Zawsze to dobra nowina dla
wszystkich hobbystów, kiedy duża i znana firma dodaje do swojej oferty
malarskiego asortymentu jakieś świeże nowości. Bo choć wiele jest firm na
rynku, to kiedy te duże coś wypuszczają, to dostępność produktów jest dużo
bardziej wszędobylska i nie trzeba się paprać ze sklepami specjalistycznymi, by
wyszukać coś nietypowe… Ucieszyła mnie zatem wiadomość, że Games Workshop, a dokładniej Citadel
wrzuciło do swojej oferty aż dziewięć nowych produktów, w trzech seriach z
różnej parafii. Dostaliśmy trzy wash’e o z połyskiem, trzy nowe kolory
metaliczne oraz trzy zupełnie nowe farbki w kategorii ‘Technical’, które mają
być w teorii doskonałe do malowania kamieni szlachetnych czy też biorąc
przykład prosto z reklamy wydawcy – do kamieni dusz. Oczywiście natychmiast
wyskoczyłem do sklepu, nabyłem zestaw i postanowiłem przetestować je szybciutko
by sprawdzić, czy są warte swojej ceny i co przynoszą na malarski stół…
Na samym początku standardowy
test farbek w moim wykonaniu, czyli wrzucam je na porządny papier i sprawdzam
kilka cech – ziarnistość pigmentu, krycie, przezroczystość, kontrolę i tak
dalej. Szybko się z tym uporałem i już na tym etapie mogę powiedzieć kilka słów
na temat każdego z produktów.
Zaczniemy od najłatwiejszych,
szyli od nowych washy – Nuln Oil, Agrax Earthshade oraz Reikland Fleshshade to nie są nowe
kolory i tutaj nie ma zaskocznia, bo wyglądają dokładnie tak samo jak ich poprzednicy.
Prowadzą się dobrze, mają dobrą konsystencję i przyjemnie współpracują z Glaze Medium od Vallejo. Naturalnie to
nic dziwnego, bo to przecież mają być dokładnie te same washe, tyle że z
błyszczącym wykończeniem zamiast matowego, co na papierze raczej ciężko będzie
uzyskać ze względu na to, że washe zostały przez papier wchłonięte. Co nie
zmienia faktu, że zapowiada się obiecująco, bo tam, gdzie pozostawiłem duże
krople po wyschnięciu rzeczywiście się błyszczała niczym pierwsza bańka na
choince. Czy spełnią swoje zadanie na modelach, przekonam się wkrótce.
Na drugi strzał padły ów
mistyczne „żele” co malowania kamieni szlachetnych, czyli Waystone Green, Soulstone
Blue oraz Spiritstone Red. Tutaj
pierwsze wrażenia były zdecydowanie pozytywne i zaskakujące! Jednak jeżeli ktoś
myślał, że mają to być odpowiedniki GW do farbek Tamiya z serii Clear, to od
razu powiem, że nie mają te produkty ze sobą wiele wspólnego i nadal z
pewnością polecałbym Tamiyę dla tych, co potrzebują doskonale przezroczystej
farbki barwiącej. Żele od GW są gęściejsze, mają mniej przezroczyste kolory i
wymagają zdecydowanego rozcieńczania przed użyciem… Co nie zmienia faktu, że są
produktami nader interesującymi! Na powyższym skanie tego nie widać, ale mają
one piękne, mocne kolory, w swojej gęstej postaci zaskakująco dobrze kryją,
cechują się wysokim połyskiem a ich formuła powoduje, że bardzo przyjemnie się
je prowadzi pędzelkiem. Kiedy myślałem o tym, jak je zastosować, wydawca sam
podsunął myśl dając w opisie tych produktów prostą recepturę – kładziemy jasny
metalik a potem pokrywami naszym żelem, by nadal mu krystaliczny wygląd. O tym
jednak już za moment, bo na naszej kartce świecą jeszcze trzy inne nowe farbki.
Stormhost Silver, Skullcrusher
Brass oraz Fulgurite Copper
wzięły mnie z całkowitego zaskoczenia, bo po prostu nie spodziewałem się, że
Games Workshop wyda po raz ponowny w swojej historii doskonałe metaliki! O ile
z odcieniami srebrnymi radzili sobie całkiem dobrze (*kto nie kochał Boltgun
Metal*) to moim zdaniem wszystkie ich złote i brązy albo były bardzo, bardzo
słabe (*nadal mam koszmary o Auric Armour Gold*) albo co najwyżej przeciętne –
gruby pigment, słabe krycie, nienajlepsze odcienie… Na rynku zawsze były dużo
lepsze alternatywy. I nie powiem, nadal są, bo metalizery Vallejo czy lakiery
są nie do pobicia w tym temacie. Ale nowe metaliki GW naprawdę robią robotę.
Doskonale kryją ku mojemu bezbrzeżnemu zdumieniu. Mają mocne, wyraziste kolory,
mogą się pochwalić bardzo drobnym pigmentem a razem te zalety generują farbkę,
która daje nam śliczną, gładką powierzchnię w łatwy i przyjemny sposób. Choć Stormhost Silver odcieniem prawie się
nie różni od Runefang Silver, to
jakością z całą pewnością go przewyższa. Bardzo spodobały mi się te metaliki i
na pewno na stale zagoszczą w moim warsztacie.
No dobrze, ale papier papierem…
Jak to wygląda na modelach? Naturalnie nie pozostawiłbym tak ważkiego pytania
bez odpowiedzi! Z pomocą przybyła mi francuska flota, która poświęciła sześć
swoich fregat w imię nauki – błyskawicznie chwyciłem za pędzle i ochlapałem
modele nowymi produktami by sprawdzić, jak działają w praktyce.
Fulgurite Copper |
Skullcrusher Brass |
Stormhost Silver |
Na pierwszy rzut poszły metaliki,
i powtórzę nieco wcześniejszy paragraf. Farbki kryją doskonale. Modele te miały
biały podkład a musiałem nakładać dosłownie jedną warstwę każdego koloru, by
natychmiast i bez problemów utworzyć mocny, wyrazisty kolor. Nie mówiąc już o
tym, że osobiście bardzo mi się podobają, chociaż Skullcrusher Brass jest zdecydowanie mniej brązem, a bardziej
złotem – ciemnym, starym, ale nadal wyrazistym i mocnym. Stormhost Silver jest najczystszej próby srebrem, jak w
jubilerstwie a Fulgurite Copper to
wypolerowana do połysku, pachnąca nowością miedź. Jestem trzy razy na tak,
nawet jeżeli zdjęcia robione ziemniakiem nie oddają ich blasku w naturze!
Soulstone Blue - tutaj zbyt rozcieńczony! |
Spiritstone Red |
Waystone Green |
W drugiej kolejności zachlapałem
kolejne okręty nowymi żelami Games Workshop. Naturalnie tutaj nie spodziewałem
się cudów, bo farbki te nie mają służyć do malowania całych modeli czy być
wykorzystywane jako washe. Chciałem jednak sprawdzić jak ich kolory wyglądają w
praktyce i czy się odpowiednią błyszczą. I odpowiedź jest prosta – tak,
błyszczą się doskonale. Barwy są głębokie nawet na białym podkładzie a same
statki po wyschnięciu świecą się niczym landrynki z cukierni. Gdybym je
chlapnął jeszcze jedną warstwą, prawdopodobnie mógłbym nabierać dzieci i przekonywać
je, że oferuje im słodyczą w kształcie bliżej niekreślonego okrętu… Ponownie na
plus, jednak prawdziwy test wykonałem malując zgodnie z wytycznymi wydawcy
miecz Kornaka Gazarota, lidera moich kosmicznych małp:
Tutaj mam kilka naprawdę dobrych
nowin! Efekt, jak na miecz chlapnięty farbkami dosłownie z pół minuty, okazał
się przebijać moje oczekiwania. Nie jest to naturalnie nawet zbliżone do
standardu profesjonalnego, ale jeżeli ktoś potrzebuje łatwego w użyciu zestawu
do tworzenia efektu kryształów, kamieni szlachetnych czy po prostu bardzo mocno
barwionych metalików o świetnym blasku, to te trzy nowe farbki stanowczo są nie
do pogardzenia. Nie mówiąc już o tym, że ta przezroczystość tutaj jest na tyle
widoczna, że nakładanie na siebie rozcieńczonych warstw o innych kolorach daje
solidne mieszanki, i tak czerwony na niebieskim dał ciemny fiolet, jak każe
natura. Myślę, że dalsze eksperymenty pozwolą mi lepiej opanować ów nowe
zabawki i naprawdę pokazać, co tez można z nimi zrobić.
Fulgurite Copper + Agrax Earthshade Gloss |
Stormhost Silver + Nuln Oil Gloss |
Skullcrusher Brass + Reikland Fleshshade Gloss |
Na sam koniec zaś zostawiłem
błyszczące się washe. Tutaj test był prosty – cała filozofia tych farbek leży w
tym, że mają spełniać one swoją bazową funkcję a przy tym nie okradać metalików
ze swojego połysku. Wszyscy wiemy, że regularne washe mocno zmatawiają metalowe
powierzchnie i że należy potem troszkę popracować, by je ponownie podciągnąć do
blasku i chwały. Z uznaniem i kiwnięciem głowy aprobaty donoszę, że GLOSS w
nazwie nie jest przekłamaniem czy marketingowym chwytem. Washe po wyschnięciu
błyszczą jak należy i w żaden sposób nie przygaszają swojego metalicznego tła.
Kolejne plusy się należą firmie z Nottingham.
In summus, jestem pozytywnie
zaskoczony. Nie tylko wszystkie wydane farbki są wysokiej jakości, ale też w
pełni wypełniają obietnicę wydawcy. Washe się świecą i nie męcą, żele dobrze
się spisują w roli imitowania kryształów wszelkiej maści a metaliki, choć nie
odkrywają przed nami niczego nowego, są bardzo wysokiej jakości i dodają do
puli produktów trzy nowe, ładne kolory. Cóż mogę zatem dodać, jak tylko
pochwalić Games Workshop za wrzucenie na rynek kilku nowych produktów wysokiej
jakości, które z pewnością przydadzą się niejednemu hobbyście! Oby więcej
takich dobrodziejstw zarzucali, bo sam chętnie przygarnąłbym żele w innych
kolorach, więcej metalików o takim poziomie jak i błyszczące się washe w pełnej
palecie.
Wyglądają ciekawie te żele:D Oby nie skończyło się,że kupie i raz wykorzystam jak wiele innych wynalazków. A metaliki muszę mieć:D
OdpowiedzUsuńZ dodatkami tak właśnie jest... raz się kupi, a użyje 2 razy w życiu...
Usuń