą inwencją niż przepakowanie
starych elfów z lasu do nowych pudełek, zmiana nazwy tak, by prawa zastrzeżone
się zgadzały i walnięcie sobie przerwy na kawkę. Buszując po forach zauważyłem,
ze Drewnauci nie cieszą się zbytnim uznaniem – w porządu, de gustibus! Ale osobiście doceniam fakt, że naprawdę postarali się
by to była nowa, świeża frakcja, stylistycznie całkowicie odcinająca się od
swoich starych, zmurszałych korzeni a jednak nadal wizualnie dobrze zgrana ze
starszymi modelami, czyli z drzewcami i driadami.
Jest to ważne z punktu widzenia
całego systemu. Owszem, to nadal jest środkowy palec wystawiony przez wydawcę
wszystkim tym, którzy posiadają swoje stare pamperki do WFB. Niby można nimi
grać, niby nie przeszkadza, ba, mamy przecież statystyki i zdolności każdego
modelu… Ale obawiam się, że to potrwa zapewne 2-3 lata. Może odrobinę więcej,
ale w sumie prędzej czy później Games Workshop z całą pewnością zechce się
odciąć od „staruszków” – i mam tu na myśli zarówno stare modele jak i starych
graczy. Czemu? Powody są proste i przezroczyste – po pierwsze, by stylistyka Age of Sigmar była wewnętrznie spójna;
po drugie, by zagwarantować sobie świeżą bazę klientów i przymusić ich do
nowych zakupów. Zrozumiałe powody z punktu widzenia firmy i najwyraźniej
działające przynajmniej w pewnym zakresie… Sam bowiem mam straszną chrapkę na
nowe Drewno od GW, niech ich dunder świśnie.
Po tym przydługim wstępie przejdźmy
jednak do samych nowych modeli. Naturalnie na razie jest to wstępna ocena tego,
co widzę na zdjęciach – modele w rzeczywistości najpewniej prezentować się będą
jeszcze lepiej jak to mają w zwyczaju.
Tree-Revenants czyli drzelfy! Znaczy, ni to elf, ni to drzewo –
radośnie powołany do życia twór prosto z myśli nieco szalonej Alarielle, która najwyraźniej
miała dość ponoszenia ogromnych strat z tłustych i ociekających ropą rąk
Nurgla. Te Driadoduchy to wyraz tęskony bogini za swoimi leśnymi elfami,
zagubionymi w czasie i przestrzeni i… A dość pieprzenia! Fluff jaki będzie, się
okaże kiedy w dłonie dostanę ich tomik. Co mogę na dziś powiedzieć to to, że
wizualnie są moim zdaniem najsłabszym z nowych pudełek. Co nie oznacza, że są
brzydcy. Detale są świetne, wyglądają całkiem strasznie i gdybym był
imperialnym wieśniakiem buszującym po lesie, to bym potrzebował swoich
brązowych spodni, gdybym takiego spotkał. Co mi się nie podoba to to, że drewniane
nogi za bardzo przypominają… Nogi. Ludzkie nogi znaczy się. Ja rozumiem, że o
to chodziło, że są to powykręcane drzewo-duszki, które powstały tak, by być jak
najwierniejszą imitacją elfów. Ale i tak nie wygląda to najlepiej. Mimo to,
brałbym, bo wyglądają groźnie. Warto dodać, że pudełko oferuje nam dwa warianty
ich złożenia, bo możemy ich również posklejać jako Spite-Revenants z odmiennymi gębami i łapami. Bonus? 115 złotych za
pudełko, i to oficjalna cena – czyli pewnie za 99 blaszek normalnie w sklepach
będzie do nabycia. Solidna cena za 5 niezłych modeli.
Kolejna nowinka to Kurnoth Hunters, czyli nowe Uszabti pod
postacią drewna! Te duże drewniaki są niejako odświeżona wersją starych,
poczciwych Tree-Kin’ów. W pudełku dostajemy trzy większe figurki łowców, które
o ile ploty się nie mylą a zdjęcia dają dowód, również będzie można złożyć na
dwa różne sposoby. Na standardzie nasze drzewka mają biegać z wielkimi, duchowymi
łukami – diabelnie podoba mi się dodatek pod postacią żuczka z pniakiem na
pleckach, który to pniak płonie magicznym ogniem. Ot takie urocze nawiązanie do
koksowników dla łuczników, by Ci mogli podpalać swoje strzały przed ich
uwolnieniem w kierunku przeciwnika. Drugi wariant daje naszym drzewkom duże
bronie do walki wręcz. Tak więc rzeczywiście są to po prostu Uszaty Sylvanethu –
albo duże łuki, albo duże ostrza. Wygląd? Punk-rockowy! Mój znajomek, który w
figurkach nie siedzi, rzucił okiem z dystansu na fotkę i się zapytał kto wydaje
figurki gitarzystów… Jak dla mnie, bomba. Na razie nie mamy fotek wyprasek, ale
wygląda na to, że mamy co najmniej trzy różne głowy, korpusy, układy nóg…
Słowem, dość, by każdy z łowców był unikalną figurką. Dobrze wiedzieć, że nie
mamy tutaj powtórki z klonów świniaków z pudełka Gore-Gruntas.
Trzecie pudełko to mój ulubiony
model z nowości do tej frakcji, czyli Drycha
Hamadreth. Ma nawet ‘dreth’ w nazwie i słusznie, bo to jest po prostu
drewniany drednot aka Drewnot. Figurka wygląda absolutnie fantastycznie,
przynajmniej na tej jednej fotce, a przecież na wypraskach na pewno pojawi się
więcej komponentów, by ją zbudować w różne warianty. Agresywna poza, doskonałe
detale, świetny pomysł na umieszczenia ducha w korpusie tak, by drewniany
konstrukt wyglądał jak egzoszkielet czy nawet pancerz. Co jednak naprawdę mi
się spodobało to plastry miodu tam, gdzie normalnie mielibyśmy płaskie
powierzchnie, i fantastyczne łapska –pokryte hubą i innymi grzybiastymi
naroślami naprawdę daje świetne wrażenie chodzącego próchna i aż czuję zapach
leśnej ściółki patrząc na samo zdjęcie tego modelu. Drewnot będzie najpewniej
moim pierwszym nabytym modelem do Age of
Sigmar – nadal nie jestem przekonany, czy chce mi się grać i babrać w ten system, ale model mi się
po prostu zbyt spodobał, bym go nie miał na swojej półce. Mam tylko nadzieję,
że postawa i łapy będą w jakiś sposób modyfikowalne w pozie, bo gdybym rzeczywiście
zabierał się za zbieranie armii, to nie życzyłbym sobie 2-3 klonów stojących w
tej samej pozie…
No i na sam koniec zostawiłem
sobie naszą Boginię i jej żuczka, czyli Alarielle
the Everqueen on Warbeetle. Figurka oczywiście jest ogromna – mówimy tutaj
rozmiarami a la Nagash czy Archaon. Sama Alarielle przecież tylko wygląda po
ludzku, bo człowiekiem w żadnej miarze nie jest, więc jej rozmiar mi nie
dokucza i nie przeszkadza. Bardzo podobają mi się skrzydła! Drewno i liście
zamiast piór? Świetnie to wygląda. Detale na tak dużej figurce nie będą
zaskakiwać swoim bogactwem – w końcu rzeźbiarz miał miejsce, by poszaleć. Co
mnie odrobinkę w niej mierzi to to, że poza, broń i jej radosny hełmofon nadają
jej kształt i wygląd… Plastikowych modeli seksownych kobietek dla Otaku. Nie
jest to stylistyka o którą walczyłem! Za do żuczek, cóż, wystarczy rzut okiem
na dowolny zakątek internetów – wszyscy kochają żuczka. Jest wielki, jest
rogaty, ma świetną mordę, jest porośnięty grzybkiem, mchem i innymi drobnymi
krzaczkami no i przede wszystkim jest gargantuiczny. Nawet demoniczny książę
poczuje, kiedy róg wielkości przeciętnego tarana przebije go na wylot. Żuczek
już teraz jest na ustach konwerterów figurkowego półświatka, bo pasuje do wielu
różnych armii, frakcji a nawet systemów. I choć figurka tania nie będzie (*130
baksów*) to jednak dostajemy tonę plastiku i dwie duże miniaturki w zestawie.
Czy warto? Z mojej strony poczekam jeszcze by zobaczyć jak to to walczy na
stole, ale jestem wstępnie zainteresowany.
In summus, Sylvaneth mnie
pozytywnie zaskoczył. Nowe wzornictwo, nowa ścieżka dla wydawcy, pełnosprawna
armia, która już prezentuje obrany kierunek firmy. Jakby tego było mało, figurki
są po prostu ładne i co ciekawe, są na tyle unikalne, że buszując po innych
znanych mi systemach ciężko było mi znaleźć alternatywną frakcję drzewołaków. Age of Sigmar stara się od początku, by
zawarte w nim frakcje były nową jakością, nieporównywalną do niczego innego.
Jak na razie idzie im to całkiem dobrze. Nie pozostaje nic innego jak wstrzymać
portfel przed zakupami aż do wydania General’s
Handbook by zobaczyć, czy będzie się w ten system dało grać inaczej, niż na
totalnym luzie przy piwku bez żadnych ram zasad. Pozostaje przy nadziei, że tak…
Ale to się okaże z czasem.
Wziął bym wszystkie poza Alarielle. Nie umiem przyzwyczaić się do dużych modeli od GW - co nie oznacza, że sama figurka wygląda źle. Zaś pancerzak jest świetny - muszę zerknąć - może ktoś będzie sprzedawał samego rumaka.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie jak można będzie bardziej "świecącą" skórę dodać dla revenantów.
No nijak nie mój gust ten AoS, ale pomysły GW tutaj faktycznie ma imponujące. Kto by wpadł na pomysł zrobienia Drewnota czy drzelfów? Genialne w swym szaleństwie.
OdpowiedzUsuńArielka moim skromnym zdaniem wyglądała by lepiej bez żuczka a żuczek bez niej :P
OdpowiedzUsuńCóż...jestem zawiedziony "gustem" autora tekstu ;P
OdpowiedzUsuńAoS kontynuuje drogę ekstremalnego kiczu i bezguścia. "Frakcja natury" przypomina bardziej slaaneshowatą wariację na temat armii chaosu. Ogólnie armie, która bardzo mocno odstawała od klimatów WFB były demony - pstrokate i kolorowe do bólu. GW wynosi ten styl na piedestał i dostosowuje do niego całą linię swoich figurek. Mnie to odrzuca bo stylistyka jeśli próbować ją określić najbliżej do klimatów Power Rangers. Samo wykonanie figurek jest dobre. Jednak sama tzw. Bogini Natury w niczym avatara przedstawiciela natury nie przypomina. Alarielle najbliżej do jakiejś pstrokatej gwiazdy estradowej ubiegłego wieku, względnie gwiazdy porno ;P. Jedyne co ma ta figurka wspólnego z naturą to pomalowane na zielono piórka. Jeśli iść w oryginalność to można ją uzyskać bez wstrzykiwania tony pustego i groteskowego kolorowego bajzlu. Nie wierzę, że GW kupi tym klimatem graczy ;P
Właściwie to jeszcze jej lewa ręka jest drewniana :D
OdpowiedzUsuń