Ja tu sobie opowiadam o rozwoju
gier ze stajni brytyjskich Spartan, o tym, jak to Firestorm Armada ma wejść w
nową, światłą przyszłość wraz z drugą edycją, o tym jak do Legionu wielkimi
krokami nadchodzi piąta, z dawna wyczekiwana przez niżej podpisanego frakcja
czy o nowych flotach do Dystopiana, a przecież tuż za miedzą tyle się dzieje w
innych systemach – MERCS, którzy z
pewnością wam za niedługo przedstawię, puchnie w oczach i w ciągu roku z
czterech frakcji nagle zrobiło się dziewięć. Nowa edycja Dark Age też podbija serca graczy świetnymi modelami i podobno
bardzo dynamicznymi zasadami. MalifuaX
zaatakował drugą edycją z wielkim impetem i wygląda na to, że na dzień
dzisiejszy to najprawdziwszy, esencjonalny skirmish, gdzie naprawdę gra się
kilkoma modelami bo te posiadają całe góry własnych zdolności, zaklęć i
generują świetne wewnętrzne synergie… Słowem, dzieje się, jest o czym kurde
pisać! A przecież o takich cudach mało kto słyszał, aż wstyd, że w naszym kraju
takie zaściankowo, prawda?
To nic jednak. W końcu samo się
nie pojawi, więc troszkę promocji słownej i nagłośnienia z pewnością nie
zaszkodzi – dziś jednak chciałbym pomówić o systemie, który aktualnie ma w
kraju co najmniej kilku aktywnych graczy, i który normalnie można nabyć w
więcej niż jednym sklepie, czyli o drugim co do popularności systemie
skirmishowym w Polszy – Infinity. System ten rozwija się w bardzo ciekawy
sposób, widać, że Corvus Belli próbuje i eksperymentuje z nowymi formami
dodatków i suplementów – po klasycznym suplemencie wprowadzającego nową frakcję
i grom nowych jednostek wydali podręcznik do prowadzenia kampanii, bardzo
udany, oferujący fajne scenariusze i patenty na rozwój własnych boha- tfu,
komandosów. Niedawno otworzyli własną serię modeli kolekcjonerskich – Infinity Bootleg
– a teraz atakują z czymś, co chyba najłatwiej nazwać „zestawem misji”, w
którym to dostajemy trzy modele i ów pakiet scenariuszy do rozegrania przy ich
użyciu. Są to właśnie zestawy oznaczone logiem „Dire Foes”, w którym znajdziemy dwóch komandosów z różnych,
wrogich frakcji, model neutralny, który stanowi kwintesencję i główną oś
fabularną ów scenariuszy i trochę rysunków… Wszystko to za 30 euro! Drogo?
Zdania są podzielone.
Poważni Wrogowie! No dobrze,
wiem, tragiczne tłumaczenie, i troszkę wybiegam do przodu, więc zróbmy dwa
kroki do tyłu i może postarajmy się ogarnąć, cóż to za wynalazek i co to się
wydziewa z tym naszym poczciwym Infinity… Dla ludzi, którzy ten system lubią,
śledzą i aktywnie w niego pomykają nie jest to żadna nowina, i z pewnością są
pośród nich gracze w dwóch różnych obozach – tych, co czekają, aż te pudełka
uderzą na sklepowe półki i tych, co z kwaśnym grymasem nie są wcale zadowoleni
z tego, co ów seria oferuje. Czemu? Cóż, 120~ złotych za /trzy/ małe modele to
sporo kasy – wychodzi 40 blaszek za sztukę, a prawda jest taka, że jeżeli ktoś
zbiera powiedzmy jedną frakcję, czy nawet dwie, ale takie, które nie występują
w duetach ów zestawów, to tak naprawdę wydać musi sporo kasy po to, by dostać
jeden w pełni użyteczny model i zestaw misji, który na dodatek jest… W pełni
cyfrowy! Tak jest, scenariusze, fluff i arty dostajemy w formie pliku PDF. Niby
wiadomo, że te miejsce, scenariusze i rysunki ktoś musiał zrobić i z pewnością
nie było to ani łatwe, ani za darmo, ale jednak jest to kupa kasy za to, co
dostajemy w zamian.
Oczywiście, nie ma co narzekać przed
czasem – nikt jeszcze oficjalnie nie wiem, jak ów PDF wygląda. Jeżeli będzie to
20-30 stron wypchanych fluffem, artami i stosem scenariuszy, to być może będzie
można się zastanowić, tym bardziej, że modele to – warsztatowo – najwyższa dostępna
klasa, bogate w wyśmienite detale i utrzymujące świetną tradycję wysokiej
jakości tego wydawnictwa. Warto zauważyć, że ludzie już słusznie kombinują i po
prostu znajdują sobie partnera do zakupu tak, by ten dołożył te dziesięć Euro
pi razy oko i wygarnął z pudełka bohatera ze swojej nacji. Ja dla przykładu
zbieram Połączoną Armię, więc poszukuję PanOceanisty, który przygarnie Angusa i
Bipandrę a odda za część kasy Anyat, która choć nie podoba mi się za bardzo, do
uzupełnienia mojej Morackiej armii jest konieczna. W ten sposób można trochę
ściąć z ceny, co nie zmienia jednak faktu, że 120 złotych to nie jest dobra
cena za pudełko – oczywiście, pojawia się argument, że przecież tak naprawdę
wychodzi to zaledwie kilka złotych drożej, niż trzy blistery, więc w czym
problem? Cóż, argument jest poniekąd słuszny, ale ma pewne nieścisłości – po pierwsze,
tradycją niepisaną na tym rynku jest to, by figurki w ‘zestawach’ czyli w
pudełkach były tańsze od tych w blisterach. A po drugie, kiedy wydaje 120
złotych na 3 blistery, to kupuje dokładnie to, co potrzebuje, czyli trzy modele
przydatne w mojej frakcji – tutaj zaś dostajemy jeden neutralny, który można
używać jak ktoś się bawi w scenariusze czy YAMS’a, ale też jeden z zupełnie
innej frakcji, i jak ktoś jej nie zbiera, to jest mu on po prostu zbędny.
Słowem, mogę w pełni zrozumieć
obóz tych miłośników Infinity, którym ów seria zwyczajnie się nie uśmiecha i
raczej wyhodują węża w kieszeni, nim rzucą 120 blaszek w kierunku pudełka, z
którego użyją jedną, góra dwie figurki, prawda? Teraz nadeszła pora, bym
powrócił do tematu modeli i zdradził czemu wcześniej położyłem nacisk na to, że
są świetne warsztatowo… Acz niekoniecznie już wizualnie i pod względem wzoru
rzeźby. O ile pozy rodem z kalendarzu pin-up pasują jak ulał do ich serii
kolekcjonerskich miniatur, to już do modeli, którymi mam grać na stole
oczekiwałbym czegoś więcej, niż próba pokonania przeciwnika erotyczną,
wyzywającą pozą i wypiętym biustem. Nie jest całkiem źle, ale są modele, które
po prostu są pozbawione sensu…
Ot Comm-Tech z zestawu Dark Mist
wygląda nie jak specjalistka od komunikacji, lecz jak modelka, którą ubrano w
obcisły kombinezon to niewybrednego pisemka. Oficer-Inżynier to /bardzo ładny
model/ kobiecy o pełnych kształtach, ale ponownie jej uniform to raczej męska
fantazja na temat niż strój, który rzeczywiście pani oficer mogłaby nosić. Najbardziej
zaskoczony jestem jednak Treitak Anyat, czyli komandoską Moratów… Z tego co się
orientuje z fluffu sztuka uwodzenia czy seksualizm jest w ich społeczeństwie, no, praktycznie strefą
nieistniejącą, a sama rasa ceni tylko siłę i krzewią radosny kult brutalności –
Anyat zaś ma pozę taką, jakby miała być na okładce morackiego ‘Playboya’ z
obietnicą ujrzenia wszystkich jej tajnych rejonów w środku magazynu. Pani fizylier Bipandra snowu wygląda, jakby
posyłała komuś całusa. No kurde, wojowniczki aż krew w żyłach mrozi…
Cóż, nie zrozumcie mnie źle –
modele są naprawdę ładne jeżeli chodzi o jakość – widać po nich, że można z
nich wyciągnąć prawdziwe perełki na półeczkę, ale mimo to wysoka cena, mała
elastyczność zawartości pudełka i pozy żywcem wyrwane z kalendarza dla panów,
którzy muszą powiesić coś na ścianie w garażu nie są elementami zachęcającymi
mnie do nabycia tych zestawów. Nie mam zamiaru wydawać oceny już teraz…
Poczekam, aż ujrzę na własne oczy, jak PDF’y z misjami się objawią i będzie
wiadomo, co tak naprawdę dostajemy poza tymi trzema modelami za tę cenę. Póki
co jednak, choć cieszy mnie fakt, że wydawnictwo odważnie eksperymentuje, to
jednak sam wstrzymam się z rzucania w nimi pieniędzmi dopóki nie będę przekonany,
że zawartość jest tego warta.
No Mrówka, pojechałeś po bandzie ;)
OdpowiedzUsuńOd początku: kilka osób (4) to gra u mnie na prowincji, taki Wrocław to już osób kilkanaście.
40 blaszek to koszt ciężkiego piechociarza do Infinity. Tu mamy 3x fajne modele, w tym cywil (który przyda się również do innych scenariuszy, nie tylko tych które dostajemy). Dalej - znalezienie innego gracza, który przygarnie niepotrzebne nam modele to też niewielki problem - sam już zaklepałem sobie Danerys, znaczy Lupę ;) jeśli nie w lokalnym ośrodku, to na forum wargamera całkiem prężnie działa dział Infinity.
W pudełkach taniej są 4 modele, które składane są z dwóch bazowych torsów i zestawu łbów i ramion. To trochę zmienia koszty niż 3 całkowicie inne modele.
Koncept rzeźb i ich stylistyka - no cóż, de gustibus ;) i tak jest lepiej niż pamiętny Wulver - parkourowiec.
Troszkę rozumiem Fireant'a. Dla mnie seria Dire Foes jest czymś pomiędzy Infinity Bootleg (czyli stricte kolekcjonerskim czymś dla malarzy) a zwykłymi modelami. Tu też chodzi raczej o aspekt modelarsko-kolekcjonerski uzupełniony o fluffowe dodatki i jednocześnie grywalny.
OdpowiedzUsuńCena większa niż odpowiednika - czy słuszna to strategia ? Nie jestem jej celem ale generalnie pomysł wydaje mi się fajny.