23.08.2014

[23.VIII.2014] ROC#34: Executioners


Złośliwość wszechświata nigdy nie przestaje mnie zadziwiać. Ot, człowiekowi wydawało się, że już złapał chwilę oddechu, że może sobie znowu wszystko elegancko poukładać w dniu, że godziny ma ładnie ułożone i że wszystko idzie jak należy i trach, wszystko rozbija się o beton – dosłownie. Tak się bowiem zdarzyło że w drodze powrotnej z kursu (*nie ważne jakiego*) potknąłem się i przywaliłem kolanem w betonowe płyty. Moim biednym, chorym kolanem… Tak więc ból był ogromny, włączył się zacny brak mobilności a ja przeleciałem kilka dni na ciężkich lekach przeciwbólowych. Jak ktoś zna to uczucie to wie, że ciężko o twórczą kreatywność, kiedy ketoprofen krąży radośnie w organizmie. Wymówki, wymówki… Dość jednak o nich, pora przejść do rzeczy czyli do dzisiejszego wpisu!


Choć w cyfrowej szufladzie kiszą się już jakieś większe teksty, nadal nie mam na tyle mocy w sobie, by do nich siąść jak należy i je dokończyć… Mimo to ostatnio drogą kupna nabyłem kolejny mały zestawik do mojej Gildii w MalifauX i uraczony zachwytem jaki na mnie spłynął z otwarcia tego pudełka postanowiłem, że zamiast skakać na nie jak hobbystycznie wygłodzona hiena, to się opanuje i skonstruuje z tego przyjemnego doświadczenia kolejny wrzut do serii Rzut Okiem Cyklopa! Co więc ląduje dzisiaj na tapecie? Executioners od Wyrd Miniatures!


Cóż, to co dostajemy, to już znany nam klasyk. Nowe pudełeczko nadal zachowuje stary format a pyszni się jedynie odpowiednią ikoną M2E świadczącą o tym, że zestaw jest już przystosowany do drugiej edycji tejże gry, która powoli acz nieustannie osadza się na ciepłych pieleszach i rozwija się jak należy. Kolejne figurki są zastępowane pięknymi ,plastikowymi wzorami i jak tak dalej pójdzie, to za rok o metalowych rzeźbach pamiętać będą jedynie ich zapalczywi fani. No ale do rzeczy. Pudełko zawiera w sobie dwie większe figurki (*większe od Terminatorów, jak ktoś potrzebuje punktu odniesienia*) enforcerów do frakcji Gildia, jeden w dynamicznej pozie, drugi w statycznej. W pudełko znajdziemy to, co zwykle, czyli wypraski ze stabilizatorami, dwie podstawki, dwie karty naszych jednostek oraz papierowy świstek z linkiem do cyfrowej instrukcji złożenia tychże modeli.



Wypraski już niemalże tradycyjnie wzbudzają zadowolenie. Przynajmniej moje. Każdy model posiada własną wypraskę, więc nie musimy szukać części po ramkach. Same komponenty są najwyżej jakości – ostre detale, sprytnie rozmieszczone miejsca łączeń i dopasowania elementów, brak widocznych nadlewek czy jakichkolwiek niedoskonałości. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że wypełnianie miejsca łączeń oraz wypolerowanie miejsc, gdzie części były wycięte z ramek, to cała praca, jaką będziemy musieli włożyć w oczyszczenie tych figurek. By jednak nie było zbyt kolorowo, mamy pewne problemy – Wyrd Miniatures po raz ponowny postanowił, że kabelki to świetne detale, a zarówno czyste wycięcie ich z ramek jak i późniejsze sklejanie nie jest łatwym zadaniem i potrafi sfrustrować. Jakby tego było mało, świetnie odlane ostrza na pazurach jednego z egzekutorów są dość paskudnie złączone z ramką, i można się troszkę napocić by je wyciąć tak, by ich nie złamać… Jeżeli jednak jesteśmy ostrożni, to sobie poradzimy, a to są tak naprawdę jedyne problemy jakie widzę na tych wypraskach.

Sklejanie ich nie sprawiło prawie żadnych trudności. Elementy są świetnie spasowane ze sobą i dosłownie wskakują na miejsce z własnej inicjatywy. Kapka kleju i gotowe. Dlaczego więc prawie? Cóż, jak już wspomniałem powyżej, nadal dostajemy kabelki, które potrafią nieco dopiec, bo są po prostu małe, delikatne i wymagają zegarmistrzowskiej uwagi i precyzji, by je zgrabnie dokleić tam, gdzie są potrzebne. Ponadto jednak modele spolegliwie dały się złożyć i jak na moje gusta, prezentują się co najmniej wybornie. Zresztą, co wam będę truł i opowiadał, skoro mogę pokazać zdjęcia obu dżentelmenów z lekką nadwagą i zamiłowaniem do radosnej przemocy:






A jak ponurzy kaci Gildii mają się na stole? Nie najgorzej, ale też bez cudów. Niczym Wolverine, są najlepsi w tym co robią, a to co robią nie jest najmilsze… Executioners to wzorowi Enforcerzy do walki wręcz, którzy jak już dostaną dowolnego przeciwnika w swoje szpony, ów przeciwnik będzie miał spory problem, by się z tego wykaraskać. Nie chodzi nawet o brutalną siłę ich ataków (*4/5/6 na standardzie za 1 AP.. Auć.*) i o fakt, że wystarczy im tylko dodać symbol Kruka do ataku, by zmuszać przeciwnika do wykrwawiania się z cennych surowców albo ponieś natychmiastową stratę modelu. Chodzi głównie o to, że Ci wielcy sympatycy ścinania głów dosłownie Kochają Swoją Pracę – a umiejętność ta leczy ich kolosalnie za każdym razem, jak kogoś ukatrupią, z łatwością utrzymując ich w pełnej formie trup po trupie. Mało? Dobrze, co powiecie na to, że walka z egzekutorem to Pewna Śmierć, a zasada ta oznacza, że przeciwnik nie może używać triggerów na Df? Biedna Rasputina. Biedy Dreamer. Modele Ten Thunders takie smutne. Och, dorzućmy do tego fakt, że Executioners wzbudzają strach w żywych modelach na stole, i mamy naprawdę solidną, chodzącą pałę do łamania kości przeciwnika.


Gdzie jest haczyk? W miękkości. Jak ktoś nosi kaban na wierzchu, to sam się prosi o ból, a choć egzekutorzy są dość drodzy w punktach, to posiadają przeciętne statystki obronne, w sumie relatywnie niedużo ran i absolutny, totalny brak zdolności obronnych. Żadnych pancerzy, żadnego Hard to Kill, nic z tych rzeczy… Owszem, Unfaltering pozwoli nam lekko podreperować ich stan w krytycznych sytuacjach, ale jak ktoś się uprze, to nie powinien mieć najmniejszych problemów w zdjęciu tego radosnego grubaska ze stołu. I szczerze powiedziawszy, powinien – bo choć człapią oni wolno po polu bitwy, to szarżę mają więcej niż słuszną, a żaden przeciwnik nie chce widzieć tych panów w zwarciu z członkami swojej ekipy.

Słowem, Executioners to solidna jednostka o jednorodnym zastosowaniu – jest jednak mocnym dodatkiem do prawie każdego mistrza Gildii, bo większość z nich potrafi znacznie pomóc mu w dojściu do celu czy dodać mu nieco animuszu. No i nie należy zapominać o zdolności Trail of Gore, która sama potrafi go napędzać, i karze przeciwników, którzy sypią markerami celów na lewo i prawo, bo za 0 AP i tanią kartę nasi oficjalnie sankcjonowani mordercy nie tylko taki marker usuną, ale dostaną gratis jeden ruch lub dodatkowy atak, co potrafi ich ładnie rozpędzić. A… I nie zapominajmy, że wrzucenie jednego do trumny Death Marshalla jest bardzo złe. Dla przeciwnika.


I to by było na tyle na dzisiaj! A jutro… Jutro zajrzymy do tematu powiązanego z Wojenną Maszyną, a dokładniej rzucę okiem na to, co przynosi ze sobą niejakie pudełko oznaczone nazwą Wysokiego Dowództwa. Do siego!

3 komentarze:

  1. Obydwa modele wyglądają dużo lepiej niż metalowe wersje. Może ten pierwszy, oryginalny Executioner jeszcze trzyma poziom ale wersja alt byłą słaba. Na pewno w przyszłości ich dokupię, chociażby dla samej przyjemności pracy z tymi figurkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano są ładne chłopy. I figurki są duże! Zapomniałem dorzucić fotkę ze skali, a to naprawdę bydlaki...

      Usuń
  2. Niby fajne, ale nie chcialbym ich u siebie.
    Wiem, marudze, ale osobiście wole figurki które wyglądają jak figurki, a nie modele 3d z zapowiedzi gier komputerowych.

    OdpowiedzUsuń